Rozdział 5
Godzina później
Lily pov.
Przebrałam się w coś bardziej wygodniejszego. Isabell przyszykowała mi ciuchy, bo jeszcze nie miałam swoich... Ubrałam czerwoną bluzkę i czarne spodnie, a na nogi czarne adidasy. A mówiła, że nie ma butów na płaskiej podeszwie... Wyszłam z pokoju i poszłam do Luny, która leżała na łóżku, ale nie spała.
-Luna chodź już czas! - szturchnęłam ją, a ona na mnie spojrzała
- Już?? Tak szybko - wstała i się rozciągnęła, po czym obie wyszłyśmy z pokoju. Na korytarzu czekali na nas David i Jace. Podeszłyśmy do nich.
- I co? Gotowe? - spytał David patrząc na Lunę
- Nie widać?! No dobra chodźmy! - powiedziała moja siostra i wszyscy szliśmy w stronę wyjścia z instytutu. Gdy wyszliśmy, zobaczyłam czarny samochód. Luna była zachwycona, a David się uśmiechną.
- Podoba ci się moje auto co? - zaśmiał się, a mojej siostrze od razu zeszedł zachwyt z twarzy
- Eh.. widziałam lepsze - powiedziała i wsiadła, po czym wszyscy zrobiliśmy to samo. Ja siedziałam obok Jace z tyłu, Luna z przodu, a David kierował. Gdy wystartowaliśmy, patrzyłam za okno i oglądałam widoki.
***
- Już jesteśmy! - uslyszałam radosny głos Davida i wysiadłam. Rozejrzałam się i zobaczyłam posągi, jakieś budynki, ale z kamieni, a nie z kości. I nie było dróg z kości, tylko zwyczajna trawa. Ulżyło mi, a moja siostra poszła jako pierwsza spotkać się z Cichimi braćmi. Szłam za nią, a David do niej podbiegł, ale jak zwykle Luna go ignorowała. W tym samym czasie podszedł do mnie Jace.
- Boisz się? - spojrzał na mnie, a ja się uśmiechnęłam
- Na początku troszkę się bałam, ale teraz mi przeszło - szłam dalej, gdy zobaczyłam posąg anioła z jakimś kielichem, ale nie zwróciłam na to zbytnio uwagi, więc szłam dalej. Gdy dotarliśmy pod jakiś dziwny budynek to się zatrzymaliśmy.
- Czego stoimy?? - spytała moja siostra, a Jace jej odpowiedział. David stał oparty o jakąś kolumnę i na kogoś czekał
- Tylko czisi bracia mogą prowadzić drzwi - spojrzała na niego i pokiwała głową. Nagle David się uśmiechnął, a ja się odwróciłam i wystraszyłam. Zobaczyłam mężczyznę jak mogłam go tak w ogóle nazwać.. który nie miał oczów i miał zaszyte usta, a na sobie nosił płaszcz z kapturem. Jakbym nie wiedziała o istnieniu demonów to bym zemdlała na miejscu. Moja siostra o mało by zwymiotowała, ale się powstrzymała.. jakoś...
- chodźcie za mną... - usłyszałam w swojej głowie jego głos. Czyli porozumiewają nie za pomocą telepatii. Okej rozumiem. Cichy brat otworzył drzwi, a my weszliśmy do środka. Ale tam było ciemno, ani jednego światła. Kompletna pustka. Szłam po schodach na dół i omal co bym nie zaliczyła gleby jakbym się nie przytrzymała.
- Uważaj, bo ubudzisz umarłych - usłyszałam Jace. Jak można obudzić umarłych?! To niedorzeczne! Dobra tak jak niedorzeczne były demony i inne takie tam... Zobaczyłam jak Jace patrzy przez jakiś otwór, więc też spojrzałam - To jest Miasto kości - spojrzałam w dół, było bardzo, ale to bardzo głębokim i niechciałabym tam wpaść. Później poszliśmy do jakiegoś dziwnego pomieszczenia.
- Wejdźcie na środek - znów uslyszałam jego głos. Podeszłam i za mną Luna, ale chłopcy zostali, czyli tylko my. Czekałyśmy, gdy w końcu po całym pomieszczeniu roiło się od Cichych Braci moja siostra się Wystraszyła tak samo jak ja. Nagle zaczęli coś mówić, ale nic jej zrozumiałam. Wtedy ja i moja siostra byłyśmy... W domu?
Mamo! Mamo! - zobaczyłam dwie małe dziewczynki, które wchodzą do łazienki poszłam za nimi tak samo jak Luna i zobaczyłam jak nasza mama myje... Runy? Dziewczynki się na nią patrzyły, a nasza mama spokojnie je wygoniła. Później byłyśmy dalej w domu, ale te dziewczynki były starsze. I zobaczyłam mamę przytulająca Luke'a.
- Luna, Lily to mój najlepszy przyjaciel Luke. Możecie mu zaufać - patrzyłam na nas jak przytulałyśmy Luke. Jak ja mogłam się nie skapnąć, że to my?! Nagle wspomnienia cały czas się zmieniały i to bardzo szybko. Nie mogłam nic zobaczyć. Nagle znów znalazłyśmy się w tym dziwnym pomieszczeniu. Miałam zamazany obraz, po czym zemdlałam.
- Lily! Lily! - słyszałam głos Jace, ale nie mogłam mu odpowiedzieć. Moją ręka coś rozbiła, ale nie mam pojęcia co...
Luna pov.
Dziwne były te wspomnienia, a ja nie mogłam ustać przez nie na nogach, ale David mnie złapał i przytrzymał.
- Dzięki... - powiedziałam i spojrzałam na Lily - Co ona robi?!
- Nie wiem - powiedział Jace, a ja się jej przyglądałam
Lily pov.
Skończyłam pisać i już mogłam wstać. Jace mi pomógł, a ja spojrzałam na to co zrobiły moje ręce.
- Co to jest? - spytałam, a Jace coś z tym robił. Później zobaczyłam niewyraźne litery
- B-A-N-E... Magnus Bane... Wielki czarownik - spojrzałam na Jace, który był pogrążony w myślach.
- Ich blokada jest zbyt silna... Nie możemy jej zdjąć - powiedział jeden z tych cichych braci. Poszłam do wyjścia, a za mną moi towarzysze. Gdy wyszliśmy z tego niby budynku, znów zobaczyłam ten posąg, ale tym razem się przy nim zatrzymałam.
- Co to za posąg? - spytałam, a David się przyjrzał
- Anioł... Trzyma w ręku kielich anioła - powiedział, a ja na niego spojrzałam i pokiwałam głową, po czym poszłam do auta. Cały czas rozmyślałam o tym kielichu, coś mi on przypomina, a może to moje dziwne wymysły? Patrzyłam się za okno jak zawsze, gdy gdzieś jadę i znów oglądałam krajobrazy.
W instytucie
- Cześć wam! Chcę was powiadomić, że jutro jest impreza u Magnusa! - uśmiechnąła się Isabell, a ja na nią spojrzałam
- Skąd wiesz, że chcemy iść do Magnusa? - spytała Luna, a ona się uśmiechnąła
- Jace mi napisał. Jutro o 17.00 macie być gotowe! Albo nie ja was przyszykuje! - powiedziała i po iegoa gdzieś. Poszłam do swojego pokoju i położyłam się zmęczona na łóżku. Jezu... Jutro ta impreza! Nie wytrzymam! Dzisiaj Cisi bracia, a jutro Magnus. Okej wytrzymam. Z tych wszystkich myśli zasnęłam....
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro