Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1

- Drodzy pasażerowie, samolot podchodzi do lądowania. Uprzejmie prosimy o zapięcie pasów. Dziękujemy za skorzystanie z naszych linii lotniczych oraz za wspólny lot. - obudził mnie nagły komunikat stewardessy.

Nareszcie ten koszmar się skończył, to był mój pierwszy lot samolotem i przysięgam, że nie chce przechodzić tego nigdy więcej. Przez cały lot jakieś dziecko kopało mnie w tył fotela, a obok mnie siedział jakiś metalowiec i słuchał muzyki tak głośno, jakby puszczał ją z głośników. Do tego siedział przy oknie przez co nawet nie zobaczyłam żadnych ładnych widoczków, bo go to by rozpraszało, a on musi w stu procentach skupić się na swojej muzyce. No cóż najważniejsze jest to, że wreszcie zobaczę swojego idola. Czekałam na to 6 lat i nawet słaby lot nie zniszczy mi tego cudownego dnia, a fakt że jestem tutaj z moją najlepszą przyjaciółką sprawia, że jest to najlepszy dzień w moim życiu.

- Julka, obudź się. Zaraz lądujemy - szturchnęłam dziewczynę, a ona momentalnie otworzyła oczy.

Z Julią znam się całe życie, a to dzięki temu, że mieszka tylko piętro wyżej. Od dziecka trzymałyśmy się razem, jej rodzice traktują mnie jak córkę tak samo jak moi ją. Julka jest specyficznym człowiekiem. Jest raczej chłopczycą, ale jak chce to potrafi się ubrać i zachowywać bardzo kobieco. Jest ode mnie młodsza tylko o pół roku, ale mimo to jesteśmy z różnych roczników. Z wyglądu bardzo się od siebie różnimy, ona jest szczupła, a ja raczej przy kości. Ona uwielbia kolczyki, a ja nienawidzę nawet tych w uszach mimo tego, że czasami je noszę. Z charakteru za to jesteśmy bardzo podobne. Obydwie lubimy stawiać na swoim, ale czasami bywamy bardzo nieśmiałe do tego mamy podobne spojrzenie na świat. Nigdy nawet nie pokłóciłyśmy się na tyle, aby się do siebie nie odzywać dłużej niż kilka godzin. Żadna z nas nie potrafi żyć bez drugiej. W jakimś stopniu można by nazwać nas bratnimi duszami.

Po niedługim czasie wylądowaliśmy w Mannheim. W duchu modliłam się, abym potrafiła dogadać się tutaj po angielsku, ponieważ po niemiecku, po trzech latach nauki, potrafię tylko powiedzieć jak się nazywam.

- Nareszcie jesteśmy na miejscu, mam dość samolotów na resztę życia - pierwsza się odezwałam rozglądając się po lotnisku.

Nie było aż tak duże jakbym przypuszczała, ale za to było wypełnione po brzegi.

- Nie przesadzaj, to było tylko jakieś - przerwała swoją wypowiedź i spojrzała na telefon, aby sprawdzić godzinę - tylko cztery godziny, nie tak źle kochana.

Zaczęłyśmy kierować się w stronę taśmy na której znajdywały się wszystkie walizki. Oczywiście zgromadził się mały tłum wokół maszyny, cudownie.

- Aż cztery godziny, ale to było tego warte. Wreszcie zobaczę Harry'ego, a ty jesteś tutaj ze mną i przysięgam, że mam ochotę krzyczeć - powiedziałam na jednym wdechu piszcząc przy okazji jak jakaś psychicznie chora, ale miałam to gdzieś, ponieważ dzisiaj był ten dzień, moje największe marzenie spełniało się.

- Uważaj, bo się zapowietrzysz. Lepiej szukaj naszych bagaży, bo chcę stąd jak najszybciej wyjść i pojechać do hotelu. Ludzie mnie męczą.

Już nic nie odpowiedziałam tylko rozglądałam się za moją walizką. W końcu obydwie miałyśmy wszystko więc mogłyśmy ruszyć do wyjścia i odetchnąć świeżym powietrzem.

- Jeśli zaraz nie zapalę to nie wyrobie - odezwała się Julka wyciągając paczkę papierosów ze swojego plecaka.

Wystawiła do mnie paczkę dając znak, abym się poczęstowała. Oczywiście wzięłam jednego i od razu odpaliłam. Uwielbiam to uczucie, gdy dym wypełnia płuca, to takie odprężające. Może to dziwne, że palę w wieku niecałych 18 lat, a przede wszystkim bardzo nieodpowiedzialne lecz no cóż, żyje się raz. Spojrzałam na swoją towarzyszkę uśmiechając się pod nosem.

- Co? - zapytała zdziwiona znów się zaciągając nikotyną.

- Nic, po prostu naprawdę bardzo ci dziękuję, że tutaj jesteś ze mną - przytuliłam ją, a ona tylko stała jak kołek dalej paląc.

- Kiedyś mi się odwdzięczysz i zabierzesz mnie na Nialla - oderwałam się od niej i już w ciszy spaliłyśmy.

Rozglądałam się za jakimiś wolnymi taksówkami, ale nie mogłam żadnej znaleźć. Po chwili stwierdziłyśmy, że to bezsensowne. Włączyłam gps'a i wpisałam nazwę hotelu. Okazało się, że znajduje się on tylko 15 minut drogi od lotniska więc obydwie zgodziłyśmy się, że lepiej będzie jak pójdziemy na piechotę. Nasz spacer minął szybko i spokojnie. Zanim się obejrzałam już byłyśmy przy recepcji zakwaterowując się. Nie było aż tak źle z językiem jak myślałam, ponieważ dałam radę gładko się dogadać.

Nasz pokój znajdował się na czwartym piętrze i miał numer 412. Czułam jak już padam z sił i gdybym tylko mogła to poszłabym spać w windzie. Chwilę później stałam przed drzwiami odkluczając je. Gdy tylko się otworzyły ujrzałam kawowe ściany przedpokoju. Po prawej znajdowała się szafka na buty oraz mini kanapa. Gdzieniegdzie wisiały jakieś obrazki ukazujące przyrodę. Z tego miejsca w którym stałam mogłam zauważyć salonik z beżową kanapą, puchatym dywanem i telewizorem. W oczy rzuciły mi się jeszcze dwie pary drzwi i zgaduje, że jedne z nich prowadzą do sypialni, a drugie do łazienki. Otworzyłam te po lewej od drzwi wejściowych i tak jak myślałam była to łazienka. Była urządzona raczej nowocześnie i utrzymania w kremowych barwach. Julka podeszła do drzwi naprzeciw nas i je otworzyła. Pierwsze co ujrzałam to wielkie łoże z masą poduszek przykryte białą pościelą. Na ścianie wisiał kolejny telewizor. Pokój był dość spory. Ściany były białe, a dodatki szare. Naprzeciw drzwi znajdował się balkon na który oczywiście od razu weszłam. Był długi na całą szerokość naszego całego pokoju. Czułam się jak w bajce, wszystko było idealne.

- Tak, a więc jest godzina dwunasta, o dwudziestej wpuszczają już na arenę, a koncert zaczyna się o dwudziestej pierwszej. Musimy wyjść z hotelu o wpół do dwudziestej, podróż samochodem trwa około 10 minut, ale lepiej być wcześniej, więc to oznacza, że mamy około 3 godziny snu, ponieważ o piętnastej jest obiad, a później się szykujemy. Wszystko jasne? - zapytałam się przyjaciółki, która tylko patrzyła w swój telefon, pewnie pisała ze swoim chłopakiem bo mnie ignorowała - Julka?

- Słyszę cię, tak może być. Uspokój się - schowała swój telefon do kieszeni spodni.

Nie rozpakowałyśmy walizek bo i tak zostajemy tu tylko na jedną noc. Razem z szatynką rzuciłam się na łóżko od razu przytulając się do poduszki. Nastawiłam budzik na za piętnaście trzecia i po prostu poszłam spać.

Obudziłam się kilka minut przed budzikiem więc go wyłączyłam i spojrzałam na przyjaciółkę. Śliniła się na poduszkę głęboko śpiąc. Zrobiłam jej zdjęcie na pamiątkę po czym lekko ją szturchnęłam, lecz ona tylko odwróciła się na drugi bok przeklinając pod nosem. Zepchnęłam ją z łóżka, aby się obudziła co przyniosło natychmiastowy skutek.

- Pojebana jesteś? - zapytała przecierając twarz.

- Oh, a co ty robisz na podłodze? Spadłaś? Jak mi przykro - powiedziałam z udawanym współczuciem i zaskoczeniem, lecz już po chwili na moją twarz wkradł się sarkastyczny uśmiech.

- Ale ty jesteś zabawna - przewróciła oczami i wstała po czym otrzepała kolana.

Na tym skończyła się nasza rozmowa, ponieważ obydwie zaczęłyśmy się zbierać na posiłek. W brzuchu tak mi burczało, że to szok. Umierałam z głodu, tak samo chyba Julka. Na szczęście w hotelu jest restauracja do której możemy po prostu zejść.

Około szesnastej wróciłyśmy do pokoju, a ja od razu wbiegłam pod prysznic. Kąpie się dość długo, Julka tak samo więc musiałam biec, aby zająć łazienkę, ponieważ doskonale wiem, że ona zanim by wyszła to zajęłoby to jakieś dwie godziny, więc nie zdążyłabym się uszykować. No cóż to koncert mojego ulubionego członka zespołu więc mam w jakimś stopniu pierwszeństwo do prysznica, prawda?

Umyłam ciało żelem o zapachu kokosa oraz włosy szamponem o tym samym zapachu. Gdy wszystko już zrobiłam to wyszłam, aby się wysuszyć. Nabalsamowałam się kremem z dodatkiem kokosa, jak już możecie zauważyć kocham ten zapach. Gdy tylko znajdę jakiś kosmetyk z dodatkiem tego dzieła niebios to muszę go mieć. Julka za to go nienawidzi i brzydzi się kokosem. Dziwna jest, nie wiem dlaczego jeszcze się z nią przyjaźnię, zgaduje że to po prostu prawdziwa przyjaźń czy coś.

Wysuszyłam szybko włosy i ubrałam uprzednio zabraną bieliznę. Zarzuciłam jeszcze tylko hotelowy szlafrok na siebie i wyszłam. Szatynka leżała na łóżku rozłożona i znów pisała na telefonie, ona jest po prostu uzależniona od komórki albo od pisania z Patrykiem - jej chłopakiem - sami wybierzcie, którą wersję wolicie. Dziewczyna zlustrowała mnie wzrokiem, a ja momentalnie zawiązałam szlafrok, ponieważ wcześniej tego nie zrobiłam.

- To wcale nie tak, że już widziałam twoje ciało - powiedziała i znów przeniosła wzrok na telefon.

- Jesteś lesbijką, a ja katoliczką więc muszę zachować pewne granice - starałam się być jak najbardziej poważna, lecz raczej słabo mi to wychodziło.

- Jestem pan, okej? - przewróciła oczami kolejny raz tego dnia.

- To to samo - odpowiedziałam znudzona.

- To nie jest to samo! - krzyknęła zirytowana i zrobiła swoją dziwną minę, którą zawsze robiła, gdy się "sprzeczałyśmy".

Nie zrozumcie mnie źle, nie jestem homofobem po prostu uwielbiam ją denerwować. Sama ją wspierałam w związku z Jagodą - jej byłą. Nawet prowadzę ranking jej byłych i to właśnie ona jest na pierwszym miejscu, no może razem z jej byłym chłopakiem/przyjacielem Szymonem. Nie umiem wybrać między nimi. Poza tym zawsze ją wspieram i nawet nie byłam zszokowana, gdy po 15 latach przyjaźni powiedziała mi, że lubi dziewczynki również mocno co chłopców.

- Ruszaj dupę, bo przez ciebie nie zdążymy - uderzyłam ją w kolano i spojrzałam groźnie.

- To ty siedziałaś półtora godziny w łazience, a nie ja.

Przewróciłam oczami na jej odpowiedź i podłączyłam prostownice do włosów po czym usiadłam przed szafą na podłodze, ponieważ na jej drzwiach były wielkie lustra, a aktualnie było mi one bardzo potrzebne. W końcu Julka ruszyła się i poszła pod prysznic. Ja wyprostowałam włosy i nałożyłam makijaż. Był on tym razem o wiele mocniejszy niż zazwyczaj robię, no dobra w ogóle się nie maluje na co dzień, ale to nieważne. Zrobiłam piękne różowe cienie oraz pomalowałam usta na brudny róż. Całkiem ładnie mi to wyszło. Patrzyłam na siebie przez dziesięć minut w lustrze i myślałam czego mi brakuje aż w końcu mnie olśniło. Rozdzieliłam włosy na pół po czym wzięłam małą czarną gumeczkę i związałam moją za długą grzywkę w kiteczkę. Wypuściłam małe pasemka z przodu i było idealnie. Na szczęście nie musiałam myśleć nad tym w co się ubiorę, ponieważ zaplanowałam to już miesiąc wcześniej, oczywiście Julce też wybrałam strój, to chyba logiczne.

Wyciągnęłam z naszych walizek odpowiednie ubrania i rozłożyłam je na łóżku. W międzyczasie z łazienki wyszła Julka, szybko jej to poszło. Usiadła na podłodze, gdzie ja niedawno byłam i również zaczęła prostować włosy, gdy ja nadal skupiałam wzrok na odzieży przede mną. Miałyśmy podobne koszulki, które kupiłam właśnie na ten koncert. Obydwie miały napis "Treat people with kindness" tylko że jej była żółta z czarnym napisem, a moja różowa z białym. Wolałabym, aby był czarny, ale no cóż na tej stronie co zamawiałam nie było. Mówi się trudno, bo i tak jest piękna. Obydwie również mamy czarne, dopasowane spodnie. Ja mam do tego czarną, skórzaną kurtkę, a ona jeansową w kolorze granatowym. To była jedyna rzecz, którą pozwoliłam jej wybrać.

Chodziłam w kółko i myślałam co mam jeszcze do zrobienia oprócz ubrania się. Chciałam, aby wszystko było dopięte na ostatni guzik, to naprawdę dla mnie bardzo ważne.

- Uspokój się Nowakowska, wszystko zaplanowałaś już spory czas temu. Będzie dobrze, to tylko koncert - odezwała się moja przyjaciółka malując jednocześnie brwi.

- To nie jest tylko koncert, to jest moje marzenie. Odkładałam pieniądze naprawdę długo, aby móc tutaj być w tej chwili do tego to jest przecież pieprzony Harry Styles! - zaczęłam się jeszcze bardziej denerwować, a ona tylko przewróciła oczami.

Po pół godzinie obydwie byłyśmy już gotowe i zakładałyśmy buty przy drzwiach. Ja postawiłam na moje ukochane fluxy w kolorze koralowym bo przysięgam, że to najwygodniejsze buty na świecie. To był mój najlepszy zakup życia. Julka założyła jakieś czarne adidasy, których oczywiście nazwy nie pamiętam mimo tego, że mówiła mi ją już kilkadziesiąt razy. Wzięłam jeszcze małą czarną torebkę, aby schować w niej telefon i klucze od pokoju. Szatynka za to wzięła swój ulubiony czarny plecak z vansa. Włożyła do niego dwa powerbanki, papierosy, nasze dokumenty oraz dwie butelki wody, mój kochany wielbłąd. Zawsze ją wykorzystywałam pod tym względem.

Rozglądałam się jeszcze, aby sprawdzić czy na pewno wszystko mam i po chwili uderzyłam się w czoło. Zapomniałam spakować biletów. Pobiegłam do sypialni i wzięłam je z łóżka.

- No to nieźle jesteś zorganizowana przyjaciółko.

- Oh weź się zamknij - spojrzałam na godzinę w telefonie.

Było za piętnaście siódma, więc w sumie możemy już wychodzić, ponieważ znając życie fanki już będą stać przed areną od dwóch godzin. Najgorsze jest to, że będę musiała się pchać jak idiotka przez nie, aby cokolwiek zobaczyć.

- Gotowa na najlepszą noc twojego życia? - zapytała się dziewczyna, a ja na nią spojrzałam przygrywając wargę z zdenerwowana.

- Chyba tak - odpowiedziałam nerwowo.

- No to niech lepiej Harry się przygotuje, bo Kulka nadchodzi! - zaśmiałam się i wyszłyśmy z pokoju.

Droga na miejsce nie zajęła nam zbyt dużo czasu, tym bardziej że jechałyśmy taksówką. Moje serce biło mi jak oszalałe, nadal nie dochodzi do mnie to, że dzisiaj zobaczę osobę, która uratowała mnie nawet mnie nie znając. Tak jak sądziłam przed budynkiem był cały tłum piszczących dziewczyn. Wepchnęłyśmy się gdzieś w środek ludzi i czekałyśmy na wejście. Po pół godzinie byłam wreszcie w środku. Może nie byłam przy samej scenie, bo w drugiej strefie od sceny i to gdzieś na końcu, ale to się nie liczyło. Niedługo później światła zgasły, a ja zobaczyłam na bilbordach wstęp do koncertu. No to czas zacząć show.

Usłyszałam pierwsze brzmienia "Only Angel" i już miałam ochotę zemdleć. Moje serce zabiło tysiąc razy mocniej, gdy tylko go usłyszałam, a gdy wyszedł w tym swoim garniturku to myślałam, że oszaleje. Wyglądał po prostu idealnie.

- Mówiłam ci, że szerokie spodnie są super - powiedziała Julka nawiązując do dzisiejszego stroju Harry'ego.

- Szerokie spodnie są super, ale tylko gdy to on je nosi - odpowiedziałam kołysząc się do rytmu piosenki.

Cały koncert minął dość szybko, powiedziałabym, że wręcz za szybko jak dla mnie. Oczywiście płakałam jak głupia podczas praktycznie całego występu tym bardziej, gdy Harry zaczął śpiewać "Just a little bit of your heart". Chyba najbardziej wyczekiwana przez nas piosenka to była "If I could fly", ponieważ tak wiele wspomnień jest z nią związane i tyle emocji w niej drzemie, że naprawdę nie wiem jak można jej nie kochać. Zaśpiewałam całą, ze łzami spływającymi po moich policzkach oraz z dłonią zaciśniętą w ręce mojej przyjaciółki. Obydwie płakałyśmy jak małe dziewczynki, ponieważ obydwie tęsknimy za całą piątką. Ich przerwa trwa zdecydowanie za długo, ale póki są szczęśliwi to cóż, jakoś musimy z tym żyć.

Koncert skończył się około północy i mimo tylu emocji oraz tak późnej godziny nie czułam się ani trochę zmęczona. Moje serce nadal wariowało, a mój umysł nie mógł przyjąć do wiadomości to co się przed chwilą stało. Spełniłam swoje marzenie, byłam tam, widziałam go, był tak blisko, prawie na wyciągnięcie ręki, a jednocześnie tak daleko. Nigdy nie zapomnę tego dnia.

Zaczęło padać oraz było słychać grzmoty więc jak najszybciej zamówiłyśmy taksówkę i po niedługim czasie byłyśmy w hotelu. Usłyszałam muzykę dochodzącą z hotelowego baru więc spojrzałam na swoją towarzyszkę i po jej uśmiechu od razu wiedziałam, że to jeszcze nie koniec zabawy. Obydwie uznałyśmy, że najpierw lepiej będzie jeśli się odświeżymy, bo wyglądałyśmy okropnie. Po drodze z windy wyciągnęłam telefon, aby sprawdzić czy nie dostałam żadnych wiadomości, ale skrzynka pocztowa była pusta. Wysłałam jeszcze sms'a do mamy informując ją, że jesteśmy z powrotem w hotelu już po koncercie i idziemy spać więc zadzwonię do niej rano. Oczywiście część z "idziemy spać" nie była prawdą, ale im mniej wie tym lepiej śpi, czyż nie?

Zanim się obejrzałam byłyśmy już przed naszym pokojem więc włożyłam telefon do kieszeni kurtki i wyciągnęłam klucz ze spodni. Po otwarciu drzwi rzuciłam torebkę na kanapę i od razu udałam się do łazienki w celu poprawienia mojego makijażu, który pewnie i tak cały spłynął. Spoglądając w lustro tylko upewniłam się w mojej tezie. Wyglądałam jak siedem nieszczęść jak nie gorzej. Zmyłam zaschnięty tusz z twarzy i nałożyłam trochę pudru na policzki. Ułożyłam na nowo włosy i naprawdę wyglądałam znośnie. Sięgnęłam do kieszeni spodni szukając telefonu, aby zobaczyć czy moja rodzicielka coś odpisała lecz go tam nie zastałam. W panice zaczęłam się rozglądać wokół mnie, ale nigdzie go nie było. Wyszłam z łazienki patrząc w podłogę nadal się rozglądając.

- Widziałaś gdzieś mój telefon? Bo musiał mi gdzieś wypaść, a muszę zobaczyć czy Agnes mi odpisała.

Tak dla wyjaśnienia, moja mama ma na imię Agnieszka, ale razem z tatą mówimy na nią Agnes. W sumie zaczęło się od tego, że Julka zaczęła mówić na swoją mamę Doris więc tak jakby to podłapałam i teraz mówię do wszystkich ich angielską formą imienia. Nawet rodziców mam zapisanych w kontaktach jako Agnes i Peter. Możecie pomyśleć, że to przejaw braku szacunku, ale się mylicie, ponieważ oni nie mają nic przeciwko temu i nawet im się to podoba.

Spojrzałam na Julkę, ale ona stała tylko w otwartych drzwiach patrząc się najprawdopodobniej na osobę naprzeciw niej. Niestety byłam w takim miejscu, że nie widziałam tego kogoś przez drzwi. Szatynka spojrzała się na mnie zszokowana, a ja podniosłam wysoko brwi z miną mówiąca o co chodzi.

- Wydaje mi się, że on go ma - wskazała, jak wywnioskowałam z jej wypowiedzi, na mężczyznę stojącego na korytarzu.

Podeszłam do niej i rozszerzyłam zszokowana oczy. Przede mną stał Harry Styles we własnej osobie i trzymał mój telefon w dłoni. Przyszła wiadomość przez co pokazała się tapeta blokady i jakie było jego zdziwienie, gdy zobaczył samego siebie. Nawet nie próbował ukryć uśmiechu patrząc na siebie na tle trawy. Dzięki Agnes, ty to masz wyczucie czasu. Przeniósł wzrok na Julkę i zlustrował ją wzrokiem po czym przeniósł swoje zainteresowanie na mnie. Zrobił dokładnie to samo tylko, że skończył patrząc się w moje oczy.

- To chyba twoje, prawda? - odezwał się wyciągając do mnie dłoń z urządzeniem w moją stronę.

Czy on właśnie się do mnie odezwał? Stałam tylko jak kołek nie wiedząc co powiedzieć lub zrobić więc patrzyłam na niego z szeroko otwartymi ustami. Po chwili zaczęłam się szczypać w rękę i cholera to nie był sen. On naprawdę tutaj jest, stoimy naprzeciw siebie, on próbujący powstrzymać szeroki uśmiech wkradający się na jego piękne malinowe usta, a ja próbująca powstrzymać atak serca i szału.

- Dobrze się czujesz? - zmarszczył brwi i pomachał dłonią przed moją twarzą.

Byłam jak zahipnotyzowana, nie wiedziałam kompletnie co powiedzieć, zawsze wyobrażałam sobie nasze pierwsze spotkanie inaczej. Gdzieś na ulicy lub za sceną i oczywiście tworzyłam sobie całe monologi w głowie, ale teraz czułam się jakbym zapomniała jak się używa języka. Na szczęście moja kochana przyjaciółka szturchnęła mnie łokciem w żebra przez co wybudziłam się z mojego mini transu. Kiwnęła głową, abym coś powiedziała, ale naprawdę nie wiedziałam co. Chłopak też chyba nie wiedział co robić bo zaczął się kołysać na stopach do przodu i do tyłu wyczekując na ciąg dalszy tej tak jakby niezręcznej sytuacji. Potrząsnęłam głową na boki i znów spojrzałam na jego anielską twarz.

- Wszystko w porządku, tak to mój telefon i dziękuję ci bardzo - powiedziałam szybko, ale on tylko na mnie spojrzał zmieszany.

Powiedziałam coś nie tak? Odezwałam się, prawda? Bo już sama nie wiem po jego minie.

- Może tak po angielsku idiotko? - wyszeptała szatynka, a ja uderzyłam się w czoło.

Powtórzyłam moją wypowiedź, ale tym razem w jego języku, a on podał mi moją własność i na Pana Boga, Ojca naszego, Maryję dziewice, Jezuska najświętszego oraz wszystkich świętych dotknęłam jego dłoni, to były najlepsze dwie sekundy mojego życia. Harry się uśmiechnął i dalej stał przed nami. Co on w ogóle tutaj robi? Nie powinien lecieć do kolejnego kraju? Przecież jutro ma kolejny koncert.

- Chcesz wejść? - tym razem głos zabrała Julka szerzej otwierając drzwi.

- Oh niestety nie mogę, ponieważ jestem już umówimy z przyjacielem. Idziemy na dół do baru trochę się rozerwać po długim koncercie.

Mówiłam już, że ma cudowny głos? Nie? No to mówię teraz. Cholera co ja mam robić, co robić! Moje serce znów zaczęło szaleć i czuję jak się rumienie.

- My też właśnie się tam wybieramy, cóż za zabieg okoliczności - cały czas Julka mówiła, ponieważ ja po prostu nie byłam w stanie.

- No to w takim razie widzimy się na dole. O i tak przy okazji to mam nadzieję, że występ wam się podobał - mrugnął i pomachał do nas na odchodne, a ja zapomniałam jak się oddycha.

Jeśli potrafisz o czymś marzyć,
to potrafisz tego dokonać

~*~

Witam wszystkich bardzo serdecznie w nowej książce (obiecuję, że tą doprowadzę do końca!). Czekałam na podzielenie się tą historią od bardzo dawna, ale pomyślałam, że taki duży projekt powinien ujrzeć światło dzienne w jakiś wyjątkowy dzień i tak oto się nadarzył, a mianowicie moje 17 urodziny! Mówię na tą książkę, że jest dużym projektem, ponieważ wraz z moją przyjaciółką mamy zamiar tłumaczyć "Darling" na język angielski, a przynajmniej mamy nadzieję, że to wypali. Rozdziały będą się pojawiać co tydzień równo o 17:00, spokojnie mam kilka rozdziałów na zapas więc nie będziecie na głodzie jeśli będę cierpieć na brak weny. Serdecznie zapraszam do dalszego czytania oraz dzielenia się opinią w komentarzach.
Do zobaczenia w następnym!

Darling xx

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro