11 marzec
6:18
Puk
Puk puk
Puk puk
.....Puk
-Zgadnij kto tam?
Jimin westchnął na śpiewajacy głos niechcianego gościa, trzymając w dłoni swoją codzienną, poranną parzoną kawę. Na jego twarzy pojawił się uśmiech, uderzył językiem w środek swojego policzka i potrząsnął głową. Ale dzwonek zadzwonił kolejne cztery razy i już wiedział, że nie wyjdzie mu nieodpowiadanie. I tak musiałby wyjść w końcu ze swojego mieszkania.
W swoich flanelowych dresach i bluzce o długich rękawach, podszedł do drzwi, targając dłonią swoje włosy.
Po raz kolejny westchnął, zanim odblokował i otworzył grube, białe drzwi.
I tam właśnie stał w drzwiach, piszący na swoim telefonie różowowłosy chłopak. Ale teraz, nie miał różowych włosów. Zamiast tego miał świeżo ostrzygnięte, blond loki, które opadały na jego czoło.
Jimin był pod wrażeniem. Yoongi ze zmienionym kolorem włosów wyglądał cudownie. A stojąc tam, nawet nie próbował dobrze wyglądać.
Jimin odchrząknął.
-Hej, Jimin. - Yoongi spojrzał spokojnie znad swojego telefonu.
-Min Yoongi, jest godzina 6:15 nad ranem, czego tak bardzo ode mnie chcesz?
-Pocałunku.
-Chyba nie.
Yoongi uśmiechnął się, a Jimin zwężył oczy.
-Właściwie, to po prostu chciałem przejść się z tobą na stację, jeśli to będzie w porządku. - powiedział, wkładając dłonie do kieszeni. Albo przynajmniej się starał. Jego dłonie przejechały po materiale spodni, nie trafiając do kieszeni, co go zdenerwowało.
Jimin pomyślał nad tym przez minutę, stukając palcem w swoją skroń. Ale na samym końcu potrząsnął głową.
-Nie wydaje mi się, cytryno.
Yoongi nie spodziewał się takiej odpowiedzi.
-Co? Dlaczego? - brwi Yoongiego zmarszczyły się, jego ton przepełniony był niedowierzaniem.
-Ponieważ właśnie zdałem sobie sprawę z tego, że nigdy nie dałem ci numeru mojego mieszkania. Jeśli byłby to ktokolwiek inny, to pewnie zadzwoniłbym na policje. - Jimin wyjaśnił. -To proste.
Yoongi prychnął.
-Na zdrowy rozsądek. Ty i ja mamy okna ułożone idealnie naprzeciwko siebie, co oznacza, że powinieneś mieć ten sam numer mieszkania w twoim budynku, co ja w moim, byśmy mogli się wiedzieć oko w oko. To są po prostu przeciwne strony holu. To proste.
Był zbyt wczesny ranek, więc Jiminowi brakowało słów. Nie spodziewał się logiki po Min Yoongim, więc czuł się zawstydzony. To on był zazwyczaj tym, który uderzał. Tym, który wypowie ostatnie słowo. Był oszołomiony.
I własciwie, wkurwiało go to.
Wszystko w Yoongim go wkurwiało. Jego linia szczęki, jego poczucie humoru, jego aura, obecność, zapach i precyzja. Nawet jego umiejetność wkurwiania go wkurwiała go.
Niewiarygodne.
Był zbyt zdesperowany, by dźgnąć Yoongiego słowami, zbyt zdesperowany, by ściągnąć z jego twarzy ten głupi uśmieszek.
-Nie widzimy się oko w oko.
I Yoongi był świadomy swojej wygranej, kiedy powiedział:
-Nie zawsze, ale jestem skłonny do kompromisu.
Nokaut.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro