Rozdział 5
Luna pov.
Wstałam rano i podeszłam do szafy, po czym się ubrałam w czarną bluzkę i dżinsy z dziurami. Nudziło mi się, więc poszłam do mojej kochanej siostry Lily. Szłam sobie korytarzem i weszłam do pokoju Lily. Moja siostra leżała sobie na łóżku, a ja miałam jej ważna rzecz do powiedzenia.
- Lily! - spojrzała na mnie
- Hejka Luna!, Co jest? - popatrzyłam na nią
- Wiem, gdzie jest miecz anioła! - uśmiechnęłam się szeroko
- Gdzie? - spojrzała na mnie zdziwiona
- W mieście kości! - powiedziałam
- To pójdziemy później - uśmiechnęła się
- Okej! Ubieraj się - wstała i wybrała jakieś ciuchy i poszła do łazienki
Czekałam na nią z dziesięć minut, po czym w końcu wyszła z łazienki. Spojrzałam na nią, ubrała bordową bluzkę i czarne spodnie.
- To ja już pójdę! Idę do Davida - złapałam za klamkę, ale Lily mnie zatrzymała
- On śpi - spojrzałam na nią
- O tej godzinie? Jest 12.30! - wzruszyła ramionami
- Raz spał do 16.00 - spojrzałam na nią zdziwiona
- To go idę obudzić! - złapałam za klamkę
- Powodzenia! - zaśmiała się
Szłam do pokoju David'a, a gdy do niego weszłam i zobaczyłam go jak śpi to zaczęłam go budzić.
- David! Wstawaj! - budziłam go i nic - Bo cię wodą obleje! - nic, więc poszłam po wiadro lodowatej wody i oblałam nim David'a, ale on dalej spał. Dziwne na Lily zawsze to działa.
***
Minęła godzina, a on dalej spał. Został mi ostatni pomysł. Mianowicie, powiedzieć Davidowi, że umieram.
- David... Ja umieram! - krzyknęłam i patrzyłam na niego
- Co?! Jak to umierasz! - spojrzał na mnie - Aha...
- Musiałam cię jakoś obudzić! - uśmiechnęłam się cwaniacko
- To ja idę znów spać! - położył się i zasnął, a ja patrzyłam na niego niedowierzając. Nagle usłyszałam dźwięk smsa, spojrzałam na telefon David'a to Maxin! Dobrze, że znam hasło, więc mogłam jej odpisać.
- Hej, David! - Maxin
- Hej... Czego chcesz? - David
- Chcesz się spotkać? - Maxin
- Nie! Z tobą nigdy się nie spotkam! - David
- Dlaczego? - Maxin
- Bo cię nie lubię! - David
- Wczoraj mówiłeś coś innego ;-; - Maxin
- Byłam pijany! - David
- Byłam?! - Maxin
- Po kacu jestem! - David
- Aha ;-; - Maxin
- Nie chce cię znać, więc do mnie nie pisz więcej! - David
- Jak tak sobie życzysz! - Maxin
No i ją mamy z głowy, teraz tylko usunąć vte wiadomości, które napisałam i zablokować ją, a! No i usunąć. Zrobiłam to wszystko.
- Co robisz przy moim telefonie? - uśmiecha się, a ja się wystraszyłam i rzuciłam telefonem
- Co? Ja nie mam twojego telefonu! - usłyszałam jak telefon walnął o ścianę, spojrzałam tam i zobaczyłam, że się rozbił - Tam leży!
- Zepsułaś go?! - podszedł do telefonu - Tak... Nie działa!
- To ja już idę! - uciekłam, pobiegłam do pokoju Lily - Lily!
- Co? - spojrzała na mnie
- Idziemy do Miasta kości!, Ale najpierw... Jace!! - przyszedł od razu jak go zawołałam
- Co? - spojrzał na Lily
- Usiądź obok Lily i oboje wystawcie ręce - uśmiechnęłam się i zrobili to co kazałam, po czym wyciągnęłam z torebki kajdanki i ich zakułam. Spojrzeli na swoje dłonie.
- Co to ma być?!! - krzykneła Lily
- Kajdanki, ja mam do tego klucz, więc... Zostaniecie tak przez kilka dni - uśmiechnęłam się - Ale możecie się od siebie uwolnić na 30 minut - zaśmiałam się
- Bardzo pocieszające - Lily wywróciła oczami
- Bardzo! - dalej się śmieje
- Mi się tam podoba! - uśmiecha się Jace
- Fajnie... - spojrzałam na Lily
- To chodźcie do miasta kości! - powiedziałam i wyszłam
Jestem już pod samochodem i czekałam na Jace'a i Lily, którzy się zbliżali.
- Wsiadajcie! - usiadłam z przodu, a Lily i Jace z tyłu. Zaczęłam jechać
***
- Już jesteśmy! - wyszłam z samochodu, a za mną Jace i Lily. Szliśmy sobie, a ja prowadziłam
- Boże!! - usłyszałam głos Lily i się do niej odwróciłam
- Co jest Lily?! - spytałam
- P-patrz! - pokazała mi palcem na cichego brata, który leżał w kałuży krwi. Szybko pobiegłam po miecz anioła, ale go nie było, więc wróciłam do reszty.
- Nie ma miecza! - oboje na mnie spojrzeli
- Jak to nie ma?! - spytała Lily
- No nie ma! Ktoś musiał go zabrać! - powiedziałam
- I to przed chwilą... Bo krew jest jeszcze świeża - powiedziała Lily
- Tylko kto? - myślałam
- Valentine - obie spojrzałyśmy ja Jace
- Dlaczego on? - spytałam, a on na mnie popatrzył
- To jest przecież jasne! Chce kielich anioła i miecz! - powiedział
- Musiał tu przyjść przed nami... - powiedziałam
- Chodźmy stąd, bo jeszcze zostaniemy zabici tak jak oni! - powiedziała Lily
- Okej! - wróciliśmy do samochodu, a ja zaczęłam jechać
***
Byliśmy już w instytucie, a ja siedziałam na łóżku. Po chwili do mojego pokoju wszedł David z pudełkiem w dłoniach. Spojrzałam na niego.
- Co tam masz? - spojrzałam na Davida
- Trzymaj - podał mi pudełko, a ono się ruszało
- To się rusza! - wystraszyłam się
- Nie bój... Się - uśmiechnął się
- Okej - otworzyłam pudełko i zobaczyłam małego kotka - Ale słodki! Ale dlaczego wsadziłeś go do pudełka?!! - spojrzałam na niego, a on wzruszył ramionami
- Nie wiem... Tak wyszło - znów popatrzyłam na kotka - dziewczynka
- Nazwę ją Fiona! - zamruczała,chyba podoba jej się to imię
- Sliczne imię - uśmiechnął się
Położyłam się na łóżku, a David obok mnie i mnie przytulił, a ja zasnęłam w jego objęciach...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro