Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1

Luna pov.

Patrzyłam się na Valentine'a, który stał i patrzył na jakiś dom. Spojrzałam na ten dom, który miał dwa piętra, był biały. Valentina podszedł do drzwi i spojrzał na mnie.

- Wchodź! - weszłam do domu i się rozglądnęłam. Dom w środku był ładny, białe ściany, były rośliny, i piękny żyrandol. Spojrzałam za siebie i zobaczyłam jak się Valentine na mnie gapi. Puściłam mu groźne spojrzenie

- Czego mnie tu przyprowadziłeś?? - spytałam, a Valentine się uśmiechnął

- Od dzisiaj mieszkasz ze mną i będziesz miała towarzystwo! - uśmiechnął się po czym usłyszałam kroki dobiegające ze schodów. Spojrzałam w ich stronę i zobaczyłam dwóch chłopaków i dwie dziewczyny

- Hej! Ty jesteś Luna - spojrzałam na dziewczynę o blond włosach

- Nie! Jestem księdzem - prychnęłam, a jakiś chłopak o brązowych włosach patrzył na mnie od stup do głowy 

- Niezła jest! - uśmiechnął się, a ja wystawiłam mu środkowego

- Pfff... widziałem lepsze! - powiedział czarnowłosy, a ja wywróciłam oczami

- Dobra!, gdzie mam pokój?! - spytałam, a Valentine wskazał na górę i zobaczyłam jakieś drzwi. Ominęłam tych dziwolągów i poszłam do swojego pokoju. Zaczęłam się rozpakowywać, gdy nagle ktoś złapał mnie w pasie. Odwróciłam się i zobaczyłam tego chłopaka o brązowych włosach. Wyrwałam mu się. - Co ty wyprawiasz?!!

- Nic... łapie cie w pasie - uśmiecha się dziwnie, a ja się na niego gapiłam jak na wariata i zboczeńca

- Okej... a teraz wynocha z pokoju! - powiedziałam, a on się do mnie zbliżył. Gdy już był naprawdę blisko mnie dostał ode mnie z liścia. Spojrzał na mnie - WYNOCHA!!! - krzyknęłam, a on posłusznie wyszedł. Nagle zobaczyłam jak czarnowłosy siedzi na moim łóżku i przegląda mój telefon

- Hmmm... Kto to? - pokazał mi zdjęcie Lily. Odebrałam mu telefon i powiedziałam:

- Moja siostra Lily - czarnowłosy się uśmiechnął, a ja puściłam mu pytające spojrzenie

- Ładna z niej dziewczyna... Będzie kiedyś moja... - spojrzałam na niego, a on dalej się uśmiechał

- Muszę cię zawieść, ale Lily ma chłopaka - spojrzał na mnie. Wcale nie chodziło mi o Lousia. Chodziło mi o Jace'a.

- Eh.... I tak będzie moja - uśmiechnął się szeroko, a ja walnęłam się w łeb 

- Dobra, dobra jak tam sobie chcesz... a teraz wyjdź! - wstał i posłusznie wyszedł z mojego pokoju. Rozglądnęłam się po pokoju, a jak zrozumiałam, że nie ma nikogo to wyszłam szybko z pokoju i złapałam za klamkę od drzwi wyjściowych. Najgorsze było to, że były zamknięte!! 

- Gdzie się moja córka wybiera? - odwróciłam się i spojrzałam na Valentine'a gniewnie

- Chciałam iść na zakupy, ale pewnie mnie nie puścisz - skrzyżowałam, a Valentine zawołał jakiegoś tam Stefana. Chwile później zobaczyłam tego chłopaka zboczeńca, który uśmiechał się szeroko.

- Puszczę cię, ale idzie z tobą Stefano - A więc tak miał ten zboczeniec na imię... Stefano? Lepszego imienia nie było?

- Ugh... no dobrze... - Valentine założył mi jakąś bransoletkę na rękę, a ja nie mogłam jej zdjąć..

- Jak będziesz chciała się oddalić to pojawisz się obok Stefana - na mojej twarzy namalował się wielki grymas, po czym Valentine otworzył nam drzwi, a ja wyszłam pierwsza.

                                                                                               ***

Byliśmy już w galerii handlowej. Ja cały czas chodziłam do różnych sklepów, a Stefano chodził za mną. W końcu postanowiłam spróbować uciec. Pobiegłam do wyjścia i otworzyłam drzwi, a nagle znalazłam się pod sklepem?? Koło Stefana... Valentine miał rację ja nie ucieknę... Kupiłam dużo ciuchów, bo nie miałam żadnych i poszłam do wyjścia z Stefano. On nosił wszystkie cztery torby, a ja szłam zadowolona z zakupów. Do domu nie było aż tak daleko tylko trzeba było tylko przejść przez ulicę, później skręcić w prawo i iść prosto. Zajmuję to około 15 minut. Gdy w końcu doszliśmy do domu. Stefano zapukał i otworzyła mu brązowowłosa dziewczyna. Weszliśmy do środka, a Stefano podał mi torby z zakupami, po czym poszłam do swojego pokoju. Włożyłam wszystkie ciuchy do szafy i położyłam się na łóżku. Rozmyślałam co tam porabiają David, Lily i Jace.. Brakuje mi ich... Nagle usłyszałam odgłos otwieranych drzwi. Usiadłam na łóżku i zobaczyłam Stefana i resztę.

- A wy tu czego? - spytałam, a te dziewczyny usiadły obok mnie. Czarnowłosy oparł się o ścianę, a Stefano siedział na fotelu

- Chcemy się przedstawić... ja jestem Wiktoria - powiedziała brązowowłosa

- Ja jestem Betty! - spojrzałam na dziewczynę o blond włosach

- Ja jestem Nathan - popatrzyłam na czarnowłosego, który patrzył się w okno

- A mnie już znasz - uśmiechnął się Stefano

- Taaa... ty jesteś tym zboczeńcem! - powiedziałam, a on się skrzywił

- Podoba ci się tutaj? - spytała Betty, a ja spojrzałam na swoje palce

- Nie! Ja chcę wrócić do mojej siostry i przyjaciół! - powiedziałam, a Nathan się uśmiechnął

- Jak będziesz wracać to weź mnie ze sobą! -powiedział, a ja wywróciłam oczami

- Musisz tu zostać.. nic na to nie poradzisz, ani nikt z tego pokoju - powiedziała Wiktoria. Przytaknęłam głową na znak, że o tym wiem

- No my już sobie pójdziemy - powiedział Nathan, po czym wyszedł. Reszta podążyła za nim, a ja się przebrałam w piżamę i położyłam pod kołdrę. Patrzyłam się na ścianę, po czym zasnęłam...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro