Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6

Luna pov

Obudziłam się i od razu spojrzałam na mój telefon. Była 14.30. Serio?! Ile ja spałam?? Wstałam i ubrałam się w czarną zwykłą bluzę i spodnie, po czym wyszłam z pokoju i pomaszerowałam do kuchni coś zjeść. Znalazłam w lodówce placka. Na śniadanie idealny, więc wzięłam sobie kawałek i go zjadłam. Nagle do kuchni wtargnęła zaspana Lily. Spojrzałam na nią, miała na sobie bordową sukienkę, a włosy jak gniazdo dla ptaków. Zaśmiałam się, a ona ziewnęła.

- Hej Luna... co cię tak śmieszy?... - mówiła zaspana i podeszła do lodówki i walnęła się głową o lodówkę. Znów zaczęłam się śmiać, a ona się otrząsnęła i wyjęła sobie mleko. Później zrobiła sobie płatki z mlekiem i usiadła obok mnie. Cały czas się jej przyglądałam, a ona  jadła. Poczekałam jak zje, po czym zaciągnęłam ją do swojego pokoju.

- No dobra!, a teraz ubieramy się! - powiedziałam i się do niej odwróciłam, a ona leżała na moim łóżku i spała. Podeszłam do niej i zwaliłam ją z łóżka, a ona wstała i usiadła na nim i czekała aż jej podam ciuchy. Wyciągnęłam z szafy ciuszki dla nas i podałam jej strój, który wyglądał tak:

A ja ubrałam coś takiego:

Gdy się ubrałyśmy to uczesałam Lily. Zrobiłam jej jednego warkoczyka i dałam go za ucho, po czym spięłam wsuwką. A ja sobie uczesałam wysokiego kucyka. Później przyszła do nas Isabell.

- Widzę, że wy już gotowe - spojrzała na nas, a ja pokiwałam głową - Ale chwila! Wy nie jesteście wymalowane! Jak wy chcecie iść?! 

- Chciałam się właśnie za to zabrać, ale weszłaś... - powiedziałam, a Isabell  na mnie spojrzała i uśmiechnęła

- Ja wymaluję Lily, a ty sama - podeszła do mojej siostry i zaczęła ją malować. Spojrzałam na lustro i też zaczęłam się malować.

                                                                               ****

Była już 17.30. A my byliśmy na imprezie. Tak dokładnie to w środku, bo Jace zahipnotyzował strażnika. Ja stałam obok mojej siostry i przyglądałam się gościom. Na tej imprezie były wampiry, wiedźmy i inne takie tam. Nagle usłyszałam czyjś głos i się odwróciłam.

- No proszę. Nie zapraszałem potomków Nefilów. Ale możecie zostać ze względu na tamtego chłopaka o niebieskich oczach - spojrzałam za siebie i zobaczyłam Alec'a, który lekko się uśmiechnął - No i oczywiście Lily i Lunę, chodźcie za mną - poszłam za nim, a koło mnie moja siostra. Weszłyśmy do jakiegoś pokoju i zapytałam prosto z mostu.

- Czemu usunąłeś nam wspomnienia?! - spytałam wkurzona. Ten Magnus jak dobrze pamiętam spojrzał na mnie

- Wasza matka, chciała żebym wam usuwał, ale za każdym razem kiedy któraś z was zaczęła rysować runę to wasza matka wiedziała, że wracają wam wspomnienia i przychodziła do mnie żebym wam je wymazywał - spojrzałam na niego zdziwiona tak samo jak Lily

- Dlaczego chciała żebyśmy nic nie pamiętały? - spytała Lily, a Magnus na nas spojrzał

- Chciała was chronić - Lily się odwróciła i zobaczyła obrazy leżące na ziemi od razu mnie zawołała

- To ty kupujesz mamy obrazy! Dlaczego? - spytałam, a on się uśmiechnął

- Brakowało wam pieniędzy, więc wam w jakiś sposób pomagałem - spojrzałam na niego, po czym moja siostra podniosła jakiś obraz

- Masz nawet obraz naszego ojca... - powiedziała i na nią spojrzałam

- To nie jest wasz ojciec to żołnierz, który od dawna nie żyję. Wasza matka nigdy go nie poznała - czyli żyłyśmy w kłamstwie?! Po prostu pięknie!

- Cały czas nas okłamywała?! - wkurzyłam się i złapałam Lily za rękę z zamiarem wyjścia, ale Magnus nas powstrzymał

- Ona was chroniła! - powiedział, ale ja nie chciałam tego słuchać. Już chciałam mu coś powiedzieć, ale Jace w tej chwili podbiegł do nas.

- Mają Simona! - Lily na niego spojrzała wystraszona, a ja bez wyrazu

- Kto?! - spytała, a Jace spojrzał na nią

- Wampiry! - Lily się poderwała do biegu, ale znów nas Magnus zaczepił

- Pamiętajcie, że wasza matka uciekała przed nocnymi łowcami - Zignorowałyśmy go i pobiegłyśmy do reszty.

                                                                          ****

Lily pov  

Byliśmy już pod bazą wampirów. Strasznie się bałam, bo to będzie pierwsze moje starcie z wampirami. Wszyscy weszliśmy do środka i rozglądaliśmy żeby czasem nas nie zaatakowali. Ruszyliśmy przed siebie. Wszyscy mieli jakieś magiczne kamyczki, tylko ja i Luna ich nie posiadamy. Nagle zobaczyłam uchylone drzwi, więc tam pobiegłam i wlazłam do środka. Na jakimś łóżku leżał Simon. Wszyscy weszli za mną, a ja podbiegłam do Simona i nachyliłam się nad nim.

- Simon żyjesz?! Simon! - budziłam go, ale nic to nie działało, więc dostał ode mnie z liścia, po czym wstał jak poparzony

- Co jest?! Gdzie ja jestem? - spojrzał na mnie i się uśmiechnął, po czym pomogłam mu wstać. I czym prędzej wyszliśmy z pokoju, a reszta patrzyła czy czasem, gdzieś nie ma wampirów. Gdy tylko pomyślałam o wampirach to zjawiło ich się strasznie dużo. Wystraszyłam się, a reszta już szykowała się do ataku, gdy ja pobiegłam do jakiś drzwi i weszłam do środka, oczywiście z Simonem. Reszta za nami pobiegła i weszliśmy do środka, to była jadalnia bez drugiego wyjścia. Jesteśmy zgubieni! Wampiry nas otoczyły, a moi towarzysze rzucili się do ataku, także Luna. Jak zobaczyłam jak zabiła jednego wampira to byłam w szoku.

- Ej! Już kocham taką robotę! - dalej zabijała wampiry, a ja i Simon weszliśmy pod stół. Byliśmy bezpieczni do czasy, gdy jakiś nóż nie wbił się w stół i go przebił tak, że ostrze było obok mojej głowy. Krzyknęłam ze strachu, a nagle zobaczyłam Jace.

- UPS sorki - spojrzałam na niego wkurzona i razem z Simonem wyszliśmy z pod stołu. Byłam z nim przy ścianie i patrzyłam na walkę, nagle usłyszałam krzyk Simona i się do niego odwróciła, a on tylko krzyknął żebym uważała i znów się  odwróciłam. Jeden z wampirów był blisko mnie i chciał wbić swoje ostre kły, ale ja zastrzeliłam go swoim pistoletem na wampiry. Patrzyłam jak wampir upada. Ulżyło mi jak go zabiłam. Nagle reszta stanęła obok mnie z zamiarem do ponownego ataku.

- Ich jest zbyt wielu! Nie damy rady sami - powiedziała Isabell. Dobra to już koniec mojego żywota. Nagle usłyszałam odgłosy pękającego szkła. Przez okna wskoczyły wilki i zaatakowały wampiry, a my wtedy mieliśmy szansę na ucieczkę. Szybko wybiegliśmy z budynku i znów zaatakowały nas wampiry. Wilkołaki się zjawiły. Nawet jeden obok mnie, więc wyrwałam Jace'owi sztylet i rzuciłam w wilka. Trafiłam!. Szybko biegłam z Simonem, Jace'm i Luną na dach jakiegoś budynku. 

- Niedługo zejdzie słońce! - powiedziałam i zobaczyłam drabinę - Jace pomóż Simon'owi! - posłuchał mnie, ale przed Simonem weszła Luna, po czym Jace pomógł Simon'owi i sam wszedł. Później ja weszłam, ale jakiś wampir mnie złapał za nogę. Luna i Jace złapali mnie za ręce i ciągnęli do siebie.  Wyrywałam swoją nogę, ale ten wampir był bardzo uparty. Nagle słońce poparzyło jego dłoń i spadł, a ja runęłam do przodu i Jace mnie złapał i spadłam na niego. Leżałam na nim, a on się na mnie gapił. Patrzyłam w jego oczy tak samo jak on. - Dziękuję... za uratowanie Simona - Po czym z niego zeszłam i wstałam. Zobaczyłam jak po drabinie wchodzi reszta.

- Chodźcie wracamy! - krzyknął David i każdy poszedł za nim

                                                                                     ****

Siedziałam w moim pokoju i leżałam na łóżku w piżamie. Uratowanie Simona było trudniejsze niż mi się zdawało, ale żyję i to jest teraz najważniejsze. Pogrążona myślami nawet nie zauważyłam jak zasnęłam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro