Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5

Godzina później

Lily pov.

Przebrałam się w coś bardziej wygodniejszego. Isabell przyszykowała mi ciuchy, bo jeszcze nie miałam swoich... Ubrałam czerwoną bluzkę i czarne spodnie, a na nogi czarne adidasy. A mówiła, że nie ma butów na płaskiej podeszwie... Wyszłam z pokoju i poszłam do Luny, która leżała na łóżku, ale nie spała.

-Luna chodź już czas! - szturchnęłam ją, a ona na mnie spojrzała

- Już?? Tak szybko - wstała i się rozciągnęła, po czym obie wyszłyśmy z pokoju. Na korytarzu czekali na nas David i Jace. Podeszłyśmy do nich.

- I co? Gotowe? - spytał David patrząc na Lunę

- Nie widać?! No dobra chodźmy! - powiedziała moja siostra i wszyscy szliśmy w stronę wyjścia z instytutu. Gdy wyszliśmy, zobaczyłam czarny samochód. Luna była zachwycona, a David się uśmiechną.

- Podoba ci się moje auto co? - zaśmiał się, a mojej siostrze od razu zeszedł zachwyt z twarzy

- Eh.. widziałam lepsze - powiedziała i wsiadła, po czym wszyscy zrobiliśmy to samo. Ja siedziałam obok Jace z tyłu, Luna z przodu, a David kierował. Gdy wystartowaliśmy, patrzyłam za okno i oglądałam widoki.

***

- Już jesteśmy! - uslyszałam radosny głos Davida i wysiadłam. Rozejrzałam się i zobaczyłam posągi, jakieś budynki, ale z kamieni, a nie z kości. I nie było dróg z kości, tylko zwyczajna trawa. Ulżyło mi, a moja siostra poszła jako pierwsza spotkać się z Cichimi braćmi. Szłam za nią, a David do niej podbiegł, ale jak zwykle Luna go ignorowała. W tym samym czasie podszedł do mnie Jace.

- Boisz się? - spojrzał na mnie, a ja się uśmiechnęłam

- Na początku troszkę się bałam, ale teraz mi przeszło - szłam dalej, gdy zobaczyłam posąg anioła z jakimś kielichem, ale nie zwróciłam na to zbytnio uwagi, więc szłam dalej. Gdy dotarliśmy pod jakiś dziwny budynek to się zatrzymaliśmy.

- Czego stoimy?? - spytała moja siostra, a Jace jej odpowiedział. David stał oparty o jakąś kolumnę i na kogoś czekał

- Tylko czisi bracia mogą prowadzić drzwi - spojrzała na niego i pokiwała głową. Nagle David się uśmiechnął, a ja się odwróciłam i wystraszyłam. Zobaczyłam mężczyznę jak mogłam go tak w ogóle nazwać.. który nie miał oczów i miał zaszyte usta, a na sobie nosił płaszcz z kapturem. Jakbym nie wiedziała o istnieniu demonów to bym zemdlała na miejscu. Moja siostra o mało by zwymiotowała, ale się powstrzymała.. jakoś...

- chodźcie za mną... - usłyszałam w swojej głowie jego głos. Czyli porozumiewają nie za pomocą telepatii. Okej rozumiem. Cichy brat otworzył drzwi, a my weszliśmy do środka. Ale tam było ciemno, ani jednego światła. Kompletna pustka. Szłam po schodach na dół i omal co bym nie zaliczyła gleby jakbym się nie przytrzymała.

- Uważaj, bo ubudzisz umarłych - usłyszałam Jace. Jak można obudzić umarłych?! To niedorzeczne! Dobra tak jak niedorzeczne były demony i inne takie tam... Zobaczyłam jak Jace patrzy przez jakiś otwór, więc też spojrzałam - To jest Miasto kości - spojrzałam w dół, było bardzo, ale to bardzo głębokim i niechciałabym tam wpaść. Później poszliśmy do jakiegoś dziwnego pomieszczenia.

- Wejdźcie na środek - znów uslyszałam jego głos. Podeszłam i za mną Luna, ale chłopcy zostali, czyli tylko my. Czekałyśmy, gdy w końcu po całym pomieszczeniu roiło się od Cichych Braci moja siostra się Wystraszyła tak samo jak ja. Nagle zaczęli coś mówić, ale nic jej zrozumiałam. Wtedy ja i moja siostra byłyśmy... W domu?

Mamo! Mamo! - zobaczyłam dwie małe dziewczynki, które wchodzą do łazienki poszłam za nimi tak samo jak Luna i zobaczyłam jak nasza mama myje... Runy? Dziewczynki się na nią patrzyły, a nasza mama spokojnie je wygoniła. Później byłyśmy dalej w domu, ale te dziewczynki były starsze. I zobaczyłam mamę przytulająca Luke'a.

- Luna, Lily to mój najlepszy przyjaciel Luke. Możecie mu zaufać - patrzyłam na nas jak przytulałyśmy Luke. Jak ja mogłam się nie skapnąć, że to my?! Nagle wspomnienia cały czas się zmieniały i to bardzo szybko. Nie mogłam nic zobaczyć. Nagle znów znalazłyśmy się w tym dziwnym pomieszczeniu. Miałam zamazany obraz, po czym zemdlałam.

- Lily! Lily! - słyszałam głos Jace, ale nie mogłam mu odpowiedzieć. Moją ręka coś rozbiła, ale nie mam pojęcia co...

Luna pov.

Dziwne były te wspomnienia, a ja nie mogłam ustać przez nie na nogach, ale David mnie złapał i przytrzymał.

- Dzięki... - powiedziałam i spojrzałam na Lily - Co ona robi?!

- Nie wiem - powiedział Jace, a ja się jej przyglądałam

Lily pov.

Skończyłam pisać i już mogłam wstać. Jace mi pomógł, a ja spojrzałam na to co zrobiły moje ręce.

- Co to jest? - spytałam, a Jace coś z tym robił. Później zobaczyłam niewyraźne litery

- B-A-N-E... Magnus Bane... Wielki czarownik - spojrzałam na Jace, który był pogrążony w myślach.

- Ich blokada jest zbyt silna... Nie możemy jej zdjąć - powiedział jeden z tych cichych braci. Poszłam do wyjścia, a za mną moi towarzysze. Gdy wyszliśmy z tego niby budynku, znów zobaczyłam ten posąg, ale tym razem się przy nim zatrzymałam.

- Co to za posąg? - spytałam, a David się przyjrzał

- Anioł... Trzyma w ręku kielich anioła - powiedział, a ja na niego spojrzałam i pokiwałam głową, po czym poszłam do auta. Cały czas rozmyślałam o tym kielichu, coś mi on przypomina, a może to moje dziwne wymysły? Patrzyłam się za okno jak zawsze, gdy gdzieś jadę i znów oglądałam krajobrazy.

W instytucie

- Cześć wam! Chcę was powiadomić, że jutro jest impreza u Magnusa! - uśmiechnąła się Isabell, a ja na nią spojrzałam

- Skąd wiesz, że chcemy iść do Magnusa? - spytała Luna, a ona się uśmiechnąła

- Jace mi napisał. Jutro o 17.00 macie być gotowe! Albo nie ja was przyszykuje! - powiedziała i po iegoa gdzieś. Poszłam do swojego pokoju i położyłam się zmęczona na łóżku. Jezu... Jutro ta impreza! Nie wytrzymam! Dzisiaj Cisi bracia, a jutro Magnus. Okej wytrzymam. Z tych wszystkich myśli zasnęłam....

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro