Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Osaczona

Lilianne P.O.V

Wpatrywałam się w niego jeszcze chwilę, osłupiała. Z szoku wyrwał mnie i przywrócił do rzeczywistości jego głos, chłodny i dostojny.
- Możecie nas już zostawić - rzekł do dwóch kobiet, które mnie wprowadziły.
- Oczywiście, Książę - odparły chórem, skłoniły się i wyszły.
Gdy tylko drzwi się za nimi zamknęły, moje serce zaczęło szybciej bić. Zostałam sam na sam z Lokim, który nadal siedział na łóżku, patrząc na mnie i czekając, co zrobię.
A ja zupełnie nie wiedziałam, co mam zrobić. Odezwać sie, czy nie? W końcu nawet nie ruszyłam się z miejsca, tak, jakbym była sparaliżowana.
- Witaj - zaczął Loki, a ja aż się wzdrygnęłam. Jeszcze w niczyim głosie nie słyszałam tyle pogardy. - Będziesz tak stać już wieczność? - zapytał.
- N-nie... - zająknęłam się i poszłam w kierunku najbliższego krzesła.
- Nie, nie, nie. Źle. Nie siadaj - fuknął.
Zupełnie nie wiedziałam, o co mu chodzi. Spojrzałam więc tylko, zdziwiona.
- Dobrze, to może na najpierw przedstawię ci zasady - syknął, a ja ze stresu zaczęłam bawić się kosmykiem włosów, który w międzyczasie zdążył uwolnić się z warkocza.

Loki P.O.V

Stała tam, rozgladąjąc się tylko, usilnie unikając mojego wzroku. Czekałem, co zrobi, jaki będzie jej pierwszy ruch, jednak on nie nastąpił. Najwidoczniej czekała, aż coś powiem. Tak więc... powiedziałem.
- Witaj.
Zadrżała na sam dźwięk mojego głosu. Uśmiechnąłem się pod nosem. Coś czułem, że to będzie ciekawa rozmowa.
Kiedy zapytałem, czy będzie tak stać, z trudem wydukała odpowiedź przeczącą, po czym podeszła do najbliższego krzesła. Zły ruch.
Nawet nie wiedziała, co zrobiła źle, gdy zwróciłem jej uwagę.
- Dobrze, to może najpierw przedstawię ci zasady - syknąłem, na co ta zaczęła bawić się włosami. Nadal na mnie nie patrzyła.
Wstałem z łóżka i podszedłem do niej.
- Od teraz jesteś moją niewolnicą. Masz robić wszystko, co ci rozkażę, zrozumiałaś? - zacząłem.
- Ale... Nie jestem niewolnicą, jestem służącą - powiedziała cicho, na co ja się zaśmiałem.
- Widzisz, mówimy innymi językami - zacząłem, zbliżając się do niej. Chwilę potem staliśmy tak blisko, że czułem jej oddech na swojej twarzy. - Jednak rzeczy, o których mówimy, nie ulegną od tego zmianie, prawda? - zapytałem, chwytając jej podbródek i unosząc go tak, aby zmuszona była patrzeć w moje oczy. W jej niebieskich tęczówkach czaił się strach. Napawałem się jej przerażeniem.
- P-prawda - wyszeptała. Pusciłem jej podbródek i odsunąłem się trochę.
- Są tylko dwie zasady. To niedużo, a przy tym są bardzo łatwe do zapamiętania. Obym nie musiał się powtarzać - powiedziałem lodowatym tonem, a kątem oka zauważyłem, że przeszedł ją dreszcz. - Zasada pierwsza - masz robić wszystko, co ci rozkażę i dobrze się zachowywać. To nie takie trudne. Jeśli będziesz się tej zasady trzymać, będzie nam się bardzo dobrze... Współpracowało - skwitowałem.
- A jeśli nie? - zapytała szybko.
- Jeśli nie, będę musiał cię karać. A uwierz mi, nie chcesz tego - uśmiechnąłem się demonicznie. - Zasada druga: od teraz zwracać masz się do mnie Panie, ewentualnie Mistrzu. Pamiętaj, że od teraz twój los jest w moich rękach, jeśli mnie zezłościsz, nie będzie przyjemnie - zaśmiałem się, patrząc na nią. Jeszcze nigdy nie widziałem nikogo tak przestraszonego. Nie powiem, schlebiało mi to. - Zrozumiałaś?
- Tak - odparła cicho.
- Tak... co? - spojrzałem na nią, unosząc brew.
- Tak, Panie - westchnęła.
Cudnie. Bardzo ładnie. Szybko się uczy, zobaczymy, jak to wygląda w praktyce...

***********************************
A oto i rozdział! Dziękuję za uwagę! Kto ma jakąś opinię o czymkolwiek, wyrażać ją i to natychmiast! ^.^
frikuskaa

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro