Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4

Luna pov.

Obudziłam się i rozglądnełam. Dalej byłam w tym okropnym pokoju, w okropnym domu... Wstałam z łóżka i podeszłam do szafy, po czym ubrałam czarną bluzkę i dżinsy. Znów usiadłam na łóżku, bo nie chciałam iść na śniadanie. Nie byłam głodna... Chce z tąd uciec.... Ale nie mogę! Nie wiadomo ej co zrobić!!

- Ja wychodzę z dziewczynami i Stafanem!! - usłyszałam głos Valentine'a

Czyli wychodzi z wszystkimi!.... Oprócz Nathan'a.... Jak na złość, Nathan wlazł mi do pokoju.

- Hej Luna - uśmiechnął się

- Pfff.... - wywróciłam oczami

- Czego jesteś taka niemiła? - spojrzałam na niego wkurzona

- Bo cię nie lubię! - skrzyżowałam ręce

- A jak powiem żebyśmy uciekli? - dalej byłam na niego wkurzona

- Nigdzie nie pój.... Powiedziałeś żebyśmy uciekli?! Stąd?! - uśmiechnął się i przytaknął głową

- Tak, a więc? - wstałam najszybciej jak się da

- Idziemy! - Powiedziałam i wyszłam z pokoju

                                  ***

Staliśmy pod Instytutem... Dziwnie się czułam, ale w końcu spotkam Lily! Spojrzałam na Nathan'a.

- Fajny co? - uśmiechnęłam się cwaniacko

- Pfff... Widziałem lepsze - wywróciłam oczami i podeszłam do drzwi. Wymuwiłam jakieś słowa i drzwi się otworzyły, po czym weszłam

- Okej, a teraz chodź - szłam przez korytarz

- L-luna?!!! - zobaczyłam na końcu korytarza Lily, która do mnie biegła, po czym mnie mocno przytuliła

- Lily! Tak za tobą tęskniłam!! - odwzajemniłam uścisk

- Ja też! - spojrzała na Nathan'a - A to kto?

- Jestem Nathan ślicznotko! - pościł do niej oczko, a ona wywróciła oczami

- Nie schlebiaj mi - skrzyżowała ręce

- Ale to prawda! - powiedział i się uśmiechnął

- Pfff... Lizus! - powiedziała i się odwróciła, a ja się śmiałam

- Z czego się tak śmiejesz?! - spytał Nathan

- Bo Lily cię nie lubi - dalej się śmiałam

- Polubi, polubi - uśmiechnął się

- Tiaaa - usłyszałam Lily

- Lily!! Twoja mama się obudziła! - uslyszałam Jace'a - Luna! - przytulił mnie

- Też się cieszę, że cię widzę - uśmiechnęłam się

- Co??? Mama! - pobiegła, a ja biegłam za nią

Lily wbiła do pokoju, gdzie leżała nasza mama, a gdy weszłam to Lily rzuciła się w ramiona naszej mamy.

- Cześć Lily.... - głaskała ją po głowie I spojrzała na mnie - Luna... - podeszłam do niej i przytuliłam

- Mamo czego nam nie powiedziałaś, że jesteś nocnym łowcą! - powiedziałam

- No, bo tak było lepiej - spojrzałam na nią

- A dlaczego nie powiedziałaś, że mamy brata?! - spytała wkurzona Lily

- Bo... On nie żyje - obie na nią spojrzałyśmy

- Żyje! I jest tutaj! - Lily się uśmiechnęła i pokazała na Jace

- Ale to nie jest mój syn.... - obie znów na nią spojrzałyśmy

- Jak to??! Valentine powiedział... - Lily zaczęła mówić, ale nasza mama jej przerwała

- Valentine'owi uwierzyłyście?! - spytała zdziwiona

- Mhm.... - powiedziałam z poczuciem winy

- Chwila czyli nie jestem bratem Lily?! - uśmiechnął się Jace

- Nie jesteś - powiedziałam, a on spojrzał na Lily

- Cieszę się! - podszedł do niej i przytulił

- Co tu się dzieje?... - szepnęłam mi mama do ucha

- Kochają się - też szepnęłam, a ona na nich spojrzała

- Moja mała Lily stała się duża... - uśmiechnęła się

- Kocham cię Lily! - usłyszałam jak Jace wyznaje jej uczucia

- Jace ja... - I ona też, później będzie buzi i będą szczęśliwa, kochająca i piękna parą - Ja nie mogę z tobą być... - i buzi!.... Chwila, że co?! Jak to nie może z nim być!

- Lily? - spojrzał na nią

- Myślałam, że jesteś moim bratem..., A teraz się dowiaduje, że nim nie jesteś?! To dla mnie za dużo... Przepraszam - wybiegła z pokoju

Nie mogłam w to uwierzyć. Ona go kocha, wiem to! Ale i tak go spławiła... Nie rozumiem jej!

Podeszłam do Jace'a i dotknęłam jego ramienia, po czym on na mnie spojrzał.

- Wiem, że cię kocha, ale daj jej trochę czasu.. - pwiedziałam, a on odwrócił wzrok

- Dobra... - posmutniał. Współczuję mu...

Chwila moment! Gdzie jest David?! Wyszłam z pomieszczenia i skierowałam się do pokoju David'a. Taś, taś David, taś, taś. Weszłam do jego pokoju, a on na mnie spojrzał.

- L-luna?!! - spojrzał na mnie, po czym wstał

- Nie króliczek wielkanocny! - wywróciłam oczami

- Tak się cieszę! - przytulił mnie, a ja odwzajemniłam

- Też się cieszę.... Ale! - wyrwałam się - Jak mogłeś obwiniać Lily, że to przez nią Valentine mnie porwał!!

- Już idę ją przeprosić... - nawet się nie wytłumaczy, bo wie, że i tak nie wygra

Wyszliśmy z jego pokoju i zaczęliśmy szukać Lily. Poszłam do jej pokoju, a ona siedziała na łóżku. Zawołałam. Davida, a on wszedł do jej pokoju.

- Czego chcesz David?! - spojrzała na niego wkurzona

- Chciałem cię przeprosić za to, że obwiniałem cię o to, że porwano Lunę... - powiedział, a Lily na niego patrzyła

- Luna ci kazała to powiedzieć! - no i zgadła

- Co?! N-nie prawda! - spojrzał na nią. Och David... Nie umiesz kłamać...

- Kłamiesz David!! Wyjdź! - krzyknęła, a on posłusznie wyszedł. Usiadłam obok Lily

- Lily... Co się dzieje... - głaskałam ją po włosach

- Nic... - spuściła głowę

- Widzę, że coś się dzieje - powiedziałam, a ona się do mnie przytuliła

- Nie mogę.... Jace mi wyznał uczucia, ale ja nie mogłam tego zrobić! Przecież przed długi czas myślałam, że jest moim bratem! - głaskałam ją po plecach

- Ciii.... Rozumiem... - przytuliła się mocniej

- Dobrze, że tu jesteś... - spojrzała mi w oczy

Uśmiechnęłam się, a Lily zamknęła oczy i zasnęła. Jakoś położyłam ją do łóżka i przykrywamy kołdrą, po czym poszłam do swojego pokoju, przebrałam się w moją piżamę. Tak dawno za tym pokojem tęskniłam i poszłam spać...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro