Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

31. Kou

Do domu wracałem późnym wieczorem. Uliczki były opustoszałe, a rzadko postawione lampy, dawały mało światła. Przyznam, że się bałem. Nie należę do ludzi odważnych, a stare alejki nie były jednym z przyjaznych miejsc, w którym takie truchło jak ja, chciałoby umrzeć. Było zimno i jedyne co mnie ogrzewało, to szalik od Sakiego, właściwe to on dodawał mi otuchy.
Gdy wszedłem do zniszczonej kamienicy, w sumie lekko mi ulżyło. Wbiegłem po schodach i otworzyłem zniszczone drzwi do mieszkania. Od samego początku wiedziałem, że coś jest nie tak. Okropny, głuchy trzask rozległ się niewiele po tym, jak drzwi się zamknęły.
- Ty- usłyszałem warknięcie i wzdrygnąłem się. Nie widziałem brata od dobrego tygodnia, więc słysząc jego głos, bardzo się zdziwiłem. Spojrzałem na niego. Był pijany i mordował mnie wzorkiem. Przełknąłem ślinę. Nagle ciemne alejki stały się bardzo przyjazne.- jak śmiesz szlajać się gdzieś wieczorami?!- wrzasnął, a potem nastąpiło coś, czego bym się po nim nie spodziewał. Wiedziałem, że jest agresywny, ale pierwszy raz od mojego przyjazdu, podniósł na mnie rękę. Potem odwrócił się i odszedł. Stałem jeszcze chwilę w progu, zaskoczony tym, co właśnie się stało.

Rano o dziwo obudził mnie budzik. Wstałem, wziąłem ubrania i poszedłem do łazienki. Spojrzałem w lustro. Po wczorajszym uderzeniu został siniak na policzku. Przejechałem po nim dłonią i przełknąłem ślinę. Postanowiłem, że zakryje go włosami, chociaż łatwe to, to nie było. Umyłem się, ubrałem i wyszedłem do szkoły, nim brat wstał.
Dzisiaj też nie miałem kurtki, założyłem szalik od Sakiego z zamiarem oddania mu go. Dzień był chłodny, ale pogoda była ładna. Wsiadłem do autobusu i w szkole byłem trzynaście minut przed czasem.
-Nie masz kurtki- odwróciłem się zdziwiony. O ścianę stał oparty Saki i patrzył na mnie lekko zły. Zdjąłem szalik.
- Oddaje-
- Zostaw-
-Co?- zdziwiłem się.
-Zostaw go, a w sobotę pójdziesz ze mną na zakupy. Chyba trzeba kupić ci kurtkę- Słowo
,, Zakupy ,, nie widziało mi się zbyt kolorowo, ale nie mogłem odmówić. Patrzył na mnie tak... Surowo?
-J..jasne- Zwiesiłem głowę.
-Po drugie...- zaczął.-Co to za zmiana fryzury?- poczułem, jak robi mi się słabo.
-Chodźmy na lekcje!- krzyknąłem i uciekłem przed nim. Podobnie wyglądała reszta dnia, unikałem go jak ognia.

Gdy już miałem wychodzić ze szkoły poczułem szarpnięcie i ktoś przyszpilił mnie do ściany.
-Kou- spojrzałem w oczy prawdziwej bestii. Pierwszy raz widziałem Sakiego.... takiego. -Dlaczego mnie unikasz?- złagodniał.
-W.. Wcale nie- wydusiłem z siebie.
-Wcale tak- poczułem jak mnie puszcza, a Jego ręka lekko się unosi. Zacisnąłem powieki.

Delikatnie odgarnął moje włosy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro