Rozdział 22. (Epilog) - Stanie się historią.
Jesień 1981r.
- Tonks? - mruknął Remus, gładząc błękitne włosy dziewczyny. Spała na jego piersi. Mruknęła coś pod nosem i poprawiła się. - Myślę, że powinienem przedstawić cię moim przyjaciołom.
Otworzyła jedno oko i spojrzała na niego. Uniosła brwi i uśmiechnęła się, ukrywając twarz w kołdrze.
- Mówię serio - kontynuował. - Powinnaś ich poznać.
- Okej - powiedziała tylko i pocałowała go w usta. - Kiedy?
- Możemy iść do nich w Halloween. Na pewno będą w domu, nigdy nie mają żadnych planów.
- Kochanie, Halloween jest jutro. Może powinieneś ich uprzedzić? Dodam tylko, że nie widzieliście się gruby kawał czasu - powiedziała, poprawiając jego grzywkę.
- Niespodzianka - zaśmiał się.
***
- Gadaj, Pettigrew! Mów, co wiesz! - krzyknął Voldemort.
- Panie, ale ja... ja nie mogę - sapnął skruszony. - To moi przyjaciele...
- Zabawny jesteś. Gadaj - warknął i uderzył pięścią w stół.
- Ukrywają się przed tobą w Dolinie Godryka.
Poczuł łzy pod powiekami. Właśnie skazał przyjaciół na pewną śmierć.
***
- Boję się, że to wszystko nie zadziała - powiedziała Lily, przytulając Harry'ego.
- Bez obaw - odezwał się James. - Ufam Peterowi.
Uśmiechnęła się lekko. Poklepała Jamesa po ramieniu. Pocałowała go i poszła do pokoju. Każdy dzień był identyczny. Chciała w końcu zobaczyć wszystkich przyjaciół razem.
- Lily! - zawołał Potter. - Słyszałaś, że Molly w tamtym roku urodziła kolejne dziecko? Ponoć dała mu na imię Ronald! Nie do wiary, że tak to ukrywali!
- Boją się. Jak my wszyscy.
***
Witaj, Łapo!
Chciałem zrobić jutro niespodziankę Lily i Jamesowi i przyjechać z Tonks do DG. Co ty na to, żebyśmy weszli w drzwi w tym samym czasie?
Remus
Syriusz uśmiechnął się szeroko. Wreszcie zobaczy najlepszego przyjaciela po dwóch latach. Szybko wziął pióro i napisał na odwrocie:
Cześć!
Jestem niesamowicie szczęśliwy, że wracasz! Twój pomysł jest absolutnie genialny! Piszę się na to!
Syriusz
***
Następnego dnia...
- Co wy zamierzacie zrobić?! - krzyknął Snape. - Chcecie zabić Potterów?!
- Nie Potterów, tylko tego małego szczyla - powiedział Lucjusz.
- Zamilcz, Malfoy! - rzucił Voldemort z zaciętą miną. - Dziś wieczorem bez wątpienia będę najpotężniejszy.
***
- Tonks, spóźnimy się! - mruknął Remus, zakładając kły wilkołaka. - W sumie nie są mi potrzebne, nie?
- Chodźmy już. Żyć mi nie dasz.
***
Łup.
- Słyszałeś? James! - krzyknęła Lily. - Co to było?
- Nie mam pojęcia, zobaczę - powiedział.
Otworzył drzwi do mieszkania. Zamurowało go. Przed nim stał Voldemort we własnej osobie. Trzymał różdżkę skierowaną w jego szyję.
- Lily... Bierz Harry'ego i uciekaj!
Kobieta z dzieckiem na ręce weszła do przedpokoju. Gdy zobaczyła wroga, pobiegła do sypialni, zatrzasnęła drzwi i włożyła synka do łóżeczka.
- Harry, bardzo cię kochamy... Tatuś cię kocha... Harry, bądź dzielny... Bądź silny - wyszeptała przez łzy.
W tym samym momencie drzwi wyleciały z futryny, a Voldemort przekroczył próg ich kryjówki. Lily zasłoniła swoim ciałem łóżeczko. Gdy się nachyliła, zobaczyła w korytarzu leżącego męża. Patrzył pustym wzrokiem w sufit. Był martwy. Teraz dla niej najważniejsze było jej dziecko.
- Odejdź, głupia - krzyknął. Nie posłuchała go. Złapała Harry'ego za rączkę. Wypuściła ostatnie łzy w swoim życiu. - Avada Kedavra!
Jej krzyk rozniósł się po całej okolicy. Osunęła się bez tchu. Harry zaczął płakać. Czarnoksiężnik podszedł szybko do chłopca.
- Avada Kedavra! - wrzasnął. Zaklęcie odbiło się od małego Pottera jak piłeczka i uderzyło w agresora. Wyrzuciło go w ścianę. Uciekł z resztkami sił.
Można powiedzieć, że minął się w drzwiach z Severusem Snape'm. Śmierciożerca ze łzami w oczach i najgorszymi obawami przekroczył ciało Jamesa i prawie dostał ataku serca, gdy zobaczył martwą Lily. Przytulił jej chłodne ciało i zamknął jej oczy. Rozszlochał się na dobre.
W tym samym momencie do domu weszli Syriusz, Tonks i Remus. Wszyscy rzucili to, z czym przyszli i pobiegli do nieżywych przyjaciół.
- SNAPE! CO TY TU ROBISZ?! CO SIĘ TU DZIEJE? - Syriusz nie wiedział, co robić. Klęknął przy Jamesie, Remus przy Lily. Remus odepchnął łokciem Snape'a. Tonks wysłała patronusa do McGonagall. Wszystko działo się strasznie szybko.
- Oni... oni odeszli... Już na zawsze - załkał Remus.
***
- Nasze dziecko dokona wielkich rzeczy - powiedziała Lily, patrząc z góry na Hagrida, Dumbledore'a, Harry'ego, Syriusza i Remusa.
- Z pewnością. Każdy w czarodziejskim świecie będzie znał jego imię. Stanie się historią.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro