Rozmowa
- Że co zrobiłeś?! - krzyknął z oburzeniem Rijan, kiedy wszystko mu opowiedziałem. Zbyłem go ciszą.
- Doprawdy, zwariowałeś! - westchnął głośno. - Wiesz co, ty jednak jesteś głupi.
- Dzięki, tego właśnie mi było potrzeba - parsknąłem sarkastycznie.
- No mtos ci to musiał powiedzieć. Frigga wie? - zapytał, a ja wiedziałem, że pytanie, które zadał, brzmi tak naprawdę: "Czy Frigga wie, jak traktujesz swoją służącą?"
- Nie. A jeśli ośmielisz się jej powiedzieć, nie znajdziesz miejsca, w którym uchroniłbyś się od mojego gniewu - powiedziałem chłodno, z groźbą w głosie.
- Weź się ogarnij z tą książęcością, bo jak tak gadasz to moja pięść ma ochotę pójść na spotkanie z twoją twarzą - przewrócił oczami Rijan, po czym spojrzał na mnie i wybuchł śmiechem. Po chwili oboje się od niego zanosiliśmy. Usiadłem na łóżku, a chłopak przysiadł obok. Chwilę milczeliśmy, po czym on odezwał się w końcu:
- Czego ode mnie oczekujesz?
Odezwałem się dopiero po kilkunastu sekundach, ponieważ po prostu sam nie wiedziałem, czego chcę. Nie wiedziałem, jak sformułować to, co myślę.
- Szczerze? Nie wiem. Wiem tylko, że chciałbym, żeby mi wybaczyła, ja... Nie chcę, by płakała przez mnie - powiedziałem, patrząc gdzieś w dal.
- Po pierwsze, musisz ją przeprosić - oznajmił Rijan.
- Obawiam się, że na to już za późno - westchnąłem.
- Racja, spieprzyłeś sprawę - powiedział, jak gdyby nigdy nic. Jak zawsze szczery do bólu. - Ale dziewczyna ma dobre serce, pamiętaj o tym - poklepał mnie po ramieniu, a mi zrobiło się jakoś lepiej. Może ma rację? Oby...
- No to co mam zorbić? - zapytałem.
- Nie mam pojęcia... Albo mam! - wykrzyknął Rijan, a w jego oczach przez chwilę dojrzeć mogłem te iskierki, które tak dobrze znałem, a które nigdy nie oznaczały niczego dobrego, przynajmniej dla mnie.
- No wykrztuś to z siebie - uniosłem brew, patrząc na niego sceptycznie.
- Z kim idziesz na Bal? - zapytał niewinnie.
- O nie. Nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie..! Ja wiem, dokąd to zmierza - zaprotestowałem gwałtownie. - Idę z Susan - oznajmiłem.
- Powiedz, że żartujesz - parsknął Rijan. - Chyba nie mówisz poważnie? Z tą malowaną, tępą lalą? - zaśmiał się. Przewróciłem oczami. Jego szczerość czasem mnie dobijała.
- Ech, zresztą... Co ci do tego? - westchnąłem.
- Dokładnie to, że masz zaprosić Lilianne na Bal Gwiazdozbiorów - powiedział, jakby to była najbardziej oczywista rzecz we wszystkich Dziewięciu Światach. Tym razem to ją parsknąłem, i to dosyć głośno.
- Chyba żartujesz? Służącą na Bal? - pokręciłem głową z dezaprobatą.
- Loki, proszę cię, nie bądź głupcem. Lub przynajmniej nie zgrywaj większego, niż jesteś - spojrzał na mnie rozeźlony. - Dobrze wiesz, że Lilianne będzie po stokroć lepszą partnerką. Jest inteligentna, więc nie będziesz się nudził, bo w przeciwieństwie do Susan, z Lilianne będziesz mógł porozmawiać. Jest dużo ładniejsza niż Susan, do tego jest skromna i przyjacielska. Patrz, same zalety - zaczął wyliczać Rijan, a ja w myślach przyznałem mu rację. Lilianne była świetną kandydatką, ale była służącą! Poza tym, Susan się wścieknie.
- Słuchaj, jak ty jej nie weźmiesz, to ja to zrobię - spojrzał na mnie z rozbawieniem i mocno klepnął mnie po plecach.
- O nie, nie zrobisz tego - warknąłem.
- Ależ zrobię - śmiał się chłopak.
- Nie zrobisz, bo ja ją zabieram! Żegnam pana, bardziej lub mniej serdecznie - zaśmiałem się, widząc jego minę, po czym, w zdecydowanie lepszym humorze, wyszedłem.
***********************************
Okej moi najlepsi czytelnicy świata! Jak Wam się podoba postać Rijana? Co myślicie? ;)
Rozdział dedykuję CookiM i WeronikaKu za zgadnięcie pewnej rzeczy ;) No, powinnam była zadedykować wcześniejszy, ale mam sklerozę, przepraszam :')
frikuskaa
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro