Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Wybrana

Loki P.O.V

Rozglądałem się w poszukiwaniu służącej. Myślałem, że będę musiał spędzić tu kilka godzin, szukając kogoś odpowiedniego, jednak myliłem się.
Stała z boku, rozgladąjąc się niepewnie. Wyglądała chyba najlepiej ze wszystkich widzianych przeze mnie dzisiaj służących. Ubrana była w zwiewną, liliowo-białą sukienkę, a jej długie, jasne włosy, teraz zaplecione w warkocz, delikatnie podkreślały jej urodę. Niebieskie oczy szukały czegoś niepewnie, najpewniej zastanawiała się, co ma robić.
Wtedy nasze oczy się spotkały. Szybko odwróciła wzrok, oznaka uległości... Dobrze. Wydaje się być sensowną kandydatką, jeśli nie, po prostu pozbędę się jej tak, jak poprzedniej.
Podjąłem decyzję. Wybrałem ją.
Podszedłem do głównej organizatorki targu.
- Witam, Książę - skłoniła się przede mną. Była tęgą kobietą po pięćdziesiątce i nie wyglądała zbyt inteligentnie.
- Chcę tamtą - wypaliłem bez ogródek, nie bawiąc się w uprzejmości, po czym wskazałem na blondynkę.
- Może drogi Książe zechciałby kogoś innego? Ona znalazła już potencjalnego właściciela - powiedziała cicho.
- Tak, znalazła. Mnie - spojrzałem na nią tak, jakbym gotów był ją zabić, na co ona lekko skinęła głową na znak zgody.
Niech zapamięta, że ja zawsze dostaję to, czego chcę.
Zawsze.

Lilianne P.O.V

Stałam z boku, rozgladąjąc się, nie wiedząc, co mam robić. Powinnam podejść do kogoś i zapytać czy... Nie, to bez sensu. "No witaj, wyglądasz na miłą osobę, chcesz, żebym była twoją służką?" To chyba nie był dobry pomysł. Może powinnam po prostu poczekać, aż ktoś do mnie podejdzie? Nie miałam bladego pojęcia. Rozgladając się napotkałam wzrok księcia. Szybko odwróciłam wzrok, w końcu był kimś, komu nie powinno patrzeć się w oczy, a przynajmniej tak zawsze mnie uczono.
Stałam tam jeszcze chwilę, bijąc się z myślami i zbierając na odwagę, aby się odezwać, po czym podeszłam do osoby, która zdawała się orientować w tym, co się tu dzieje. Była starszą kobietą o brązowych włosach i spokojnym, lecz zmęczonym spojrzeniu. Wyglądała na przygnębioną. Ciekawe, co się stało... Chciałabym móc jej jakoś pomóc.
- Przepraszam, czy nie wie może Pani, jak ja mam... No... Jestem tu pierwszy raz i nie wiem jak znaleźć sobie... - słowo "właściciela" nie mogło przejść mi przez gardło, tak bardzo kłóciło się z moimi wartościami.
- Spokojnie, skarbie, spokojnie. Niczym się nie martw, zwykle to ja wszystko załatwiam - uśmiechnęła się. - Miałam właśnie do ciebie iść, znaleźliśmy kogoś dla ciebie - odparła łagodnie, kładąc rękę na moim ramieniu.
Tak szybko? Właściwie to dobrze, nie musiałam zbyt dużo czasu spędzić tutaj. Nie czułam się dobrze w tłumach.
- Kogo? - zapytałam z ciekawością.
- Zaraz do niego trafisz, powiedział, że jeśli chcesz, możesz dokończyć bawić się tutaj i dopiero później przyjść - kobieta spojrzała na mnie z troską, tak, jakby coś ją trapiło.
- Ja... Czy mogę pójść teraz? Nie bawię się dobrze - przyznałam szczerze.
- O nie, czy coś się stało? - zapytała, patrząc na mnie.
- Nie, nie, nic się nie stało - uspokoiłam ją. - Nie lubię po prostu takich zatłoczonych miejsc.
Gdy to powiedziałam, jej twarz troszkę się rozchmurzyła. Wiem, że na pewno chciała zorganizować wszystko najlepiej, jak potrafiła, nie chciałam więc robić jej przykrości mówiąc, że nie podoba mi się to, i tamto, a kilka rzeczy to można było zrobić inaczej, tak, jak wypomniałyby jej niektóre z moich znajomych.
Kobieta zrobiła lekki ruch ręką nad głową, a chwilę później obok niej pojawiły się dwie kobiety.
- Tak, Pani? - zapytała jedna z nich.
- Nelfiko, Jaro, zaprowadźcie proszę tą oto dziewczynę do jej nowego pana - powiedziała spokojnie, po czym zwróciła się do mnie - Powodzenia.
Podziękowałam jej i razem z Nelfiką i Jarą wyszłyśmy z przyjęcia.
- Jak się nazywasz? - zapytała młodsza, Jara.
- Lilianne - odparłam cicho.
- Jesteś bardzo młoda. Ile masz lat? - zapytała starsza, Nelfika.
- Dziś skończyłam 18. A wy? - zapytałam uprzejmie.
- Ja mam 34 lata, a Jara - 22.
Wyglądały bardzo sympatycznie, w ich towarzyskie cały stres mnie opuścił. Ich życzliwe uśmiechy działały na mnie kojąco.
Szłyśmy teraz przez część pałacu, w której nigdy jeszcze nie byłam. Była bogato zdobiona i mieszkali tu bardziej zamożni dworzanie. Korytarze były takie piękne! Właśnie tak wyobrażałam je sobie, gdy byłam mała. Jednak nie zatrzymaliśmy się w tej części pałacu. Weszłyśmy na najwyższe pałacowe piętra, a ja zaczynałam zastanawiać się, gdzie one, na Odyna, mnie prowadzą...?
W końcu zatrzymałyśmy sie przed jedną z komnat. Jej drzwi były w kolorze hebanu, wykończone złotem.
Jara otworzyła drzwi, po czym gestem wskazała, abym weszła, co też uczyniłam.
Moim oczom ukazał się wielki pokój, urządzony w barwach czerni, zieleni i złota z wielkimi oknami i balkonem. Gdzieniegdzie stały rośliny, a sufit pokrywały malunki gwiazd, tak realistyczne, że sufit wyglądał jak prawdziwe, nocne niebo. Byłam pod ogromnym wrażeniem tego, co zobaczyłam, tak dużym, że kontemplowałam komnatę, nie zauważając nawet postaci, siedzącej na łóżku.
Mój wzrok w końcu jednak zatrzymał się na owej postaci, odzianej w zieloną pelerynę, postaci o kruczoczarnych włosach i zielonych oczach, które teraz patrzyły na mnie że zniecierpliwieniem. Mój wzrok zatrzymał się na księciu Lokim.

***********************************
Ło kurczaczki, ale mi się napisało rozdział! Prawie 800 słów :3
Mam nadzieję, że się podobało, bo w następnym rozdziale przechodzimy do konkretów!
Piszcie odczucia, co do wszystkiego, stylu, postaci itd. Każdy komentarz mile widziany!
frikuskaa

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro