Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2

  Gdy tylko drzwi się zamknęły zaczęłam piszczeć i skakać po całym pokoju jak idiotka. Kocham ten dzień, kocham moje życie, kocham Niemcy! Julka patrzyła się na mnie uważnie po czym zaczęła się niekontrolowanie śmiać. O co jej chodzi? Przestałam na chwilę, ale ona nadal chichotała, co ja mówię ona rechotała. Spojrzałam na nią pytająco, a ona poniosła do góry palec dając mi znak, że mam chwilę poczekać. Po tej jakże długiej chwili nadal patrzyła na mnie z rozbawieniem wymalowanym na twarzy.

- Spotkałaś miłość swojego życia o którym pierdolisz mi cały czas, a gdy wreszcie masz szansę z nim porozmawiać, zrobić zdjęcie lub wziąć autograf to ty tylko stoisz jak kołek, a gdy w końcu się odezwałaś to po polsku? Nawet nie wiesz jak to cudownie wyglądało z boku, żałuję że tego nie nagrałam.

- Bardzo śmieszne - wystawiłam język i w tym samym czasie zmarszczyłam nos przez co wyglądałam jak małe dziecko.

- Wstyd mi przynosisz Nowakowska - szatynka wciąż się śmiała, ale była już trochę spokojniejsza.

- Tak jak ty mi Szulc - odgryzłam się i sprawdziłam wiadomość od mamy.

Odpisała tylko "okej, dobranoc" więc już nic jej nie odpisałam po czym schowałam telefon do przedniej kieszeni spodni. Wzięłam jeszcze tylko klucz od pokoju oraz trochę pieniędzy i byłam już gotowa do wyjścia. Po chwili koło mnie stała Julka również cała ogarnięta. Wyszłyśmy z naszego pokoju i szybko udałyśmy się do windy w celu zjechania na sam dół, dokładniej do piwnicy w której znajdował się bar. Gdy tylko drzwi od windy się rozsunęły ujrzałam nie bar, a klub. Jak oni do cholery jasnej dali radę tutaj zrobić klub? Całe pomieszczenie było po brzegi wypełnione przez tańczących ludzi. Parkiet zajmował większość miejsca i znajdował się na środku. Wokół niego były boksy z kanapami, a na samym końcu sali wielki bar, na całą długość ściany przy którym pracowało czterech barmanów. Nie wiedziałam co powiedzieć z wrażenia bo cholera tutaj było świetnie, tyle atrakcji, a cena nie była aż taka wysoka. Przy windzie stał tak jakby ochroniarz, który sprawdzał wiek przychodzących gości. No to jesteśmy w ciemnej dupie, nie wpuszczą nas bo nie mamy osiemnastki. Głupio było się tak teraz wycofać więc szłyśmy za kolejką. Kilka osób zostało wyrzuconych więc zaczęłam się jeszcze bardziej stresować. W końcu była nasza kolej, stałyśmy przed wielkim napakowanym facetem ubranym w czarny garnitur. Spojrzał na nas z góry mając założone ręce na piersi. Zaczęłam się denerwować. Powiedział coś po niemiecku, ale obydwie tylko patrzyłyśmy na niego jak głupie przez co chyba się zezłościł.

- Czego tutaj szukacie? To impreza dla dorosłych, wracać do pokoju - powiedział groźnie, tym razem po angielsku, ale postanowiłam zagrać, że nic nie rozumiem tak czy siak, a co niby miałam do stracenia?

- Ja ne ponimaju* - powiedziałam przygrywając wargę troszeczkę się denerwując.

Tym razem to on patrzył na mnie jak głupi, a żyłka na jego czole zaczęła pulsować. Znów zaczął coś mówić raz po niemiecku, a raz po angielsku, ale ja nadal grałam głupią.

- No entiendo, más despacio por favor** - znów przemówiłam, a on nadal nic nie rozumiał.

Julkę zaczęła bawić ta cała sytuacja i mnie przy okazji też tak nawiasem mówiąc. Tłum za nami zaczął się denerwować i przeklinać co również go zaczęło wyprowadzać z równowagi. Gdy już myślałam, że facet rzuci się na nas i zrobi nam krzywdę to on poniósł głowę i po sekundzie kiwnął nią jakby komuś potakiwał na co razem z szatynką spojrzałyśmy na siebie z dezorientacją. Ochroniarz spojrzał na nas tym razem z uśmiechem i nas przepuścił. Szybko zaczęłyśmy iść, aby tylko skorzystać z tej sytuacji, lecz po chwili usłyszałam jego krzyk. Spojrzałam się za siebie, aby zobaczyć go machającego do nas. No to już jesteśmy wywalone. Podeszłyśmy do niego, a on podał nam opaski które były jakby biletem wstępu oraz zapytał o nas status w związku, oczywiście wszystko robił na migi bo my nic nie rozumiałyśmy, skądże. Czujecie ten sarkazm prawda? Julka wzięła czerwoną, czyli że jest w związku, a ja jako singielka założyłam zieloną. Życzył nam jeszcze miłej zabawy i puścił nas wolno. Muszę przyznać, że to było co najmniej dziwne. No, ale cóż dłużej się tym nie przejmowałam tylko udałam się za moją przyjaciółką w sam środek tłumu. Zaczęłyśmy tańczyć z przypadkowymi osobami i po prostu dobrze się bawiłyśmy. W pewnym momencie Julia pociągnęła mnie za nadgarstek w stronę baru. Zamówiła dla nas kolejkę, barman nie był zbyt przekonany do tego, aby nam podać alkohol ze względu na nasz młody wygląd, lecz później spojrzał na nasze opaski i tylko kiwnął głową. Już po chwili poczułam ostry smak wódki spływającej po moim przełyku. Nienawidzę tego smaku, ale za to uwielbiam to uczucie które wywołuje alkohol. Po kilku kolejkach i drinkach mój świat zaczął wirować. Zgubiłam Julkę, lecz byłam w takim stanie, że miałam to gdzieś. Akurat ona potrafi się sobą zająć.

Ruszałam się w rytm muzyki na środku parkietu co jakiś czas tańcząc z jakimiś osobami. Moje wszelkie troski odeszły precz i wreszcie mogłam być sobą. To uczucie wolności jest nie do opisania. Dziwię się tylko, że jeszcze nie mam ochoty zwymiotować. Może tylko polska wódka źle na mnie działa? Sama już nie wiem, teraz nie będę się tym martwić. W pewnym momencie poczułam kogoś duże dłonie na moich biodrach przyciągające mnie bliżej. Ogólnie bym się wkurzyła i dała temu komuś w twarz, ale zamiast tego dałam się poprowadzić i zaczęłam ruszać biodrami. Niektórzy po alkoholu stają się wylewni, drudzy agresywni, a jeszcze inni po prostu zamykają się w sobie. Są jeszcze ludzie tacy jak ja, wykończeni życiem i tak bardzo pragnący chociaż namiastki miłości, że dają zrobić ze sobą wszystko, a później żałują, że jest się tak łatwym.

Cóż wracając do tej osoby, z moich obserwacji wnioskuje, że jest ode mnie wyższa o jakieś piętnaście centymetrów i po zapachu mogę stwierdzić, że jest to mężczyzna. Zamknęłam oczy i położyłam głowę na jego klatce piersiowej, a on przeniósł dłonie na mój brzuch przez co mimowolnie go wciągnęłam i położyłam swoje dłonie na jego. Mogłam wyczuć, że ma dużo pierścionków przez zimny metal pod moimi opuszkami. W połowie piosenki odwróciłam się w stronę nieznajomego, oplatając ręce wokół jego szyi po czym podniosłam powieki i mało brakowało, a bym zemdlała. Przede mną stał Harry z łobuziarskim uśmiechem na ustach i mokrymi od potu włosami spadającymi na jego czoło. Musiał zauważyć moje zaskoczenie, bo się zaśmiał, a ja znów nie mogłam nic powiedzieć. W końcu nachylił się do mojego ucha i próbował przekrzyczeć muzykę dudniącą z głośników.

- Może teraz normalnie porozmawiamy, co? Wydajesz się jakaś taka śmielsza - próbowałam wyłapać słowa wylatujące z jego ust i od razu je tłumacząc w głowie po czym zaczęłam układać swoją wypowiedź, lecz skończyło się na moim uśmiechu i skinieniu głową.

- Chcesz wyjść i zaczerpnąć świeżego powietrza? - spytał, a ja od razu się zgodziłam.

W klubie były specjalne drzwi na zewnątrz, lecz najpierw trzeba było wejść po schodach na górę, aby wydostać się na świeże powietrze. Po przebyciu tej krótkiej trasy wreszcie mogłam poczuć coś innego niż pot i alkohol. Zimny powiew wiatru od razu pozostawił ślad na moim ciele w postaci gęsiej skórki. Zadrżałam co nie uszło uwadze mojemu towarzyszowi i już po chwili czułam delikatny materiał jego marynarki na moich ramionach. Otuliłam się szczelniej i cicho podziękowałam.

- Więc... um... jestem Harry - wyciągnął rękę w moją stronę, a ja próbowałam ukryć rozbawienie.

- Wiem o tym, ale mimo wszystko miło cię poznać Harry - uścisnęłam jego dłoń i się uśmiechnęłam.

- No tak, mogłem się tego spodziewać. Rozumiem, że jesteś fanką tak? - ukazał swoje śnieżnobiałe zęby, a mi aż kolana zmiękły.

- Yep, dziwię się, że jeszcze nie zemdlałam, ale chyba za dużo wypiłam, aby się czymkolwiek przejmować - zaśmiałam się, a po sekundzie dołączył do mnie brunet.

- Mało brakowało i byś zemdlała w momencie, gdy mnie zobaczyłaś w swoich drzwiach.

- A dziwisz mi się? Osoba którą uważam za wzór do naśladowania, która uratowała mnie nawet mnie nie znając, do tego mój idol od dobrych sześciu lat nagle staje przede mną i trzyma mój telefon. Ja nie wiedziałam co mam zrobić, poprosić o zdjęcie lub autograf czy od razu rzucić ci się na szyję i zacząć płakać - nie mogę uwierzyć, że to powiedziałam, alkohol źle na mnie działa, ale przynajmniej się odezwałam, jest jakiś postęp prawda?

- Za to wybrałaś gapienie się? Dobry wybór moja droga - teraz śmiał się bez opamiętania, a ja poczułam jak moje policzki się czerwienią co on chyba zauważył, bo momentalnie przestał się śmiać.

- Przepraszam, uraziłem cię? Nie chciałem po prostu nie jestem przyzwyczajony, że ktoś się wstydzi do mnie coś powiedzieć. Zazwyczaj fanki się na mnie rzucają i dotykają mnie w miejsca w które nie powinny, także to jest jakaś odmiana. Przy okazji bardzo miła odmiana według mnie - zmieszał się i spojrzał w dół na swoje buty.

W pewnym momencie odnalazłam w sobie odwagę i podeszłam do niego po czym go po prostu objęłam. Z początku był trochę zaskoczony, ale po chwili również mnie przytulił. Nareszcie to się stało, wreszcie jestem spełniona, mam cały mój świat w ramionach. Nagle wbrew mojej woli po moich policzkach zaczęły spływać łzy, a z nimi mój tusz do rzęs co poskutkowało plamami na jego białej koszuli. Od razu się odsunęłam i wytarłam pozostałości z moich policzków.

- Tak bardzo cię przepraszam, jestem taką idiotką i do tego zniszczyłam ci koszulę. Ja naprawdę prze... - nie dane mi było dokończyć ponieważ chłopak mi przerwał.

- Cii... nic się nie stało. Chodź tutaj - przyciągnął mnie do siebie obejmując mnie w tali więc ja zarzuciłam ręce na jego kark i wtuliłam głowę w zagłębieniu między jego szyją, a ramieniem.

Trzymał mnie mocno tak jakby się bał, że zaraz upadnę lub się rozpłynę w powietrzu. Moje serce znów mi szalało w piersi, a myśli było coraz więcej z każdą sekundą.

- Naprawdę cię przepraszam po prostu nie mogę uwierzyć, że tutaj jesteś, że mogę cię przytulić i naprawdę boję się, że za chwilę znikniesz, że to tylko kolejny głupi sen - wciąż łkałam jak głupia, a ludzie przyglądali się nam z zaciekawieniem.

Staliśmy tak kilka lub nawet może kilkanaście minut nic nie mówiąc tylko się przytulając dopóki nie zadrżałam z zimna, bo cholera był początek kwietnia, do tego noc więc nawet z jego marynarką zamarzałam.

- Spokojnie, nigdzie się jeszcze nie wybieram. Mamy całą imprezę do spędzenia razem, jeśli tylko chcesz - ujął moją małą twarz w swoje wielkie dłonie i otarł moje łzy.

Nawet nie zdajecie sobie sprawy z tego, jak cudownie jest patrzeć na niego z bliska. Na te piękne zielone oczy, całkiem inne niż moje, ponieważ bardziej w odcieniu trawy podczas, gdy moje mają barwę butelkowej zieleni. Na te pełne malinowe usta, które często oblizuje lub przygryza, jego piękne włosy które aktualnie są w nieładzie. Miał twarz greckiego boga i ciało modela. Jak można nie uważać, że jest to najpiękniejszy człowiek na świecie? Ale nie taki człowiek który jest po prostu 10/10, nie. Mieliście kiedyś tak, że patrzyliście kiedyś na kogoś i myśleliście sobie "wow, ale ta osoba jest piękna, jak ktoś taki może w ogóle istnieć"? Bo ja właśnie tak sobie myślę, gdy tylko na niego spojrzę. Muszę przyznać, że zdjęcia nie oddają jego urody, którą można dopiero w całości ujrzeć w rzeczywistości.

- Trzęsiesz się, chcesz wrócić do środka? - zapytał z wyczuwalną troską w głosie.

Podciągnęłam nosem i się zgodziłam, on też pewnie umierał z zimna. Podałam mu jego marynarkę, ale on powiedział, że mam ją zatrzymać aż się rozgrzeje. Było to bardzo słodkie z jego strony. Zawsze wiedziałam, że kocha swoich fanów i o nich dba, ale nie sądziłam, że aż w takim stopniu. Może po prostu ja miałam szczęście? Szczerze to nie wiem i naprawdę miałam to w tym momencie gdzieś, jedyne co miało dla mnie znaczenie to jego ciepła dłoń na moim biodrze, gdy próbował mnie asekurować podczas schodzenia ze schodów. W głębi duszy mu za to bardzo dziękowałam, ponieważ gdyby nie on to nie potrafiłabym wytrafić stopą w kolejne stopnie. Nie byłam oczywiście pijana, skądże. Raczej delikatnie podpita. Harry trzymał mnie mocno przy sobie, gdy szliśmy przez tłum ludzi, aby mnie nie zgubić. Byłam tak blisko, że mogłam poczuć woń jego perfum mimo tylu zapachów, które mnie otaczały. Doszliśmy do baru po czym brunet pomógł mi wejść na wysokie krzesło.

- Dlaczego przyszłaś tutaj sama, a nie z tą drugą dziewczyną? - zapytał mnie chłopak przy okazji podnosząc dłoń, aby zwrócić uwagę barmana.

Momentalnie przypomniałam sobie o mojej przyjaciółce, która gdzieś tutaj była między masą spoconych i napalonych ciał, kurwa. Jestem okropną przyjaciółką. Wstałam i zaczęłam się rozglądać za szatynką. Musi gdzieś tu być. Niestety przez szum w mojej głowie prawie spadłam, ale w ostatniej chwili Styles mnie przytrzymał i pomógł usiąść.

- Woah, uważaj bo zrobisz sobie krzywdę - powiedział marszcząc brwi i po chwili stał koło mnie trzymając ramię na oparciu mojego stołka ograniczając mi pole widzenia.

- Szukasz kogoś? - ktoś krzyknął do mojego ucha więc odwróciłam się w stronę tej osoby.

Przede mną stała moja kochana przyjaciółka z jakimś facetem, który miał zarzucone ramię na jej barkach. Rzuciłam się na jej szyję nie zważając na dwie pozostałe osoby w naszych towarzystwie. Chyba jestem zbyt emocjonalna po wypiciu nawet małej ilości alkoholu co możecie właśnie zauważyć. Szatynka przytuliła mnie, ale w głowie widziałam jak wywraca oczami. Puściłam ją, gdy tylko przypomniałam sobie o chłopakach, którzy zapewnie przyglądają nam się z wielkim zaciekawieniem. Próbowałam znów wdrapać się na siedzenie, lecz moje nieudolne próby kończyły się tak samo. W końcu Harry się zaśmiał i pomógł mi usiąść. Zaczerwieniłam się i spuściłam głowę w dół, aby włosy zasłoniły moje piekące rumieńce. Ktoś oczywiście musiał naruszyć moją przestrzeń osobistą i odsłonić moją twarz zakładając mi pasma włosów za uszy. Spojrzałam na bruneta, a na jego ustach gościł uśmiech. Jak to się stało, że dopiero co nie potrafiłam się do niego odezwać, a teraz dzieli nas tylko kilka centymetrów? Jest tak blisko, że czuję jego ciepło. Kątem oka patrzyłam na Julię, która ruszała zabawnie brwiami przez co się jeszcze bardziej zawstydziłam. Zdjęłam z ramion marynarkę Harry'ego i mu ją oddałam mimo tego, że najchętniej zostawiła bym ją sobie na zawsze. Poczułam uczucie pustki, ale nie zwróciłam na to uwagi. Chłopak wziął ode mnie swoją własność i zarzucił ją na siebie. Był jedynym mężczyzną w tym pomieszczeniu, który był ubrany w garnitur. W pewnym momencie przede mną pojawił się niebieski drink, nie zauważyłam nawet kiedy go dla mnie zamówił. Sączyłam powoli swój napój przez słomkę i byłam naprawdę wdzięczna, że nie było w nim czuć posmaku alkoholu.

Rozglądałam się po klubie i obserwowałam ludzi. Często to robię, lubię patrzeć na zachowania różnych osób. Czasami myślę sobie przez co dana osoba właśnie przechodzi lub czy ma kochająca rodzinę. Lubię też wymyślać historie na podstawie wyglądu innych, jest to w jakimś stopniu odskocznia od mojego nudnego, szarego życia.

- Słuchasz nas? - usłyszałam głos mojej przyjaciółki więc całą swoją uwagę przeniosłam na nią.

Zauważyłam, że chłopak który z nią przyszedł gdzieś zniknął, a zastąpił go brunet którego skądś kojarzyłam tylko jeszcze nie wiem skąd.

- Oczywiście, że tak. Tylko przypomnij mi co mówiliście? - dokończyłam swój napój więc odłożyłam pustą szklankę na blat i założyłam nogę na nogę.

- Po pierwsze to jest Mitch, kolega Harry'ego - w tym momencie wskazała na chłopaka, a on wyciągnął w moją stronę dłoń którą oczywiście uścisnęłam - po drugie pytałam się czy pójdziesz ze mną do toalety, bo nie chce iść sama, a Harry znalazł sobie towarzystwo więc nie obrazi się jeśli cię porwę na kilka minut.

- Mogę iść, w sumie sama muszę skorzystać i zobaczyć w jakim stanie jest mój makijaż - wzruszyłam ramionami i zaskoczyłam z krzesła.

Spojrzałam na brunetów, którzy mieli zdezorientowane miny. Na początku nie wiedziałam o co im chodzi i dlaczego ciągle nam się tak intensywnie przypatrują, ale po chwili mnie olśniło. Przecież cały czas rozmawiam z Julką po polsku. W głębi duszy uderzyłam się mocno w czoło za moją głupotę.

- Idziemy do toalety, zaraz wrócimy - powiadomiłam ich.

Powiedziałam to oczywiście po angielsku, ale w sumie nie wiem czy cokolwiek zrozumieli ze względu na hałas oraz to, że na trzeźwo trudno mnie zrozumieć, gdy mówię w innym języku, a co dopiero po jakichś trunkach.

Po niedługim czasie odnalazłam toalety i otworzyłam drzwi do tej dla płci pięknej. W środku roiło się od dziewczyn w krótkich, obcisłych sukienkach, a całe pomieszczenie było wypełnione ich rozmowami oraz śmiechem. Głównie było słychać niemiecki przez co myślałam, że mój mózg eksploduje i trzeba będzie go zeskrobywać ze ścian. Niemiecki to od zawsze mój znienawidzony język, ludzie posługujący się tym językiem nawet śmieją się jakoś inaczej. Albo może mi się tylko tak wydaje? Nie wiem. Wiem jedno, przy takiej ilości osób znalezienie pustej kabiny graniczy z cudem, ale na szczęście wreszcie się dostałyśmy. Załatwiłyśmy swoje potrzeby fizjologiczne po czym podeszłyśmy do umywalek w celu oczyszczenia rąk. Przy okazji spojrzałam na siebie w lustrze, moje policzki były pokryte naturalnym różem, a włosy zaczęły się powoli kręcić ze względu na wilgoć. Kątem oka zerknęłam na szatynkę. Uśmiechała się do mnie szeroko jak głupi do sera. W końcu nie wytrzymałam i odwróciłam się w jej stronę opierając się biodrem o zlew.

- Co? - zapytałam bezpośrednio no bo po co owijać w bawełnę?

- No cóż jak się bawisz? Widzę, że z Harrym złapaliście kontakt, czyż nie? - znów tego wieczoru poruszyła brwiami sugerując coś.

- Julka jedyne co udało mi się zrobić to się rozpłakać, wyjść na idiotkę i prawie spaść z krzesła więc jeśli to oznacza dla ciebie złapanie kontaktu to tak, złapaliśmy kontakt - przewróciłam oczami i przybliżyłam twarz do lustra, aby lepiej się przyjrzeć masakrze na mojej twarzy.

Urwałam kawałek ręcznika papierowego i delikatnie zmoczyłam go wodą po czym wytarłam resztki tuszu z policzków. Dziewczyna ciągle mi się przyglądała z zmarszczonymi brwiami lecz nie to było aktualnie moim głównym źródłem problemów. Problemem był raczej wzrok innych dziewczyn skanujący moje ciało z pogardą. Niektóre śmiały się i wskazywały na moje spodnie. No bo przecież kobieta musi chodzić tylko w sukienkach i spódniczkach, kto to widział wyjść w spodniach na imprezę, broń boże. Rzuciłam papierem w śmietnik i jak najszybciej wyszłam z łazienki zirytowana. Za mną biegła Julka, lecz nie dała rady dotrzymać mi kroku. Wzrokiem szukałam Harry'ego oraz Mitcha, ale nigdzie ich nie widziałam. W końcu znalazłam ich przy jednym z boksów. Podeszłam do chłopaka w lokach i położyłam dłoń na jego ramieniu. Chłopak szybko się odwrócił zaskoczony przez co napój który trzymał w dłoni, w całości wylądował na moim dekolcie. Poczułam ogromne zimno oraz smród piwa. Cudownie, muszę iść się przebrać, bo śmierdzę na kilometr i do tego szum w głowie powodował jej ogromny ból. A miał być taki piękny wieczór.

- Tak bardzo cię przepraszam! - brunet od razu odłożył butelkę i wziął kilka chusteczek ze stołu.

Zaczął wycierać moją koszulkę co spowodowało moje zawstydzenie, a co za tym idzie - rumieńce. Mam ich już dość, naprawdę. Za każdym razem się pojawiają, szału można dostać. Wracając, zatrzymałam jego dłoń i z bólem serca odciągnęłam na bezpieczną odległość.

- Nic się nie stało, po prostu pójdę się przebrać. I tak powinnam już wracać, ponieważ głowa zaraz mi eksploduje od tego hałasu - pomasowałam swoje skronie i delikatnie się uśmiechnęłam po czym swoje zainteresowanie przeniosłam na przyjaciółkę, która pojawiła się znikąd - idziesz ze mną czy zostajesz?

- Nie obrazisz się jeśli zostanę? - zapytała z cichą nadzieją w głosie, że jej pozwolę.

Wzruszyłam tylko ramionami na jej odpowiedź po czym podeszłam się pożegnać z Mitchem. Następnie był Harry i cholera nawet nie wiecie jak trudno było mi się z nim żegnać, ale musiałam. Chciałam go przytulić i jeszcze raz podziękować za wszystko lecz on mnie zatrzymał.

- Odprowadzę cię chociaż - powiedział i słodko się uśmiechnął przez co się rozpływałam.

- To ja w tym czasie zajmę się samotnymi butelkami z tą oto koleżanką - powiedział drugi chłopak nawiązując do szatynki.

- Tylko grzecznie - powiedziałam mrużąc oczy oraz grożąc palcem.

- Zaraz wrócę - mój towarzysz powiedział na odchodne po czym wziął mnie za rękę w celu wyprowadzenia z klubu i udania się do mojego pokoju.

Droga do miejsca docelowego mijała nam powoli, nigdzie się nie spieszyliśmy. Rozmawialiśmy cicho, aby nie narobić hałasu. W końcu niestety dotarłam pod moje drzwi i nadszedł czas rozstania.

- Na pewno dasz sobie radę sama? - zapytał z wyczuwalną troską w głosie.

- Chcesz wejść i się upewnić, że wszystko będzie w porządku? - zapytałam nieśmiało bojąc się odpowiedzi.

Nie wiem jakim cudem to zdanie wyszło z moich ust i cholera nie wiem co mnie bardziej zaskoczyło, moje pytanie czy jego odpowiedź.

- Chętnie.

Zawsze jest ktoś taki,
o kim myślisz
z uśmiechem na twarzy.
Ja wtedy myślę o tobie.

~*~

*po rosyjsku "nie rozumiem" (oczywiście fonetycznie)
**po hiszpańsku "nie rozumiem, trochę wolniej, proszę"

~*~

Jest i drugi rozdział, yeeeeey! Czekam na wasze szczere opinie w komentarzach i do następnego!

Darling xx

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro