Rozdział 15
Luna pov.
Obudziłam się rano i przetarłam oczy. Później wstałam z łóżka i poszłam się ubrać. Ubrałam się w krótką, czarną bluzkę i krótkie spodenki. Swoje włosy związałam w kitkę i się lekko pomalowałam.
- Witaj kochanie! - spojrzałam na Brandona gniewnie
- Nie jestem twoją kochaną! - krzyknęłam
- Ale jesteś moją narzeczoną - spojrzał na mnie
- Nigdy nią nie zostanę! - dalej krzyczałam
- Luna?! Co się dzieje? - spojrzałam na Lily
- Lily? Co tu robisz? - spytałam zdziwiona
- Słyszałam twój krzyk, więc przybiegłam jak najszybciej - ooo... jaka ona jest kochana
- W piżamie? - to pytanie mnie karciło
- Mówiłam, że jak najszybciej i się przebrać nie zdążyłam - spojrzała na mnie
- Powiedz swojej siostrze, że i tak zostanie moją żoną - Brandon na mnie spojrzał
- Ja na waszym ślubie będę przeciwna waszemu związkowi, więc nie masz się o co bać - Lily się uśmiechnęła
- I widzisz? Obie jesteśmy niezgodne z tym ślubem! - popatrzyłam na Brandona
- I tak się, że mną ożenisz i nie macie nic do gadania - powiedział
- Mamy, bo ja, David i Jace się nie zgadzamy - powiedziała Lily
- No trzy sprzeczne głosy - uśmiechnęłam się
I myślicie, że coś wam dadzą? - spytał uśmiechnięty Brandon
- No, a co? Może nie? - spytała Lily
- No nie - Brandon spojrzał na Lily
- Cześć Luna! - spojrzałam na David'a
- David!!! - przytuliłam go
- I oni do siebie idealnie pasują! - Lily się uśmiechnęła
- Ehe.... Ehe.... Chodź na słówko! - Brandon złapał Lily za nadgarstek i gdzieś ciągnął
Lily pov.
Brandon zaciągnął mnie aż do stajni dla koni. Stella Help my!
- Czego chcesz?! - wyrwałam swoją rękę
- Masz mi pomóc żeby Luna się we mnie zakochała - wybuchłam śmiechem - Co ci?
- Myślisz, że ja ci pomogę?! - spojrzałam na niego rozbawiona
- Jesteś jej siostrą i do tego bliźniaczką, więc możesz - patrzyłam się na niego wkurzona
- Słuchaj mnie! Nie mam zamiaru ci w żaden sposób pomagać! Znajdź sobie kogoś innego! - byłam wkurzona
- Masz mi pomóc! - i on myśli, że ja go posłucham?
- Nie pomogę! - przybliżyłam się do Stelli
- Ten koń to twoje dziecko? - spojrzał na mnie
- Tak! A ty nie zasługujesz ani na żonę, ani na dziecko! - krzyknęłam
- Ehe... - wywrócił oczami
- Co się dzieje? Kim on jest?! Jest brzydki! - spojrzałam na Stellę
- To Ex mojej siostry, a on chce żebym mu pomogła żeby Luna się w nim zakochała - powiedziałam
- Kto by chciał takiego brzydala?! - i z tym się, z tobą zgadzam
- Nikt, chyba że on sam - uśmiechnęłam się
- Nie widziałem cię przez długi czas, a ty gadasz sama do siebie?! - spojrzałam na Brandona
- Jak ci to przeszkadza to won! - krzyknęłam
- Nie! - stał tak i się na mnie patrzył
- Jace!!!! - zawołałam go
- Co się stało? - spojrzałam na Jace'a
- Weź go! - pokazałam palcem na Brandona. Jace wziął Brandona za nadgarstek i pociągnął do domu
Luna pov.
- Ale ja nie będę się żenić z tym cymbałem!! - powiedziałam wkurzona
- Będziesz córciu to dla dobra rodziny - patrzyłam się na ojca
- Nie będę się z nim żenić! - powiedziałam stanowczo
- Ja też się nie zgadzam! - spojrzałam na David'a
- Lily!! Weź go zamknij!! - zawołałam Lily, a ona wbiegłam do salonu i zatkała usta David'owi
- Córciu ożeń się z nim, jak nie chcesz żeby nas coś spotkało - znów spojrzałam na ojca
- Sam kiedyś byłeś dla nas zagrożeniem, a teraz mówisz żeby nas coś nie spotkało?! - wkurzyłam się
- Boję się o was - i dlatego każe mi się ożenić?!
- Albo o siebie - powiedziałam
- Nieprawda! - krzyknął
- Taka jest prawda! Troszczysz się tylko o rodzinę żeby spłodzić kolejnych nocnych łowców! - spojrzał na mnie
- Nie! Z nim będziesz szczęśliwa! - ja się przesłyszałam?
- On mnie zdradził!!, a co ja gadam! On mnie zdradził cztery razy! - krzyknęłam
- Ale to na pewno była przeszłość, a teraz się na pewno zmienił - spojrzałam na niego zdziowiona
- On się nigdy nie zmieni! - krzyknęłam
- Zmieniłem się! - spojrzałam na Brandona
- A ty tu czego?! - wkurzyłam się
- Usłyszałem swoje imię - nikt nie mówił jego imienia
- Jedziemy nad wodę!! - spojrzałam na Jace'a
- To super! - uradowała się Lily
- Porozmawiamy później - powiedziałam
Lily pov.
Wszyscy poszliśmy się spakować, po czym pojechaliśmy nad wodę. Nie było aż tak długo... zaledwie piętnaście minut. Gdy dotarliśmy to usiadłam na ręczniku, a reszta poszła pływać. Uśmiechnęłam się promiennie, po czym założyłam swoje okulary. Luna chciała utopić Brandona, ale coś jej nie wychodziło, bo jej uciekał. David pływał na desce, a Jace do mnie podszedł. Jace był mokry, więc krople spadały mi na twarz.
- Deszcz będzie lał?! - spytałam zdziwiona
- To tylko ja - zaśmiał się
- Bardzo śmieszne - uśmiechnęłam się
- No - usiadł obok mnie, a ja na niego spojrzałam
- Co robi Luna? - spytałam
- Chce Brandona utopić - uśmiechnął się
- Mech... Chciałabym jej pomóc... - posmutniałam
- Hehe - fajnie ten się śmieje, a ja smutam... Jace mnie pocałował
- No chodź tutaj Brandon! Nic ci nie zrobię! - spojrzałam na Lunę
- Wcale i w ogóle - odpowiedział Brandon
- No - Luna się uśmiechnęłam złowieszczo
Wtedy Brandon do niej podpłynął i ją pocałował. Gdy tylko David to zobaczył to spadł z Deski, zaśmiałam się. Luna odepchnęła od siebie Brandona.
- Nie Kocham cię! To aż tak źle zrozumieć?! - krzyknęłam, a Brandon prychnął i odpłynął. Luna wyszła z wody i do nas podeszła - Witam
- Siemano - uśmiechnęłam się
- Ja was zostawię - Jace pocałował mnie w policzek i poszedł pływać
- Jak się czujesz? - Luna usiadła obok mnie
- Dobrze, a ty? - spojrzałam na nią
- Koszmarnie! - powiedziała
- Wiem... też bym się tak czuła - spojrzała na mnie z uśmiechem na ustach
- Może go zabić? - uśmiechnęłam się szeroko
- Dobry pomysł! - Luna spojrzała w niebo
- Tylko jak? - pomyślałam
- Wezmę siekierę i mu łeb utnę, albo wezmę bandę demonów i już po nim - uśmiechnęłam się
- Ty i te twoje pomysły - Luna się zaśmiała
- Wiem, że są znakomite! - spojrzałam na nią
Nagle chłopcy nas ochlapali.
- Ej! - Luna krzyknęła
- A chciałam nie być dzisiaj mokra - wywróciłam oczami
- Ups.... - David się uśmiechnął
- Siedziałyście i cały czas rozmawiałyście, więc was ochlapaliśmy - Jace na mnie spojrzał
- Dzięki - powiedziałam wkurzona
- Pfff... - Luna też nie była zadowolona
- No widzisz jakie szczęśliwe? - spojrzałam na David'a
- Bardzo - Jace się uśmiechnął
- Chyba nie - powiedziałam
- Wracamy!! - spojrzałam na Brandona
- Co, dlaczego?! - spytała Luna
- Bo już 20 - powiedział
- Co?! - spytałam zdziwiona
- Nocne spacerki - David się uśmiechnął
- Nie! Już wracamy! - powiedział stanowczo Brandon
Wszyscy niechętnie wróciliśmy do domu, a później każdy do swoich pokoi.
Luna pov.
Ubrałam się w piżamę i smutna, bo nie mogłam się przytulić do David'a to wtuliłam się w poduszkę i zasnęłam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro