Rozdział 11
Lily pov.
Obudziłam się rano, ale nie chciało mi się wstać z łóżka. Codziennie myślałam o Jace'u. Tęsknię za nim... Nagle do mojego pokoju wszedł Simon.
- O hej Simon - patrzył na mnie
- Przejdziemy się dzisiaj wieczorem? - spojrzałam na niego
- Jasne, czemu nie? - uśmiechnął się i wyszedł
Postanowiłam, że w końcu wstanę i się ubiorę. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej granatowo-biały sweter i dżinsy, po czym się ubrałam. Później uczesałam swoje włosy w koka i wyszłam z pokoju. Poszłam na śniadanie, które jak co dzień leżało na stole. Usiadłam przy stole i jadłam jajecznicę. Gdy skończyłam wyszłam z jadalni i poszłam do ogrodu, który od wczoraj stał się moim ulubionym miejscem. Szłam sobie po ogrodzie, po czym usiadłam na ławce. Patrzyłam w niebo i myślałam o Jace'ie. Jestem ciekawa co teraz robi.
- Lily? - spojrzałam na Nathan'a
- Tak? - spojrzał na mnie
- Co tu robisz? - spytał, a ja westchnęłam
- Siedzę... Nie widać? - usiadł obok mnie
- Lily... Muszę ci o czymś powiedzieć - spojrzałam na niego
- O czym? - patrzył się na swoje ręce
- Chodzi i to, że.... - nie dokończył, bo przybył Simon
- Lily musisz mi pomóc! - patrzyłam się na niego i wstałam
- Później mi powiesz! - uśmiechnęłam się i poszłam z Simonem
Simon mnie pociągnął do jego pokoju i usiadł na łóżku, a ja oparłam się o ścianę.
- To w czym mam ci pomóc? - spojrzał na mnie
- w niczym - uśmiechnął się
- To po co mnie wołałeś?? - spytałam
- Chciałem z tobą porozmawiać - westchnęłam
- Mów... - spojrzałam na niego
- Lubisz mnie? - rozszerzyłam oczy
- Jasne, że cię lubię! - spojrzał na mnie
- A jakbym był... Inny? - patrzyłam na niego
- Zawsze będę cię lubieć Simon! O co ci chodzi?! - spojrzał przez okno
- Powiem ci wszystko na spacerze - przytaknęłam głową i wyszłam z pokoju. Co on miał na myśli? Inny? Przecież to Simon! Już nic nie rozumiem!
Luna pov.
- Jace! - wolałam mojego najlepszego przyjaciela
- Co jest? - spytał wystraszony
- Tu jest pająk!! - spojrzał na podłogę
- Luna to tylko kłębek sierści - spojrzałam bliżej
- Ups... - Zaśmiałam się
- Oj Luna - też zaczął się śmiać
- No co? Wyglądał jak pająk! - skrzyżowałam ręce
Jace usiadł na sofie obok mnie i się uśmiechnął. Przytuliłam go, bardzo go lubiłam. Jest dla mnie jak starszy brat, którego nigdy nie poznałam....
- Dalej jesteś wkurzona na Davida? - spojrzałam na niego
- A co?! Mam mu wybaczyć? Po tym co zrobił?!? - spytałam wkurzona
- Nie! Wiem, że zrobił źle, ale możecie być przyjaciółmi - patrzyłam na niego
- Nie Jace! Nie mogę być jego przyjaciółką!, Bo go kocham!, Ale się od kocham! - powiedziałam, a Jace przytaknął głową
Lily pov.
Jest już 18.30. więc chyba powinnam już iść na ten spacer. Wstałam i poszłam do pokoju Simona.
- Simon? - odwrócił się do mnie
- Oo! Lily, chodź! - złapał mnie mocno za nadgarstek i ciągnął za sobą
- Simon! Boli - nic nie powiedział. O co mu chodzi?!
***
Byliśmy w lesie. Było ciemno, bo już nie świeciło słońce, a o tej porze jest niebezpiecznie.
- Simon tu jest niebezpiecznie! - stanął i myślałam, że już wrócimy, ale Simon tylko się na mnie patrzył, a dokładnie na moją szyję - Simon?
- Nie bój się... To nie boli - podchodził do mnie, a ja się oddaliłam
- Co ci jest?!! - wystraszyłam się i upadłam raniąc się w rękę aż poleciała krew
- Jestem spragniony... - kucnął obok mnie i złapał za rękę, po czym zauważyłam kły.... Zamurowało mnie
- Simon... Jesteś wampirem?!! - spojrzał na mnie
- Siedź cicho - polizał moją rękę i miał zamiar się w nią wgryźć, ale wyrwałam mu się. Szybko wstałam i uciekłam do instytutu
Biegłam co sił w nogach. Jak ja mogłam się nie skapnąć?! Przecież mogłam to zauważyć! Gdy dobiegłam do instytutu to... Się palił! Szybko wbiegłam do środka i pobiegłam do pokoju Luny i wzięłam Fionę na ręce i wybiegłam z nią z instytutu.
Luna pov.
Siedziałam z Jace'm w salonie, gdy nagle wszedł Valentine.
- Luna instytut się pali! - wstałam energicznie
- Lily! - wybiegłam z domu i szybko biegłam tam, gdzie mi podpowiada serce. Z daleka było widać palący się budynek, biegłam w jego stronę i zobaczyłam Lily... Była cała i zdrowa. Patrzyła się na płonący instytut.
- Lily! - spojrzała w moja stronę
- Luna! - podbiegała do mnie, ale jakiś demon ją złapał i wbił się z nią w powietrze
- Już jesteśmy! - usłyszałam Jace i pokazałam palcem w stronę Lily - Lily!!
Widziałam jak Lily na niego spojrzała i rzuciła coś do niego. Jace podszedł i zobaczył naszyjnik, więc go wziął i ścisnął w ręce.
- Znów się z nią rozstałem! - widziałam, że był wkurzony
- Zobaczysz ją... Obiecuję! - spojrzałam w stronę Lily, która próbowała się wyrwać, ale nie miała wystarczająco sił... Nagle zniknęli... Obiecuję ci Lily, że już niedługo się spotkamy!
THE END!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro