Lilianne
Nigdy nie byłam głośnym dzieckiem. Nigdy nie wszczynałam bójek. Nigdy się z nikim nie kłóciłam. Słowem, byłam typową dziewczyną z dobrego domu. I mogłabym tak o sobie mówić, gdybym naprawdę z niego pochodziła.
Jestem Lilianne i pochodzę z rodziny służących. Mój ojciec był kucharzem, jednak zmarł, gdy miałam 5 lat. Moja matka zaś jest służącą. Wychowałam się na Dworze Królewskim, bawiąc się i dokazując z innymi dziećmi. Wolno mi było się bawić że wszystkimi, nie ważne, czy byli dziećmi królewskich tłunaczy, czy może królewskich doradców. Jedynymi dziećmi, z którymi nie wolno było mi się bawić, były dzieci królewskie. Dwoje braci, Thor i Loki.
Zawsze chciałam być księżniczką. Marzyłam, żeby znaleźć się na ich miejscu, aby usiąść na tronie i uczestniczyć w balach... O tak, przez większość dzieciństwa właśnie o tym śniłam. Która dziewczynka tego nie robiła?
Nie mogłam jednak nawet rozmawiać z książętami, więc zawsze, gdy bawili się na dworze, ja siadałam na drzewie lub murku, na tyle blisko, żeby ich widzieć, i na tyle daleko, aby oni nie zauważyli mnie. Siedziałam tak i obserwowałam ich, marząc, jakby to było, gdybym mogła z nimi chociaż porozmawiać. Obserwowałam, jak grają w berka, jak wygłupiają się i dokazują. Patrząc na nich, miałam wrażenie, że niczym się nie różnimy.
To wrażenie zmieniło się z czasem jak dorastaliśmy, różnice między nami stawały się coraz bardziej widoczne. O ile Thor był tym, który czasami rozmawiał z nami, klasą niższą, i nie miał nic przeciwko nam, o tyle Loki zawsze patrzył z wyższością, jakbyśmy byli niegodni jednego jego spojrzenia. Kiedy już się odzywał, w jego głosie wyraźnie słychać było pogardę. Zupełnie nie wyglądali na braci, nawet z wyglądu. Thor wyrósł na potężnie zbudowanego blondyna, o radosnej twarzy, Loki zaś był mężczyzną trochę niższym, dużo delikatniejszej budowy, o kruczoczarnych włosach i intensywnie zielonych oczach, z twarzą poważną i lekko znudzoną. Z Thor wzbudzał szacunek. Loki - strach. Coś było w nim takiego, że nikt nie chciał mu podpaść.
Akurat ja nie musiałam się o to martwić. Najpewniej nawet nie wiedział, że istnieję. Do tej pory nie byłam nawet "prawdziwą" służącą - pomagałam tylko mojej mamie w wykonywaniu jej prac. Byłam więc już wprawiona w sprzątaniu, gotowaniu, praniu i innych, typowych dla służących rzeczach.
Dopiero w tym miesiącu miał nadejść dzień, w którym wszystko miało się zmienić. Według asgardzkiej tradycji, służbę rozpoczynało się po osiągnięciu pełnoletności, do tego czasu było się pomocą dla swoich rodziców. Jako że moje 18 urodziny miały nadejść za kilka dni, bardzo ciekawiło mnie, do kogo trafię - każdy z wyżej postawionych dworzan miał swojego służącego. I ja miałam właśnie pełnić tą rolę. Służącej. Miałam tylko nadzieję, że nie trafię do nikogo, kto będzie traktował mnie jak popychadło. W końcu to, że jestem służącą, nie oznacza, że jestem gorsza. Prawda?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro