Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Proszę?

Jungkook

Od kilku tygodni ta kluska pojawia się wszędzie gdzie tylko spojrzę. Czy to już jest paranoja?Hoseok tak go polubił, że zaprosił go na imprezę. I nie miałbym nic przeciwko gdyby nie to, że wszyscy uznali go za tak uroczego i fajnego, że od tamtego feralnego dnia należy do naszej paczki. Nie miałem nic do gadania. Żadne sprzeciwy nie wchodziły w grę. Nawet mój własny brat był za tym by Jimin należał do naszej grupy. Cały świat przeciwko mnie.

Można by powiedzieć, że go nawet lubię. Pomimo iż nęka mnie na każdym kroku do czego dochodzą jeszcze wiadomości jakie z nim wymieniam. Na początku miałem obawy przed przyznaniem się do tego, że ja to ja. Niestety albo może jednak stety wyciągną ze mnie całą prawdę na tej imprezie. Granie w butelkę z gromadą kretynów nie jest dobrym pomysłem. Zwłaszcza jeżeli ci kretyni to moi najlepsi przyjaciele. To jedyne osoby wiedzące na mój temat niemal wszystko. 

Jednak Jiminowi nie mam zamiaru zwierzać się z moich życiowych tajemnic. Jeszcze tego by mi brakował. Wystarczy mi, że pięciu debili wie o mnie wystarczająco dużo. 

Jednak obecność Jimina nie sprawia już, że siedzę jak trusia bądź strzelam fochy na każdym kroku. Ostatnio mam tak dobry nastrój, że nic nie jest w stanie mi go zepsuć. Wakacje zbliżają się wielkimi krokami. 

Pierwsze wakacje, które mogę spędzić jak chcę. Pierwsze wakacje podczas których nie mam zaplanowanych żadnych koncertów. Pierwsze wakacje kiedy nie muszę ćwiczyć by dojść do perfekcji wymaganej przez mojego wuja Banga. Pierwsze wakacje kiedy....... 

Przerwałem moje rozmyślania stając jak wryty pod drzwiami do sali muzycznej. Głos, który usłyszałem sprawił, że po moim ciele przeszły dreszcze. Ciepłe fale oblewały moją twarz, a nogi stały się miękkie i nieposłuszne niczym wata na wietrze. Głos, który wydobywał się zza drzwi był niczym motyl muskający rozgrzane ciało swymi chłodnymi skrzydełkami. Tak delikatny i słodki iż można by pomyśleć, że należy do dziewczyny. Jednak nic bardziej mylnego. Zahipnotyzowany uchyliłem delikatnie drzwi. Moje zdziwienie rosło z sekundy na sekundę. W głowie kłębiła mi się masa myśli. Ten piękny i anielski głos należał do kogoś kogo nienawidziłem. Należał do kogoś kogo ledwo tolerowałem, a jednak mimo wszystko gdy tej osoby nie było w pobliżu odczuwałem pustkę. Pustkę, która rosła z minuty na minutę równie szybko jak znikała kiedy już dane mi było patrzeć na tą osobę. Osobę przez, którą w tym momencie nie wiedziałem co się ze mną dzieje. Moje serce zaczęło niepokojąco szybko bić. Nigdy jeszcze nie czułem tego przyjemnego mrowienia w okolicach serca ani ciepła rozlewającego się po całym ciele. 

Najciszej jak tylko potrafiłem wszedłem do sali i usiadłem naprzeciwko chłopaka. Miał zamknięte oczy, a dłonie delikatnie zaciskał na rąbku koszuli. Za każdym razem gdy jego Jabłko Adama poruszało się, krew w moich żyłach szalała. Nie mogłem oderwać oczu od jego uchylających i zamykających się warg. W pewnym momencie słowa piosenki przestały do mnie docierać. Był tylko on. Jego głos i cudowna cisza panująca za oknem. Przestałem już kontrolować moje myśli pędzące co i rusz w jego kierunku. Miałem ochotę przysunąć się bliżej i sprawić by jego usta poruszały się na moich w ten sam delikatny sposób w jaki opuszczały je słowa nieznanej mi piosenki. Siłą woli powstrzymywałem moje nogi, które same rwały się by wstać i znaleźć się bliżej tego anioła. Przestałem odsuwać od siebie wszystkie pozytywne myśli o jego osobie. W tej chwili w mojej głowie był tylko on.

Byłem tak tępo zapatrzony w jego usta, że nie zarejestrowałem momentu, w którym całkowicie ucichł i otworzył oczy. Patrzył na mnie w całkowitej ciszy, a ja co raz bardziej tonąłem w jego ciemnym niemal czarnym spojrzeniu. 

-Co tu robisz?- ton jego głosu nie zdradzał żadnych emocji. Przez chwilę nie wiedziałem co mam odpowiedzieć. Nie wiedziałem czy wstać i po prostu wyjść czy zostać i czekać na rozwój sytuacji.

-Ja...- westchnąłem przenosząc spojrzenie na okno. Wstałem najwolniej jak tylko potrafiłem i ostatni raz zerkając na Jimina odwróciłem się w stronę drzwi.

-Nie kazałem ci przecież wychodzić.- jego delikatna dłoń znalazła się na mojej. Momentalnie po moim ciele przeszedł dreszcz, a tuż za nim fala ciepła powodująca delikatne rumieńce na mojej twarzy.

-Nie mówiłeś, że śpiewasz. Dlaczego mi nie powiedziałeś?- dopiero po chwili strzeliłem sobie mentalną piątkę z czołem. Dlaczego miałby mi o tym powiedzieć? Osobie, która odpychała go na każdy możliwy sposób. Mimo to chciałem znać odpowiedź.-Jimin?

-Lubię kiedy zwracasz się do mnie po imieniu.- uśmiechnął się delikatnie.- Twoja buntownicza natura bardzo odpowiada mi  w momentach, w których zamiast zwracać się do mnie hyung wymawiasz moje imię.- z każdym słowem odległość między nami malała, a ja miałem nadzieję, że zniknie całkowicie.- Lubię śpiewać. Śpiew pomaga mi wyrazić uczucia, które ciężko jest mi przekazać za pomocą zwykłych słów. Jest to coś dzięki czemu rozumiem zlepek myśli krążących po mojej głowie. Pozbywam się wtedy negatywnego myślenia. Pomimo odczuwanego smutku w momencie gdy zaczynam śpiewać moje myśli odrywają się od negatywnych zdarzeń, a serce przepełnia spokój. Spokój, który w tym momencie został zakłócony przez pewną osobę sprawiającą, że sam miewam wątpliwości co do słuszności dobra i zła. Nie mogę zdecydować czy to co czuję jest czymś dobrym i pozytywnym czy wręcz negatywnym i obrzydliwym. 

Patrzyłem na niego uważnie. Starałem się nie zatonąć w jego oczach oraz nie skupiać zbyt długo uwagi na ustach, które poruszały się niczym skrzydła młodego i niedoświadczonego motyla. I nim zdążyłem nawet pomyśleć słowa zaczęły opuszczać moje usta.

-Jimin zaśpiewaj ze mną. Chciałbym by wszyscy usłyszeli twój głos. Pozwól mi.- było już za późno by zmienić kierunek wypowiedzi. Głupi Jimin. Głupie usta Jimina, od których nie mogłem oderwać wzroku i głupia jego dłoń, która nadal spoczywała na tej mojej delikatnie ją uciskając.-Jimin nagraj ze mną piosenkę. Proszę?

-Brak mi słów. Ty o coś prosisz?- czy to co właśnie usłyszałem to sarkazm?

-Tak.- ta krótka odpowiedź łamała moje serce. Wiedziałem już, że się nie zgodzi. Wiedziałem, że jedyne jak zareaguje to wyśmieje mnie krusząc tym moje serce na drobne kawałeczki.

-Trzymajcie mnie bogowie. Jeon Jeongguk o coś prosi. I to jeszcze mnie. - mój wzrok powędrował ku jakże ciekawej podłodze. Jej kolor można by porównać do ombre przechodzącego z ciemnego brązu aż po jasny karmelowy odcień.- Nie ma nic za darmo Jungkook.

-Co masz na myśli?- zagryzałem delikatnie wargę starając się nie pokazać znowu tej gorszej strony mnie. 

-Nagram z tobą tą piosenkę.- momentalnie moje usta wygięły się w uśmiechu.-Ale...umówisz się ze mną.- tak szybko jak uśmiech zagościł na mojej twarzy tak samo szybko zniknął.

-C-co?- starałem się najdelikatniej jak się dało wysunąć dłoń z jego uścisku. Na marne. 

-Pozwolisz mi gdzieś cię zabrać .- postąpił krok bliżej. O jeden krok za blisko. Czułem na twarzy jego delikatnie miętowy oddech sprawiający, że nie mogłem się poruszyć.- Co ty na to? Hmm?- opuszkiem palca wolnej ręki delikatnie odgarnął zbłąkany kosmyk włosów z mojej twarzy.- Chciałbym wyjść z tobą gdzieś gdzie będziemy sami. Bez naszych znajomych. Bez ich spojrzeń i szeptów. Jeśli zgodzisz się spędzić jeden dzień ze mną ja zgodzę się nagrać z tobą piosenkę. Co ty na to Kookie?

Dlaczego mówił do mnie w tak delikatny sposób? Dlaczego był taki cholernie kuszący? I dlaczego jego propozycja sprawiła, że moje ciało zajęło się ogniem? Dlaczego nie potrafiłem odmówić? Dlaczego jego bliskość tak bardzo mi się podobała?

-Jimin ja..ja...-westchnąłem cicho odwracając od niego wzrok.- Zgoda.

-Obiecuję, że nie pożałujesz.- wypuścił moją dłoń z uścisku poprawiając po chwili kołnierzyk mojej czarnej koszuli.

-Ale...najpierw nagrasz ze mną piosenkę. Dopiero później możesz zaprosić mnie gdziekolwiek.- uśmiechnąłem się cwaniacko.

-Skoro tak sprawiasz sprawę zamienię nasze spotkanie w randkę. Sam wybieraj.- podstępny uśmieszek nie schodził z jego twarzy.

 Powinienem być wściekły tym jak mną manipulował. Nareszcie wiedziałem jak czują się inni ludzie kiedy to ja stosuję na nich te sztuczki. Gdyby nie to, że Jimin jest tak cholernie pociągający już dawno wyszedł bym z tego pomieszczenia i dał sobie spokój. Zamiast tego brnąłem w to dalej.

-Dobrze. Jutro masz być u mnie o czternastej. Każda minuta spóźnienia to godzina mniej z tej naszej "randki".- uśmiechnąłem się zwycięsko kiedy skinął głową i odsunął się.

-W takim razie do jutra skarbie.- odwrócił się i wyszedł.

"Skarbie?" Co do cholery? Przez tego idiotę do końca dnia nie mogłem się na niczym skupić. Każda lekcja była dla mnie męczarnią, a każde "przypadkowe" spotkanie go na korytarzu uczelni doprowadzało mnie do istnego szaleństwa. Nawet wieczorem w trakcie brania prysznica nie opuszczał moich myśli.

Co jest ze mną nie tak?


--------------------------------------------------

Pisanie tego rozdziału zajęło mi kilka tygodni. Ciągle coś zmieniałam bądź usuwałam znaczną większość niezadowolona z tego co już napisałam. Jednak dzisiaj na totalnym spontanie usiadłam do laptopa i po prostu zaczęłam pisać.


Co o tym myślicie? Dajcie znać w komentarzach <3 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro