Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Atak w ciemności

Siedziałam oparta o pień drzewa i patrzyłam w ogień, który piął się ku niebu.
Nastał już wieczór. Gwiazdy świeciły na czarnym niebie a księżyc błyszczał srebrną poświatą.
Will siedział w blasku ognia i ostrzył swój nóż o kawałek kamienia. Wydawał się taki spokojny, pogrążony w zadumie. Na jego twarzy malowało się skupienie.
Gdy zobaczył że na się mu przyglądam, zapytał :
- Co się tak na mnie gapisz?
Przewróciłam oczami.
- Nie gapię się na ciebie, tylko na..... na drzewo za tobą... - dodałam szybko, wskazując na wielki dąb, o który opierał się Will. - Widzisz jaki potężny.
- Nie umiesz kłamać. - rzekł Will. - Zresztą za dużo to ty nie umiesz.....
- Will, ja cię nie rozumiem. - mruknęłam. - Co robię takiego, że mnie tak bardzo nie lubisz?
Chłopak się zawahał. Czyżby nie chciał przesadzić ze słowami?
- I nic? Żadnego głupiego komentarza? - spytałam, a widząc że chłopak nie zamierza odpowiedzieć, dodałam: - Brawo, Willam, wiedzę poprawę.
- Wiesz czemu nie odpowiem?
Pokręciłam głową.
- Bo nie chce cię zranić.
Nastała cisza. Gapiłam się na niego z przerażeniem.
- Poczułam się dziwnie. - mruknęłam.
Chłopak wzruszył ramionami.
- Nie znam cię za dobrze, ale powoli poznaje. Jak narazie jesteś dosyć.... buntownicza i egoistyczna.....
- Ja?
-... a także pyskata i pewna siebie... To cechy, które charakteryzują cię najbardziej. Sama więc sobie odpowiedziec, za co cię lubię...
- Za nic...
- Nie do końca może za nic. - powiedział, mu mojemu lekkiemu zaskoczeniu Will. - Czy ty byś się cieszyła gdybyś miała opiekować się jakimś bachorem?
- Po pierwsze nie jestem bachorem. - mruknęłam. - A po drugie wiem co czujesz.... Mam brata, który ostatnio chciał przejechać się motorem Marmolyke. - dodałam.
- Walczyłaś kiedyś z potworami? - spytał, przyglądając mi się kątem oka.
- Nie.... - mruknęłam po chwili.
- Aha.
Nastała cisza.
Wiatr zawiał, sprawiając że liście na drzewach zaszeleściły cicho. Mrok, który pochłonął las, przerażał mnie...
Podciągnęłam kolana pod brodę i zakołysałam się lekko.
Byłam głodna, zmarznięta i przestraszona.
Nagle powietrze przeciął straszliwy hałas, od którego włosy zjerzyły się mi na plecach.
Will zastygł i zaczął nasłuchiwać.
Nagle hałas powrócił z dodatkową siłą.
- Wilki. - szepnął Will, zrywając się z miejsca.
Odwróciłam raptownie głowę i spojrzałam w ciemność.
Wilki znowu zawyły ale znacznie bliżej niż ostatnio.
- Nie ruszaj się z miejsca. - mruknął do mnie Will, wyjmując zapazuchy dwa ostrza. - Masz. - dodał, rzucając w moim kierunku jakiś mały sztylet.
- Powaga? - spytałam, podnosząc stare ostrze do góry. - Ja mam się tym bronić?
Will nie odpowiedział.
- Dobra, zabieraj ten mieczyk. - mruknęłam, odrzucajac od siebie jego prezent. - Mam własne ostrze.
- Jak na kogoś kto nie umie walczyć.. jesteś naprawdę wybredna, jeśli chodzi o broń. - zauważył Will, szykując się do walki.
- Skąd wiesz że nie umiem walczyć?
- Nie wyglądasz mi na wojowniczkę.
Dobra, miał rację. Cała ta głupia sukienka, kolczyki w uszach i pięknie ułożone włosy trochę przeszkadzały w jakich kolwiek ruchach a co dopiero w walce.
Dobrze że chociaż nie miałam koturn.
Nagle usłyszeliśmy trzask gałęzi.
- Will....
- Bądź cicho! - syknął ostro.
- Nie myślisz że było by lepiej zgasić ogień?- szepnęłam.
Will stanął obok mnie.
- Wilki boją się ognia. - wyjaśnił. - Jeśli wszytko zawiedzie, ogień nas ochroni.
Nie pocieszyło mnie to zbytnio ale już nic więcej nie powiedziałam.
Usiadłam pod drzewem, gdzie wcześniej siedział Will i czekałam co się stanie dalej.
Nagle zobaczyłam że zza drzewa, do którego Will stał tyłem, wygladają wściekłe, czerowne oczy.
- Will, uważaj! - krzyknęłam, zrywajac się z miejsca. Chłopak odwrócił się, ale wilk już zdąrzył wykonać skok. Krzyknęłam. Will wbił ostrze prosto w serce zwierzęcia, które zawyło cicho i opadło matwe na ziemie.
Pisnęłam cicho, zakrywajac dłonią usta.
Will dysząc ciężko, spojrzał na mnie z zimnym wyrazem twarzy.
Nagle zza kolejnych drzew zaczęły wychodzić kolejne wilki. Po chwili wokół ogniska, znajdowała się już chyba cała watacha.
Will cofnął się w moim kierunku, trzymając miecz w obu rękach.
- Harriet, właź na drzewo. - rozkazał Will.
Spojrzałam na niego z niedowierzaniem.
- Chyba żartu....
- Czy chociaż raz możesz zrobić co ci karze! - krzyknął, tak że zamilkłam.
Nigdy nie widziałam go takiego wkurzonego.
Spojrzałam w górę i złapałam się pierwszej gałęzi. Wilki powoli podchodziły coraz bliżej. Każdy z nich miał przekrwiony wzrok a z pyska kapała mu ślina.
Gdy znalazłam się już na trzeciej gałęzi, spojrzałam w dół.
Wilki otaczały Will'a i drzewo ze wszystkich stron, zabierając tym samym chłopakowi, jaką kolwiek możliwą drogę ucieczki.
Zbliżały się do Will'a z nastroszoną sierścią i pokazując przy tym ostre zęby.
Musiałam coś zrobić. Will może i jest wojownikiem ale w tej chwili sprawa wyglądała beznadziejnie.
Zdjęłam drżącą ręką lewego trampka ze stopy i zawołałam:
- Hop Hop, wilczki!
Wszystkie oczy spojrzały na mnie.
- Aport! - krzyknęłam, cisnąc butem jak najdalej od siebie.
Wilki zawyły i kilka z nich pobiegło za rzuconym celem. Niestety tylko kilka.
Gdy czarny wilk zbliżył się do Will'a, chłopak przeciął go mieczem na pół.
Pisnęłam cicho, patrząc jak kolejne wilki zbliżają się.
Nagle Will uderzył jednego wilka w pysk i zaczął biec. Zwierzęta puściły się za nim w pościg.
Gdy zniknął w glebinie leśnej, nastała cisza. Oparłam się o pień drzewa, siedząc okrakiem na gałęzi i postanowiłam czekać.
Nie bałam się wysokości. Bałam się nocy, ciemności, która otaczała mnie ze wszystkich stron.
Naciagnęłam na głowę kaptur bluzy Will'a i trzymając sztylet zaciśnięty w drżącej dłoni, oparłam głowę o pień drzewa.
Czułam jak powieki stają się cieńsze i opadają. Byłam zmęczona - potrzebowałam snu.
Nie pamiętam kiedy odpłynęłam w krainę Morfeusza...........

Zauważyłam że większość rozdziałów kończy się na tym że Harriet mdleje albo zasypia.
Trochę do głupi ten rodział ale brak mi weny xD

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro