Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

21 róż

______________________________________________

— Mamo, wróciliśmy! — krzyknął radośnie Izuku otwierając drzwi na oścież i zmierzając już w stronę kuchni — Przynieśliśmy tyle jagód ile znaleźliśmy. Wybacz, że tak mało ale-  —

Zielonowłosy przerwał nagle widząc nieznajomego mu chłopaka rozmawiającego z jego rodzicielką. — Mamo... Kto to jest? — popatrzył na kobietę z lekkim niepokojem.

— To Kapitan Tenya. — odpowiedziała mu z lekkim uśmiechem wstając przy okazji od stołu — Przyszedł tylko porozmawiać. —

— Tak właściwie miałem już wychodzić. — odezwał się granatowowłosy również wstając ze swojego dotychczasowego miejsca. — Chyba nie ma tu osoby której szukam, więc nic tu po mnie. —

Midoriya zerknął ostrożnie na Todorokiego stojącego w progu drzwi wejściowych, dając mu tym samym nieme ostrzeżenie. Chłopak nie musiał długo czekać na reakcję gdyż heterochromik praktycznie od razu wyszedł z chaty chowając się przy którejś z bocznych ścian i modląc w duchu by kapitan go nie zauważył.

Niestety na jego nieszczęście gdy potencjalne źródło zagrożenia miało już odjechać, ten niechcący cofając się nadepnął na gałąź, która złamała się w pół wydając dość głośny - w porównaniu z ciszą tej okolicy - dźwięk, co od razu zwróciło uwagę okularnika który bezzwłocznie spojrzał w stronę źródła hałasu.

— Wasza wysokość. — wyszeptał wręcz, patrząc na biało-czerwonowłosego. — Musi wasza wysokość jechać ze mną. —

Książę od razu cofnął się patrząc przerażony na kapitana. Wiedział, że chwila kiedy ktoś go wreszcie znajdzie kiedyś nastąpi, ale nie spodziewał się, że stanie się to aż tak szybko.

— Proszę nie każ mi tam wracać. — rzekł z lekką nutą smutku patrząc w oczy wyższemu. — Przecież wiesz jaki jest mój ojciec. On mi nie odpuści tego co zrobiłem. —

— Zdaję sobie z tego sprawę, ale-...nie mogę cię tak po prostu puścić książę. —

Izuku w tym czasie zdążył "przybyć na ratunek"  stając pomiędzy nich — Zostaw go! On nie chce z tobą iść! Nie rozumiesz tego?! — praktycznie wykrzyczał, gniewnie patrząc na niebieskookiego.

— Nie mogę. Takie mam rozkazy, gdybym się sprzeciwiał, byłoby to równoznaczne ze zdradą królestwa. Nie podobają mi się żądy króla. Najchętniej bym w ogóle się go wykrzekł i naprawdę nie chcę by książę wrócił do pałacu... Ale nie mogę też wrócić z pustymi rękami. Jeśli to zrobię najpewniej czeka mnie stryczek. — spojrzał na nich smutno — Przykro mi. —

Wyraz twarzy zielonowłosego momentalnie złagodniał, za to heterochromik wyminął go i stanął na przeciw kapitana wzdychając przy okazji cicho— Jedźmy do zamku. — oznajmił stanowczo.

Zarówno jego "przyjaciel" jak i szafirowooki nie ukrywali swojego zdziwienia względem słów jakie wypowiedział chłopak.

— A-ale Todoroki-kun...— wyszeptał cicho piegowaty łapiąc Shoto za rękaw — N-nie możesz tam wrócić...— pociągnął go delikatnie w swoją stronę nie chcąc dać mu odejść, przy okazji czując lekki ścisk gdzieś w środku na myśl, że jest prawdopodobieństwo na to, że może już więcej nie zobaczyć tak ważnej dla niego osoby.

Biało-czerwonowłosy jedynie zerknął na niego przez ramię, czując w tym momencie równie silny ból co on. W końcu nie chciał jechać i nie chciał zostawiać swojej jedynej w życiu miłości...i to jeszcze z woli takiego tyrana jakim był jego ojciec, jednak wiedział, że jeśli tego nie zrobi to tak jakby skazał niewinnego człowieka na śmierć, a nie chciał mieć nikogo na sumieniu. Zresztą nie umiałby tego zrobić ze świadomością jak by to miało się skończyć.

— Wybacz mi Midoriya... — odwrócił się do chłopaka, łapiąc go delikatnie za lekko drżące dłonie. — Muszę jechać, ale przyrzekam ci na moje życie... Wrócę. Wrócę do ciebie, choćbym miał iść setki mil, przedzierać się przez zaspy i wspinać po górach. Zrobię wszystko by ujrzeć cię jeszcze choć raz. Odnajdę cię choćby na końcu świata, Izuku. — uśmiechnął się lekko czując jak łzy cisnął mu się do oczu - chociaż powstrzymywał je z całych sił. — Proszę cię tylko o jedno... Nie zapomnij mnie. —

Książę odsunął się lekko, z trudem puszczając ręce szmaragdowookiego, na co ten jedynie zakrył usta rękami czując jak po jego policzkach płynie kilka słonych kropel. Wiedział, że nie mógł go tu zatrzymać siłą, więc postanowił przynajmniej wierzyć w to co mówił mając szczerą nadzieję, że jednak uda mu się i dotrzyma danego słowa.

Gdy heterochromik odjechał już wraz z kapitanem zielonowłosy opanowując już swój płacz, wrócił do domu. Jego matka jeszcze przez chwilę nie mogła uwierzyć w to co się stało. W końcu nie przypuszczała, że - po pierwsze - ten niepozorny chłopak, którego nawiasem mówiąc bardzo polubiła już w zasadzie od początku, mógł okazać się tak ważną osobistością. Po drugie - nie wiedziała, że jego syna i księcia łączyła tak... specyficzna relacja.

______________________________________________

Tak wiem, wiem...
Jestem złym ludziem ╮(. ❛ ᴗ ❛.)╭
Przepraszam~
Możecie mnie już ukamienować jak chcecie

A jak nie to
Bai bai moje drogie dzieci ( ͡°ᴥ ͡° ʋ)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro