Rozdział 4
Luna pov.
Budzę się w dziwnym pokoju. Rozglądam się i zauważam Lily, która leży nieprzytomna. Później spoglądam na czarnowłosą dziewczynę, która siedzi i się na mnie gapi.
- Czego?! - spojrzałam na nią i do razu sobie przypomniałam, że to ona zwabiła tego chłopaka, który był demonem.
- Patrzę na ciebie - nie no, nie zauważyłam. Wstałam i do niej podeszłam
- Słuchaj! Ja i moja siostra sobie z tąd pójdziemy! A wy mordercy, nie macie nic do gadania! - uśmiechnęłam się szyderczo
- Jak chcecie, ale musicie pogadać z Hodge'm - spojrzałam na nią i przewróciłam oczami
- Kto to ten Hodge? - spytałam, a ona się na mnie popatrzyła
- Zobaczysz później - spójrzałam na na nią
- Hmm... - usłyszałam swoją siostrę i się do niej odwróciłam
- Lily? - podeszłam do niej, a ona otworzyła oczy
- Hę..? Gdzie jesteśmy? - Spytała, po czym spojrzała na tą dziewczynę - Kto to?
- Morderca - zaśmiałam się, a Lily na mnie spojrzała
- Nazywam się Isabell - spojrzałam na nią
- Pytałam cię o imię? - spytałam
- Nie, ale się przedstawiłam. A teraz dam wam ciuchy - poszła gdzieś
- Przydałoby się, nie będę chodzić w tych samych rzeczach! - powiedziałam i usiadłam na jakimś łóżku. Chwilę później Isabell podała mi czarną sukienkę, która była krótka. I czarne wysokie szpilki, a Lily dała czerwoną bluzkę i czarną mini spódniczkę, a do tego też czarne wysokie szpilki. Będą jaja! Ubrałam się, po czym znów usiadłam i czekałam na Lily, a jak wyszła o mało by nie zaliczyła gleby.
- Nie masz jakiś trampków? - spytała, a Isabell na nią spojrzała
- Kto w tych czasach nosi trampki?? - spytała, a moja siostra podniosła dłoń
- Ja! - powiedziała, po czym ktoś wlazł do pokoju. Zobaczyłam Davida, Jace i jakiegoś czarnowłosego chłopaka.
- Widzę, że nasze śpiące królewny wstały - zaśmiał się David, a ja się uśmiechnęłam
- Widzę, że ktoś tu oglądał śpiąca królewne! Nie wiedziałam, że lubisz księżniczki David! - powiedziałam, a on na mnie spojrzał
- Hej chłopaki! - Isabell do nich podeszła i przytuliła czarnowłosego
- Wy jesteście parą? - spytała moja siostra, a oni na nią spojrzeli
- Co nie! To mój brat Alec - powiedziała Isabell, a moja siostra podkręciła głową
- To gdzie ten cały Hodge? - spytałam, a David mi odpowiedział
- W bibliotece - spojrzałam na niego i przytaknęłam głową, po czym wstałam. Zobaczyłam Lily jak próbowała chodzić na szpilkach, ale coś jej nie wychodziło i się potknęła. Nie zaliczyła gleby, bo Jace ją złapał.
Lily pov.
- To idziemy do tego Hodge? - usłyszałam głos Aleca i od razu wyswobodziłam się z objęć Jace i ściągnęłam szpilki
- Będę chodzić boso! - powiedziałam, a moja siostra się uśmiechnęła
- Cała Lily - zaśmiała się - Idziemy!
***
Byliśmy już pod biblioteką, a Jace nam otworzył drzwi. Weszliśmy do środka, ale nikogo nie było. To chyba jakiś żart!
- Ee.. tu nikogo nie ma - spojrzałam na chłopaków
- Gdzieś jest, może za regałami - powiedział David, a ja przytaknęłam głową. Zobaczyłam jak Luna siedziała na fotelu, a ja postanowiłam, że spojrzę na książki. Drzwi się zamknęły, a po chwili zobaczyłam starego faceta. To chyba był ten cały Hodge.
- Witajcie! - moja siostra na niego spojrzała z obrzydzeniem
- Dobry - powiedziałam, a moja siostra się nie odezwała tylko do mnie podeszła i szepnęła:
- Lily uważaj, bo on może być jakimś zboczeńcem - spójrzałam na nią, po czym znów popatrzyłam na Hodge'a
- Po co nas wezwałeś? - spytałam, a ten Hodge na nas spojrzał
- Chciałem tylko porozmawiać - powiedział, a moja siostra się wtrąciła
- O czym? Bo nie mamy zbytnio czasu! - powiedziała i się uśmiechnęła
- Jak możecie nas widzieć? - spytał, a my się na siebie popatrzyłyśmy
- Nie mamy bladego pojęcia - powiedziałam, na co on skinął głową
- Musicie mieć w swojej rodzinie nocnego łowcę... Ojciec? - spytał, a ja spuściłam głowę
- Nasz ojciec nie żyje i na pewno nie był jakimś nocnym łowcą! - powiedziała moja siostra
- To może mama? - spojrzałam na niego
- Powiedziała by nam! - krzyknęłam, a Hodge na mnie popatrzył
- Rozumiem... To tyle - powiedział, a moja siostra złapała mnie za rękę i wyprowadziła z biblioteki. Otworzyła drzwi i walnęła Davida drzwiami.
- Auć! Uważaj! - moja siostra na niego spojrzała
- UPS... Sorki! - dalej szła u szukała wyjścia, ale nie mogła go nigdzie znaleźć. Wkurzona poszła kogoś znaleźć. Po długich szukaniach znalazła Alec'a.
- Ej Alec, gdzie jest wyjście? - spytała moja siostra, a on się odwrócił
- Gdzieś tam! - mówiąc to spirunował nas wzrokiem i sobie odchodził
- D-E-B-I-L - moja siostra się odwróciła i szła dalej. Ja nic nie mówiłam, bo jak moja siostra myśli i jest wkurzona to jest strasznie wredna. Nagle spotkałyśmy Isabell.
- Isabell, gdzie jest z tąd wyjście? - spytała moja siostra
- Nie możecie odejść - Isabell to koniec twojego żywota. Miło było cię poznać... Moja siostra mnie puściła i odwróciła mi głowę, po czym podeszła do Isabell.
- Jak to nie możemy odejść?? - spytała, a ja się odwróciłam
- No idziecie z Jace'm i David'em do miasta kości - Miasto kości? To istnieje takie miasto?? Ciarki mi przeszły na samą myśl o kościach. Wyobraziłam sobie budynki zbudowane z kości, albo ulice z kości.
- Mówiłaś, że miałyśmy iść do tego Hodge, który jest brzydalem, a teraz mamy iść do miasta kości! - patrzyłam się na nie, a za mną pojawił się z nienacka David
- Słyszałem moje imię - uśmiechnął się, a ja się oddaliłam
- To źle słyszałeś - uśmiechnęła się moja siostra
- Pfff... Jak zwykle milutka - powiedział, a moja siostra się zaśmiała
- No a jak - spojrzała na mnie, a ja podeszłam do niej
- Serio mamy iść do tego miasta kości?? - spytałam i usłyszałam znajomy głos
- Tak, a my z wami - spojrzałam na Jace, który uśmiechnął się lekko
- Szczerze... Mogło być gorzej - powiedziała moja siostra
- A po co tam idziemy? - spytałam, a Jace spojrzał na mnie
- Idziemy do Cichych Braci, bo podobno ktoś wykazał wam wasze spojrzenia - powiedział, a ja spuściłam głowę
- Co ty za bzdury opowiadasz! Moich wspomnień nikt by nie wymazał - Luna się uśmiechnęła
- No raczej tak - powiedział David
- Nie mówiłam do ciebie! - spiorunowała go zwrokiem
- To kiedy tam idziemy? - spytałam, a David spojrzał na zegarek
- O to już ta godzina? - spytał, a ja spojrzałam na zegarek, była 13.00
- No i co z tego? - spytała moja siostra
- No bo o 14.00 idziemy do miasta kości - powiedział David, a mnie znów przeszły ciarki na samo spomnienie o tym mieście. Moja siostra wywróciła oczami, a ja stałam i spojrzałam za okno. Za niedługo czeka nas niezwykła przygoda, której wcale nie chce......
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro