Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

54. Saki

Usłyszałem wrzask, trzask i ktoś wpadł na mnie z impetem. Następnie krucha postać schowała się za mną i znajomy głos jęknął.
-Saaaaki, ratuj- Kou przytulił się do moich pleców. -Ona mnie zabije... Dopadnie, rozszarpie, jak zwierzynę. Jest bezlitosna, nieugięta.
-Co?- zdziwiłem się.
-No dalej. Pomożesz mi znaleźć jakąś kryjówkę. Szybko!
-O kim ty mówisz?- Wtedy rozległ się śmiech z głębi demonicznej duszy. Poczułem,  jak przeszywa mnie zimny dreszcz. Osłoniłem przyjaciela.
- I tak cię znajdę K.O.U- zza rogu wyłoniła się Mia. Uśmiechała się zdecydowanie zbyt złowieszcza, a w jej oczach płonęła jakaś nieznana rządza
-Ja pierdziele, Kou, coś ty jej zrobił?
-Nic..- jęknął
- Saki, oddaj mi mojego modela- pstryknęła, stanęła i założyła ręce, patrząc na mnie wyczekująco.
-Saki, nie pozwól jej mnie zabrać- opowiedział głos zza moich pleców
-Saki, oddawaj- pomachała na mnie zniecierpliwiona.
-Saki, broń mnie- poprosił Kou.
-Saki, pomóż mi!- Mia podniosła głos
-Saki, nie, proszę. Pomóż mi!- Kou nie dorównał Mii w krzyku.
-To tylko ciuchy Kou, no chodź- brakowało, tylko by dodała złowieszcze ,, nie bój się, nie zrobię ci krzywdy ".
-Nieee chceeee- zawył.
-Nie obchodzi mnie to!- zaczęła się rozkręcać.
-Jakie ciuchy?- wtrąciłem się.
- Kou, bądź dobrym chłopcem- nadęła policzki. Widocznie zostałem zignorowany.- No, już, ruchy chłopcy- wyszczerzyła się.
-Ja się boje, jak ona się tam uśmiecha- szepnął Kou, tak, że tylko ja to usłyszałem. Parsknąłem śmiechem.
-Ja też- dlatego, odwróciłem się do przyjaciela i wyszczerzyłem zęby- Sory-
-C.. Co? Saki, nie...- podniosłem przyjaciela i przerzuciłem przez ramię.
-Możemy iść-
-Dzięki Saki, miło, że współpracujesz-
-Postaw mnie na ziemię!- darł się Kou, waląc pięściami w moje plecy.
-No już, cicho Kou, to tylko parę sukienek-
-Sukienek?- zdziwiłem się. Mia odwróciła głowę i puściła mi oczko. -Ou, to sporo wyjaśnia-
-SAAAAAKIII ZABIJE CIĘ- Dalej wrzeszczał Kou.

Weszliśmy do pokoju. Mia zamknęła drzwi. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to sterta ubrań. Postawiłem przyjaciela na ziemi. Patrzył się na mnie morderczo.
-No to zaczynamy- Zadowolona Mia klasnęła w dłonie.
-Kou, rozbieraj się-
-C...Co?!- zobaczyłem, jak przyjaciel się rumieni.
-No już, ściągaj z siebie ciuchy, albo ja to zrobię- Mia była nieugięta.
-Jesteś okropna....- jęknął. Odwróciłem wzrok, gdy ten zaczął ściągać bluzę. Tym razem to ja się zarumieniłem.
-Rany boskie- wydała z siebie Mia, a ja musiałem się spojrzeć- Gdybyś miał cycki, takiej figury nie jedna dziewczyna, by ci pozazdrościła.
-N...Nie patrz się tak na mnie!-
-Dobra, już dobra. Łap!- rzuciła mu jakąś siatkę.
-Co mam z tym zrobić-
-No ubieraj się! Chętnie z Sakim jeszcze byśmy popatrzyli na twoją figurę, ale mieliśmy cię ubrać, nie rozbierać. Znikaj w łazience. No już- zaśmiała się.

Zajęło to dłuższą chwilę, ale Kou wrócił do pokoju. Spaliłem buraka.
-No proszę, możemy nosić te same ciuchy- zaśmiała się Mia.
-Miała być sukienka- Kou przewrócił oczami.
- A chcesz?-
- Broń boże!- jęknął.
-Przyznaj, że podoba ci się ten strój tylko...- Mia złapała za szczotkę, przyczesała jego włosy i spięła je w kucyk- Odsłoń troszkę tą buźkę- puściła oczko.
Mój crush prezentował się mianowicie tak. Zachowały się stare martensy, jednak jego zwykłe Jansy zostały zastąpione czarnymi rurkami, a czerwona bluza 3/4 odsłaniała brzuch, ale rękawy wydawały się lekko przydługie.
-Ranyyy, dlaczego moje ciuchy leżą na tobie lepiej! Chyba muszę schudnąć- nadęła policzki.
-Nie prawda!- wydarł się.

Zaczęli się kłócić. Muszę przyznać, że patrzenie na tak nowego Kou było czymś... Niesamowitym. Zdawało się, że od momentu, w którym go poznałem, niesamowicie rozkwitł. Uśmiechałem się.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro