2 - 03
Stałam na środku boiska, nie mogąc się ruszyć. Trenerka, dziewczyny, drużyna, ludzie na trybunach i Chris, wpatrywali się we mnie, czekając, na mój ruch, ale nic z tego. Zamrugałam i poczułam się tak, jakby wszystko wokół mnie działo się w zwolnionym tempie. Potem zaczęło wirować, a na samym końcu stało się czarne.
- Eva? Eva ocknij się! - Słyszałam nad sobą stłumiony i przeciągający się głos, którego nie potrafiłam zidentyfikować.
Powoli otworzyłam oczy i zobaczyłam przerażające, oślepiające światło. Delikatnie pomalowane oczy Gigi uważnie się we mnie wpatrywały, a do mnie powoli zaczęło docierać, co się stało.
- Już jest okej? - Uśmiechnęła się do mnie, a ja tylko skinęłam głową.
Podciągnęłam się na łokciach i przeniosłam się do siadu. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i dotarło do mnie, że jesteśmy w pokoju trenerki.
- Przeniosłyśmy cię tutaj, bo nie bardzo wiedzieli co z tobą zrobić – zaśmiała się, siadając obok mnie. - Wiem, że to dziwne pytanie, ale co się właściwie stało? - Spojrzała na mnie uważnie.
- Nie wiem – wzruszyłam ramionami. - Po prostu nagle wszystko się rozmyło – rzuciłam, a dziewczyna pokiwała na mnie ze zrozumieniem.
- Jesteś na mnie zła? - Spojrzała na mnie, po czym przeniosła wzrok na swoje paznokcie, które poważnie wymagały nowego manicure.
- Dlaczego miałabym być na ciebie zła?
- Za to, że jesteś partnerką Chrisa – westchnęła. - Bella już zdążyła rozpętać trzecią wojnę światową – przewróciła oczyma.
- Dlaczego ja jestem jego partnerką? - Zrobiłam w powietrzu cudzysłów. - Myślałam, że będzie to Bella. W końcu są parą – wzruszyłam ramionami.
- Błagam cię – zaśmiała się ironicznie. - Nie są żadną parą. Bella jest kolejną idiotką pokroju Iben, która daje się mu wykorzystywać. I myśli, że jest tą jedyną – parska.
- Dlaczego tak mówisz? - Patrzę na nią, czując, jak ogarnia mnie jakieś dziwne uczucie. - Może się kochają, jak ty z Zaynem i chcą ze sobą być.
- Chris jej nie kocha – Gigi przewraca oczyma. - Byłabym zaskoczona, jakby on w ogóle ją lubił – kręci głową. - Dlatego też nie chciałam, żeby byli partnerami. Jak już ze sobą zerwą – robi w cudzysłów powietrzu – unikniemy zamieszania i niepotrzebnej dramy.
- A nie myślałaś o tym, że jesteś troszeczkę niesprawiedliwa i nie wiem, surowa? Bella jest twoją siostrą i
- I w tym momencie ci przerwę, jeśli się nie obrazisz – uśmiecha się do mnie. - Przed przyjazdem na uczelnię, Bella zrobiła mi w domu awanturę. Wyraźnie zaznaczyła, że nie chce, żebyśmy były nierozłączne. Że nie chce, żebyśmy były ze sobą kojarzone, bo zawsze żyje w moim cieniu. Kazała mi obiecać, że nie będę jej faworyzowała ani nic z tych rzeczy – uważnie na mnie patrzy. - Mama była tego świadkiem i kazała mi przysiąc, że będę zachowywać się normalnie. Zrobiłam to – wzrusza ramionami. - Dlatego też, z chwilą, gdy tutaj przyjechałyśmy, moja siostrzana miłość stała się zamaskowana. Wciąż mam na nią oko, pilnuję, by nie robiła głupot, ale nie prawię jej kazań. A uwierz mi, nasłuchałaby się co niemiara! - Kręci głową. - Co jej przyszło do głowy, by wiązać się z Chrisem, kiedy wie, jak jest.
- A jak jest? - Patrzę na nią ze zdezorientowaniem.
- Nieważne – wzdycha. - Zostawić cię samą, czy coś?
- Niezła próba zmiany tematu – parskam. - Skoro nie chciałaś, by Chris był w parze z Bellą, dlaczego mnie do niego przydzieliłaś?
- Bo masz chłopaka, na którym ci zależy – mówi, patrząc w moje oczy. - Dodatkowo jesteś siostrą Williama i wiem, że Chris nie odważy się zrobić nic, co mogłoby go wkurwić. I nie wiem dlaczego, ale odnoszę wrażenie, że jesteś odporna na cały ten czar i urok Chrisa – wybucha śmiechem. - Więc gdy trenerka zapytała mnie, kto będzie cheerleaderką Chrisa od razu wskazałam ciebie – wzrusza ramionami.
Miałam ochotę się roześmiać i nie wiedziałam, czy byłby to śmiech z żartu, który właśnie opowiedziała Gigi, czy może z rozpaczy. Urok i czar Chrisa, jak to nazwała Gigi, z pewnością na mnie działał, bo nie byłam ślepa. Podobał mi się z wyglądu i chociaż bardzo bym chciała, nie mogę tego zmienić. Jednak wszystko zmieniło się wtedy, gdy Chris na mnie naskoczył. Najpierw na imprezie, oskarżając mnie na atak na Iben, a potem na ulicy, gdzie zachowywał się przerażająco. Od tego momentu, nie dość, że ze mną nie rozmawiał, to udawał, że mnie nie ma. Niespełna tydzień po naszej ostatniej rozmowie, zaczął spotykać się z Bellą, a gdy już zostali parą, skutecznie dbał o to, by wykluczyć mnie i Matta z wszystkich grupowych spotkać, które bardziej przypominały zbiorowe randki. Wciąż jednak odnoszę wrażenie, że jest coś, o czym ja po prostu nie wiem i nikt nie kwapi się do tego, by mnie olśnić. Nawet, teraz gdy Gigi coś mówiła, w pewnym momencie zamilkła i próbowała zmienić temat. Szczerze mnie to wkurwiało, ale starałam się o tym nie myśleć.
- Czemu nie jesteś cheerleaderką Zayna? - Zapytałam, by przerwać niezręczną ciszę, wywołaną przez moje przemyślenia.
- Bo nie jest kapitanem – wzruszyła ramionami, ale widziałam, że to nie wszystko.
- Co się między wami dzieje? - Wiedziałam, że moje pytanie nie było zbytnio na miejscu, ale czasami najpierw mówię, a potem myślę.
- Co masz na myśli? - Zmarszczyła śmiesznie nos i lekko przygryzła wargę.
- Od imprezy powitalnej inaczej się zachowujesz. Ty i Zayn. I chyba nie muszę dodawać, że za każdym razem, gdy widzisz Noorę, to zabijasz ją wzrokiem. Więc co się stało? - Uważnie się jej przyglądam i widzę, jak powoli jej maska znika.
- Jej zerwanie z Williamem było paskudne – zaczyna. - Szczerze jej współczułam, bo William zachował się jak skończony chuj, ale wiem też, że był pijany. Na tyle pijany, że jego skok w bok można podciągnąć pod gwałt – pokręciła głową. - Iben wykorzystała to, że Williama jeszcze nie miała odhaczonego i dodatkowo miała jakieś zatargi z Noorą. Po zerwaniu przez prawie tydzień byłyśmy zabarykadowane w mieszkaniu i nikogo do niego nie wpuszczałyśmy, by Noora do siebie doszła i miała święty spokój. Dlatego nie potrafię pojąć, dlaczego Noora by nie wiem – parska – wzbudzić w Williamie zazdrość, czy by po prostu, go zranić wykorzystała Zayna.
- Co? - Szeroko otwieram usta.
- Na tej pieprzonej imprezie Noora ku zaskoczeniu wszystkich coś piła. Nabrała jakiejś chorej pewności siebie i ogarnęła ją jakaś głupota, która skończyła się na tym, że uwiesiła się na Zaynie. A Zaynowi wcale to jakoś nie przeszkadzało – mówi ze złością. - Laska na nim wisiała, dotykała go i próbowała całować, a on się tylko śmiał – pokręciła głową. - Dlatego jestem na niego wkurwiona. Bo ciekawe jakby się czuł, jakbym to ja odstawiła coś takiego z Williamem – parska.
Już chciałam jej coś powiedzieć, kiedy drzwi się otworzyły i zobaczyłam w nich Matta.
- Hej – uśmiechnął się do mnie i szybko do mnie podszedł. - Przyszedłem od razu, jak odczytałem wiadomość od Gigi – spojrzał na dziewczynę – dobrze się czujesz? - Przyłożył mi rękę do czoła, co tylko mnie rozbawiło.
- Nie mam gorączki – zaśmiałam się.
- Ale zemdlałaś – spojrzał na mnie uważnie.
- Pewnie z nerwów i głodu – wzruszyłam ramionami – nie jadłam dzisiaj zbyt dużo i oto jakie są tego skutki. Jak mecz?
- Pytasz mnie jak mecz? - Zaśmiał się.
- Aha – chwyciłam go za rękę i splotłam z nią swoje palce.
- Wygraliśmy – uśmiechnął się do mnie.
- Znowu dostałeś tę śmieszną nagrodę dla najlepszego zawodnika meczu? - Puściłam do niego oko.
- Dzisiaj nie – parsknął.
- To ja ci dam nagrodę dla najlepszego chłopaka, co ty na to? - Wybuchnęłam śmiechem, po czym usłyszałam wymowne chrząknięcie Gigi.
- To może ja już pójdę – zaśmiała się. - Nie radzę nic robić w tym pokoju – puściła do mnie oko. - Trenerka nie byłaby zadowolona jakby cheerleaderka i siatkarz zdemolowali jej świątynie – rzuciła, po czym wyszła z pokoju, a ja poczułam jak silne ramiona Matta mnie obejmują.
- Zabierzesz mnie do domu? - Uśmiechnęłam się do niego, gdy ten cmoknął mnie w czoło.
- Zabiorę - puścił do mnie oko, po czym wyciągnął do mnie rękę, bym mogła ją chwycić.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro