2 - 02
Przez cały dzień czułam się dziwnie i nie potrafiłam określić dlaczego. Siedziałam w uczelnianej kawiarni, ignorując to, co z wielkim entuzjazmem opowiadała Bella. Kątem oka widziałam, że Gigi robi dokładnie to samo co ja i szczerze mnie to zaintrygowało. Chciałam z nią pogadać, bo od kilku dni zachowywała się dziwnie, ale za każdym razem, gdy miałyśmy rozmawiać, ktoś musiał nam przeszkodzić.
- Ekscytujecie się? - Usłyszałam głos Noory, która włożyła do ust pomidorka koktajlowego.
- Czym? - Zapytałam, bo nie miałam zielonego pojęcia, o co jej chodzi. Tak to jest, jak się nie słucha rozmów, które toczą się przy wspólnym stole.
- Tym, że dzisiaj ogłoszą, kto jest czyją cheerleaderką – pokręciła głową.
- Nie sądziłam, że cię to interesuje – Gigi zmierzyła ją wzrokiem, a Noora parsknęła pod nosem.
- Biorąc pod uwagę to, że połowa naszego mieszkania to cheerleaderki, a większość naszych sąsiadów to zawodnicy, to chcąc czy nie chcą, się tym interesuję – zadrwiła, a Gigi z impetem odłożyła na stół butelkę z wodą.
- Czyżby? - Zaśmiała się sztucznie. - Pewnie interesuje cię to, kto będzie cheerleaderką Williama, no, chyba że nie chodzi ci o niego – spojrzała na nią ze złością, a ja, by uniknąć bycia świadkiem morderstwa, przeciągnęłam się i jęknęłam tak, by usłyszało mnie pół budynku.
- Ale jestem niewyspana – rzuciłam, chociaż to wcale nie była prawda.
- Matt nie daje ci spać? - Bella uniosła do góry brew, po czym się zaśmiała. - Mam to samo z Chrisem – dodała, a ja nie potrafiłam nic zrobić z tym, że przewróciłam oczyma.
- My tu jemy – wtrąciła Sana, a ja z uśmiechem na nią spojrzałam.
- Jak twój test z anatomii? - Spojrzałam na dziewczynę z zainteresowaniem.
- Dopiero jutro będą wyniki – wzruszyła ramionami. - Ale powinno być dobrze.
- I będzie – poklepałam ją po plecach. - Gi – spojrzałam na dziewczynę, która namiętnie przeglądała coś w telefonie.
- Tak? - Podniosła na mnie wzrok i uśmiechnęła się do mnie. Dobrze wiedzieć, że to nie ja jej coś zrobiłam.
- O której mniej więcej będzie ogłoszenie drużyny i tak dalej?
- Po treningu – zmrużyła oczy. - Pewnie koło osiemnastej albo i dziewiętnastej. Zależy od tego, jak szybko się uwiniemy z układem i całą resztą, a dlaczego?
- Bo o osiemnastej Matt ma mecz – skrzywiłam się. - I chciałabym na niego zdążyć – przygryzłam wargę.
- Nie wiem, czy dasz radę – posmutniała. - Uwierz mi, gdyby to zależało ode mnie, to po prostu wywiesiłoby się listę i tyle – wzruszyła ramionami. - Ale od lat to jakaś chora tradycja i niemal wydarzenie roku, więc wybacz, ale nie będziesz mogła się zerwać Ev – westchnęła.
- Rozumiem – pokręciłam głową, chociaż czułam, jak po moim ciele przechodzi fala irytacji. Dlaczego to musiało być takie ważne? Mecz mojego chłopaka jest ważny, a nie to, przed kim będę machać pomponami.
- Masz już jakieś przecieki? - Bella szturchnęła swoją siostrę łokciem. - Gi! Na pewno masz, jesteś pieprzonym kapitanem – pokręciła głową. - Siostrze nie powiesz? - Zamrugała, a Gigi parsknęła.
- Chciałam ci przypomnieć, że to ty zażyczyłaś sobie, by tutaj nikt nas ze sobą nie łączył, więc wybacz Bells, ale nie będzie specjalnego traktowania – zaśmiała się, po czym wróciła do przeglądania czegoś w telefonie.
Dziewczyny wróciły do rozmowy, a ja nie potrafiłam się na niczym skoncentrować. Wyciągnęłam swój telefon i niechętnie napisałam do Matta, że prawdopodobieństwo, że zdążę na dzisiejszy mecz, niemal nie istnieje. Podniosłam głowę i zauważyłam, że do pomieszczenia weszła Iben ze swoimi koleżankami. Gdy tylko mnie zobaczyła, od razu odwróciła głowę i niemal wybiegła z kawiarni, co szczerze mnie rozbawiło, bo od tego wszystkiego, co się wydarzyło, właśnie tak na mnie reagowała.
- Chris ją nastraszył – usłyszałam Sanę i spojrzałam na nią.
- Co? - Pokręciłam głową i zauważyłam, że przy naszym stoliku zostałyśmy z trójkę z Gi i Saną.
- Po całej akcji na naszej imprezie, gdy wyszło co się stało Chris zjechał Iben z góry na dół. Był tak wkurzony, że na serio myślałam, że ją uderzy – wtrąciła Gigi.
- Powiedział jej, że ma się trzymać od ciebie z daleka, a jak się dowie, że czegoś próbowała, to zadba o to, by była skończona na tej uczelni i w całym mieście – zadrwiła Sana, a ja oparłam się o oparcie krzesła.
- I niby po co to zrobił? - Podniosłam do góry brew. - O ile się nie mylę, to twierdził, że jestem psychiczna i to ja na nią napadłam. Zresztą, nie potrzebuję niańki – pokręciłam głową.
- Chris nie jest taki zły – rzuciła Sana, a Gigi parsknęła. - Z czego się śmiejesz? - Spojrzała na blondynkę.
- Zabrzmiałaś jak Bells – spojrzała na nas uważnie. - I zastanawiam się, czy to żart, czy wy na serio w to wierzycie.
- O co ci chodzi? - Tym razem to ja wtrąciłam się do rozmowy, bo jeśli mam być szczera, już jakiś czas temu zauważyłam, że stosunki między Gigi i Chrisem się ochłodziły.
- Nieważne – pokręciła głową, po czym wstała. - Widzimy się na treningu? - Spojrzała na mnie, po czym pocałowała każdą z nas w policzek i sobie poszła.
- Gdyby nie miała Zayna, to powiedziałabym, że jest zazdrosna o Chrisa – Sana się roześmiała, a ja na nią spojrzała.
- Mieli coś kiedyś ze sobą? - Nie wiem, czemu o to spytałam.
- Nie – pokręciła głową. - Ale sposób, w jaki Gi reaguje na Chrisa, jest komiczny. - Okej, spadam na zajęcia. Przyjdę na wasz trening, bo jestem ciekawa, kogo dostaniesz – zaśmiała się, po czym odeszła od naszego stolika.
*
Nie czułam własnych kończyn, a po moim ciele spływał wodospad potu. Nie wiedziałam, kto wkurzył Gigi i trenerkę, ale już dawno nie dały nam takiego wycisku. Rozglądałam się po boisku i zauważyłam, że część trybun już jest zapełniona. Wszyscy z zapartym tchem czekali na to, aż ogłoszą skład zespołu, a ja marzyłam już tylko o tym, by znaleźć się we własnym łóżku, a wcześniej wziąć prysznic.
- W porządku! - Usłyszałam, jak przez megafon wydzierała się trenerka. - Dziewczyny! Ustawić się w szeregu, a ty Gigi podejdź do mnie.
Spełniłyśmy polecenie kobiety, zauważając, że na boisku pojawiła się drużyna, która już czekała na przydział. Nie wiem dlaczego, ale zaczęłam się denerwować. W myślach łudziłam się, że zostanę przydzielona do Williama, ale z każdą chwilą ta myśl się ode mnie oddalała.
- Chłopaki, podejdźcie tutaj! I ustawicie się w szeregu – ponownie wykrzyczała trenerka, a ja się skrzywiłam.
Spojrzałam na Bellę, która uśmiechała się do Chrisa, przez co ponownie przewróciłam oczyma.
- Skoro wszyscy są, to możemy zaczynać. Gotowi? - Kobieta rozejrzała się po wszystkich zgromadzonych, po czym otworzyła kopertę.
Zachciało mi się śmiać, bo to wszystko było tak żenujące, że coraz to bardziej żałowałam, że w ogóle brałam w tym udział. To głupia zabawa, a ludzie traktują to, jak pieprzone rozdanie Oscarów.
- Gigi Hadid! - Wyczytała kobieta, a dziewczyna wybiegła entuzjastycznie na środek. - Twoim zawodnikiem jest William Magnusson! - Na trybunach rozległy się okrzyki i brawa, a ja poczułam, jak rzednie mi mina. Myślałam, że Gigi uda się być cheerleaderką Zayna, bo wiem, że o to walczyła. Co najgorsze, świadomość, że nie będę przypasowana z Williamem, zaczęła mnie strasznie stresować, bo co jeśli to, co mówił Matt, to prawda?
- Eleanor Calder! Marsz do Louisa Tomlinsona! - Przynajmniej Eleanor się udało. Uśmiechnęłam się do dziewczyny, która już biegła do swojego chłopaka.
- Megan Thompson! Twoim zawodnikiem jest Zayn Malik – usłyszałam i rozejrzałam się po tłumie ludzi, którzy coś między sobą szeptał.
W ciągu kilku następnych minut dziewczyny poznawały swoich zawodników, a ja uważnie przyglądałam się temu, kto jeszcze został. Ze znajomych mi osób widziałam jedynie Nialla i Chrisa i nie ma co ukrywać, na żadnego z nich nie chciałam trafić, bo byłoby to cholernie niezręczne.
- Bella Hadid! - Usłyszałam i zobaczyłam, jak dziewczyna przygryza wargę. - Twoim zawodnikiem jest
- Błagam o Chrisa, błagam o Chrisa – usłyszałam, jak Bella powtarza pod nosem.
- Niall Horan! - Rozległo się przez megafon, a uśmiech z twarzy Belli zszedł.
- Co? - Usłyszałam, ale zobaczyłam, że dziewczyna szybko zorientowała się, że nie może się krzywić i z udawanym entuzjazmem podbiegła do chłopaka, który wyglądał na równie zdezorientowanego.
- Eva Mohn! - Poczułam, jak wszystko, co dzisiaj zjadłam, podchodzi mi do gardła. - Twoim zawodnikiem będzie Christoffer Schistad – usłyszałam i nie wiedziałam, czy mam się roześmiać, czy może rozpłakać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro