7 lutego
-Dzisiaj bez orzechów? - chłopak zapytał, przyspieszając, by znaleźć się obok Jimina wchodzącego po schodach. Jimin przeklął się za to, że nie założył swoich słuchawek, chociaż miał szansę.
-Nie, chyba, że chcesz umrzeć. - zwężył swoje oczy i uśmiechnął się kpiąco. Oczywiście, to tylko rozbudziło dozgonny ogień, jakim był Yoongi.
-Mój szef może mnie dzisiaj zwolnić. Więc zatrzymaj tę myśl. - Yoongi zażartował, figlarnie szturchając Jimina w żebro. To sprawiło, że wpadł na starszego mężczyznę po jego stronie, który podarował mu złośliwe spojrzenie.
-Za co? - Jimin zapytał. Nie to, że go to obchodziło; Po prostu wiedział, że Yoongi prawdopodobnie tak czy inaczej by gadał, więc po prostu się nim bawił.
-Za bycie Yoongim. Przysięgam, ona się na mnie uwzięła. - odpowiedział.
Nie dziwię jej się..
Irytował go głos różowo-włosego chłopaka. Ale Jimin lubił pasję w jego oczach, kiedy kontynuował mówienie o Lanie Paranzetti, nudnej, spiętej, smarkatej współwłaścicielce restauracji, w której pracował. Zaśmiał się nawet na wysoki pisk Yoongiego, kiedy naśladował jej kalifornijski akcent. Ale wciąż go irytował.
Więc, kiedy w końcu miał dość bredzenia chłopaka powiedział:
-Hmm.. interesujące.
-Jeśli to jest takie interesujące, dlaczego nie zapytasz się mnie gdzie pracuję?
Jimin uśmiechnął się.
-Nie, jest w porządku. Powiedziałem, że to interesujące tylko dlatego, żebyś pomyślał, że mnie to obchodzi.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro