Rozdział 12
Lily pov.
Byliśmy już gotowi do walki z Valentine'm. Staliśmy właśnie pod jego bazą, towarzyszyły nam wilkołaki. Strasznie się bałam o Jace. Porwali go, a ja nic nie mogłam zrobić... Luke wydarzył drzwi, a my weszliśmy do środka. Plan był taki, że ja, Luna i David idziemy szukać Jace, a reszta będzie walczyć. Szybko moja drużyna szukaliśmy Jace. Przeszukaliśmy njuz dużo pokoi, ale dalej nic. Nagle znalazłam pokój w którym nie byliśmy, więc tak weszłam. Zobaczyłam moją mamę i Valentine'a, który trzymał ją za rękę. Wkurzyłam się i podeszłam do niego, po czym przyłożyłam mu sztylet do gardła.
- Zostaw ją! - powiedziałam, a on zostawił moja mamę. Wstałam, a on za mną. Widziałam jak Luna podbiegła do Mamy i coś tam do niej mówiła, a ja dalej trzymałam sztylet przy jego gardle. Nagle ktoś mi wyrwał z ręki sztylet, spojrzałam za siebie i zobaczyłam Jace - Jace??
- Wysłuchaj go! - spojrzałam na niego, po czym na Valentine'a
- Witaj Lily... Moja droga córko - spojrzałam na niego zdziwiona
- Nie jestem twoją córką!!! - krzyknęłam, a on się uśmiechnął
- Jesteś Lily! W twoich żyłach płynie moja krew! A myślisz skąd masz te moce?! - spojrzał na mnie, a ja nie mogłam w to uwierzyć. On nie może być moim ojcem! - Wreszcie moje dzieci spotykają się razem... Moje dwie córki i syn...
- Syn?! - spojrzałam za siebie na Jace, a on posmutniał
- Przykro mi Lily... Nie wiedziałem... - Podeszłam do niego
- Nie słuchaj go! Jesteś synem Mike Waylanda (nie pamiętam jego imienia XD) - powiedziałam cicho
- Ona nie chce w to uwierzyć, bo cię kocha! - spojrzałam na niego, a Jace odwrócił głowę. On nie może być moim bratem! Za bardzo go kocham! - Janathan'ie
- Nie nazywasz się Jace?! - spytałam, a on na mnie spojrzał
- Jace to tylko przezwisko.... - odwróciłam się i przypomniałam sobie coś...
- Jonathan Mongersten... J.j... Jace.. - popłakałam się, a Valentine mnie przytulił, po czym przyłożył do moich ust kielich
- Wypij to! - pokrexilam głową, że się nie zgadzam, a on przyłożył mocniej kielich do moich ust - Pij! - przytaknęłam głową, a on podał mi kielich, a ja zamiast go wypić, po prostu włożyłam gondola Karty - Nie!!!!!! - Valentine złapał mnie za włosy i rzucił, po czym ja walnęłam o stół
- Lily! - Jace chciał do mnie podbiec, ale Valentine mu nie pozwolił. Zaczęła się sroga walka pomiędzy Jace'm a Valentine'm. Podbiegłam do Luny i Davida.
- Co z nią? - spytałam, a Luna na mnie spojrzała
- Śpi... Nic jej nie jest - ulżyło mi, po czym spojrzałam na Davida
- Przykro mi.... - powiedział, a z mojego oka poleciała łza smutku
- Nic się nie dzieje.... - powiedziałam i odwróciłam się do Jace'a. Valentine trzymał go przy mieczu i chciał go zabić. Szybko wzięłam fałszywy kielich i pobiegłam do portalu.
- Hej!! - Valentine na mnie spójrzał - Puść go! Albo kielicha już nie zobaczysz!! - Valentine puścił Jace i do mnie poszedł. Tak samo jak Luna.
- Córciu oddaj mi ten kielich.. - spojrzałam na niego
- Nie jestem twoją córką! Ty nic o mnie nie wiesz!! - patrzył na mnie, a ja podałam mu kielich. Przyjął go.
- No to teraz zadbamy o wszystko! - powiedział, a ja na niego spojrzałam
- Nie my - spojrzał na mnie - Ty! - wepchnelam go do portalu, po czym odwróciłam się do Jace'a. Nagle Valentine złapał mnie za ręce, Jace do mnie podbiegł
- Lily! - złapał mnie za ręce
- Proszę nie zostawiaj mnie!! - krzyknęłam, a on na mnie spójrzał
- Nigdy! - podał mi jakiś przedmiot, a ja wbiłam go nawet nie wiedząc, że Valentine złapał Lunę i wyciągnął ją do portalu. Chwilę później profal się rozwalił
- Nie!! Luna!! - popłakałam się, a Jace mnie przytulił. Straciłam siostrę i to wyłącznie moja wina... Czy kiedykolwiek jeszcze ją spotkam?!
KONIEC
Jak wam się podobała książka?? Dajcie mi znać w komentarzach <3
WikusiaChan
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro