Rozdział 6
Luna pov
Obudziłam się i od razu spojrzałam na mój telefon. Była 14.30. Serio?! Ile ja spałam?? Wstałam i ubrałam się w czarną zwykłą bluzę i spodnie, po czym wyszłam z pokoju i pomaszerowałam do kuchni coś zjeść. Znalazłam w lodówce placka. Na śniadanie idealny, więc wzięłam sobie kawałek i go zjadłam. Nagle do kuchni wtargnęła zaspana Lily. Spojrzałam na nią, miała na sobie bordową sukienkę, a włosy jak gniazdo dla ptaków. Zaśmiałam się, a ona ziewnęła.
- Hej Luna... co cię tak śmieszy?... - mówiła zaspana i podeszła do lodówki i walnęła się głową o lodówkę. Znów zaczęłam się śmiać, a ona się otrząsnęła i wyjęła sobie mleko. Później zrobiła sobie płatki z mlekiem i usiadła obok mnie. Cały czas się jej przyglądałam, a ona jadła. Poczekałam jak zje, po czym zaciągnęłam ją do swojego pokoju.
- No dobra!, a teraz ubieramy się! - powiedziałam i się do niej odwróciłam, a ona leżała na moim łóżku i spała. Podeszłam do niej i zwaliłam ją z łóżka, a ona wstała i usiadła na nim i czekała aż jej podam ciuchy. Wyciągnęłam z szafy ciuszki dla nas i podałam jej strój, który wyglądał tak:
A ja ubrałam coś takiego:
Gdy się ubrałyśmy to uczesałam Lily. Zrobiłam jej jednego warkoczyka i dałam go za ucho, po czym spięłam wsuwką. A ja sobie uczesałam wysokiego kucyka. Później przyszła do nas Isabell.
- Widzę, że wy już gotowe - spojrzała na nas, a ja pokiwałam głową - Ale chwila! Wy nie jesteście wymalowane! Jak wy chcecie iść?!
- Chciałam się właśnie za to zabrać, ale weszłaś... - powiedziałam, a Isabell na mnie spojrzała i uśmiechnęła
- Ja wymaluję Lily, a ty sama - podeszła do mojej siostry i zaczęła ją malować. Spojrzałam na lustro i też zaczęłam się malować.
****
Była już 17.30. A my byliśmy na imprezie. Tak dokładnie to w środku, bo Jace zahipnotyzował strażnika. Ja stałam obok mojej siostry i przyglądałam się gościom. Na tej imprezie były wampiry, wiedźmy i inne takie tam. Nagle usłyszałam czyjś głos i się odwróciłam.
- No proszę. Nie zapraszałem potomków Nefilów. Ale możecie zostać ze względu na tamtego chłopaka o niebieskich oczach - spojrzałam za siebie i zobaczyłam Alec'a, który lekko się uśmiechnął - No i oczywiście Lily i Lunę, chodźcie za mną - poszłam za nim, a koło mnie moja siostra. Weszłyśmy do jakiegoś pokoju i zapytałam prosto z mostu.
- Czemu usunąłeś nam wspomnienia?! - spytałam wkurzona. Ten Magnus jak dobrze pamiętam spojrzał na mnie
- Wasza matka, chciała żebym wam usuwał, ale za każdym razem kiedy któraś z was zaczęła rysować runę to wasza matka wiedziała, że wracają wam wspomnienia i przychodziła do mnie żebym wam je wymazywał - spojrzałam na niego zdziwiona tak samo jak Lily
- Dlaczego chciała żebyśmy nic nie pamiętały? - spytała Lily, a Magnus na nas spojrzał
- Chciała was chronić - Lily się odwróciła i zobaczyła obrazy leżące na ziemi od razu mnie zawołała
- To ty kupujesz mamy obrazy! Dlaczego? - spytałam, a on się uśmiechnął
- Brakowało wam pieniędzy, więc wam w jakiś sposób pomagałem - spojrzałam na niego, po czym moja siostra podniosła jakiś obraz
- Masz nawet obraz naszego ojca... - powiedziała i na nią spojrzałam
- To nie jest wasz ojciec to żołnierz, który od dawna nie żyję. Wasza matka nigdy go nie poznała - czyli żyłyśmy w kłamstwie?! Po prostu pięknie!
- Cały czas nas okłamywała?! - wkurzyłam się i złapałam Lily za rękę z zamiarem wyjścia, ale Magnus nas powstrzymał
- Ona was chroniła! - powiedział, ale ja nie chciałam tego słuchać. Już chciałam mu coś powiedzieć, ale Jace w tej chwili podbiegł do nas.
- Mają Simona! - Lily na niego spojrzała wystraszona, a ja bez wyrazu
- Kto?! - spytała, a Jace spojrzał na nią
- Wampiry! - Lily się poderwała do biegu, ale znów nas Magnus zaczepił
- Pamiętajcie, że wasza matka uciekała przed nocnymi łowcami - Zignorowałyśmy go i pobiegłyśmy do reszty.
****
Lily pov
Byliśmy już pod bazą wampirów. Strasznie się bałam, bo to będzie pierwsze moje starcie z wampirami. Wszyscy weszliśmy do środka i rozglądaliśmy żeby czasem nas nie zaatakowali. Ruszyliśmy przed siebie. Wszyscy mieli jakieś magiczne kamyczki, tylko ja i Luna ich nie posiadamy. Nagle zobaczyłam uchylone drzwi, więc tam pobiegłam i wlazłam do środka. Na jakimś łóżku leżał Simon. Wszyscy weszli za mną, a ja podbiegłam do Simona i nachyliłam się nad nim.
- Simon żyjesz?! Simon! - budziłam go, ale nic to nie działało, więc dostał ode mnie z liścia, po czym wstał jak poparzony
- Co jest?! Gdzie ja jestem? - spojrzał na mnie i się uśmiechnął, po czym pomogłam mu wstać. I czym prędzej wyszliśmy z pokoju, a reszta patrzyła czy czasem, gdzieś nie ma wampirów. Gdy tylko pomyślałam o wampirach to zjawiło ich się strasznie dużo. Wystraszyłam się, a reszta już szykowała się do ataku, gdy ja pobiegłam do jakiś drzwi i weszłam do środka, oczywiście z Simonem. Reszta za nami pobiegła i weszliśmy do środka, to była jadalnia bez drugiego wyjścia. Jesteśmy zgubieni! Wampiry nas otoczyły, a moi towarzysze rzucili się do ataku, także Luna. Jak zobaczyłam jak zabiła jednego wampira to byłam w szoku.
- Ej! Już kocham taką robotę! - dalej zabijała wampiry, a ja i Simon weszliśmy pod stół. Byliśmy bezpieczni do czasy, gdy jakiś nóż nie wbił się w stół i go przebił tak, że ostrze było obok mojej głowy. Krzyknęłam ze strachu, a nagle zobaczyłam Jace.
- UPS sorki - spojrzałam na niego wkurzona i razem z Simonem wyszliśmy z pod stołu. Byłam z nim przy ścianie i patrzyłam na walkę, nagle usłyszałam krzyk Simona i się do niego odwróciła, a on tylko krzyknął żebym uważała i znów się odwróciłam. Jeden z wampirów był blisko mnie i chciał wbić swoje ostre kły, ale ja zastrzeliłam go swoim pistoletem na wampiry. Patrzyłam jak wampir upada. Ulżyło mi jak go zabiłam. Nagle reszta stanęła obok mnie z zamiarem do ponownego ataku.
- Ich jest zbyt wielu! Nie damy rady sami - powiedziała Isabell. Dobra to już koniec mojego żywota. Nagle usłyszałam odgłosy pękającego szkła. Przez okna wskoczyły wilki i zaatakowały wampiry, a my wtedy mieliśmy szansę na ucieczkę. Szybko wybiegliśmy z budynku i znów zaatakowały nas wampiry. Wilkołaki się zjawiły. Nawet jeden obok mnie, więc wyrwałam Jace'owi sztylet i rzuciłam w wilka. Trafiłam!. Szybko biegłam z Simonem, Jace'm i Luną na dach jakiegoś budynku.
- Niedługo zejdzie słońce! - powiedziałam i zobaczyłam drabinę - Jace pomóż Simon'owi! - posłuchał mnie, ale przed Simonem weszła Luna, po czym Jace pomógł Simon'owi i sam wszedł. Później ja weszłam, ale jakiś wampir mnie złapał za nogę. Luna i Jace złapali mnie za ręce i ciągnęli do siebie. Wyrywałam swoją nogę, ale ten wampir był bardzo uparty. Nagle słońce poparzyło jego dłoń i spadł, a ja runęłam do przodu i Jace mnie złapał i spadłam na niego. Leżałam na nim, a on się na mnie gapił. Patrzyłam w jego oczy tak samo jak on. - Dziękuję... za uratowanie Simona - Po czym z niego zeszłam i wstałam. Zobaczyłam jak po drabinie wchodzi reszta.
- Chodźcie wracamy! - krzyknął David i każdy poszedł za nim
****
Siedziałam w moim pokoju i leżałam na łóżku w piżamie. Uratowanie Simona było trudniejsze niż mi się zdawało, ale żyję i to jest teraz najważniejsze. Pogrążona myślami nawet nie zauważyłam jak zasnęłam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro