Rozdział 11
Luna pov.
Obudziłam się rano w ramionach Davida. Uśmiechnęłam się wesoło, a David sobie spał. Pogłaskałam go po włosach, a David się lekko uśmiechnął, po czym wstałam i podeszłam o szafy. Ubrałam się w białą, krótką, zawiązywaną bluzkę i dżinsowe spodenki, a swoje włosy związałam w kitkę. Później podeszłam do David'a.
- David.... pobudka... - uśmiechnęłam się
- Mmmm... - dalej spał
- Panie Davidzie! - spojrzałam na niego
- Pięć minutek... - dalej spał
- Nie! - patrzyłam się na niego
- Dzięki.... - zaczął chrapać
- Wstawaj! - krzyknęłam
- No już... - byłam ciut wkurzona
- To już! - David przekręcił się na drugi bok, a ja się wkurzyłam i zwaliłam go z łóżka
- Auć - spojrzał na mnie
- Za karę, a teraz stawaj! - uśmiechnęłam się chytrze
- Pfff... - Wstał i się poszedł ubrać
- Dzień dobry zakochańce! - spojrzałam na Lily
- Co? - nie zrozumiałam o co jej chodziło
- Jesteście w sobie zakochani to widać! - zarumieniłam się
- Kochamy się - objął mnie swoim ramieniem
- To dwuznacznie zabrzmiało, ale i tak się cieszę!! - uśmiechnęła się
- A jak tam dziecko? - spojrzałam na jej brzuch
- Dobrze - przytaknęłam głową
- Zostanę wujkiem - łza mu poleciała po policzku
- Oj nie płacz - wytarłam mu łzę
- Ale to piękne! - spojrzał na mnie
- Wiem, że się cieszysz, bo zostaniesz wujkiem, ale musisz poczekać dziewięć miesięcy - uśmiechnęłam się do niego
- Niestety... - posmutniał
- To ja lecę, bo zostawiłam Jace'a samego! - spojrzałam na Lily, a ona wyszła
- No i co teraz? - spojrzałam na David'a
- Bo ja wiem? - wzruszył ramionami
- Nudzi mi się! - powiedziałam z nudów
- To zróbmy wyścig konny - uśmiechnął się
- Wygram go - uśmiechnęłam się
- W twoich snach - pocałował mnie, po czym wybiegł z pokoju, a ja za nim. Gdy doszliśmy do koni to wsiedliśmy na nie i się ścigaliśmy. David był pierwszy, ale go przegoniłam. I tak robiliśmy w kółko . Raz ja byłam pierwsza, a raz on.
Lily pov.
-Ale słodko razem wyglądają - uśmiechnęłam się, jak zobaczyłam ich uśmiechniętych
- No, idealnie do siebie pasują - też się uśmiechnął
- Mhm... - patrzyłam się na Davida i Lunę
- Tak jak my - spojrzałam na niego, a on mnie pocałował. Uśmiechnęłam się poprzez pocałunek, a on się ode mnie odsunął. Wtuliłam się w niego, a Jace objął mnie swoim ramieniem
- Kocham cię... - spojrzałam na niego
- Ja ciebie też - Zobaczyłam jak Luna i David przestali jeździć, a Luna się do mnie uśmiechnęła. Odwzajemniłam uśmiech
Nagle Luna z Davidem do nas podeszli. Luna trzymała Davida za rękę, a on się uśmiechał.
- Witam - uśmiechnęła się Luna
- No hej! - też się uśmiechnęłam
- Co wy się tak ścigacie? - Jace spojrzał na David'a
- A bo lubimy - uśmiechnął się
- A wy jeszcze tutaj? - Luna spojrzała na Jace'a
- A gdzie mamy być? - spojrzałam dziwnie na Jace'a
- A miałem cię zaprosić na randkę - uśmiechnął się
- Ale zapomniałeś mi o tym powiedzieć - zaśmiałam się
- No, to ja za godzinę po ciebie przyjdę - pocałował mnie na pożegnanie i poszedł gdzieś z David'em
- Chodź musimy cię przygotować! - uśmiechnęła się do mnie Luna
- Mhm... - złapała mnie za dłoń i pociągnęła do mojego pokoju
Luna długo wybierała dla mnie strój, a gdy skończyła to pokazała mi piękną bordową sukienkę z czarną koronką na górze i na dole. Poszłam się w nią ubrać, a gdy wróciłam to Luna zrobiła mi lekkie fale na włosach i do tego zapięła mi na szyi naszyjnik. Gdy skończyła mnie szykować to się uśmiechnęła, a nagle do mojego pokoju zapukał David.
- Jace czeka na dworze - uśmiechnął się David, a ja wybiegłam z pokoju i pobiegłam na dwór
Gdy wyszłam to nikogo nie zobaczyłam. Pomyślałam, że może gdzieś się kryję, a gdy zobaczyłam na ścieżce płatki róż, które gdzieś prowadziły. Szłam za nimi. Gdy nagle zobaczyłam koc piknikowy i Jace'a. Podbiegłam do niego i go przytuliłam.
- Pięknie wyglądasz - spojrzał na mnie
- Dzięki - zarumieniłam się
Usiedliśmy na kocu i zajadaliśmy się różnymi smakołykami. Ja oczywiście jadłam moje ulubione słodkości, czyli... Babeczki! Bez nich nie umiem żyć. Jace wyglądał na strasznie spiętego, jeszcze nigdy go takiego nie widziałam.
***
Gdy spojrzałam na zegarek i była 20.34. To wstałam i spojrzałam na Jace'a.
- Wracajmy już - uśmiechnęłam się do niego, a Jace wstał
- Lily? - spojrzałam na niego
- Co jest? - Jace uklęknął na jedno kolano i wyciągnął z kieszeni czarne, małe pudełeczko, po czym je otworzył, a ja zobaczyłam pierścionek zaręczynowy
- Lily Walker, czy zostaniesz moją żoną? - spojrzałam na Jace'a
- Tak!! - uśmiechnęłam się, a Jace założył mi pierścionek na palec, po czym się pocałowaliśmy
- Oooo!! - oderwałam się od Jace'a i spojrzałam na Lunę
- Od kiedy ty tu jesteś?! - spytałam trochę zdziwiona
- Od czasu kiedy Jace ci się oświadczył - uśmiechnęła się
- Aha?... - spojrzałam na Jace'a
- Ja o niczym nie wiedziałem! - powiedział zdziwiony
- Wracajmy już - uśmiechnęła się, a ja przytaknęłam głową szczęśliwa
***
Leżałam z Jace'm na łóżku i się do niego wtuliłam.
- Cieszysz się? - spojrzałam na niego
- Tak! - pocałowałam go, po czym się do niego przytuliłam i zasnęłam
Luna pov.
Leżałam na łóżku wtulona w poduszkę, bo David się kąpał, a gdy wyszedł cały mokry to się wysuszył. Później położył się obok mnie i mnie przytulił, a ja się uśmiechnęłam i zasnęłam w jego objęciach.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro