Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 10 - Więzi

- Och, Yuuri, nie uwierzysz! To niesamowite! Jakaś laska odpisała na mojego posta w grupie fanek Viktora! No chodź, zobacz!

Yuuri miał średnią ochotę na czytanie komentarzy wielbicielek Nikiforova, jednak widząc minę współlokatora pod tytułem „i tak ci pokażę", westchnął ze zrezygnowaniem i usiadł obok Phichita. Przetarł jeszcze okulary, by lepiej widzieć otwartą na laptopie stronę.

Phichit Chulanont: Odkryłem, że rewelacyjne występu rosyjskich władców lodu zwiększają liczbę endorfin u azjatyckich chłopców ;)

Princess Vivi: Gdzie można dostać takiego chłopca? Chcę jedną sztukę ;)

Japończyk zaczerwienił się.

- Obiecaj, że nie odpiszesz! – zażądał od przyjaciela.

- Uuuugh... ale Yuuuri! – palce Taja trzęsły się nad klawiaturą w taki sam sposób, jak palce nałogowego palacza trzęsły się nad paczką papierosów.

- NIE! Nie, Phichit, nie ma mowy! Obiecałeś mi... obiecałeś, że nie będziesz więcej bawił się w swata! Ugh, jeszcze się nie pozbierałem po tym, jak napuściłeś na mnie tamtego Szwajcara podczas Skate Canada...

- Ej! Wcale go na ciebie nie napuściłem! Żeby nie było, sam sobie ciebie upatrzył. Kiedy tak tam stał i gapił się na ciebie i oblizywał usta, wyczułem łatwy zarobek i założyłem się z nim, że nie da rady cię pocałować. To był biznes, a nie próba swatania. Za tę kasę kupiłem ci prezent na urodziny, więc nie marudź.

- Prezent na urodziny... - na samo wspomnienie rzeczonego „prezentu", Yuuri zarumienił się – Aż boję się myśleć, kto polecił ci, żebyś wykupił mi Kurs Tańca na Rurze. Na pewno sam nie wpadłbyś na taki pomysł.

- Yyy... skoro musisz wiedzieć, to Chris polecił mi ten kurs.

- Co?! Ten Szwajcar? PHICHIT!

- No już, już, nie gniewaj się... byłeś wtedy w strasznym dołku. Pomyślałem, że jak czymś się zajmiesz, nie będziesz miał czasu na zamartwianie się. A Chris jest naprawdę spoko. Znaczy... wydaje się strasznie dziwny i zboczony, ale na serio zyskuje przy bliższym poznaniu! I wiesz co? Mówił mi, że kumpluje się z Viktorem. Gdy wspomniałem, że jesteś jego fanem, powiedział, że jeśli będziesz chętny, z radością da ci do niego numer. Zaproponował to zupełnie normalnym tonem, bez żadnych podtekstów. Powiedziałem mu, że się zastanowisz.

Yuuri wbił wzrok we własne skarpetki – białe w brązowe i niebieskie kropki. Podciągnął kolana pod brodę. Niebieska kropka na dużym palcu ocierała się o brązową kropkę na wnętrzu sąsiedniej stopy.

- Nie chcę numeru do Viktora.

Phichit udawał, że wczytuje się w profil Princess Vivi, ale w rzeczywistości jedynie przewijał stronę do góry i do dołu.

- Dlaczego nie? – spytał łagodnie.

- Nie zagaduję do osób, których nie znam.

- Zawsze możesz to zmienić. Gdy odpisze ci na SMSa, już nie będziesz dla niego nieznajomym, tylko... eee... nowym znajomym.

- Świat nie rządzi się zasadami Facebooka.

- Oj, przestań! Nie ma nic złego w zawieraniu znajomości z osobami, których nigdy nie widziało się na oczy. A poza tym... to nie tak, że ty nigdy go nie widziałeś. Yuuri, daj spokój, przecież to Viktor! Numer do Viktora. Do Twojego Viktora! Nie powiesz mi, że nie chcesz numeru do Viktora.

Niebieska kropka wciąż zmagała się z brązową kropką. Yuuri patrzył na to jak zahipnotyzowany.

- Chcę. – przyznał – Ale nie w takich okolicznościach.

- A w jakich?

- W takich, że obaj zakwalifikujemy się do finału Grand Prix. W takich, że będę lepszym łyżwiarzem niż teraz. W takich, że będę mógł rywalizować z Viktorem, jak równy z równym.

- Eee... Yuuri nie obraź się, ale... ehehe... nie żebym uważał, że nie dasz rady, czy coś, ale nie sądzisz, że to... yyy... zajmie trochę czasu? Naprawdę chcesz czekać tak długo, by zagadać do Viktora?

- Poczekam, ile będzie trzeba.

Yuuri westchnął cichutko. Nie był taki, jak Phichit. Nie potrafił inicjować kontaktu z drugą istotą ludzką za pomocą jednego kliknięcia w mediach społecznościowych. Właściwie to... nawet w świecie poza internetem nie był jakoś specjalnie chętny do zawierania nowych znajomości. Żeby się otworzyć potrzebował czasu. A, niestety, mało kto był dość cierpliwy, by mu ten czas dać.

No bo, po co tracić czas na przedzieranie się przez dziesięć warstw ochronnych kogoś tak mało wartościowego jak Yuuri Katsuki? Gdy przy dwukrotnie mniejszym wysiłku można było zaprzyjaźnić się z kimś tak przebojowym jak Phichit Chulanont. Albo Chris Giacometti. Albo Viktor Nikiforov.

Yuuri nie znał Viktora osobiście, ale szedł o zakład, że pewny siebie Rosjanin nie miał najmniejszego problemu w zdobywaniu kolegów. Było to widać choćby po rozmowach z dziennikarzami. Ilekroś udzielał wywiadu w telewizji, Nikiforov nigdy nie sprawiał wrażenia zdenerwowanego. Och! A skoro o tym mowa...

- Phichit, chyba za jakieś parę minut ma być wywiad z Viktorem. Sądzisz, że powinienem go obejrzeć?

Taj posłał współlokatorowi zdezorientowane spojrzenie.

- Umm... okej? Chyba źle cię usłyszałem. Chciałeś mnie zapytać, czy obejrzę z cobą wywiad z Viktorem, prawda?

- Nie. Dobrze usłyszałeś. Zapytałem, czy twoim zdaniem powinienem obejrzeć wywiad.

Dłoń Phichita wystrzeliła w stronę czoła przyjaciela.

- Chłodne. – miłośnik chomików wymamrotał podejrzliwym tonem – Dziwne. Chociaż z drugiej strony... bycie chorym nie zawsze objawia się gorączką.

Wzdychając, Yuuri odsunął rękę współlokatora.

- Wiesz, ja po prostu zastanawiałem się... ostatnio tak sobie myślałem...

- Taaak?

- Czy ja trochę nie przesadzam z tą moją manią na Viktora? Może powinienem to ograniczyć?

- Eee... a doszedłeś do tego dziwnego wniosku, bo...?

Bo boję się tego, co czuję. – Yuuri nie mał odwagi powiedzieć tego na głos – Bo odkąd zobaczyłem Viktora w tej nowej fryzurze, przyłapuję się na tym, że ciągle o nim myślę. Myślę o nim i czuję się bardzo, bardzo dziwnie.

A poza tym... było jeszcze to, co powiedział Jack. Może Jack miał rację? Może prawdziwy sportowiec rzeczywiście nie powinien przywiazywać aż takiej wagi do tego, co robił jego rywal? Viktor z całą pewnością nie zawaliłby programu dowolnego z powodu kogoś innego! Nie zawalił z powodu biegunki, więc tym bardziej nie zawaliłby z tego samego powodu, co Yuuri.

Może... może rzeczywiście gardziłby Yuurim?

Gdyby dowiedział się, co się stało... ciekawe, co by o tym wszystkim powiedział? Na przykład o tym, jak należało podchodzić do rywali z lodu? Właściwie to...teraz, gdy Yuuri o tym rozmyślał, to Viktor jeszcze ani razu nie wspomniał w wywiadzie o jakimś innym łyżwiarzu. Znaczy się... owszem, gdy go o kogoś zapytali, to odpowiadał coś w stylu „tak, myślę, że on jest niezły" albo „nie, nie wydaje mi się, by znalazł się na podium, chociaż wszystko jest możliwe". Ale żeby sam z siebie powiedział coś o innych? Nie, Viktor raczej tego nie robił. Można wręcz powiedzieć, że unikał tego tematu. Często rzucał też następujące stwierdzenie:

„Nie zwracam uwagi na innych. Staram się skoncentrować na sobie. Nie chcę niepotrzebnie się rozpraszać, sprawdzając wyniki rywali".

Yuuri przełknął ślinę. Starał się uspokoić, koncentrując się na tych nieszczęsnych kropkach na skarpetkach, jednak złowieszcze pytanie wciąż powracało:

Czy Viktor rzeczywiście by mną gardził? Czy powinenem...

Nie dokończył tej myśli, bo ręka Phichita z całej siły grzmotnęła go w plecy.

- Ajjj!

- Po zbadaniu twojej reakcji po obejrzeniu występu Viktora, Doktor Chulanont informuje cię, że tym, czego potrzebujesz, nie jest ograniczenie Viktoro-cukrów, ale jeszcze intensywniejsza Viktoro-terapia. Wystawiam receptę na obejrzenie zbliżającego się wywiadu. Nie prowokuj mnie, Katsuki, bo przysięgam na Buddę, że sam wezmę od Chrisa numer do Viktora i zażądam, by natychmiast przyleciał do Stanówi i cię zmolestował.

- Zmolestował?! – Japończyk powtórzył przerażonym tonem.

- W ramach terapii. – Taj sprostował z beztroskim uśmieszkiem.

- Przerażasz mnie...

- Och, ależ dziękuję!

- To NIE był komplement! Kto mówi współlokatorowi, że sprowadzi rosyjskiego łyżwiarza, żeby go zmolestował?!

- Ktoś, kto wie, że jego współlokator by się nie opierał. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że by ci się to spodobało.

Yuuri zamrugał.

Nie opierałbym się? – zastanowił się gorączkowo – Spodobałoby mi się...?!

Miał zamiar powiedzieć, że jego przyjaciel postradał rozum, ale akurat, gdy miał otworzyć usta, Phichit odkrył coś ekscytującego na tablicy Princess Vivi.

- O kurde! Yuuri, spójrz na to!

Ech, co on znowu znalazł?

Katsuki niechętnie przeczytał post:

Umówię się na randkę w ciemno z azjatyckim chłopcem, który umie jeździć na łyżwach i lubi moją ukochaną książkę ;)

Wymagania dla kandydata: uzyskanie 100% poprawnych odpowiedzi ze stworzonego przeze mnie testu. [link]

Gwarantuję, że mam: kupę kasy, zajebiste ciało i uroczego psa.

Niecierpliwie czekam na Księcia z Bajki, który zdobędzie maksymalną ilość punktów ;) ;) ;)

Japończyk wzdrygnął się. A oto, proszę państwa, efekty posiadania nadmiernej ilości wolnego czasu! Ech, paranoja...

- Ale ekstra! – na widok czterystu lajków oczy Phichita prawie wyszły z orbit – Ta cała Princess Vivi ma niezłe wzięcie! Zobaczmy, co piszą ludzie w komentarzach... oho! Widzę, że już całkiem sporo osób próbowało rozwiązać ten cały test i... o kurde! Ej, Yuuri, wygląda na to, że jeszcze nikomu nie udało się zdobyć maksymalnej ilości punktów. Tylko popatrz na te wszystkie skargi w komentarzach! „Test jest za trudny"... „test jest głupi"... „test nie ma sensu". Ponoć składa się z dziesięciu pytań, ale bardzo trudno przebrnąć już przez pierwsze pięć. Nawet jeśli pomagasz sobie Googlem i Wikipedią. Ciekawe dlaczego? Sekundkę... zobaczmy, co jeszcze piszą... ach! Rozumiem! Test jest tak zaprogramowany, że posiadacz danego konta na Fejsie może go rozwiązać tylko raz. A poza tym, każde z pytań ma ustawiony limit czasu. A dokładniej minutkę. Ooooch! Nie wytrzymam! Muszę rozwiązać ten test!

- To nie oglądamy wywiadu z Viktorem? – Yuuri spytał, z miną mówiącą, że uważa rozwiązywanie wspomnianego testu za głupotę.

- Pewnie, że oglądamy! Ale zostało jeszcze trochę czasu, a ja jestem diabelnie ciekawy.

Katsuki przewrócił oczami i padł plackiem na łóżko. Wziął komórkę i starając się nie zwracać uwagi na wgapionego w laptopa współlokatora, zaczął przeglądać wiadomości od rodziny.

- Pytanie pierwsze... - przeczytał Taj – „Jak nazywa się twój ulubiony sportowiec?" Hę? To ma być to trudne pytanie? No dobra... czy ja mam ulubionego sportowca? Uch... to może spróbujmy... „Seung Gil Lee"!

Dało się słyszeć kliknięcie, a zaraz po nim rozżalony jęk.

- Yuuuuuuri!

Japończyk przekręcił głowę. Na ekranie Phichitowego laptopa widniał obrazek pokazującej język buźki z wielkiem czerwonym napisem „SKUCHA!". Katsuki zerknął na twarz kumpla. Oho! Taj miał identyczną minę, gdy grał na tych kretyńskich automatach do wyciągania zabawek, a metalowe szczypce za nic nie chciały utrzymać wielgachnego pluszowego chomika.

- Princess Vivi odrzuciła moją odpowiedź! Sniff, sniff...

- Widocznie nie jesteś w jej typie. – Yuuri rzucił, wzruszając ramionami i ponownie wbijając wzrok w wiadomość od siostry.

- Ugh! Tak łatwo to ja się nie poddam! – głos Phichita był pełen determinacji - Nadal jestem ciekawy pozostałych pytań. Zaloguję się na konto Buddy i spróbuję jeszcze raz!

Jak powiedział, tak zrobił. Tym razem jednak, zamiast od razu klikać w link, dał sobie chwilę na zastanowienie.

- Hm... pomyślmy... ulubiony sportowiec... Princess Vivi skomentowała mój post na wydarzeniu fanek Viktora, więc może sama jest fanką? Okej, zobaczmy... pytanie pierwsze... wpisuję „Viktor Nikiforov". O KURDE! Yuuri, udało się!

Yuuri nie miał najmniejszego zamiaru angażować się w idiotyczne zajęcie kolegi. Jednak stopa współlokatora tak natarczywie szturchała go w brzuch, że ostatecznie westchnął i ponownie obrócił głowę. Tym razem na ekranie widniała puszczająca oko buźka (nie wiedzieć czemu skojarzyła się Katsukiemu z Viktorem) i wielki zielony napis „ŁAŁ! Udało ci się!".

- Okej, lecimy dalej! – Phichit z powrotem obrócił laptopa ku sobie – Pytanie drugie... no nie mogę! Zadanie z matmy! Yuuri, posłuchaj, jakie jajcarskie pytanie... „Łyżwiarz figurowy skacze w pierwszej połowie programu krótkiego poczwórnego salchowa i kombinację potrójny lutz z potrójnym toe loopem. W drugiej połowie programu skacze potrójnego aksla. Nie uwzględniając punktów za styl, ile punktów łyżwiarz otrzyma za same skoki?" Pfft! Łatwizna!

Z miną znawcy, Taj złapał komórkę i zaczął wpisywać punkty do kalkulatora.

- Nie zapomnij, że skoki w drugiej części programu mają dziesięcioprocentowy bonus. – odezwał się Yuuri.

- Oho? – Phichit posłał przyjacielowi złośliwy uśmieszek – A czy ty przypadkiem nie udawałeś, że nie obchodzi cię ten test?

Japończyk zaczerwienił się i natychmiast wrócił do wiadomości, którą zaczął pisać do Mari.

- Po prostu nie chciałem, żebyś się zirytował i od razu pobiegł zakładać sobie trzecie konto na Fejse. – wymamrotał, nerwowo stukając palcem w ekran telefonu.

- Mhm... jaaaasne! No dobra, muszę wpisać odpowiedź, bo zostało mi już tylko dziesięć sekund. Uwaga... i... bingo! Okej, a teraz pytanie trzecie: „W jakim mieście odbyło się w tym roku Skate America?" Łatwizna! "Detroit". Pytanie czwarte: „Wymień nazwy trzech firm sponsorskich, których loga można znaleźć z tyłu identyfikatorów zawodników w obecnym sezonie Grand Prix." Kolejna łatwizna! Jeśli dobrze pamiętam to: „Puma, Huwawei i Mizuno". Juhuuu! Zaliczyłem już cztery pytania!

Podnieca się, jakby zdobył czwarty level w grze komputerowej. – wzdychając, pomyślał Katsuki.

- Hej, Yuuri?

Zamiast przejść prosto do piątego pytania, Taj zaczął znowu dźgać współlokatora nogą.

- Hm? – Japończyk niechętnie oderwał wzrok od telefonu.

- Nie masz takiego wrażenia, że Princess Vivi próbuje zawęzić krąg kandydatów do zawodowych łyżwiarzy? – drapiąc się po głowie, Phichit wpatrywał się w puszczającą oko buźkę – W dodatku do tych, którzy są czynnymi zawodnikami?

- Skąd ten pomysł?

- No bo... sam zobacz! Na odpowiedź ma się tylko minutę. Nawet jeżeli otworzysz Wikipedię albo jakąś inną stronę, zajmie ci to za dużo czasu. Ale na przykład ty albo ja nie mamy problemu z udzieleniem odpowiedzi, bo jesteśmy łyżwiarzami figurowymi i obcujemy z podobnymi rzeczami na co dzień. A poza tym, tylko będąc czynnym zawodnikiem, jesteś w stanie dowiedzieć się, co znajduje się z tyłu identyfikatora. W internecie na bank nie ma takich informacji! Nawet jeśli masz znajomych łyżwiarzy, to... chwila moment! Yuuri, wiesz, co to oznacza?!

- No co?

- Princess Vivi też jeździ figurowo na łyżwach! Nie ma innej opcji! No bo... żeby sprawdzić, czy udzieliłeś poprawnych odpowiedzi, musi sama je znać! Yuuri, ona musi być łyżwiarką!

- Niekoniecznie. – Yuuri wydał z siebie znudzone westchnienie – Mogła poprosić kogoś ze znajomych, by pomógł jej stworzyć test. Zresztą... nawet jeśli rzeczywiście jest łyżwiarką, to co z tego?

- Sam nie wiem. – Phichit podrapał się telefonem po uchu – Po prostu mam jakieś dziwne przeczucia. Kiedy przeczytałem tamtego posta, sądziłem, że test będzie zrobiony na zasadzie wygłupu ale... ech, no nie wiem. To mi wygląda na bardzo starannie zaplanowaną akcję! Ale dobra, już mniejsza o to. Zabiorę się szybko za pozostałe pytania, bo zaraz zacznie się wywiad. Okej, pytanie piąte... "Wymień dwa wydarzenia, które kojarzą ci się z datą dwudziesty piąty grudnia." Yyyy... dobra? Pierwsze to „Boże Narodzenie". A drugie?

- Urodziny Viktora. – wyrwało się Katsukiemu.

- O kurde, serio? No dobrze, niech będą „Urodziny Viktora". To nie tak, że mam jakiś lepszy pomysł... no cóż, przynajmniej doszedłem do połowy testu i... EJ! No nie mogę! Yuuri, miałeś rację! Hej, zobacz komunikat!

Tym razem pod buźką widniał zielony napis:

„Ohoho... ktoś tutaj bardzo lubi Viktora!"

Do tego emotikon z serduszkiem.

Yuuri wydał z siebie przerażony kwik.

- N-nie pokazuj mi tych durnych tekstów! – ostentacyjnie odwrócił się do współlokatora tyłkiem.

- Ale to takie słodkie...

- C-cicho bądź! Kończ już ten głupi test i daj mi święty spokój!

- No dobrze, już dobrze... pytanie szóste. O, pytanie szóste jest z zupełnie innej parafii. I wygląda na to, że jednak nie mogę dać ci spokoju. Anglistyka, chodź tutaj!

- HEJ!

Wbrew swoim głośnym protestom, Japończyk został złapany za łydkę i przeciągnięty przez połowę łóżka. Na ekranie ustawionego na krześle laptopa widiało następujące polecenie:

Pytanie 6: Udowodnij, że jesteś native speakerem języka angielskiego ;) Powiedz, ile błędów widzisz w tym zdaniu:

- Nie jestem native speakerem! – Yuuri burknął z irytacją – Poza tym siedzisz w Stanach dłużej ode mnie.

- Ale nie jestem na Anglistyce. Och, daj spokój! Zamiast po raz pięćdziesiąty opisywać siostrze pogodę, pomóż mi odpowiadać na pytania. Kto wie? Może dobrniemy do końca?

- Ech... no dobra. To gdzie to zdanie?

- Dopiero muszę kliknąć, żeby się wyświetliło. Chciałem najpierw upewnić się, że mi pomożesz. W końcu będziemy mieć tylko minutę.

Zdanie okazało się czymś na kształt angielskiego odpowiednika „Jerzy nie wierzy, że koło wieży leży dużo jeży." Yuuri przeczytał je kilka razy.

- Wpisz „zero". – polecił przyjacielowi.

- Zero?

- Zero. Tutaj nie ma błędów.

- Nie no, Yuuri... jakiś błąd być musi! A te „wieży" i „jeży" na pewno są dobrze? W pierwszej części zdania zostały napisane zupełnie inaczej. Przecież Princess Vivi nie podałaby bezbłędnego zdania.

- A może właśnie by podała? Wiedząc, że tacy jak ty będą doszukiwać się błędów na siłę. Rób, co chcesz. Moim zdaniem nie ma błędów.

Taj posłał współlokatorowi nieufne spojrzenie, ale kiedy pojawiła się mrugająca buźka, cały się rozpromienił.

- Miałeś rację! – uśmiechnął się do Yuuriego – Ach, mój ty kujonku!

- Spadaj.

- No dobra, to lecimy dalej.

Pytanie 7: Które z tych nazwisk to nazwisko Scarlet: O'Hara, Hamilton, Kennedy czy Butler?

- Scarlet? – zdziwił się Phichit – Jaka Scarlet?

- Z „Przeminęło z wiatrem". – wzdychając, wyjasnił Japończyk – A odpowiedź to „wszystkie".

- Hę? Wszystkie?!

- Scarlet miała trzech mężów. „O'Hara" to jej panieńskie nazwisko, a pozostałe to nazwiska mężów.

- Wiesz, co Yuuri? Powinieneś umówić się z Princess Vivi...

- Powiedz to jeszcze raz, a sobie pójdę!

- Okej, okej! Jezu, to tylko pomysł, wyluzuj! No dobrze, pytanie siódme za nami. To teraz ósme.

Pytanie 8: Podaj dwa różne powody, dla których Scarlet wychodziła za mąż. Podpowiedź: chodzi o te powody, które wymienia jej bezwstydny znajomy ;)

- Ugh, Princess Vivi na serio lubi „Przeminęło z wiatrem". – mruknął Phichit – Yuuri, znasz odpowiedź?

- Za pierwszym razem wyszła za mąż „na złość", a za drugim razem „dla pieniędzy".

- Jezu, czy ty znasz tę książkę na pamięć?!

- Żartujesz? Oczywiście, że nie! Ale to jest dosyć istotny fragment. Poza tym, gdy dowiadujesz się czegoś takiego o głównej bohaterce... znaczy... już od początku było wiadomo, że ona nie kochała pierwszych dwóch mężów... ale, mimo wszystko, gdy Rhett tak celnie ujął to w słowa... ech, ja po prostu pomyślałem, że to przykre. No wiesz, kiedy to czytałem. To przykre: ani razu nie wyjść za mąż z miłości.

Pięć sekund po tym, gdy to powiedział, wróciła znajoma buźka i zielony komentarz Princess Vivi:

„To przykre: ani razu nie wyjść za mąż z miłości ;( Zgadzasz się ze mną?"

Yuuri omal nie spadł z łóżka.

Noż kurwa mać! – pomyślał, czerwony po całe uszy.

Phichit złapał go za koszulkę i zaczał nim gwałtownie potrząsać.

- Yuuri... - szeptał z oczami rozszerzonymi jak u szaleńca – Yuuri, ty musisz umówić się z Princess Vivi! No, cholera, no, spójrz na ten tekst i powiedz mi, że to nie jest przeznaczenie!

- Zostaw mnie w spokoju! Obiecałeś mi: koniec ze swataniem!

- Ale... ale...

- Zostawmy ten głupi test! Wywiad chyba już się zaczął...

- Ale, Yuuuuuri! Zostały tylko dwa pytania! Och, proszę, to nie zajmie dużo czasu! Obiecuję, że nie powiem już ani słowa o tobie i o Princess Vivi.

- Ugh! Okej, dobra. Okej, niech ci będzie.

- No proszę! I jeszcze jedno pytanie z „Przeminęło z wiatrem".

Pytanie 9: Wymień przyjemności, które zdaniem Scarlet kobieta ma z małżeństwa.

- „Żadnych". – Yuuri rzucił zniecierpliwionym tonem.

Myślami był już przy wywiadzie z Viktorem.

- Ale ekstra! – Phichit wykrzyknął, szczerząc się jak głupek – Zobacz, dotarliśmy do finału! Gotowy na ostatnie pytanie?

- Miejmy to już za sobą...

Dziesiąte pytanie sprawiło, że serce Japończyka omal nie wyskoczyło z piersi.

„Póki człowiek nie straci reputacji, nie zdaje sobie sprawy, jakim była mu ona ciężarem i czym jest prawdziwa wolność". Te słowa padły z ust dwóch osób. Podaj ich imiona i nazwiska.

Katsuki nie mógł uwierzyć w to, co widzi.

Nie... - powiedział sobe – Jak to? Czy to przypadek? To przecież niemożliwe, żeby...

Widząc, że jego przyjaciel milczy, Taj złapał komórkę i błyskawicznie wklepał cytat do Google.

- To ponoć tekst autorstwa Rhetta Butlera. – zmarszczył brw i posłał współlokatorowi pytające spojrzenie – I znowu chodzi o „Przeminęło z wiatrem"! Yuuri, czy jakaś inna postać w książce powiedziała te słowa? No wiesz, oprócz Rhetta?

Katsuki przecząco pokręcił głową.

- Jesteś pewien? – dopytywał się Phichit.

- W stu procentach.

- Ugh, to musi być podchwytliwe... hej, a może chodzi o autora książki? Yuuri, jak się nazywa facet, który napisał „Przeminęło z wiatrem"?

- Nie facet, tylko kobieta. Margaret Mitchell.

- Aha... i co? Myślisz, że mam rację? Myślisz, że odpowiedź to „Margaret Mitchell"?

Myślę, że odpowiedź to „Viktor Nikiforov". - Yuuri przełknął ślinę – Viktor cytował „Przeminęło z wiatrem". Chociaż nie użył tych samych słów. Ja i Jack tłumaczyliśmy z rosyjskiego, a wywiad oficjalnie nie wyszedł po angielsku. Czyżby Princess Vivi...chwila moment!

Dłonie Japończyka zacisnęły się w pięści. Zanim przyjaciel zdążył go powstrzymać, Katsuki sięgnął do metalowego touch pada i jednym wściekłym kliknięciem zamknął okienko z testem.

- HEJ! – Taj posłał współlokatorowi zszokowane spojrzenie – Yuuri... co ty...

- Wiem, kim jest ta pieprzona Princess Vivi! – Yuuri wycedził przez zęby.

- Wiesz?! Ale...

- To Jennifer!

- CO?!

- Niech to szlag! Jak ona śmie?!

- Yuuri... ale dlaczego... jak...

Japończyk zerwał się z łóżka i zaczął energicznie krążyć po pokoju.

- Wie, że moim ulubionym sportowcem jest Viktor. – burczał, ciągnąc się za włosy – Łatwo mogła sprawdzić, kiedy są jego urodziny. Kiedyś, gdy siedzieliśmy w tej jej cholernej kawiarence, pytała mnie, jak się liczy punkty! Identyfikatory dla zawodników przysłano kurierem na lodowisko, a ponieważ mnie i Rodrigo wtedy nie było, to ona je odebrała! Kiedyś, gdy siedziałem na trybunach i czytałem „Przeminęło z wiatrem", Jenn zagadała do mnie, więc wie, że uwielbiam tę książkę! A kiedy... ugh!... kiedy ja i Jack tłumaczyliśmy wywiad z Viktorem i zasugerowałem, że Viktor mógł cytować „Przeminęło z wiatrem", ona przechodziła obok i zapytała nas, czy nie chcemy czegoś do picia. Niech to szlag!

Phichit zakrył dłonią usta.

- Raju...

- Co ona sobie wyobraża?! – Yuuri był tak wkurzony, że kopnął stojącą obok biurka walizkę.

- Nie mogę uwierzyć. – wymamrotał Taj – Kurde... to poniekąd wyjaśnia, dlaczego skomentowała mój post w grupie fanek Viktora. Musiała wiedzieć, że wejdę na jej profil i znajdę ten wpis. Heh... ale musisz przyznać, że naprawdę się postarała. Test został tak zrobiony, by nie rozwiązał go nikt oprócz ciebie. Może to miała być z jej strony forma przeprosin?

- Przeprosin?! – Japończyk powtórzył oburzonym tonem – Chyba sobie, cholera, żartujesz!

- Ech... zaczynam mieć coraz większe wyrzuty sumienia, że próbowałem cię z nią zeswatać.

- Och, już dobrze. Daj spokój. To nie twoja wina, że okazała się taką psycholką.

- No naprawdę! Znaczy... ugh... zazdroszczę jej tych czterystu lajków, ale gdy pomyślę, że zrobiła to wszystko, tylko po to, by zmusić cię, żebyś wreszcie się z nią umówił... ech, paranoja!

- Z tak popapraną osobowością powinna pójść do psychiatry!

- Dokładnie! Do psychiatry, terapeuty i psychologa! Tylko spójrz, co o sobie napisała: „kupa kasy, zajebiste ciało i uroczy pies".

- Uroczy pies? Akurat! Mówiła mi kiedyś, że ma alergię na psy. Pewnie napisała o psie, bo wie, że mam Vicchana. Przeklęta mitomanka!

- Uff, dzięki Bogu, że jesteś taki bystry, Yuuri! A ja, głupi, zacząłem myśleć, że Princess Vivi to Viktor!

- Na pewno chciała, żebyś tak myślał!

- Na stówę! Podstępna lafirynda...

- Moja noga już nigdy nie postanie w jej durnej kawiarence!

- Moja tak samo! I nie lajknę już ani jednego z jej postów! Żadnego! Wywalę ją ze znajomych i zablokuję! Grrr... Princess Vivi też zablokuję! Taki będę!

- I bardzo dobrze! Nie będzie do ciebie pisała z jakiś sekretnych kont!

- Nie będzie!

- Nie będzie!

Gdy padały ostatnie zdania, para współlokatorów siedziała już obok siebie na łóżku. W ramach rozładowywania złości na Jennifer, wyszarpywali chrupki z plastikowej torebki, ładowali sobie do ust po kilka sztuk i z dziką satystakcją miażdżyli zębami niezdrową żywność. Yuuri był tak wpienony, że raz w życiu nie przejmował się kaloriami.

Wywiad z Viktorem ładował się nieprzyjemnie długo. A kiedy wreszcie się załadował, Japończyka spotkała niemiła niespodzianka. Z głośników popłynął strumień rosyjskiego.

- Kurde, nie ma napisów. – ponurym tonem zauważył Phichit.

Yuuri westchnął ze zrezygnowaniem.

- W sumie nie powinienem się dziwić. To wywiad na żywo.

- Może będzie kilku zagranicznych dziennikarzy?

- Może... Phichit, przepraszam. Gdy mówiłem ci o tym wywiadzie, nie sprawdziłem szczegółów.

- Nie przejmuj się. Jeżeli chcesz popatrzeć na Viktora, możemy pooglądać. A nuż powie coś po angielsku?

Jeśli chodziło o Japończyka, to srebrnowłosy Rosjanin mógłby mówić choćby i po chińsku. Nie miałoby to najmnejszego znaczenia. Co prawda Yuuri widział swojego idola w nowej fryzurze już podczas pamiętnego programu dowolnego i później, podczas ceremonii wręczania nagród... jednak dopiero teraz zdał sobie sprawę, jak bardzo Viktor był przystojny.

Oczywiście to nie tak, że w długimy włosami nie był przystojny. Owszem, był, ale... ale nie w ten sam sposób. Krótkowłosy Nikiforov miał w sobie coś, co sprawiało, że chciało się na niego patrzeć. Eliminacja powiewających za plecami srebrnych kosmyków korzystnie odbiła się na smukłej szyi i pięknym podbródku – wcześniej jakby „zanikały w tle", a teraz natychmiast rzucały się w oczy. Podobnie jak tors Mistrza Europy. To nie tak, że Yuuri nie wiedział, że chłopięca sylwetka Viktora już dawno należała do przeszłości i że pod łyżwiarskimi kostiumami kryło się ciało solidnie zbudowanego mężczyzny. Rzecz w tym, że włosy... te piękne długie włosy zawsze odwracały uwagę od całej reszty. A kiedy zniknęły... to było trochę jak zrzucenie maski.

Ubrany w niebieską bluzę reprezentacji Viktor był przecudny. Yuuri nie musiał go rozumieć. Wystarczyło mu wpatrywanie się w ruchy pięknych warg.

Telefon Phichita zawibrował. Japończyk odruchowo zerknął na wyświetlacz. Widząc imię Jennifer, napiął się. Przyjaciel posłał mu przepraszające spojrzenie.

- Przysłała mi SMSa. Ale nie muszę teraz go czytać. Właściwie to... w ogóle nie muszę go czytać. Jeśli chcesz, żebym wykasował jej numer, zrobię to. Powiedz tylko słowo, Yuuri.

Katsuki zawahał się. Kątem oka spojrzał na Viktora. Po reakcji towarzyszącego wychowankowi Yakova Feltsmana można było wywnioskować, że Nikiforovowi zadano niewygodne pytanie. Trener zrobił ruch, jakby chciał spławić dziennikarza, jednak srebrnowłosy łyżwiarz uspokajająco uniósł dłoń. Zwycięzca Rostelecomu wziął głęboki oddech i miarowym głosem udzielił odpowiedzi.

Viktor nie bał się. Nie uciekał od problemów. Yuuri też nie powinien tego robić.

- A mógłbyś... przeczytać mi, co napisała? – niepewnym tonem poprosił przyjaciela – Przynajmniej będziemy wiedzieli, czego chce. A ja będę wiedział, czy muszę przejść się do kawiarenki i poprosić, by dała mi święty spokój.

Taj nie wydawał się przekonany co do tego pomysłu, ale skinął głową.

- Okej. Jeśli chcesz, przeczytam ci.

Kciukiem odblokował telefon.

- No dobra, czytam. – odchrząknął – „Phichit, właśnie dowiedziałam się, co wydarzyło się podczas Skate America. Przepraszam, że piszę dopiero teraz, ale wcześniej nic nie wiedziałam, bo od zerwania z Jackiem nie wchodziłam na Facebooka..."

Współlokatorzy wymienili sceptyczne spojrzenia. Phichit pokręcił głową i wrócił do czytania. Wiadomość była strasznie długa.

- „Nie wiem, co powiedzieć. Jest mi strasznie przykro. Yuuri pewnie mnie nienawidzi. Nie chcę go przekonywać, by znowu zaczął się do mnie odzywać, ale chcę, żeby wiedział, że nie zrobiłam tego wszystkiego specjalnie."

Yuuri odetchnął z ulgą. No cóż, przynajmniej nie będzie próbowała do niego zagadywać. Przynajmniej tyle.

- „Gdybym mogła cofnąć czas, nie przedstawiałabym go Jackowi. Nie sądziłam, że z zadrości zrobi coś takiego. Przepraszam. Flirtowanie z Yuurim, gdy nadal byłam z Jackiem, było bardzo niefair. Wobec ich obu. Dopiero teraz to widzę. Przepraszam." Pfft! No naprawdę... „dopiero teraz"?

- Lepiej późno nić wcale. – stwierdził Katsuki – To już koniec?

- Nie. Kurde... ale się rozpisała! „Bardzo długo myślałam o tym wszystkim. Zastanawiałam się, czy mogłabym jakoś pomóc Yuuriemu..."

- Zostawienie mnie w spokoju w zupełności wystarczy!

- „Pogadałam o tym, co się stało, z kilkoma profesorami u siebie na fizjoterapii. No wiesz, z facetem od psychologii sportu i tym drugim od leczenia traum."

- O matko...

- Heh! Ciekawe, co jej powiedzieli? Kurde, to zaczyna robić się ciekawe... ale dobra, czytam dalej. „Rozmawiałam z nimi bardzo długo. To, co powiedzieli, bardzo mnie zaszokowało, ale, gdy to przemyślałam, zrozumiałam, że mieli rację. Phichit, mam do ciebie wielką prośbę. Yuuri nie odbiera ode mnie telefonów, a uważam, że powinien wiedzieć, co o tym całym incydencie mówią ludzie u mnie na uczelni. Dlatego, proszę, jeśli masz na Yuuriego jakiś wpływ, przekonaj go, żeby..."

Phichit nieoczekiwanie urwał. Urwał i zbladł.

- Co napisała? – dopytywał się Yuuri.

Taj nie odpowiedział.

- Co napisała? – Japończyk powtórzył pytanie.

Jego współlokator zaśmiał się nerwowo.

- Eee... wiesz... tego... to nie jest takie ważne... więc... może na razie pooglądamy wywiad i...

- Co napisała?

Phichit bez słowa podał przyjacielowi telefon. Yuuri przeczytał:

„Dlatego, proszę, jeśli masz na Yuuriego jakiś wpływ, przekonaj go, żeby całkowicie dał sobie spokój z Viktorem. Jack to dupek, ale obawiam się, że miał rację. To, co robi Yuuri nie jest zdrowe. Tylko spójrz, co ten kult Viktora z nim zrobił! Od czasu Skate America wygląda jak żywy trup. Jesteś jego przyjacielem, więc masz obowiązek mu to powiedzieć. Nawet jeśli to mu się nie spodoba. Niech wreszcie da sobie spokój z podziwianiem innego łyżwiarza i skupi się na sobie! Jestem pewna, że nawet Viktor by się z tym zgodził. Przemyśl to. Jeszcze raz przepraszam."

Przez jakiś czas panowała głucha cisza. Słychać było jedynie nawijającego po rosyjsku dziennikarza. W końcu Yuuri wziął głęboki oddech i drżącą ręką siegnął do laptopa.

- Wyłączę wywiad. – szepnął.

Phichit złapał go za nadgarstek.

- Yuuri... - zaczął niepewnym tonem – Yuuri, nie musisz... to, co ona napisała nie jest...

- Phichit! – Japończyk zacisnął oczy – Phichit... proszę cię!

Palce Taja powolutku rozluśniły uścisk. Dłoń Japończyka z powrotem była wolna.

Czas z tym skończyć! – Yuuri powiedział sobie – Już wystarczy. Ja... muszę z tym skończyć.

Gdy zbliżył palec do płyty dotykowej, Viktor zaczął udzielać odpowiedzi na pytanie dziennikarza. Srebrnowłosy mężczyzna powiedział parę słów po rosyjsku, a potem nagle... zupełnie nagle urwał. I niemal w tym samym momencie spojrzał prosto do kamery. Niebieskie oczy stały się dziwnie poważne i takie... intensywne.

Yuuri zawahał się. Najechał kursorem na krzyżyk zamykający okno przeglądarki internetowej, jednak nie nacisnął przycisku. Wywiad z Viktorem nadal był otwarty. Japończyk chciał go zamknąć, ale nie był w stanie. Nie był w stanie tego zrobić, kiedy jego idol miał taki wyraz twarzy.

Viktor po prostu stał w bezruchu, nie mówiąc ani słowa. Wyglądał, jakby zastanawiał się nad czymś bardzo ważnym. Dziennikarz, który zadał pytanie też chyba to wyczuł, bo nie naciskał, tylko cierpliwie czekał na odpowiedź, z wysuniętym do przodu mikrofonem. A potem...

- Przepraszam, ale czy mógłbym odpowiedzieć po angielsku? – Viktor zapytał z uśmiechem.

O kurde! – Yuuri uświadomił sobie z osłupieniem – Rzeczywiście odezwał się po angielsku!

– Pańskie pytanie dotyczy moich fanów, a oni są z różnych stron świata. Pomyślałem sobie, że nigdy nie wiadomo, kto nas teraz ogląda, a chciałbym powiedzieć coś bardzo ważnego i... chciałbym żeby zrozumiały to także osoby, które nie znają rosyjskiego. Dlatego chcę odpowedzieć po angielsku. Może tak być?

Feltsman burknął coś pod nosem. Jednak dziennikarz entuzjastycznie pokiwał głową.

- Konechno! Znaczy się... oczywiście!

Viktor ponownie się uśmiechnął, ale tym razem bardziej... nieśmiało? Przez moment wydawał się bardzo niepodobny do samego siebie. Kiedy brał od reportera mikrofon, nieznacznie zadrżała mu ręka. Nieznacznie. Choć pewnie była to wina kiepskiej jakości transmisji internetowej.

Idol Katsukiego odchrząknął.

- Pytanie brzmiało: „Jaką rolę w pańskiej karierze odgrywają fani?" Jak widzieliście, zacząłem już odpowiadać, ale prawie natychmiast pomyślałem sobie, że to, co robię, jest strasznie głupie. Wydaje mi się, że chociaż pytanie zadał mi ten tutaj uprzejmy pan reporter...

Viktor uprzejmie skinął dziennikarzowi głową.

- ... to odpowiadając nie powinienem zwracać się do niego, ale do moich fanów. Bo jednak uważam, że... mimo wszystko... uważam, że to, co powiem, będzie miało znaczenie przede wszystkim dla nich. Ach, przepraszam! Zwykle się tak nie stresuję...

Przez moment Japończyk miał wrażenie, że śni. Jezu, czy to działo się naprawdę? Czy Viktor naprawdę zapowiedział właśnie, że zwróci się bezpośrednio do swoich fanów?! Nigdy wcześniej czegoś takiego nie zrobił... nigdy! Gdyby w takiej chwili Yuuri wyłączył wywiad, to byłby już chyba idiotą do potęgi! O mamo... Viktor powiedział coś takiego w takim momencie! Jakby wyczuł, że Yuuri... ale przecież nie mógł wiedzieć?

- Chciałbym w tym momencie powiedzieć coś moim fanom. – Viktor zaczął, nerwowo masując kark – Moim fanom, ale też innym łyżwiarzom. A także... eee... łyżwiarzom, którzy z jakiegoś powodu mnie lubią. Znaczy... tfu! Mój styl jazdy, nie mnie! Łyżwiarzom, którzy lubią mój styl jazdy! Właśnie tak. To właśnie chciałem powiedzieć. Chciałbym zwłaszcza zwrócić się do ludzi, którzy ostatnio spierdolili swój program dowolny... NIE! Zaraz! Ach, sorki, sorki, sorki! Nie to chciałem powiedzieć...

Dłoń Feltsmana z głośnym plaśnięciem wylądowała na czole. Łysiejący mężczyzna miał minę pod tytułem „Udaję, że go nie znam". Yuuri był jednak zbyt zajęty wgapianiem się w Viktora, by zwracać uwagę na surowego trenera.

Nie wierzę. – jego wewnętrzne „ja" z niedowierzaniem przecierało oczy – Czy on właśnie powiedział to, co myślę, że powiedział? Czy on właśnie dał do zrozumienia, że chce coś powiedzieć łyżwiarzom, którzy jednocześnie są jego fanami i którzy ostatnio zepsuli program dowolny? Czytaj: MNIE?!

Obie dłonie Viktora zacisnęły się na mikrofonie. Srebrnowłosy łyżwiarz zamknął oczy. Kiedy je otworzył, wyglądał na bardziej opanowanego niż chwilę temu. A także na bardziej zdeterminowanego.

- Zapewne słyszeliście o tym, że podczas porannej rozgrzewki, byłem trochę... eee... niedysponowany. – mówił powoli, ale bardzo pewnie – Nie czułem się zbyt dobrze. A właściwie to... czułem się fatalnie. Były momenty, gdy sądziłem, że nie dam rady. Były momenty, gdy sądziłem, że jednak dam radę, ale wciąż nie byłem pewny, jak to będzie. Innymi słowy: byłem w czarnej dupie.

Tak, użył stwierdzenia „czarna dupa". Feltsman wyglądał, jakby miał zaraz rozpłakać się ze wstydu. A Yuuri wciąż wpatrywał się w idola, jak zahipnotyzowany. Pierwszy raz, odkąd będąc małym chłopcem zobaczył w telewizji srebrnowłosego Rosjanina, widział swojego idola przyznającego się do jakiejś słabości! Jeszcze w żadnym wywiadzie Viktor nie powiedział wprost „było mi ciężko". Nawet w wywiadzie po zeszłorocznym Skate Canada, które przetrwał mimo zaawansowanego stadium grypy. Nic dziwnego, że pierwszym pytaniem, które przyszło Katsukiemu do głowy było:

Dlaczego teraz?

- Sądziłem, że polegnę, ale wziąłem się w garść i wyszedłem na lód silniejszy niż przedtem. – w tym momencie Viktor delikatnie się uśmiechnął – I chciałbym wyznać, komu to zawdzięczam. Oczywiście poza moim wspaniałym trenerem i resztą sztabu szkoleniowego, którzy wspierali mnie, gdy tak bardzo ich potrzebowałem! Oprócz trenera i pozostałych... powodem, dla którego znalazłem w sobie siłę, by poczuć się lepiej... by pobić rekord świata... jesteście wy. Inni łyżwiarze. Moi rywale. A przede wszystkim ci z was, którzy mi kibicują. Moi fani i jednocześnie rywale. Chcę, żebyście wiedzieli. Ten występ był dla was.

Boże!

Nie wiedzieć czemu, Yuuri czuł się tak, jakby usłyszał wyzwanie miłości! A Viktor dopiero się rozkręcał...

- Kiedyś, gdy pytano mnie, czy patrząc na wyniki rywali, odczuwam presję, zwykłem odpowiadać, że staram się nie zwracać uwagi na innych łyżwiarzy. Sądziłem, że powinienem skupiać się na sobie. Wydawało mi się, że jeżeli nie będę zwracał uwagi na rywali... nawet na tych, których podziwiam... albo na tych, którzy podziwiają mnie... to będę lepiej skoncentrowany i dzięki temu pojadę lepszy program. Ale teraz wiem, że to nieprawda. Dzisiaj wiem, że więź z innymi łyżwiarzami wcale nie jest destrukcyjna, lecz inspirująca. Będąc świadomym tych wszystkich ludzi, którzy mnie oberwują, którzy na mnie liczą, którzy... być może chcą mnie naśladować, czułem się szczęśliwszy niż kiedykolwiek. Powiem to wprost: chciałem komuś zaimponować. Wam. Moim rywalom. I fanom też. Jednym i drugim. Ale to nie wszystko. Chciałem też rzucić wam wyzwanie.

Niebieskie oczy nagle stały się dziwnie drapieżne. Yuuri miał wrażenie, że bijąca z nich siła płynie prosto do jego serca.

- Zamierzam wygrać Grand Prix. – Viktor zadeklarował bez śladów wahania – Mistrzostwa Świata też. I Mistrzostwa Europy. Nie tylko tegoroczne. Zamierzam wygrać w tym roku, w następnym i w jeszcze kolejnym. Postanowiłem, że ta dziwna gra na zasadzie „raz wygrywam, raz przegrywam" już mi nie pasuje, więc od teraz będę ciągle wygrywał.

Ostatnie zdanie zostało wypowiedziane tonem, którym oznajmiało się, że zamiast kotleta będzie się jadło pierożki. Ocierało się to trochę o arogancję, a jednak, z jakiegoś powodu, Yuuri nie uważał swojego idola za aroganta. Być może miało to związek z faktem, że zażenowanie na twarzy Feltsmana zostało zastąpione czymś na kształt dumy. Sędziwy trener najwidoczniej przeczuwał, do czego zmierzał wychowanek.

- Zamierzam dawać z siebie wszystko i wygrywać. – Viktor powiedział już nieco łagodniej – I mam prośbę do wszystkich, którzy nazywają siebie moimi rywalami: wy też dajcie z siebie wszystko! Nawet jeśli... nawet jeśli ostatnio coś wam nie wyszło. Jeśli zawaliliście zawody, albo coś w tym stylu. Jeśli czuliście się tak okropnie, jak ja dzisiaj rano... albo i gorzej... chcę, żebyście się nie poddawali! A także chciałbym was prosić... choć pewnie zabrzmi to trochę egoistycznie... żebyście nie przestawali mnie lubić. Jeśli lubiliście mnie wcześniej... eee... mój styl jazdy, znaczy się... jeśli lubiliście mój styl jazdy... albo w ogóle lubiliście, czy też podziwialiście kogoś... kogokolwiek... to proszę, nie przestawajcie!

Och, Viktor. – tylko tyle były w stanie wyprodukować myśli Yuuriego – Viktor, Viktor, Viktor!

- Więź z innym łyżwiarzem... z łyżwiarzami... rzeczywiście może prowadzić do braku koncentracji. Można przez to rozproszyć się i stracić nerwy. Ale mimo wszystko uważam, że nie warto się tego wyrzekać. Ja, w każdym bądź razie, nie zamierzam.

Srebrnowłosy mężczyzna dał sobie chwilę na złapanie oddechu.

- No! Tak jak mówiłem, od dzisiaj przestaję przegrywać! – uśmiechnął się i puścił oko do kamery – Będę wygrywał i wygrywał, dopóki ciało nie odmówi mi posłuszeństwa. Oczywiście, jeśli chcecie, możecie spróbować mi przeszkodzić. Spróbujcie wyszarpnąć mi złoto, a ja zrobię wszystko, by go wam nie oddać. Z takim nastawieniem będę od teraz wychodził na lód. No i... to... eee... to tyle! Jeszcze tylko ostatnia prośba do moich fanów.

Yuuri miał wrażenie, że niebieskie oczy patrzą prosto na niego.

- Nie spuszczajcie ze mnie wzroku.

Detroit, obecnie

- Porzygam się. – z twarzą wyrażającą absolutne obrzydzenie, Jurij Plisetsky trzymał się za głowę – Kurwa, jak nic się zrzygam! Zrzygam się od tego całego romantyzmu! Ty też wyjechałeś mu z podobnym tekstem, prawda? Jakieś dwa lata temu w Chinach, nie? Oglądałem z tą jędzą Milką i jej koleżanką...

- Tak. – Japończyk potwierdził z rozmarzonym uśmiechem – Tak, powiedziałem mu, by nie spuszczał ze mnie wzroku.

- Ugh... masz gębę jak laska z „Titanica"! Cholera, wiedziałem, że tak będzie. Różowa i puszysta opowieść ku chwale wspaniałego Vikusia.

- Wybacz.

Nastolatek niedbale machnął ręką.

- Spoko. Nie twoja wina, że go kochasz. Wiedziałem, w co się pakuję, gdy postanowiłem cię wysłuchać. Mogę mieć pretensje jedynie do siebie.

- Yurio... dziękuję ci. – Katsuki posłał imiennikowi ciepłe spojrzenie – Ty naprawdę jesteś...

- Stop! – Lodowy Tygrys zwęził ślepia i ostrzegawczo uniósł palec – Nie chcę słuchać, jaki to jestem słodki, uroczy, uczynny, dojrzały i bielusieńki jak zasrany aniołek! Wysłuchałem cię. To nic wielkiego.

Nic wielkiego... - Yuuri powtórzył w myślach – Aniołkiem to ty nie jesteś. Ale jesteś przyjacielem. Prawdziwym przyjacielem, Yurio. Nie tylko dla mnie. Mam nadzieję, że o tym wiesz.

- Czyli, podsumowując... - Plisetsky westchnął, drapiąc się po karku – Byłeś o krok od wyłączenia wywiadu, wyrzucenia na śmietnik swoich drogocennych plakatów z Akademika i zadzwonienia do siostry, by pozbyła się także dwudziestu plakatów z twojego pokoju... ale posłuchałeś słów podstarzałego gamonia i zmieniłeś zdanie, tak?

Zamiast odpowiedzieć na pytanie, Yuuri zamrugał.

- Skąd wiesz, że mam w domu dwadzieścia plakatów?

Cholera! Jestem PEWIEN, że mu tego nie mówiłem.

Młody Rosjanin gwałtownie poczerwieniał.

- N-nie grzebałem ci w pokoju, okej?! Po prostu... ja... tego... twoja mama poprosiła, bym przyniósł coś z twojego pokoju. Natrafiłem na nie niechcący! Niechcący, jasne?!

- Eee...

- Już mniejsza o to, skąd wiem! Nie w tym rzecz. Chodziło mi o to, że tamta głupia laska wysłała twojemu kumplowi SMSa z nietrzymającymi się kupy bzdurami, a ty postanowiłeś, że wyleczysz się z Viktora. Ale ostatecznie tego nie zrobiłeś. Mam rację, prawda?

Katsuki skinął głową.

- Do końca obejrzałem wywiad. Chociaż Viktor nie powiedział już później niczego po angielsku, jakoś tak nie mogłem... no wiesz... wyłączyć transmsji. Ponoć siedziałem przed ekranem z bardzo dziwną miną, a Phichit zrobił mi całą masę upokarzających zdjęć.

- Pfft! Chyba wiem, co to była za mina.

- A potem poszedłem na trening. Czułem się jak nowo narodzony. Po obejrzeniu wywiadu poczułem, że bardzo... bardzo... bardzo chcę pojeździć na łyżwach! No więc wziąłem łyżwy i pojechałem na lodowisko. A przez następne pół roku tak szczerzyłem się na treningach, że Rodrigo i pozostali zaczęli myśleć, że znalazłem sobie dziewczynę. Nie wspominałem o Viktorze tak często, jak kiedyś, więc założyli, że się z niego wyleczyłem. Tylko Phichit wiedział, jak było naprawdę... że to dzięki Viktorowi ja... no wiesz. Sądziłem, że jeśli naprawdę się przyłożę, stanę na podium obok Viktora, ale... cóż. Koniec końców rzeczywiście go pokonałem, ale wiele lat po obejrzeniu tego wywiadu... kiedy już byliśmy razem i on wpadł na ten szalony pomysł, że będzie jednocześnie trenował mnie i jeździł. Trochę szkoda, że pokonałem go tylko kilka razy.

- Tylko! – prychnął Jurij – Zwinąłeś mu sprzed nosa olimpijskie złoto, więc nie zaczynaj mi tu pieprzyć, że to nie wystarcza, Katsudon! Mam nadzieję, że nie będziesz go więcej namawiał, by do tego wracał, co? Te teksty o jego wieku to może i rzucam w żartach, ale sam dobrze wiesz, jak jest.

- Ta... wiem.

Jeśli wierzyć lekarzom, Viktor miał szczęście, że nie potrzebował operacji kręgosłupa. Te wszystkie głupoty, które wyrabiał ze swoim ciałem, gdy „na chwilkę" wrócił do łyżwiarstwa i próbował pokonać młodszego o cztery lata narzeczonego... ech! Dla własnego dobra powinien zdać sobie wreszcie sprawę ze swojego wieku. A nie obrażać się na każdego, kto ośmielił się wypowiedzieć przy nim słowo „trzydziestka".

- Jeśli czujesz, że potrzebujesz motywacji w postaci silnego rywala, to uprzejmie przypominam o swojej obecności, Prosiaku. – burkliwym tonem rzucił nastolatek – I nawet sobie, kurwa, nie myśl, że przejdziesz na emeryturkę przed następną Olimpiadą! Należy mi się rewanż za Koreę.

Yuuri westchnął cicho. Tej Korei to Plisetsky chyba nigdy mu nie daruje...

- To nie tak, że nie uważam cię za wartościowego rywala. – wyjaśnił, patrząc prosto w wojownicze zielone oczy – Sądzę, że jesteś niesamowity. Od początku tak myślałem. Ale wiesz, Viktor... to jakby coś innego. Marzyłem, by z nim rywalizować, odkąd byłem dzieckiem. I wiesz, Yurio, ja czasami wyrzucam sobie, że nie wykorzystałem dobrze tych pięciu lat, gdy trenowałem w Detroit. Byłem wtedy młody... moje ciało było inne niż teraz. Mogłem zrobić z tym ciałem tyle wspaniałych rzeczy, ale schrzaniłem sprawę.

Spodziewał się, że jego imiennik odpowie na to stwierdzeniem w stylu „No cóż, trudno! Czasu nie cofniesz!". O dziwo jednak, nastolatek posłał mu pokrzepiające spojrzenie i oznajmił:

- Rozmawiałem niedawno o tobie z Yakovem.

- Co? – Yuuri wydukał z osłupieniem – Rozm... dlaczego?

- Bo nie mogłem tego skumać. No wiesz... że taki utalentowany koleś jak ty dopchał się do szczytu dopiero teraz. – (Yuuri zaczerwienił się) - Może i nie jesteś taką starą dupą, jak twój narzeczony, ale ty też jednak masz już swoje lata, Katsudon. Gdy ostatnio Beka przyjechał w odwiedziny, przy okazji czegośtam zeszliśmy na temat twojej kariery. Zaczęliśmy się zastanawiać, jaki byłeś za młodu. Beka doszedł do wniosku, że skoro teraz jesteś tak dobry, to wcześniej, gdy miałeś młodsze ciało, musiałeś być jakimś łyżwiarskim terminatorem. Tyle o tym gadał, że mnie też zaraził. W końcu nie wytrzymałem i poszedłem do Yakova. Pewnie o tym nie wiesz, ale Yakov wyhaczył Cię bardzo wcześnie... powiedział, że byłeś, cytuję, „jedynym debiutantem, który czymś się wyróżniał". Twierdził, że miałeś doskonałe predyspozycje i potrafiłeś genialnie interpretować muzykę. Tak, użył słowa „genialnie", co mnie mocno wkurwiło, bo moich występów tak nie opisuje, chociaż zamierzam go zmusić, by zaczął... ale mniejsza o to. Miałeś predyspozycje, ale...

- Ale?

Wciąż przegrywałem z moimi nerwami? – zgadł Yuuri .

Nastolatek westchnął z irytacją.

- Słuchaj, nie chcę wyrażać się źle o twoim były trenerze. Uważam, że dobrze zajmuje się twoim kumplem Chomikiem. To nie tak, że zły z niego trener. Ale zdaniem Yakova nie kierował tobą dobrze. Po pierwsze, z tego co słyszałem, nie poświęcał ci tyle uwagi, ile potrzebowałeś, bo zajmował się całą masą zawodników. A po drugie, przez to, że cię nie dostrzegał, nie był w stanie zauważyć kilku twoich bardzo ważnych atutów. No i po trzecie... nie nauczył cię, jak wykorzystywać te atuty.

- S-skąd... skąd Pan Feltsman mógł coś takiego wiedzieć?

- Och, proszę cię, Katsudon! Trenerzy znają się między sobą. A poza tym, Yakov jest lepiej doinformowany niż Google. On wie wszystko, wierz mi. A pamięć ma sto razy lepszą niż Twój kochaś. Skoro już o tym mowa, pamiętał twój występ ze Skate America. Opowiadał mi o tym, chociaż nie do końca go wtedy słuchałem, bo nawijał już od dobrej godziny i zaczęło mnie to nudzić... a poza tym, nie znałem tej całej historii z futbolistą-złamasem, więc nie sądziłem, że to miało aż takie znaczenie. No i Yakov nie powiedział, że to był twój seniorski debiut, więc założyłem, że to świeża sprawa. A przynajmniej w miarę świeża. Sprzed trzech lat, czy coś. W każdym bądź razie, Yakov był wielce oburzony, że Celestino zmienił ci program w samym środku sezonu.

- To prawda. – ponurym tonem potwierdził Yuuri – Rzeczywiście zmienił mi program. Jeszcze nie zdążyłem na dobre otrząsnąć się po Skate America, gdy zaciągnął mnie na spotkanie z choreografem. Chciał, bym nauczył się nowego układu jeszcze przed kolejnym wydarzeniem Grand Prix.

- Czyli że... ten program do „Romea i Julii"... pojechałeś go tylko raz w życiu? Na zawodach w sensie.

- Tak. Dokładnie tak.

- Przykro ci...?

Katsuki posłał imiennikowi niepewny uśmiech. Oczy Jurija były w tej chwili tak łagodne... ciężko było uwierzyć, że ten chłopak na co dzień zgrywał wkurzonego buntownika. Czyżby aż tak przejął się losem japońskiego przyjaciela?

- Tak, Yurio, było mi przykro. – Yuuri przyznał – Z wielu powodów. Przede wszystkim lubiłem ten program. Zaraz po „Yuri on ice" to był chyba mój ulubiony program z całej kariery. Wszystko mi w nim pasowało: muzyka, choreografia, temat... Bo tak w ogóle, to ten program zrobiła dla mnie była trenerka. W ramach „prezentu pożegnalnego", gdy wyjeżdżałem do Stanów. Już na początku Celestino niechętnie zgodził się, żebym go jechał. Miał wobec mnie własne plany, a program był jego zdaniem bardzo, bardzo trudny. Powiedział, że nie jestem gotowy... że jestem za mało dojrzały i zbyt niedoświadczony jako łyżwiarz. Żebym zostawił sobie ten program na następny sezon. Ale uparłem się, więc się złamał. A potem... ech.

- To dlatego przestałeś walczyć o swoje? Viktor mówił mi, że na początku wspólnego trenowania bałeś się proponować coś od siebie. A u Celestino to już w ogóle się nie wychylałeś.

- Tak, myślę, że to mógł być powód. Psując ten program pokazałem Celestino, że miał rację. To dlatego nie zaprotestowałem, gdy kazał mi uczyć się nowego układu na NHK. Nawet jeśli było mi przykro. Było mi strasznie przykro, że Celestino stracił do mnie zaufanie. Było mi też przykro, że nie wykorzystałem prezentu od byłej trenerki. To było tak, jakby cały ten wyjazd do Stanów nagle stracił sens...

- Oj, nie przesadzaj! – parknął nastolatek. A po namyśle dodał – A tak na serio, było zrobić tak, jak Beka. On przez połowę kariery skakał z miejsca na miejsce. Co chwilę zmieniał trenerów. Aż trafił na kogoś, kto dał mu to, czego chciał.

- Pamiętaj, że Otabek jest ode mnie młodszy. Wyjeżdżając z Kazachstanu był jeszcze dzieckiem. Nikt nie wiedział, jak potoczy się jego kariera. Gdy ja wyjeżdzałem do Stanów, miałem już ukształtowany styl i wyrobioną reputację. Trenerzy przywiązują dużą wagę do takich rzeczy. A moje wyniki w juniorach raczej nie były dla mnie dobrą reklamą.

- Ech, pewnie masz rację. Jednak Viktor miał gdzieś twoje wyniki.

Japończyk pozwolił sobie na nieśmiały uśmiech.

- To prawda. – wyszeptał.

- Jak tylko zobaczył to durne nagranie, spakował psa i wsiadł do samolotu.

Nawet po takim czasie brzmiało to nieprawdopodobnie. Viktor, który miał wszystko... czy raczej pozornie wszystko, zaryzykował tak wiele, by trenować Yuuriego. Przeleciał pół świata dla chłopaka, o którym nie wiedział prawie nic. Akceptując ryzyko, że być może będzie to oznaczało śmierć jego kariery. Akceptując możliwość, że być może zastanie na miejscu totalne beztalencie. Bo przecież nie wiedział zbyt wiele o Yuurim jak o łyżwiarzu – gdyby wiedział, nie popełniałby tylu podstawowych błędów jako trener.

Właściwie... teraz, gdy o tym pomyśleć, Viktor był koszmarnym trenerem. Ale zarazem trenerem cudownym. Nie miał ogromnego doświadczenia, tak jak Feltsman, ani nie portrafił podchodzić do zawodów w sposób analityczny, tak jak Celestino. Dla kogokolwiek innego niż Yuuri, byłby prawdopodobnie fatalnym trenerem. A to oznaczło, że...

- Jesteśmy dla siebie stworzeni.

- Tsk! Ale na głos tego, kurwa, nie musiałeś mówić.

Z ust Katsukiego wyszedł cichy kwik.

- P-przepraszam! To miało być w myślach.

Nastolatek przewrócił oczami.

- Cóż, dobrze, że przynajmniej o tym wiesz. – stwierdził zrezygnowanym tonem - Zanim zakumałeś, że ty i gogusiowaty pacan jesteście dla siebie stworzeni, wiedziała o tym połowa łyżwiarskiego świata.

- Zdaniem Phichita nie jestem zbyt dobry w zauważaniu, że komuś się podobam. – Yuuri wbił wzrok w blat stołu – W zauważaniu, że ktoś podoba się mnie też nie jestem dobry.

- Za to jesteś całkiem niezły w wynajdywaniu problemów, których nie ma.

Japończyk podniósł wzrok i spojrzał na imiennika.

- Ten cały wywiad tylko potwierdził to, o czym mówiłem wcześniej. – powiedział Plisetsky – Viktor nie myślałby o tobie jak o psycholu, tylko dlatego że podkochiwałeś się w nim, gdy byłeś młodszy. Może ktoś inny rzeczywiście tak by o tobie pomyślał, ale na pewno nie Viktor.

- N-naprawdę tak uważasz?

- Przez pięć lat trenowaliśmy w jednym klubie. Ja tak nie uważam, ja to wiem.

W oczach Yuuriego nadal było wahanie.

- Gdy trochę pogłówkujesz, też to zrozumiesz, Katsudon. – mówił dalej młody Rosjanin – Powiedz... czy ja patrzę na ciebie dziwnie, wiedząc, że jako nastolatek durzyłeś się w moim starszym koledze?

- Umm... chyba nie?

- Czy twój kumpel Instagramoholik kiedykolwiek nazwał się głupkiem, gdy w jego obecności wychwalałeś Viktora?

- Nie, ale... Phichit nie jest tak do końca normalny...

- Pfft! A Viktor to niby jest normalny?

Katsuki nie mógł się powstrzymać, by nie zaśmiać się pod nosem. „Normalnym" można było nazwać Viktora tylko w żartach.

- Z pewnością nie jest. – Yuuri stwierdził z pewną dozą czułości.

- Właśnie. A skoro jest jeszcze większym psycholem niż twój kolega od chomików, to jak zareaguje na wieść, że przez lata byłeś w nim zabujany? Gniewem i oburzeniem? Z całą pewnością nie. Nie zdziwiłbym się, gdyby był tym faktem zachwycony.

- Za... zachwycony?

- No raczej. Ja na twoim miejscu bałbym się nie tego, że przestraszy się twojej Viktoromanii, ale tego, że wpadnie w ekstazę i będzie próbował zacałować cię na śmierć. Ale dobra. Powiedzmy, że jest minimalne... maciupeńkie ryzyko, że uzna Cię za wariata i odrzuci. Nawet jeśli jest takie ryzyko, to musisz wybrać, komu chcesz zaufać, Katsudon. Dupkowi, który chciał podnieść sobie samoocenę wyżywając się na twojej karierze... i startującej do dwóch facetów naraz egoistycznej lafiryndzie... czy też współlokatorowi, który mieszkał z tobą pięć lat... i facetowi, który widział cię wyjącego w kiblu, a mimo to wciąż zechciał poczęstować cię ulepionymi w pocie czoła pierożkami. Chomikowaty dureń namawiał cię, żebyś wziął od szwajcarskiego zboczucha numer do Viktora. Ja namawiam cię, byś przełamał ten idiotyczny strach i powiedział swojemu podstarzałemu narzeczonemu o wszystkim, co się stało. Ale, jak tam chcesz. Jeśli wolisz słuchać futbolisty-złamasa i „geniuszy" z uczelni blond zdziry, to droga wolna! Twój wybór, Prosiaku!

Nie można było tego wszystkiego lepiej ująć!

Yuuri zerwał się z krzesła, padł na kolana obok imiennika i z całej siły objął młodego Rosjanina w pasie. Plisetsky omal nie dostał zawału.

- Yurio... - Katsuki wyjęczał, drżącym od wzruszenia głosem i wlepionymi w przyjaciela szklistymi oczami – Nie mogę uwierzyć, że powiedziałeś coś tak mądrego i dojrzałego! Boziu, nie miałem pojęcia, że tak bardzo przejmujesz się mną i Viktorem.

- KURWA MAĆ!

Jurij miotał się, jak dziki kocur, złapany z nienacka przez nazbyt czułą japońską trzodę chlewną i kompletnie nie życzący sobie wylewnych pokazów wdzięczności. Wściekle wymachiwał rękami i nogami, jakby nie mógł się zdecydować, co z nimi zrobić – czy przywalić przeklętemu Prosiakowi, czy kopnąć go, czy próbować go od siebie odkleić, czy może, kurwa, wołać po pomoc. Ostatecznie wybrał wyzwiska:

- Do reszty cię popierdoliło?! Nie jestem Viktorem, byś miał mnie ściskać, jak jakiegoś, kurwa, pluszaka! I nie wlepiaj we mnie tych wodnistów gałów! Jak chcesz ryczeć, to won do klopa! Jeszcze zaraz zafajdasz mi moją ulubioną bluzę... ugh, to Viktorowi miałeś obsmarkać ubranie, nie mnie! Kurwa mać, już nigdy nie powiem niczego dojrzałego... nigdy! Pójdę i wstąpię do gangu! Będę się zachowywał tak niemądrze i niedojrzale, że wszystkim włosy staną dęba! A gdy Yakov zacznie prawić mi kazania, zwalę wszystko na ciebie i Viktora i wylecicie z lodowiska w Petersburgu na zbity ryj! A teraz mnie, kurwa, puść!

Katsuki rzeczywiście go puścił. A nawet udało mu się nie rozpłakać! Otarł jedynie spod oka pojedynczą łzę – zrobił to, delikatnie się uśmiechając. Bądź co bądź dojście do ładu z uczuciami było powodem do radości, nie smutku. Jurij chyba też tak myślał, bo jego gniewne spojrzenie nieznacznie złagodniało. Ale nadal patrzył na rozmówcę, jak na odbezpieczony granat. Dopiero gdy Japończyk wrócił na krzesło, ramiona młodego Rosjanina w pełni się rozluźniły.

- To... tego... - nastolatek zaczął burkliwym tonem – Po pieprzonym pokazie czułości wnioskuję, że powiesz Viktorowi, tak?

- Tak. – Yuuri odparł bez śladów wahania – Tak, powiem mu.

- O wszystkim?

- O wszystkim.

- Jezus Maria! Czuję się, jakby mnie, kurwa, złożono w ofierze!

- Wybacz. Nie mogłem się powstrzymać.

- Ta, kurwa. W Moskwie też nie mogłeś. Ale tam przynajmniej miałem jak przed tobą uciec. Zaczaił się na mnie... cholerny wieprzowy ninja, niech to szlag! A Viktor, kurwa, tak samo! Czy wy nie macie komu się wypłakiwać?! Gdzie się podziewają te wszystkie Giacometti i Chulanonty, gdy wy macie swoje kryzysy? No gdzie?! Pytam się, bo wypadałoby, kurwa, chyba ustalić jakieś zmiany?

- Eee... Phichit wysłuchuje swoją ilość żali przez Skype'a. Z tego, co mi wiadomo, Chris też.

- Pfft! Żali to potrafi wysłuchiwać nawet mój kot. Ale żeby, kurwa, przynieść unieszczęśliwionej śwince pierożki, albo powstrzymać tą samą świnkę przez skończeniem kariery, to trzeba się już, kurwa, wysilić! Szlag! Jak tak dalej pójdzie, za pięć lat zamienię się w Yakova!

Yuuri nie wiedział, co jego imiennik miał na myśli, nawiązując do swojego łysiejącego opiekuna. Być może Viktor będzie wiedział? Może wytłumaczy to Yuuriemu, kiedy wreszcie wróci z pralni?

Japończyk poczuł się nagle bardzo stęskniony za ukochanym. Przytulenie się do Yurio (czy raczej wymuszenie przytulenia) pomogło, ale nie mogło zastąpić padnięcia w ramiona miłości życia.

- Powiem mu wszystko, ale nie od razu. – Yuuri odezwał się, opierając brodę na nadgarstku – Poproszę go, by dał mi trochę czasu. Choćby do jutra. Żebym mógł mentalnie się na to przygotować.

Nawet nie chodziło o sam strach. O strach tkwiący w sercu Katsukiego, nawet po (mądrych i dojrzałych) zapewnieniach Jurija. Chodziło przede wszystkim o to, że Japończyk nie miał już w sobie sił, by jeszcze raz przebrnąć dzisiaj przez tę samą historię. Chciał już tylko przytulić się do Viktora. Chciał przeprosinami i wyznaniem miłości wygonić ten okropny smutek ze, znaczących dla niego tak wiele, niebieskich oczu. A potem położyć głowę na muskularnej piersi i wsłuchać się w kojący odgłos bicia serca. Miał nadzieję, że swoimi wcześniejszymi słowami nie skrzywdził za bardzo tego serca... a przynajmniej nie aż tak bardzo. Chociaż, prawdopodobnie tak było.

Wynagrodzę mu to. – obiecał sobie Yuuri – Pokażę, że mu ufam. Powierzę mu tę samą historię, którą chwilę temu powierzyłem Jurijowi. Zrobię to, chociaż boję się jak cholera!

- Zrobię to jutro. – powtórzył wcześniejsze stwierdzenie – Poproszę go, by dał mi czas do jutra.

- Powiedz mu, kiedy chcesz. - młody Rosjanin wzruszył ramionami – Ważne, żebyś to zrobił. A, i lepiej przeproś go za te cztery nieodebranie telefony!

- Masz rację. Tak zrobię.

Ech, za dzisiejsze przewinienia wobec narzeczonego, Katsuki powinien tkwić w tradycyjnym japońskim ukłonie dobre kilka godzin. Co najmniej! Chociaż... miał, mimo wszystko, nadzieję, że Viktor będzie wolał przytulanie.

Z dłońmi w kieszeniach spodni, Jurij wstał od stolika.

- Idę po szejka. – poinformował imiennika – Chcesz coś?

- Nie, dzięki. Jeszcze mam sok.

Yuuri zagłębił się we własnych myślach.

Wracaj szybko, Viktor! – zamknął oczy i wyobraził sobie siebie w ramionach ukochanego – Przepraszam, że byłem taki okropny. Wracaj szybko. Muszę ci powiedzieć, jak bardzo cię kocham. Tak bardzo tęsknię...

- YUURI?!

Katsuki aż podskoczył. Przez chwilę... jedną krótką chwilę był przekonany, że to Viktor wszedł do knajpy i go zawołał. Szybko jednak uświadomił sobie, że głos nie należał do srebrnowłosego narzeczonego, tylko do jakiejś dziewczyny. Co więcej – krzykaczce wcale nie chodziło o Yuuriego. Pracująca przy barze czarnowłosa kelnerka najwidoczniej rozpoznała młodego Rosjanina.

- Jesteś Jurij, prawda? – trajkowała, obrzucając nastolatka pełnym zachwytu spojrzeniem – Jurij Plisetsky? Ływiarz figurowy?

- Ta, to ja.

Yuuri zidentyfikował minę swojego imiennika jako minę pod tytułem „ech, te przeklęte fanki, miejmy to już za sobą".

- Dałbyś mi autograf? – kelnerka wyrzuciła z siebie głosem pełnym ekscytacji.

Na barku znikąd pojawił zeszyt. Różowy zeszyt z różowym długopisem do kompletu. Długopis był zakończony plastikowym jednorożcem. Plisetsky wyglądał, jakby miał zaraz puścić pawia.

- No dobra. – mruknął niechętnie – Okej, podpiszę się. A mógłbym zamówić szejka? Truskawkowego?

- Oczywiście! Podpisz się, a ja zrobię szejka. Oooooch, nie mogę uwierzyć! Jurij... Jurij Plisetsky!

Przygotowywanie napoju trwało całą wieczność. Być może dlatego że kelnerka postanowiła porobić nastoletniemu łyżwiarzowi kilka dyskretnych fotek. Zamiast skoncentrować się na wrzucaniu owoców do miksera, kombinowała, jak by tu ustawić komórkę, by obiekt westchnień niczego nie zauważył.

Tymczasem znudzony Jurij siedział przy barku i z policzkiem opartym na nadgarstku bazgrał w zeszycie rysunek kota. Nagle po obu jego stronach usiadło kilku napakowanych kolesi. Konkretniej trzech. Dwóch rudzielców i jeden szatyn. Sprawiali wrażenie, jakby czegoś chcieli od Plisetskiego – nonszalancko rozwaleni na krzesłach, intensywnie wpatrywali się w nastolatka.

Yuuri poczuł przypływ niepokoju.

- Ale maszkara! –dryblas z czarnymi włosami rzucił, wskazując na rysunek.

Młody Rosjanin nie odpowiedział. Pewnie uznał, że to nie było do niego.

Szatyn zyskał uwagę wybuchowego nastolatka, wyrywając mu długopis. Lodowy Tygrys powoli obrócił się do natręta.

- Masz jakiś problem? – zapytał, groźnie zwężając oczy.

W tym momencie kelnerka przyniosła szejka.

- Proszę, skarbie! – uśmiechnęła się do Jurija.

- Dzięki! – jeden z rudzielców sprzątnął nastolatkowi szlankę sprzed nosa i upił kilka łyków.

- Hej! – zaprotestował rozwścieczony chłopak – Co ty sobie myślisz, złamasie?! Zapłaciłem za tego szejka!

- Postawiłeś mi go. – złodziej napoju oznajmił ze złośliwym uśmieszkiem – Dzięki.

- Niczego ci nie postawiłem! Oddawaj kasę, skurwielu!

- Nie krzycz tak. – szatyn przełamał różowy długopis na pół. Z cichym stukotem, plastikowy jednorożec upadł na podłogę – Jeszcze nas zdenerwujesz.

- Co to ma być?! – kelnerka wtrąciła się do rozmowy – Wezwę gliny!

- Możesz je wezwać, Stacy. – spokojnie oświadczył drugi rudzielec – Ale czy wtedy nie dowiedzą się o działkach marihuany, którymi potajemnie tutaj handlujesz? Wszyscy razem możemy iść do paki. Mnie to nie przeszkadza.

Kobieta zbladła. Bełkocząc coś o „potrzebie sprawdzenia inwentarza", uciekła na zaplecze.

Yuuri również zbladł, ale z zupełnie innego powodu. Rozpoznał głos ostatniego z kolesi. Rozpoznałby ten głos zawsze i wszędzie! Co jakiś czas słyszał go w koszmarach. Słysząc go nadal czuł dreszcze. Mroczny głos z przeszłości. Głos, o którym rozpaczliwie próbował zapomnieć. Głos, przed którym próbował uciec. Yuuri nie sądził, że kiedykolwiek jeszcze usłyszy na żywo ten głos.

Głos Jacka Wronkova.            


Notka autorki (tym razem dosyć istotna, więc warto ją przeczytać!)

Uch! Zakończyłam rozdział w idealnym momencie, czyż nie? No wiem, okropna ze mnie wiedźma...

Już wkrótce rozdział 11-ty, czyli Wielkie Finał ;)

Jak myślicie co się wydarzy?

W między czasie kilka ogłoszeń parafialnych:

Otóż...

Niestety muszę was poinformować, że rozdział 11-ty pojawi się NAJWCZEŚNIEJ w piątek 23-ciego czerwca. Tak, wiem, okrutne to i wredne, ale co zrobić...

Głównym powodem tak długiego oczekiwania jest wrocławski Wondercon, na który wybieram się jako wystawca. Będzie sporo roboty, trzeba będzie poogarniać całą masę spraw(o moich obowiązkach studenckich już nawet nie wspomnę). Właściwie to nie wiem, czy wyrobię się na piątek, bo rozdział 11-ty to wielka kobyła... jest dwa razy dłuższy od 10-tego. Tak, dobrze przeczytaliście. DWA RAZY dłuższy (chciałam podzielić na dwa, przysięgam, ale, cholera, nie dało się!). Ale obiecuję wam, że warto czekać, bo to najprawdopodobniej najlepszy rozdział z całego opowiadania (obok 7-demki i 9-tki).

Uff, to chyba wszystko.

Chciałam tu jeszcze umieścić wiadomość dziękczynną dla kilku cudownych czytelników, ale ponieważ wiem, że DOKŁADNIE W TEJ CHWILI kilka osób gryzie biurka i zastanawia dlaczego jeszcze nie było aktualizacji, zostawię sobie podziękowania na kolejny rozdział. Albo na epilog. No cóż, zobaczymy ;)

Zgodnie z sugestią Alexice, zamieszczam obrazek ze Spisem Rozdziałów. Mam nadzieję, że wam się podoba.

Trzymajcie się ciepło i do zobaczenia w następnej części!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro