Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

19.Kou

Mia przestaje, ale ja się dalej śmieje. Nie mogę przestać. To naprawdę miłe. Nie śmiałem się do tak dawna...
-A jednak potrafisz-
- Co?- przestaje się wreszcie śmiać, ale dalej się uśmiecham. Patrzę na nią.
- No śmiać się-
-No właśnie, to niemal dziwne zjawisko- dodaje Hagi.
- Cóż, będzie trzeba zadbać o to, byś więcej się śmiał- stwierdza Suki, patrzy na Sakiego i wybucha śmiechem. Mój wzrok podąża za jej.- To się nazywa ciężki szok-
-Naprawdę, aż tak ciężko uwierzyć w to, że potrafię się śmiać?-
- Nie po prostu...- zaczyna Saki- To, aż do Ciebie niepodobne-
-Wow, dzięki-

Potem idziemy zjeść śniadanie, po którym wychodzimy na spacer. Okolica jest naprawdę miła, a słońce przyjemnie grzeje. Większość dnia spadamy na dworze i dopiero o 17.29 jesteśmy znowu w domu. Znaczy... Tylko ja i Suki. Reszta poszła jeszcze po parę rzeczy do sklepu.

W mieszkaniu myję ręce i zabieram się za robienie kolacji.
-Kou..- zaczyna siedzącą na kanapie dziewczyna.
- Hm?-
-Co się takiego stało, że wtedy zniknąłeś?- To pytanie rozprasza mnie do tego stopnia, że zamiast trafić nim w pomidora, kaleczę się w wierzchnią część dłoni. Jednak nawet nie zwracam na to uwagi. Biorę głęboki oddech.
-Właściwie sam nie wiem... Tego dnia wróciłem do domu, a mama stała już z walizkami. Powiedziała, że mam oddać telefon, że wyjeżdżamy z Tokio jak najszybciej. Nie mówiła dlaczego. Z tego co się dowiedziałem potem, mój przyszywany ojciec miał jakieś problemy z policją i mama się wystraszyła.-
-Przyszywany?- zdziwiła się Suki. Za nim zdążyłem odpowiedzieć, słyszę na korytarzu:
-Wróciłem!- do pokoju wchodzi Saki.
-A gdzie tamta dwójka?-
-Nie było tego, czego chcieliśmy, więc poszli do jeszcze jednego sklepu-
-A Ty czemu wróciłeś?-
-O.. Właśnie. Muszę koniecznie do łazienki- i zniknął w innych drzwiach. Ale ten dom jest wielki
-Idę się przebrać- stwierdza Suki, którą przybycie brata całkowicie wybiło z równowagi i zapomniała, o czym rozmawialiśmy.
Wstawiam ryż, a Saki wychodzi z łazienki, wycierając ręce o spodnie. Patrzy na mnie.
-Kou, skaleczyłeś się- mówi i podchodzi do mnie.
- Co? Oh- patrzę  a swoją dłoń i przypominam sobie, że jednak trochę to piecze.
-Nie Oh... Trzeba to obmyć- bierze delikatnie moją dłoń i podstawia pod strumień zimnej wody. Potem z szafki wyjmuje apteczkę, a z niej plasterek.
- Nie trzeba...- w ramach odpowiedzi ten przykleja go. -Rany... Serio to tylko płytka rana.- przewracam oczami- może jeszcze pocałujesz, by mniej bolało?- pytam ironicznie.
-A chcesz?- mówi i ku mojemu zdziwieniu przyciąga moją dłoń do swoich ust i delikatnie nimi ją dotyka. Rumienie się.
-T... To był żart-
- Wiem, ale teraz jest ci głupio- uśmiecha się.
-Skąd ta myśl- odwracam wzrok.
-Rumienisz się- O jezu, tak widać?
-Serio?-
- Nie- chłopak zaczyna się śmiać, a ja z jakiegoś powodu też.
- No proszę i mi się udało-
- Co niby?-
-Rozbawiłem Cię, prawda?-
- Prawda- przyznaje mu racje.
- To co? Pomóc ci w czymś?- pyta, a ja zaczynam się zastanawiać.
-W sumie to nie- uznaję wreszcie.
- To popatrzę-
-Jak chcesz-
W trakcie mojego gotowania do salonu wraca Suki, a do domu Mia z Hagim. Oboje zadowoleni, triumfalnie niosąc swoje zdobycze w siatkach. Wykładam jedzenie na talerz i wystawiam na stół.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro