24 marzec
14:42
-Nie rozumiem, dlaczego ludzie jedzą sałatki. To tylko garść trawy zanurzona w sosie.
-Nie jestem doktorem, ale jest w nich coś, co może być dla ciebie dobre.
-Okej, ale kto był tym, który był jak 'Wiesz co powinniśmy zrobić? Przyciąć trawę i ją zjeść.'
-Możesz dodać do tego też inne rzeczy, Tae.
-Och, trawa z kurczakiem. - uśmiechnął się sztucznie, a jego głos wypełniony był sarkazmem. -Brzmi apetycznie.
Jimin zaśmiał się.
-To nie jest trawa.
-Przepraszam, Jimin, jak mogłem zapomnieć? To są liście. - Taehyung wskazał na jedzenie z grymasem. -Hm, zmieszałem się; wyglądają tak podobnie do tej pięknej, zielonej scenerii. Jest tak ładnie. Te wszystkie ptaki, te wszystkie wiewiórki.
Oczywiście, Taehyung robił sobie żarty z ich domowego pikniku.
Taehyung zawsze narzekał, że nigdy nie był na pikniku i że nie może się doczekać, aż nadejdzie wiosna, by jakiś urządzić. Naprawdę, nie mógł się doczekać. Pogoda wciąż była chłodna o tej porze roku, uniemożliwiając chłopakowi wymarzoną randkę.
Tegoroczna zima trochę się przedłużyła. Przez wiatr, który wiał na nich z uchylonego okna przechodziły im ciarki.
Więc on i Jimin ubrali na siebie dopasowane swetry i wiosenne ubrania, by rozjaśnić nastrój. Zrobili małe przekąski i desery, a Jimin zrobił dodatkowo sałatkę. Taehyung próbował przyrządzić Dimsum, ale poległ, więc zamówił jedzenie z pobliskiego baru.
Nałożyli na łóżko żółty kocyk piknikowy, rozsunęli wszystkie zasłony, puścili odgłosy natury z ich telefonóe i przenieśli wszystkie rośliny z mieszkania Jimina do jego sypialni.
Nie było to wiele, ale było to ich.
-Jesteś nienormalny. - Jimin prychnął, jego usta wypełnione były kurczakiem i papryczką bananową.
Taehyung wzruszył ranionami.
-Co mogę powiedzieć?
-Sałatki są dobre. Nie lubienie sałatek jest przestępstwem. - Jimin powiedział, odpychając dłoń swojego chłopaka, który starł z kąciku jego ust sos, po czym zlizał go sobie z palca.
-Więc pozwij mnie za moje zachowanie.
-Jak możesz zjeść sos z moich ust, a nie zjeść sałatki?
-Zamknij się i jedz swoje liście, kozo.
-Spójrz, jeśli nie chcesz sałatki, to po prostu to powiedz.
-Okej. - Taehyung wylizał swój kciuk z sosu sojowego i uśmiechnął się kpiąco. -Nie chcę sałatki. Szczęśliwy?
Jimin przewrócił oczami i powrócił wzorkiem do miski z sałatką leżącej na jego udach. Czuł się, jakby jego brzuch mógł pęknąć w szwach w każdej sekundzie, więc odłożył swoje danie na parapet.
I znowu pojawił się Taehyung, wychylający swoją głowę, by być w zasięgu jego wzroku, sprawiając, że Jimin uśmiechał się, chociaż chciał być na niego wkurzony.
Nienawidził tego, że było to dla Taehyunga -- i Yoongiego -- takie proste, by rozjaśnić jego dzień. Nie lubił tego, że tak łatwo sprawić mu przyjemność.
To przez to jestem na dole.
-Przepraszam? Czy ty- - Taehyung udawał zszokowanie, wstrzymując oddech. -Czy ty właśnie przekręciłeś na mnie oczami, Park Jimin?
-Nie, przekręciłem je na ptaki i wiewiórki. - Jimin zwężył oczy. -Głupku.
Taehyung rzucił się na Jimina.
-Jesteś gotowy, by umrzeć?! - krzyknął, oplatając dłońmi gardło Jimina szarpiąc nim tam i z powrotem, czekając na ruch chłopaka.
-Czekaj, jestem złą suką, nie możesz mnie zabić! - Chłopak zaśmiał się w odpowiedzi, z twarzy Jimina spadały okulary.
(VINE: https://youtu.be/GaNGKD4MTV0)
To wywołało u Taehyunga uśmiech. Jego usta zadrżały, by po chwili wydać z siebie tak głośny śmiech, którego Jimin nigdy wcześniej nie słyszał.
Dwójka chłopaków śmiała się z siebie szczerze i głośno, zsuwając się z siebie na łóżku. Ich twarze stały się czerwone. Jimin nie mógł przestać śmiać się z Taehyunga. Taehyung nie mógł przestać śmiać się z Jimina.
Ale kiedy już przestali, na twarzy Taehyunga wciąż widniał uśmiech, nawet po tym, jak twarz jego chłopaka zaczęła blednąć.
Taehyung przez długi czas patrzył się na Jimina z uwielbieniem, strzepnął kosmyki włosów opadające na jego czoło, bawiąc się nimi, zanim zdał sobie z czegoś sprawę.
-O czym tak myślisz? - Taehyung zapytał.
-Chyba jestem zakochany.
Ale Jimin pomyślał o Yoongim.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro