24 marzec 1/2
14:44
-Nie jestem doktorem, ale jest w nich coś, co może być dla ciebie dobre.
Wydawałoby się, jakby wiatr uwielbiał nieść za sobą głos Jimina aż do uszu Yoongiego. Nastąpiła przerwa, zanim wiatr po raz kolejny do niego powrócił, roznosząc dźwięk przez alejke, z okna do okna.
-Możesz dodać do tego też inne rzeczy, Tae.
Głowa Yoongiego wystrzeliła do góry.
Yoongi położył głowę na swoim parapecie od okna, będąc tak daleko od Jimina, ale równocześnie tak blisko. Jego dłonie przeniosły się na suszarke za oknem, biały t-shirt wisiał luźno na jego ramieniu.
Jego szczęka zacisnęła się. Taehyung.
Co takiego specjalnego jest w tym dzieciaku?
-Jesteś nienormalny. - Jimin prychnął.
Yoongi spojrzał przez alejke i zobaczył Jimina jedzącego sałatkę.
-Sałatki są dobre. Nie lubienie sałatek jest przestępstwem. - Jimin powiedział, coś od siebie odpychając. Prawdopodobnie powietrze?
-Jak możesz zjeść sos z moich ust, a nie zjeść sałatki.
Nastąpiła krótka przerwa.
-Spójrz, jeśli nie chcesz sałatki, to po prostu to powiedz.
Yoongi stanął na palcach, starając się uzyskać dobry punkt widokowy. Nie mógł nic poradzić; był wścibski. Musiał zobaczyć, kto taki odbiera mu Jimina.
Ale.. Nikogo nie widział?
-Do kogo on mówi? - wyszeptał do siebie.
Spojrzał szybko w dół na swój dzwoniący telefon.
Połączenie odrzucone.
-Czekaj, jestem złą suką, nie możesz mnie zabić!
Jego brwi zmarszczyły się na dźwięk.
Kiedy spojrzał jeszcze raz do góry, uśmiechnął się, a jego oczy się przymknęły. Yoongi zaśmiał się, kiedy chwycił kolejny, wysuszony przez słońce podkoszulek. Pokręcił głową, rzucając materiał do sterty ubrań znajdujących się na materacu, po czym po raz kolejny skupił się na dźwięku z naprzeciwka.
Prychnął.
Jeśli uszczęśliwiłoby to Jimina, Yoongi mógłby być szczęśliwy z ich powodu.
-Co za frajer.
Ale byłby jeszcze bardziej szczęśliwy, gdyby jeszcze raz mógł nazwać Jimina jego.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro