32. Saki
Odgarniam jego włosy i zamieram. Na prawym policzku ma on solidnego siniaka.
-Kou...- mówię bardzo łagodnie- Kto..- zacząłem i przejechałem dłonią po jego policzku, delikatnie zmrużyłem oczy- Kto ci to zrobił?-
-N... Nikt- wydukał, a ja od razu zorientowałem się, że kłamie.
-Dlaczego mnie okłamujesz?- sam nie wiem dlaczego, delikatnie głaszczę go po policzku.
-To był wypadek- powiedział cicho, a ja zacząłem mieć wrażenie, że zaraz zacznie płakać. Odpuściłem więc i przytuliłem go mocno.
-Jeśli ktokolwiek będzie próbował cię skrzywdzić, powiedz mi. Dobrze?- szepnąłem mu do ucha- obronie cię- po tych słowach wziąłem go za rękę i ruszyliśmy na stację kolejową.
Wracaliśmy w zupełnym milczeniu, przyglądałem mu się z niepokojem.
Wysiadłem niechętnie, wolałbym go dalej obserwować i upewnić się, że nic mu nie będzie. Mimo wielkiej niechęci pożegnałem się z nim.
W domu byłem znacznie później niż zwykle, więc siostra już siedziała przy stole.
-Ktoś go bije- powiedziałem z wejścia, nawet o tym nie myśląc.
-Co?- zdziwiła się siostra.
-Jestem tego pewien. Ktoś go bije-
-Kogo? Saki... Co się dzieje?- zapytała widocznie zmartwiona.
-No Kou-
-Ktoś go bije?-
-No przecież mówię!- krzyknąłem wyprowadzony z równowagi.
-Spokojnie Saki-
-Jak mogę być spokojny?!- usiadłem obok niej. -A jak...- zacząłem- A jak coś mu się stanie?- Zwiesiłem głowę, a cały mój gniew, nagle wyparował.
- Ma ciebie - powiedziała siostra.
-I co z tego, jak on nic mi nie mówi?-
-Będzie dobrze Saki. Może to był tylko jakiś mały wypadek?-
-Mały wypadek? Nie wiedziałaś tego... Zachowywał się tak dziwnie.
-On zawsze jest dziwny, po drugie wiem, że się martwisz, ale zauważyłeś to. Prawda? Więc jak coś, to go obronisz-
-Jasne, że obronie! Jest dla mnie ważny- przygryzam wargę, co jest do mnie niepodobne. Zazwyczaj Kou tak robi. Zwiesza głowę, unika wzroku i przygryza wargę.
- Wiem - odpowiada Suki i przytula się do mnie. Odwzajemniam uścisk, czując, że tego potrzebuję. -Wiesz co Saki?- zaczyna siostra, a ja kieruje na nią swój wzrok.
- Hym?- mruczę pytająco
-Zabierzmy w sobotę Kou na jakieś fajne wyjście-
-Rozmawiałem z nim dzisiaj i ustaliliśmy, że pójdziemy na zakupy- przypominam sobie.
-O, czyżby to była randka?- uśmiechnęła się złośliwie.
-Nie! Co ci znowu odbija?-
-No to świetnie!- klaszcze w dłonie.-Mogę iść z wami?- pyta.
- Jasne- uśmiecham się lekko. Nie jestem z tego zbyt zadowolony, ale chcę, by się odwaliła. Biorę głęboki oddech. Sięgam po pilota i włączam telewizje.
-Widzę, że już ci lepiej-
-Tak, dzięki- włączałam jakiś film i zaczynam się w niego tempo gapić.
Nie mogę się doczekać soboty.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro