Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Reakcja bliskich


Pokażmy im naszą ścieżkę miłości.

ღ Cendrillon ღ


Wieść o zaręczynach [Imię] i Cendrillona była trzymana w tajemnicy przez pewien czas. Dopiero gdy oboje uznali, że są gotowi na podzielenie się tą nowiną z całym królestwem, [Imię] przestała zbywać Elizę i wreszcie potwierdziła jej przypuszczenia. Młodsza księżniczka od razu dała im swoje błogosławieństwo i czym prędzej opowiedziała o wszystkim pozostałym członkom rodziny. [Imię] nie miała nic przeciwko takiemu rozwojowi sytuacji. Po prawdzie to właśnie tak chciała ów sprawę rozegrać, by przypadkiem nie stchórzyć i nie powiedzieć ojcu o ślubie tuż przed ceremonią.

Ogromnie jej zależało, żeby oficjalne spotkanie jej rodziny z Cendrillonem wypadło bezbłędnie, dlatego dołożyła wszelkich starań, by przygotować najlepszy obiad w historii ich królestwa. Dopilnowała dostawy świeżych produktów, wiedząc, że jakość odgrywa wielką rolę w procesie tworzenia dania. Dała również szefowi kuchni bardzo jasne instrukcje, dzieląc się swoimi oczekiwaniami wobec potraw na ów dzień. Poprosiła służki o udekorowanie sali jadalnej w skromny, acz pyszny sposób. Początkowo chciała zadbać o odpowiednią aranżację muzyczną, ostatecznie jednak uznała, że byłaby to już lekka przesada.

Ku ogólnemu zadowoleniu dzień oficjalnego obiadu był ciepły i przyjemny, a delikatny powiew wiatru wpadający przez uchylone okiennice niósł ze sobą zapach kwiatów i wesołe ćwierkanie ptaków. Gdy [Imię] opuszczała swoją komnatę, czuła tabun emocji. Z jednej strony przepełniała ją duma ze swych osiągnięć i niewymowne szczęście, że wreszcie los pozwolił jej zaplanować przyszłość z kimś, kogo ponad życie kochała i że zasiądzie na tronie u boku najwspanialszej na świecie osoby. Co prawda czekały na nich nie tylko radosne chwile, lecz też takie przejmujące i trudne. W końcu rządzenie królestwem nakładało masę obowiązków i wyrzeczeń, jednak nie oznaczało to, że przestaną spędzać beztrosko czas. Oglądanie gwiazd po pracy czy podziwianie wschodu słońca tuż przed rozpoczęciem pracowitego dnia — każdą rzecz mogli zamienić w coś cudownego, magicznego i wyjątkowego. Coś, co stanie się ich rytuałem bądź tymczasową ucieczką od rzeczywistości.

Z drugiej strony, obawiała się, że ilość zmian przytłoczy Cendrillona. Dotychczas wiódł całkiem inne życie. Czy na pewno pogodzi się z nowym statusem społecznym, obowiązkami i przywilejami? Rozmawiali o tym wiele razy, jednak [Imię] wciąż martwiła się o ten aspekt ich przyszłości.

Zaabsorbowana swoimi myślami ledwie zwracała uwagę na otoczenie. Na przemian to stała, to dreptała po hallu w pięknej [kolor] sukni, której fałdy szeleściły cicho po podłodze. Ognistoczerwone włosy spływały falami po ramionach i plecach, podczas gdy na czubku głowy lśnił skromny diadem. Skupiła się na rzeczywistości, dopiero gdy usłyszała dźwięk otwieranych drzwi wejściowych. Odwróciła powoli głowę i spojrzała na elegancko ubranego Cendrillona. W idealnie skrojonym fraku o barwie niesamowicie jasnego błękitu, zaskakująco podobnego do jego oczu, wyglądał tak czarująco, że aż zaparło jej dech w piersi. Prezentował się jak prawdziwy książę.

Szeroki i pełen ciepła uśmiech rozpogodził jej twarz.

— Cieszę się, że już jesteś. — Mimo że powinna poczekać, aż do niej podejdzie, zignorowała tę zasadę etykiety i ruszyła mu naprzeciw. Wszelkie obawy o tym, że straci dla niego znaczenie, że utonie w sprawach królestwa, że zacznie żałować wybrania jej na żonę, zniknęły natychmiast.

— Chyba się nie spóźniłem? — Przechylił głowę i uśmiechnął się życzliwie. Jedynie lekkie drżenie ciała zdradziło jego zdenerwowanie.

[Imię] czym prędzej złapała go za dłonie i uniosła głowę, jakby zamierzała wystawić usta do pocałunku. Niemalże słyszała gwałtowne świsty powietrza, gdy otaczający ich zamkowi pracownicy ukradkiem zerkali na każdy jej ruch.

— Jesteś w samą porę — mruknęła cicho, przez co sytuacja nabrała odrobiny intymności. — Chodźmy do jadalni. Zaraz podadzą obiad.

Podziękowała kamerdynerowi, zapewniając z psotnym uśmiechem, że zdołają sami trafić do odpowiedniej sali. Cały czas trzymając się pod ramię, odprowadziła Cendrillona na miejsce. W długiej, idealnie proporcjonalnej jadalni urządzonej w mieszance odcieni złota, bieli i błękitu, byli już wszyscy członkowie rodziny królewskiej. Prezentowali się serdecznie i przystępnie, co bardzo ją uszczęśliwiło. Nie mogąc przestać się uśmiechać, oficjalnie przedstawiła im Cendrillona, po czym wskazała mu przydzielone krzesło i usiadła tuż obok.

Po wymianie standardowych uprzejmości rozpoczęła się seria pytań, którą zapoczątkował jej ojciec.

— Czym lubisz się zajmować, młodzieńcze? — zapytał, gdy nalewano zupę.

— Szyciem — odparł sucho i przez dobrą chwilę się nie odzywał, jakby wystraszony tym, że udzielił złej odpowiedzi. [Imię] wstrzymała oddech, bojąc się, że speszony nic więcej nie powie. Coś jednak w wyrazie jego twarzy się zmieniło. — W innych domowych czynnościach też jestem dobry i, szczerze mówiąc, lubię się im oddawać. Oczyszczam w ten sposób głowę z niepotrzebnych myśli. Po pierwszym spotkaniu z [Imię] nie było skrawka, którego bym w dworze nie wysprzątał. Tak byłem zaabsorbowany poznaniem jej.

Król przyjął jego odpowiedź z uśmiechem, podczas gdy Kornelia i Eliza się roześmiały. Nawet przeważnie poważnemu Ronaldowi zadrżały kąciki ust. Na ten widok przyjemne ciepło rozlało się po piersi [Imię].

Nad stołem zapanowała cisza pełna uznania dla znakomitej zupy z grzybów i warzyw. Król ogłosił, że będzie oczekiwał hucznego wesela niezależnie od wytypowanej przez nowożeńców daty. Pośród potakiwań i nowego tematu rozmowy [Imię] zauważyła, jak Eliza szepcze coś do Ronalda. Miała wrażenie, że po twarzy przybranego brata przebiegł cień sceptycyzmu. Nie była jednak całkiem pewna, gdyż Kornelia właśnie powiedziała coś do niego i ten odwrócił się do niej, odpowiadając. Temat uroczystości został wkrótce wznowiony, a tymczasem podano danie z soli i masła cytrynowego.

Siedzący u szczytu stołu Artur, niemalże na przemiennie pytał o ich plany na przyszłość, mieszając je z pytaniami o przeszłość. Wydawał się szczerze ciekaw tego, w jaki sposób rozwinęli swoją relację. Eliza momentami się wierciła na krześle, gdyż bardzo chciała coś dopowiedzieć albo zdradzić swój punkt widzenia. W końcu przyczyniła się do wielu spraw, począwszy od wyciągnięcia [Imię] na miasto w dniu, kiedy ona i Cendrillon się poznali, kończąc na przekonywaniu rodziców o wspaniałości Cendrillona niedługo przed oficjalnym obiadem. Tymczasem Ronald był milkliwy jak zawsze, całą uwagę poświęcając jedzeniu.

Było ono rzeczywiście warte uznania, dlatego [Imię] starała się zagadywać swojego ojca na tyle, by ten pozwolił Cendrillonowi go w spokoju skosztować.

Jedząc, odpowiadała na wszelkie pytania; głównie związane z przyszłością królestwa.

— Twoja ambicja i pracowitość są godne podziwu — Kornelia zaskoczyła [Imię] swoją odpowiedzią. — Nie zapomnij tylko o tym, że twój ojciec chciałby się doczekać wnucząt.

Jej wzrok przeniósł się na Cendrillona, który o mało się nie zakrztusił. [Imię] również w pierwszej chwili zamurowało, szybko jednak się opanowała i odparła z uśmiechem:

— Na takie plany też przyjdzie czas.

Potem przyszła kolej na deser. Choć ciasta i babeczki wyglądały smakowicie, [Imię] nie miała na nie ochoty. Czuła, jakby się najadła burzą emocji, jaka jej towarzyszyła przez cały dzień. Mimo to skubała łyżeczką w swoim kawałku, wymieniając przy tym uśmiechy z Cendrillonem. Poniekąd nie mogła się doczekać, kiedy takie dni staną się ich rutyną.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro