Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

40. Saki.

Spaliłem buraka.
- Duży lubi Kjoje!- powiedziała zadowolona dziewczynka. Nie słuchałem jej. Przyłożyłem dłoń do policzka. Trochę nie docierało do mnie to, co się stało. Po chwili ogarnąłem się, uśmiechnąłem i spojrzałem na siostrę.
-Tak, lubię Koye- wziąłem ją za rękę i wyszedłem z domu.
Myślałem o tym i doszedłem do wniosku, że w ten sposób mi podziękował. To trochę pasowało do zachowania Kou, a raczej do jego wyglądu. Dziewczyny często tak robią, to było miłe i mega urocze, ale nic nieznaczące. Mimo wszytko zdarzyło się naprawdę. No może, że to sen. Wtedy załamie się kompletnie. To była najpiękniejsza chwila w moim życiu...
Wyobraziłem sobie Koye w damskim mundurku i znowu spaliłem buraka. W sumie pasowałby mu.

Potknąłem się o walizkę.
-Ja pierdole, kto to tu położył!- wrzasnąłem, zwijając się z bólu, na podłodze.
-Pierdoło jedna, trzeba było się wczoraj spakować!- wściekła Suki pojawiła się w drzwiach swojego pokoju- Autokar odjeżdża za godzinę, a ty tarzasz się po ziemi.-
-No nie moja wina- jęknąłem, po czym oberwałem czymś ciężkim w twarz. Jęknąłem z bólu- Dlaczego zawsze jesteś taka agresywna? Halo, opieka społeczna, moja siostra się nade mną znęca-
-Powinieneś mi podziękować, że spakowałam ci kosmetyczkę- podeszła do mnie i wyciągnęła rękę- Wstawaj, leć się ubierać, a ja skończę cię pakować.
Wybiegłem z domu i ruszyłem przez miasto. Do odjazdu zostało dziesięć minut, ale jakimś cudem zdążyłem.
Potaknąłem się i wywaliłem prosto pod czyjeś nogi.
- Zawsze musisz zrobić swoje wielkie wejście, co?- zaśmiał się znajomy żeński głos, jak zawsze nabijający się ze mnie.
-Nic ci nie jest?- odezwał się drugi, łagodny, którego ciepło od razu podniosło nie na duchu. Usiadłem. Nachylał się i wyciągał do mnie dłoń. Uśmiechał się lekko. Wyjątkowo miał na sobie kraciastą koszulę, co bardzo pasowało do jego pośpiesznie spiętych włosów.
- Dzięki- uśmiechnąłem się i skorzystałem z pomocy. Spojrzałem na przyjaciół. Mia stała lekko zła, co było jasne. Dalej gniewała się na Hagiego za to, że nie jedzie na wycieczkę. Kou wyglądał.... W sumie jak zawsze. Chociaż coś było inaczej. Nie wiedziałem jeszcze, tylko co.
-Wsiadamy?- zapytałem, wskazując na autokar. Pokiwali głowami i wsiedliśmy do środka.
Kou usiadł obok okna, ja obok niego, a w rzędzie obok Mia, kładąc torbę na miejscu obok, by mieć większe szanse, by siedzieć sama.

Po długich wyjaśnieniach co wolno, a czego nie, co będziemy robić i kiedy robimy przerwę, wreszcie ruszyliśmy. Wyjąłem książkę i zacząłem czytać. Czas przyśpieszył, jak zawsze gdy zanurzam się w lekturze. Gdy zatrzymaliśmy się na przerwę, odłożyłem książkę i się przeciągnąłem.
-Hej, Kou, wysiadamy?- zapytałem- Kou?- usłyszałem śmiech Mii, spojrzałem się na nią, a potem na swojego towarzysza. Uśmiechnąłem się lekko.
-Ktoś chyba miał ciężką noc- Zażartowała Mia. Ściągnąłem bluzę i go przykryłem.
-Chodźmy kupić coś do jedzenia- wstałem po to, by wrócić na swoje miejsce pół godziny później.
Kou spał tak, jak go zostawiliśmy. Pogładziłem go po policzku i delikatnie popchnąłem tak, że teraz zamiast o zimną szybę, opierał się o moje ramię.
-Lubisz go, prawda?-
-Co?- zapytałem zdziwiony.
-No... lubisz Kou... Ale wiesz, tak lubisz, lubisz- zarumieniałem się mocno.
-Ja, jak? Nie... Znaczy...- Zwiesiłem głowę i westchnąłem- Aż tak bardzo to widać?-
-Ja cię po prostu bardzo dobrze znam- zaśmiała się i wzięła telefon
- Od kiedy?-
-Od nocowania-
-Nie mów, że....-
-Nie, nie powiedziała mi. Sama się domyśliłam- uśmiechnęła się lekko.

Poczułem się strasznie głupio, wziąłem swój telefon i zacząłem przeglądać Instagrama. Potem sam poczułem się zmęczony, zamknąłem oczy i postanowiłem przespać resztę drogi.


Zapomniałam dodać, że bardzo dziękuję _Terumi_ za inspirację i miłe słowa ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro