Rozdział 1
Luna pov.
Patrzyłam się na Valentine'a, który stał i patrzył na jakiś dom. Spojrzałam na ten dom, który miał dwa piętra, był biały. Valentina podszedł do drzwi i spojrzał na mnie.
- Wchodź! - weszłam do domu i się rozglądnęłam. Dom w środku był ładny, białe ściany, były rośliny, i piękny żyrandol. Spojrzałam za siebie i zobaczyłam jak się Valentine na mnie gapi. Puściłam mu groźne spojrzenie
- Czego mnie tu przyprowadziłeś?? - spytałam, a Valentine się uśmiechnął
- Od dzisiaj mieszkasz ze mną i będziesz miała towarzystwo! - uśmiechnął się po czym usłyszałam kroki dobiegające ze schodów. Spojrzałam w ich stronę i zobaczyłam dwóch chłopaków i dwie dziewczyny
- Hej! Ty jesteś Luna - spojrzałam na dziewczynę o blond włosach
- Nie! Jestem księdzem - prychnęłam, a jakiś chłopak o brązowych włosach patrzył na mnie od stup do głowy
- Niezła jest! - uśmiechnął się, a ja wystawiłam mu środkowego
- Pfff... widziałem lepsze! - powiedział czarnowłosy, a ja wywróciłam oczami
- Dobra!, gdzie mam pokój?! - spytałam, a Valentine wskazał na górę i zobaczyłam jakieś drzwi. Ominęłam tych dziwolągów i poszłam do swojego pokoju. Zaczęłam się rozpakowywać, gdy nagle ktoś złapał mnie w pasie. Odwróciłam się i zobaczyłam tego chłopaka o brązowych włosach. Wyrwałam mu się. - Co ty wyprawiasz?!!
- Nic... łapie cie w pasie - uśmiecha się dziwnie, a ja się na niego gapiłam jak na wariata i zboczeńca
- Okej... a teraz wynocha z pokoju! - powiedziałam, a on się do mnie zbliżył. Gdy już był naprawdę blisko mnie dostał ode mnie z liścia. Spojrzał na mnie - WYNOCHA!!! - krzyknęłam, a on posłusznie wyszedł. Nagle zobaczyłam jak czarnowłosy siedzi na moim łóżku i przegląda mój telefon
- Hmmm... Kto to? - pokazał mi zdjęcie Lily. Odebrałam mu telefon i powiedziałam:
- Moja siostra Lily - czarnowłosy się uśmiechnął, a ja puściłam mu pytające spojrzenie
- Ładna z niej dziewczyna... Będzie kiedyś moja... - spojrzałam na niego, a on dalej się uśmiechał
- Muszę cię zawieść, ale Lily ma chłopaka - spojrzał na mnie. Wcale nie chodziło mi o Lousia. Chodziło mi o Jace'a.
- Eh.... I tak będzie moja - uśmiechnął się szeroko, a ja walnęłam się w łeb
- Dobra, dobra jak tam sobie chcesz... a teraz wyjdź! - wstał i posłusznie wyszedł z mojego pokoju. Rozglądnęłam się po pokoju, a jak zrozumiałam, że nie ma nikogo to wyszłam szybko z pokoju i złapałam za klamkę od drzwi wyjściowych. Najgorsze było to, że były zamknięte!!
- Gdzie się moja córka wybiera? - odwróciłam się i spojrzałam na Valentine'a gniewnie
- Chciałam iść na zakupy, ale pewnie mnie nie puścisz - skrzyżowałam, a Valentine zawołał jakiegoś tam Stefana. Chwile później zobaczyłam tego chłopaka zboczeńca, który uśmiechał się szeroko.
- Puszczę cię, ale idzie z tobą Stefano - A więc tak miał ten zboczeniec na imię... Stefano? Lepszego imienia nie było?
- Ugh... no dobrze... - Valentine założył mi jakąś bransoletkę na rękę, a ja nie mogłam jej zdjąć..
- Jak będziesz chciała się oddalić to pojawisz się obok Stefana - na mojej twarzy namalował się wielki grymas, po czym Valentine otworzył nam drzwi, a ja wyszłam pierwsza.
***
Byliśmy już w galerii handlowej. Ja cały czas chodziłam do różnych sklepów, a Stefano chodził za mną. W końcu postanowiłam spróbować uciec. Pobiegłam do wyjścia i otworzyłam drzwi, a nagle znalazłam się pod sklepem?? Koło Stefana... Valentine miał rację ja nie ucieknę... Kupiłam dużo ciuchów, bo nie miałam żadnych i poszłam do wyjścia z Stefano. On nosił wszystkie cztery torby, a ja szłam zadowolona z zakupów. Do domu nie było aż tak daleko tylko trzeba było tylko przejść przez ulicę, później skręcić w prawo i iść prosto. Zajmuję to około 15 minut. Gdy w końcu doszliśmy do domu. Stefano zapukał i otworzyła mu brązowowłosa dziewczyna. Weszliśmy do środka, a Stefano podał mi torby z zakupami, po czym poszłam do swojego pokoju. Włożyłam wszystkie ciuchy do szafy i położyłam się na łóżku. Rozmyślałam co tam porabiają David, Lily i Jace.. Brakuje mi ich... Nagle usłyszałam odgłos otwieranych drzwi. Usiadłam na łóżku i zobaczyłam Stefana i resztę.
- A wy tu czego? - spytałam, a te dziewczyny usiadły obok mnie. Czarnowłosy oparł się o ścianę, a Stefano siedział na fotelu
- Chcemy się przedstawić... ja jestem Wiktoria - powiedziała brązowowłosa
- Ja jestem Betty! - spojrzałam na dziewczynę o blond włosach
- Ja jestem Nathan - popatrzyłam na czarnowłosego, który patrzył się w okno
- A mnie już znasz - uśmiechnął się Stefano
- Taaa... ty jesteś tym zboczeńcem! - powiedziałam, a on się skrzywił
- Podoba ci się tutaj? - spytała Betty, a ja spojrzałam na swoje palce
- Nie! Ja chcę wrócić do mojej siostry i przyjaciół! - powiedziałam, a Nathan się uśmiechnął
- Jak będziesz wracać to weź mnie ze sobą! -powiedział, a ja wywróciłam oczami
- Musisz tu zostać.. nic na to nie poradzisz, ani nikt z tego pokoju - powiedziała Wiktoria. Przytaknęłam głową na znak, że o tym wiem
- No my już sobie pójdziemy - powiedział Nathan, po czym wyszedł. Reszta podążyła za nim, a ja się przebrałam w piżamę i położyłam pod kołdrę. Patrzyłam się na ścianę, po czym zasnęłam...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro