Reakcja bliskich
Miłość to piękne uczucie, które można mnożyć i dzielić bez żadnych zasad ani ograniczeń.
ღ Ariel ღ
[Imię] czuła pewien strach związany z ogłoszeniem jej relacji z Ariel. Nie chodziło o wstyd, nawet przez chwilę nie pomyślała o tym, że ktoś mógłby z niej zaszydzić z powodu miłości do istoty pochodzącej z głębin. Po prostu bała się zainteresowania, jakie to na nich ściągnie. Przyciąganie uwagi z powodu królewskiego pochodzenia dało się łatwo zbagatelizować czy też obrócić w żart, zmieniając temat na coś bardziej interesującego. Jednak z uczuciami sprawa przedstawiała się inaczej. Tam, gdzie pojawiały się silne emocje, tam ludzie lgnęli z różnych pobudek. Naprowadzenie dyskusji na inne rejony już nie było takie proste.
Księżniczkę martwiła również reakcja rodziców, a konkretniej matki. Król Henryk, znany ze swej mądrości i opanowania, był nie lada zdziwiony, gdy dowiedział się, że Ariel mógł mówić. [Imię] razem z ukochanym stawiła się przed ojcem i najlepiej jak potrafiła, opowiedziała o tym, co sama wiedziała i zdołała zrozumieć; resztę dopowiadał Ariel, a ci, co znajdowali się wtedy w sali królewskiej, słuchali wypowiadanych przez niego słów z rozkoszą, ledwie rozumiejąc ich sens. Jego głos przyciągał i oczarowywał, i gdyby tylko znajdował się w wodzie, ludzie z pewnością podążyliby za nim. Ten fakt bardzo niepokoił [Imię], która bała się, że ojciec każe mu wrócić tam, skąd przybył.
Ostatecznie żadne słowa, które mogłyby zwiastować niedalekie wygnanie, nie padły, ale to tylko na chwilę uspokoiło [Imię], bowiem wiedziała, że jeśli matka zdecyduje inaczej, to ojciec — w trosce o zdrowie i samopoczucie swojej królowej — podąży wedle jej woli.
— Może będzie lepiej, jeśli sama do niej pójdę? — zastanawiała się na głos, chodząc niespokojnie po swojej komnacie.
Widząc zmartwienie [Imię], które w przeciągu ostatnich dni nieustannie się nasilało, Arielowi w końcu również zaczęło udzielać się jej samopoczucie. Wcześniej próbował nie tracić optymizmu i pogody ducha; jego miłość była odwzajemniona i to mu w pełni wystarczało. Ale co jeśli inni spróbują ich rozdzielić? Co prawda dzięki szczerości uczuć [Imię] zdołał odzyskać głos, lecz jeżeli wkrótce jej nie poślubi, urok sprawi, że zamieni się w pianę morską. Nie mógł w nieskończoność przebywać w świecie ludzi. Nie bez części człowieczej duszy, a tę mógł otrzymać tylko od samego człowieka, przysięgającego stać się z nim jednością. Cały czas rozważał, czy nie powiedzieć [Imię] o tym, bał się jednak, że tylko dołożyłby jej zmartwień.
— Nie, to nie zadziała. Poprosi, żeby ktoś po ciebie poszedł. — [Imię] zatrzymała się na środku pokoju i umieściła wzrok w jakimś niewidzialnym punkcie na ścianie.
— Może będę jak najmniej się odzywał? — zasugerował Ariel.
— Nie, to tylko wzbudzi jej podejrzenia...
— Jest więc coś, co możemy zrobić?
[Imię] spojrzała na Ariel. Nadal nie mogła przestać się dziwić, jak szybko przyzwyczaiła się do słyszenia jego głosu. Przecież tygodniami komunikowała się z nim tylko za pomocą kartki i gestów, czego nikt by się nie domyślił, gdyby ich teraz zobaczył. Jednak najbardziej intrygujący był fakt, że zdawała się odporna na przyciąganie, któremu ulegali pozostali. Niemniej uśmiech pojawiał się na jej twarzy, ilekroć słyszała, jak swobodnie mówił, po cichu pragnąc, aby nie przestawał.
Z każdym dniem zakochiwała się w Ariel coraz bardziej, a wraz z wrastała obawa [Imię], że pewnego razu go straci.
— Przepraszam, że o to pytam, ale muszę się upewnić — [Imię] stanęła przed Ariel i, po chwili wahania, złapała go za rękę — czy jesteś pewien, że chcesz...
— Jestem — przerwał jej, obdarzając przy tym zdeterminowanym spojrzeniem.
Ariel widział, że [Imię] jeszcze w pełni nie rozumiała swoich uczuć. Nikogo wcześniej nie kochała w taki sposób jak jego, on także nie pokochał nikogo przed nią, ale decyzję o pozostaniu z nią na zawsze podjął już u morskiego czarnoksiężnika, więc miał więcej czasu, żeby wszystko przemyśleć. Nie spodziewał się jednak, że sprawy w świecie ludzi będą aż tak skomplikowane.
Przez większość czasu był odbiorcą. Wszystko, co miał w świecie ludzi, otrzymał od [Imię] bezpośrednio bądź pośrednio. Wiedział, że sprawiało jej to przyjemność — dawanie i wywoływanie radości powodowało niesamowitą satysfakcję — ale też musiał w jakiś sposób się odpłacić. Żył przecież, żeby ją kochać. Pragnął również wyznać jej, co tak naprawdę uważał, nawet jeśli oznaczało to przełamanie się i wyjście ze strefy komfortu.
— Tak naprawdę wcale nie chodzi o twoją mamę, prawda?
[Imię] wzdrygnęła się.
— Co masz na myśli?
— To zależy od ciebie, [Imię]. Ja już oddałem ci swoje serce. Jeśli boisz się mnie i mojego głosu, albo jeśli boisz się o bezpieczeństwo swych bliskich, powiedz tylko słowo, a wrócę do morza.
Serce [Imię] niemal stanęło. Mocniej ścisnęła trzymaną dłoń, biorąc głęboki oddech, zupełnie jak wtedy, kiedy wypadając ze statku, mknęła w kierunku wody.
— Chyba zaszło między nami nieporozumienie — zaczęła, kreśląc na skórze Ariel kółka. Szybko zauważyła, że na nich oboje działało to uspokajająco. — Ani przez chwilę nie przeszło mi przez myśl, żeby się z tobą rozstać. Gdyby zaszła taka konieczność, odeszłabym stąd razem z tobą. To czymś innym się martwiłam. Tym, że... któregoś dnia pożałowałbyś pozostania ze mną tutaj, na lądzie.
Z punktu widzenia Ariel było to tak niedorzeczne przypuszczenie, że gdyby nie szok, roześmiałby się. Zamiast tego na moment zamknął oczy i zetknął ich czoła.
— Od zawsze marzyłem o tym, żeby się tutaj znaleźć. Poznać ludzi i świat, w którym istnieją pory roku, cykl dnia i nocy, poczuć smak wiatru i słońca. W morzu żyją drogie mi osoby, ale oni nigdy nie rozumieli moich marzeń związanych z twoim światem. Teraz... kiedy wreszcie tu jestem i to jeszcze z tobą... Nie ma mowy, żebym kiedykolwiek pożałował swojej decyzji. Tęsknię za matką i braćmi, ale wiem, że u nich wszystko dobrze. — Ariel cicho zachichotał. — Co kilka nocy wymykałem się nad zatokę. Nie mogłem z nimi rozmawiać. Oni też nie mogli się odezwać, żeby nikogo nie ściągnąć do morza, ale mimo to doskonale się rozumieliśmy. Nie musisz się martwić ani o nich, ani o mnie.
[Imię], szczęśliwa jak nigdy wcześniej, złożyła lekki pocałunek na jego ustach, uśmiechając się w taki sposób, jakby nie mogła odczuwać większej radości. Myśl o spotkaniu z matką przestała jej ciążyć.
~ ♥ ~
Gabriela zawsze miała problemy ze zdrowiem, jednak dopiero z czasem dało się to dostrzec. W dzieciństwie prawie w ogóle nie zdarzały jej się żadne nieprzyjemności, lecz już jako młoda panna zaczęła zdradzać pierwsze oznaki choroby. Z tego powodu część szlachciców odradzała, w tamtym czasie księciu, Henrykowi ślubu z nią, szczególnie że było duże ryzyko, iż Gabriela nie zdoła wydać na świat żadnego potomstwa. Jednak oczekiwania społeczeństwa nie zdołały wpłynąć na ich miłość i ostatecznie para nie tylko przysięgła sobie wierność, ale również doczekali się córki.
To wydarzenie zmieniło wszystko.
Nie tylko para młoda była szczęśliwa z nowego członka rodziny, ale również wszyscy w królestwie podzielali ich radość, choć ta — niestety — nie trwała zbyt długo. Poród sprawił, że królowa jeszcze bardziej popadła na zdrowiu i wkrótce nie mogła opuszczać swojej komnaty na więcej niż parę godzin, gdyż po zmęczeniu traciła przytomność bądź kaszlała krwią. [Imię] jedynie raz zdołała zobaczyć matkę w złym stanie, gdyż ta bardzo uważała, żeby nikt nie widział jej chwil słabości, mimo to ów obraz utrwalił się w pamięci — wówczas małoletniej [Imię] — na stałe.
Nim [Imię] stała się panną, stan Gabrieli tak się pogorszył, że kobieta praktycznie przestała opuszczać swoją komnatę. Gdy czuła się lepiej, przyjmowała gości, jednak zawsze byli to mieszkańcy zamku, nigdy ktoś z zewnątrz.
Ariel miał być pierwszą taką osobą.
Choć [Imię] zdołała się uspokoić i weszła do komnaty matki z lekkim uśmiechem, tak Ariel nagle przeszedł strach. Pragnął jak najlepiej wypaść, więc szybko zaczął żałować, że lepiej do ów spotkania się nie przygotował. Gdyby tylko wiedział, że jego myśli szybko zostaną przez Gabriele dostrzeżone i że spowodują u niej gromki śmiech.
— Tyle się o tobie nasłuchałam, mój drogi. Szkoda tylko, że nie od mojej córki. — Kobieta spojrzała wymownie na [Imię], której policzki delikatnie się zaróżowiły. — Nie obrażę się jednak, jeśli usłyszę o wszystkim jeszcze raz.
Na twarzy Ariel pojawił się nieśmiały uśmiech. Gabriela nie tylko wyglądem przypominała [Imię], zdawała się być tak samo ciepłą i dobrą osobą, co bardzo go uspokoiło. Niemniej wdzięk i dostojność kobiety sprawiała, że nie mógł w pełni opuścić gardy. W końcu nie bez powodu wszyscy stawiali jej zdanie na pierwszym miejscu.
Dla [Imię] rozmowa z matką była szczególnie ważna. Czuła, że jeśli nie potępi ona jej czynów, że jeśli nie nazwie jej samolubną za pragnienie zatrzymania Ariel na lądzie, będzie mogła w pełni zaakceptować swoje uczucia.
Gabriela, na szczęście, nie trzymała ich długo w niepewności.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro