Uciekamy na powierzchnię
- Ty pukasz, di Angelo. - powiedział Travis, gdy znaleźliśmy się pod drzwiami Mii. Chłopak spojrzał na niego z pode łba.
- Dlaczego? - zapytał.
Travis wzruszył ramionami.
- Bo tu mieszkasz i Mia nie dostanie zawału na twój widok.
Nico prychnął.
- To żeś wytłumaczył.
Podszedł do drzwi i zapukał donośnie.
Wszyscy zamilkli i wpatrzyli się w drzwi wyczekująco. Czułam jak serce bije mi z podekscytowania. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, jak dawno nie widziałam mojej przyjaciółki.
Travis przepchnął się obok Nico i zaczął uderzać otwartą dłonią w polakierowane drewno.
- Mia!! Jesteś tam?!
Isabelle uderzyła go w ramię.
- Nie drzyj się, bo zwołasz strażników i zamieszkamy w lochu! - warknęła.
Travis najwidoczniej za bardzo nie przejął się jej słowami bo odwrócił się do czarnowłosego chłopaka i mruknął :
- Jesteś pewny, że to tutaj? Bo może jej nie ma, więc......
I wtedy drzwi otworzyły się szeroko, ukazując brązowowłosą dziewczynę, która stanęła jak wryta, wytrzeszczając zielone oczy.
- Co wy tu robicie?! - wyjąkała Mia.
- Przybyliśmy z odsieczą. - odpowiedział dumnie Connor, wypinając z bratem pierś do przodu, na co Isabelle głośno prychnęła i wywróciła oczami. Potem przytuliła córkę Persefony i spojrzała na nas.
- Czas chyba się stąd zmywać. Wiecie jak opuścić to paskudne miejsce?
Nico spojrzał na Mię i odpowiedział:
- Jest tylko jeden sposób....
- Jaki? - zapytałam.
Nico podrapał się po głowie i westchnął:
- Mam na myśli Perły Persefony.
Travis klasnął w dłonie.
- Super! - wykrzyknął. - A gdzie one są?
- Zapewne w pokoju Persefony. - mruknął Nico. - Mia wiesz gdzie to?
Dziewczyna kiwnęła głową.
- W zachodnim skrzydle. Tędy.....
Nico spojrzał bez wyrazu na zielonooką, gdy minęła go i ruszyła korytarzem w kierunku schodów. Isabelle szturchnęła mnie łokciem w żebra i kiwnęła głową, dając mi znak, żebyśmy szły za przyjaciółką.
Przemykaliśmy cicho korytarzami, prowadzeni przez Mię, która najwidoczniej poznała całkowicie pałac Hadesa, bo bez zastanowienia prowadziła nas prosto do pokoju swojej mamy.
Za każdym krokiem, czułam się coraz lepiej. Strach, adrenalina i natłok nowych informacji powoli ustępywał, a ulga i nadzieja na powrót do domu brał górę.
Po chwili Mia stanęła a ku moim oczom ukazały się wysokie drzwi z ciemnego dębu.
Connor już ruszył w ich kierunku ale postrzymałam go.
- Myślę, że to Mia powinna zapukać. - powiedziałam. - Na wypadek, gdyby jej mama była w środku.
Wszyscy przytakneli a Mia złapała za klamkę i pchnęła powoli drzwi, które otworzyły się z zgrzytem.
Ku mojej uldze w środku nie było nikogo. Pokój był przestronny i przytulny a połowę miejsca zajmowało ogromne łóżko z baldachimem. Do okoła poustawiane były doniczki z dziwną roślinnością, którą prawie w stu procentach zajmowały kwiaty.
- Ładniutko tu. - mruknęła Izzy. - To czego szukamy.
- Małych, niebieskich perełek. - powiedział Nico. - Muszą tutaj być.
Rozeszliśmy się po pokoju, zaglądając do szafek i szuflad. Nigdzie nie widziałam czegoś co mogło by w jakimś stopniu przypominać perłę.
- Macie coś? - zapytał Connor. - Bo ja na razie znalazłem tylko lusterko z koralików.
Nagle coś zalśniło przed moimi oczami. W jednej z szuflad, do której właśnie zaglądałam, coś zabłyszczało na dnie. Serce zabiło mi szybciej. Przeżuciłam kilka par rękawiczek i wyciągnęłam czarną szkatułkę.
- Harriet! - usłyszałam głos Mii. - Co tam masz?!
Podniosłam szkatulkę do góry i spojrzałam na Mię, która szybko do mnie podeszła.
- Harriet, otwórzmy to szybko!
Postawiłyśmy szkatulkę na blacie a Izzy wytrzasnęła skądś pilniczek do paznokci i zaczęła otwierać go prędko. Zamek zazgrzytał i otworzył się.
- Gdzie ty się tego nauczyłaś? - spytał Travis pełen podziwu.
Izzy spojrzała na niego triumfalnie.
- Umie się to i owo.
- Patrzcie! - wykrzyknął Connor. - To są perły!
W szkatułce leżał stosik małych, okrągłych niebieskich pereł, które lśniły na tle ciemnego pokoju.
Mia rozdała każdemu po jednej i mruknęła:
- Jak to się robi?
- Musisz je rozdeptać. - powiedział kobiecy głos, za naszymi plecami.
Odwróciłam się i ujrzałam stojącą w drzwiach Persefonę.
- Witaj, mamo. - mruknęła Mia niepewnie. - Przepraszam, że wlamaliśmy się do twojego pokoju.
Persefona uśmiechnęła się pięknie i spojrzała za siebie.
- Strażnicy szukają na dolnym piętrze. - powiedziała. - Macie może dziesięć minut zanim was tutaj znajdą. - zamilkała i spojrzała na Mię. - Weście te perły i rozdepczcie, dokładnie myśląc, gdzie chcecie się udać.
Nie do końca uwierzyłam w to co słyszę. Najwyraźniej reszta też nie, bo Isabelle zapytała:
- Pozwalasz nam uciec, pani? A co za Hadesem?
- Pozwalam wam uratować świat, córko Aresa. - odpowiedziała bogini. - To, mimo wszytko, leży też w moim interesie. Mój mąż, zawsze chciał zawładnąć Olimpem i zwrócić na siebie uwagę, ale mimo to jest dobrym człowiekiem. Jego pomysł z zamknięciem was tutaj był dość...lekkomyślny. Teraz ja naprawię wszytko. - spojrzała na Mię. - Głównie dla mojej córki. - po chwili dodała. - Na co czekacie? Szybko, znikajacie stąd zanim was znajdą.
- Dobra, kładziemy perły na ziemi. - rozkazała Izzy. - Depczemy je i myślimy o Obozie. Jeśli ktoś pomyśli coś innego, to ma przerąbane u mnie do końca życia, jasne?
Wszyscy kiwnęli głowami.
- Dobra, to na raz, dwa.....
- Kocham cie, Mio. - szepnęła Persefona.
- Ja ciebie też.
- TRZY!!
Postawiłam stopę na małej kulce i pomyślałam o Obozie Herosów. Wokół mnie uniósł się dym i pokój Persefony zniknął.
Czułam się tak, jakbym szybowała w szklanej kuli kilka metrów nad ziemią. Wszytko wydawało się jakby snem. Czułam zapach morza, wymieszany z zapachem igliwia leśnego. Byłam w transie? Nie wiem. W każdym bądź razie, po chwili uderzyłam w ziemię. Po chwili coś ciężkiego wylądowało na mnie, przygniatając mnie do ziemi. Tą osobą okazała się Izzy.
- Miękkie lądowanie. - stwierdziła, podnosząc się ze mnie i podając mi rękę. - Wszyscy są?
Podniosłam się i rozejrzałam. Byliśmy w Obozowym lesie. Kilka metrów ode mnie siedział Connor, tuż za nim Nico, który kucał obok nieprzytomnej Mii. Podbiegłam do nich i opadłam na kolana.
- Co się jej stało? - zapytałam, zdenerwowana.
- Uderzyła się w głowę podczas upadku i zemdlała. - odpowiedział Nico.
- Zanieśmy ją do szpitala!
Nagle powietrze przeszył krzyk Isabelle:
- Gdzie jest, na bogów, Travis?!!!
Nowy rozdział, także pisany na komputerze. Byłby wczoraj, gdyby się nie skasował :(
Buziaki :*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro