Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5

Luna pov.

Wstałam rano i podeszłam do szafy, po czym się ubrałam w czarną bluzkę i dżinsy z dziurami. Nudziło mi się, więc poszłam do mojej kochanej siostry Lily. Szłam sobie korytarzem i weszłam do pokoju Lily. Moja siostra leżała sobie na łóżku, a ja miałam jej ważna rzecz do powiedzenia.

- Lily! - spojrzała na mnie

- Hejka Luna!, Co jest? - popatrzyłam na nią

- Wiem, gdzie jest miecz anioła! - uśmiechnęłam się szeroko

- Gdzie? - spojrzała na mnie zdziwiona

- W mieście kości! - powiedziałam

- To pójdziemy później - uśmiechnęła się

- Okej! Ubieraj się - wstała i wybrała jakieś ciuchy i poszła do łazienki

Czekałam na nią z dziesięć minut, po czym w końcu wyszła z łazienki. Spojrzałam na nią, ubrała bordową bluzkę i czarne spodnie.

- To ja już pójdę! Idę do Davida - złapałam za klamkę, ale Lily mnie zatrzymała

- On śpi - spojrzałam na nią

- O tej godzinie? Jest 12.30! - wzruszyła ramionami

- Raz spał do 16.00 - spojrzałam na nią zdziwiona

- To go idę obudzić! - złapałam za klamkę

- Powodzenia! - zaśmiała się

Szłam do pokoju David'a, a gdy do niego weszłam i zobaczyłam go jak śpi to zaczęłam go budzić.

- David! Wstawaj! - budziłam go i nic - Bo cię wodą obleje! - nic, więc poszłam po wiadro lodowatej wody i oblałam nim David'a, ale on dalej spał. Dziwne na Lily zawsze to działa.

***

Minęła godzina, a on dalej spał. Został mi ostatni pomysł. Mianowicie, powiedzieć Davidowi, że umieram.

- David... Ja umieram! - krzyknęłam i patrzyłam na niego

- Co?! Jak to umierasz! - spojrzał na mnie - Aha...

- Musiałam cię jakoś obudzić! - uśmiechnęłam się cwaniacko

- To ja idę znów spać! - położył się i zasnął, a ja patrzyłam na niego niedowierzając. Nagle usłyszałam  dźwięk smsa, spojrzałam na telefon David'a to Maxin! Dobrze, że znam hasło, więc mogłam jej odpisać.

- Hej, David! - Maxin

- Hej... Czego chcesz? - David

- Chcesz się spotkać? - Maxin

- Nie! Z tobą nigdy się nie spotkam! - David

- Dlaczego? - Maxin

- Bo cię nie lubię! - David

- Wczoraj mówiłeś coś innego ;-; - Maxin

- Byłam pijany! - David

- Byłam?! - Maxin

- Po kacu jestem! - David

- Aha ;-; - Maxin

- Nie chce cię znać, więc do mnie nie pisz więcej! - David

- Jak tak sobie życzysz! - Maxin

No i ją mamy z głowy, teraz tylko usunąć vte wiadomości, które napisałam i zablokować ją, a! No i usunąć. Zrobiłam to wszystko.

- Co robisz przy moim telefonie? - uśmiecha się, a ja się wystraszyłam i rzuciłam telefonem

- Co? Ja nie mam twojego telefonu! - usłyszałam jak telefon walnął o ścianę, spojrzałam tam i zobaczyłam, że się rozbił - Tam leży!

- Zepsułaś go?! - podszedł do telefonu - Tak... Nie działa!

- To ja już idę! - uciekłam, pobiegłam do pokoju Lily - Lily!

- Co? - spojrzała na mnie

- Idziemy do Miasta kości!, Ale najpierw... Jace!! - przyszedł od razu jak go zawołałam

- Co? - spojrzał na Lily

- Usiądź obok Lily i oboje wystawcie ręce - uśmiechnęłam się i zrobili to co kazałam, po czym wyciągnęłam z torebki kajdanki i ich zakułam. Spojrzeli na swoje dłonie.

- Co to ma być?!! - krzykneła Lily

- Kajdanki, ja mam do tego klucz, więc... Zostaniecie tak przez kilka dni - uśmiechnęłam się - Ale możecie się od siebie uwolnić na 30 minut - zaśmiałam się

- Bardzo pocieszające - Lily wywróciła oczami

- Bardzo! - dalej się śmieje

- Mi się tam podoba! - uśmiecha się Jace

- Fajnie... - spojrzałam na Lily

- To chodźcie do miasta kości! - powiedziałam i wyszłam

Jestem już pod samochodem i czekałam na Jace'a i Lily, którzy się zbliżali.

- Wsiadajcie! - usiadłam z przodu, a Lily i Jace z tyłu. Zaczęłam jechać

***

- Już jesteśmy! - wyszłam z samochodu, a za mną Jace i Lily. Szliśmy sobie, a ja prowadziłam

- Boże!! - usłyszałam głos Lily i się do niej odwróciłam

- Co jest Lily?! - spytałam

- P-patrz! - pokazała mi palcem na cichego brata, który leżał w kałuży krwi. Szybko pobiegłam po miecz anioła, ale go nie było, więc wróciłam do reszty.

- Nie ma miecza! - oboje na mnie spojrzeli

- Jak to nie ma?! - spytała Lily

- No nie ma! Ktoś musiał go zabrać! - powiedziałam

- I to przed chwilą... Bo krew jest jeszcze świeża - powiedziała Lily

- Tylko kto? - myślałam

- Valentine - obie spojrzałyśmy ja Jace

- Dlaczego on? - spytałam, a on na mnie popatrzył

- To jest przecież jasne! Chce kielich anioła i miecz! - powiedział

- Musiał tu przyjść przed nami... - powiedziałam

- Chodźmy stąd, bo jeszcze zostaniemy zabici tak jak oni! - powiedziała Lily

- Okej! - wróciliśmy do samochodu, a ja zaczęłam jechać

***

Byliśmy już w instytucie, a ja siedziałam na łóżku. Po chwili do mojego pokoju wszedł David z pudełkiem w dłoniach. Spojrzałam na niego.

- Co tam masz? - spojrzałam na Davida

- Trzymaj - podał mi pudełko, a ono się ruszało

- To się rusza! - wystraszyłam się

- Nie bój... Się - uśmiechnął się

- Okej - otworzyłam pudełko i zobaczyłam małego kotka - Ale słodki! Ale dlaczego wsadziłeś go do pudełka?!! - spojrzałam na niego, a on wzruszył ramionami

- Nie wiem... Tak wyszło - znów popatrzyłam na kotka - dziewczynka

- Nazwę ją Fiona! - zamruczała,chyba podoba jej się to imię

- Sliczne imię - uśmiechnął się

Położyłam się na łóżku, a David obok mnie i mnie przytulił, a ja zasnęłam w jego objęciach...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro