F U T U R E
Wiem, że po tylu miesiącach nie ma was już tak wielu, jednak wciąż są ci, którzy wytrwale czekali na tę ostatnią część i o oto ona... Zajęło mi to tak dużo czasu, bo choć bardzo chciałam usiąść i po prostu to napisać, to najzwyczajniej w świecie było mi przykro już to kończyć:(
Zaczynając to ff nie sądziłam, że aż tak się z nim zwiąże i że będzie ono miało tak wiele gwiazdek i komentarzy, za które jeszcze raz wam mocno dziękuję... Jednak w końcu udało mi się dojść do tego momentu, gdzie z bolącym serduszkiem i uśmiechem na ustach mogę dać wam ostatni update i zakończyć ostatecznie moją przygodę z tym ficzkiem.
Kocham was:(
Chłopak poprawił czarne loki opadającego na jego czoło, choć wiedział, że i tak zaraz wrócą na swoje miejsce. Pochylił się nad rozłożonym w salonie kocem, żeby podnieść z niego drobne ciało, ubrane w granatową, letnią sukienkę. Westchnął przy tym cicho, jakby jego kręgosłup został obciążony masą co najmniej kilkudziesięciu, a nie kilkunastu kilo.
— No i co? Poradziłem sobie idealnie — powiedział, uśmiechając się szeroko do małej dziewczynki, która bezpiecznie spoczywała w jego ramionach, gdy przechodził między zabawkami w stronę kuchni. — Twój tatuś we mnie nie wierzył, więc teraz będzie musiał ładnie przeprosić.
Soojin patrzyła na niego dużymi, czekoladowymi oczami, jednocześnie świecąc bezzębnymi dziąsłami. Taehyung uważał to za urocze, z resztą dziewczynka cała była jednym wielkim cukierkiem do schrupania. Już od urodzenia topiła wszystkim serca i choć Kim nigdy nie był fanem dzieci, tak ta mała kruszyna wywróciła jego świata do góry nogami.
Trzymając ją mocno, sięgnął wolną dłonią po kilka rzeczy leżących na blacie i bezpiecznie odłożył dziewczynkę do uszykowanego wózka. Zadbał, żeby było jej wygodnie, ale nie za gorąco w ten typowo upalny, sierpniowy dzień.
— No i co się tak cieszysz? — spytał, palcem smerając jej policzek, na co zabawnie poruszyła nogami. — Jeszcze nie jedziemy do tatusia, zachowaj ten uśmieszek dla niego.
Pomyślał, że skoro jest tak spokojnym i bezproblemowym dzieckiem, to z pewnością w okresie dojrzewania zaczną pojawiać się problemy. Jeszcze gorsza będzie zapewne jej pierwsza przemiana i burza hormonów z nią związana. Wtedy nie będzie już dłużej ich małym aniołkiem, tylko diabełkiem.
Ledwie zdążył schować telefon do tylnej kieszeni i się wyprostować, a już ktoś otwierał frontowe drzwi. Chłopak zdziwił się, bo nie powinien mieć żadnych gości o tej porze, a sekundę później jego oczy otworzyły się jeszcze szerzej, gdy zobaczył, kto pojawił się w progu.
— Nie wierze — szepnął, niemal od razu biegnąc w stronę gościa, którego z pewnością spodziewał się najmniej.
Rzucił się przyjacielowi na szyję, ignorując fakt, że niemal go przy tym wywrócił, a tamten momentalnie odwzajemnił uścisk, opierając brodę o jego bark. Stali tak chwilę, nie będąc w stanie nic sensownego z siebie wydusić, oboje czując zbierające się w ich oczach łzy.
— Ciebie też dobrze widzieć, Tae — odezwał się w końcu Jimin, odsuwając od siebie wyższego, żeby móc mu się przyjrzeć. — Nic się nie zmieniłeś, może poza tym, że jakoś zmężniałeś.
— A ty nawet nie raczyłeś zadzwonić, że prawie po trzech latach wracasz! — odpowiedział z oburzeniem, mając ochotę przyłożyć chłopakowi i jednocześnie znów go przytulić. Ostatecznie wygrała ta druga opcja, choć tym razem oboje mieli lepszą możliwość oddychania.
— To miała być niespodzianka i chyba się udała.
— Żebyś wiedział... Cholernie tęskniłem.
Potrzebowali jeszcze kilku długich sekund, żeby w końcu się od siebie oderwać. Taehyung zaprosił go w głąb domu, samemu przyglądając się sylwetce przyjaciela. Chłopak zawsze był zgrabny, jednak w tamtym momencie było w nim jeszcze więcej gracji. Zdawał się o wiele pewniejszy siebie niż w dniu, w którym się żegnali. Otaczała go dziwna aura szczęścia i czegoś specyficznego, co Kim dostrzegał również u Donghae.
— Trochę się pozmieniało od mojego wyjazdu — stwierdził Jimin, niemal od razu zaglądając do stojącego na środku jadalni wózka. Uśmiechnął się w ten swój uroczy sposób, witając się z małą dziewczynką. — Jednak tego się nie spodziewałem. Ty i dziecko? Świat stanął na głowie... Która poleciała na twój zgrabny tyłek?
— Żadna — odpowiedział rozbawiony, dołączając do przyjaciela. — Seokjin i Hyejin zmajstrowali sobie dzieciaka, a ja czasem robię za niańkę. Znaczy bardziej Jeongguk, ale w końcu zaufali też i mi.
— Żartujesz sobie? Hyejin i Sekojin... To akurat miła niespodzianka. W sumie wyjaśnia to, dlaczego mała jest taka ładniutka.
— Sugerujesz, że moje dziecko nie byłoby równie piękne? — chłopak uniósł brew, starając się nie śmiać i wyglądać na oburzonego, jak na sytuację przystało. Lekko szturchnął niższego w bark, na co otrzymał jeszcze szerszy uśmiech, który niestety po chwili znikł.
Jimin rozejrzał się po pomieszczeniu, jakby czegoś szukał, a Taehyung doskonale wiedział, o co mu chodziło. Sam uśmiechnął się smutno, spuszczając wzrok na małą dziewczynkę.
— Więc to prawda? Poszedłem najpierw do kwiaciarni, żeby ją zaskoczyć, ale zastałem panią Choi... Powiedziała mi — mruknął cicho Park, przygryzając wargę. — Żałuję, że mnie wtedy tutaj nie było. Chciałbym móc się z nią pożegnać, wiele dla mnie zrobiła.
— Byłeś dla niej, jak trzeci wnuk, często o tobie wspominała — odpowiedział po chwili Taehyung, tym razem przenosząc wzrok na przyjaciela. — Jeśli chcesz, to moglibyśmy pójść później razem na jej grób.
— Byłoby miło...
Na chwilę zapanowała między nimi cisza, podczas której oboje odpłynęli myślami do kochanej staruszki, która nie dożyła powrotu Jimina. Taehyung nie ukrywał, że strasznie tęsknił za babcią i wciąż było mu czasem dziwnie mieszkać w domu pozbawionym jej obecności. Czuł się, jakby w jakimś stopniu wciąż przy nim była, zwłaszcza gdy znajdował się w jej ukochanej kuchni. Generalny remont domu miał już w planach na niedaleką przyszłość, ale tego jednego pomieszczenia nie miał zamiaru odnawiać.
— Pójdziesz ze mną z powrotem do kwiaciarni? Zaraz zaczyna się moja zmiana — ciszę przerwał Taehyung, otrząsając się z chwilowego zamyślenia. Nie chciał wrócić do stanu sprzed kilku miesięcy, gdy dosłownie jedynym, co zajmowało jego myśli, była zmarła babcia.
— Jasne, teraz zamierzam męczyć cię przez kilka dni swoją obecnością, naprawdę się stęskniłem.
Niższy posłał mu szeroki uśmiech, przepuszczając przodem w korytarzu. Nie spieszyli się jakoś szczególnie, w końcu kwiaciarnia nie była zbyt daleko. Jimin co chwila zachwycał się małą Soojin, co nieszczególnie dziwiło Kima, bo sam miał dokładnie tak samo na początku. Wszyscy ją uwielbiali, była idealnym połączeniem urody Hyejin i uroku Jina. Poszczęściło jej się z takimi rodzicami, których nagłego związku nikt się nie spodziewał.
Chwilę po tym, jak weszli do pomieszczenia wypełnionego kwiatami pani Choi się stamtąd zabrała. Miała coś ważnego do załatwienia i było to Taehyungowi na rękę, bo miał więcej prywatności do rozmowy z przyjacielem. Wózek ustawił przy nim, a sam zaszył się na zapleczu, żeby ułożyć kilka zamówionych na ten dzień bukietów. Przynajmniej niższy mógł go poinformować, gdyby tylko ktoś przyszedł.
— Więc teraz dom i kwiaciarnia należą do ciebie? — dopytał dla pewności, opierając się plecami o framugę drzwi prowadzących na zaplecze. Pamiętał jeszcze czasy, jak sam tutaj dorabiał i ile razy pozacinał się niewielkim nożykiem, czy kartkami papieru. To były dobre czasy, choć dosyć odległe.
— Tak, trochę mi z tym dziwnie, bo Jin nic nie chciał, ale przynajmniej nie muszę się martwić o pieniądze i szukanie mieszkania. Choć dla dwóch osób tamten dom jest i tak zbyt duży, teraz podziwiam babcię, że dawała tam radę tyle czasu sama — westchnął cicho, podcinając kolejną łodygę i starannie układając róże wśród pozostałych.
— Dwóch osób, tak? — jego przyjaciel poruszył znacząco brwiami, mogąc poruszyć jeden z tematów, które nurtowały go najbardziej. — Kto jest tym szczęśliwcem?
— A jak myślisz?
Niemal w tym samym momencie, gdy zadał swoje pytanie, drzwi kwiaciarni się otworzyły, a do środka wpadł szeroko uśmiechnięty Jeongguk, który już sekundę później zastygł zaskoczony na widok Jimina. Nie wiedział, czy aby na pewno dobrze widział, bo w końcu nikt nie wspominał o jego powrocie i trochę bał się, że od zbyt gorących dni miał już halucynacje.
— No i masz swoją odpowiedź — mruknął Taehyung, wyczuwając obecność mężczyzny, choć nawet go nie widział, co zmieniło się chwilę później.
Jeongguk w końcu zrozumiał, że naprawdę nie miał przewidzeń i wyjątkowo szczęśliwy rzucił się na Jimina, zaskakując tym nawet młodszego. Oczywiście, że mieli dobre stosunki, jednak nie spodziewał się aż takiej radości z jego strony. Tak samo z resztą Taehyung, który wywrócił oczami przechodząc obok nich na przód sklepu. Przy okazji szturchnął swojego chłopaka, żeby puścił w końcu Jimina, bo zaczął się obawiać, że zaraz połamie mu żebra.
— Jesteś chyba ostatnią osobą, której bym się tutaj spodziewał — powiedział w końcu Jeongguk, jednak już po chwili stracił swój szeroki uśmiech, a na jego miejscu pojawiła się lekka panika. — Cholera, czyli Hoseok też nie wie, że już wróciłeś?
— No nie wiedziałem — odezwał się wspomniany, zaskakując tym całą trójkę.
Żaden nie zwrócił uwagi, gdy po cichu wślizgnął się do środka chwilę po Jeonie, bo jednak nie chciał czekać na niego w samochodzie. Jego przyjaciel czasem tracił poczucie czasu, gdy nagle znajdował się przy Taehyungu, jakby na nowo był zakochanym nastolatkiem i tym razem chciał temu zapobiec. Niestety w środku czekała na niego niespodzianka, na którą sam nie wiedział, jak zareagować.
Nieco nieśmiały uśmiech pojawił się na twarzy Jimina, gdy spojrzał na swojego byłego chłopaka, czując lekkie ukłucie bólu w klatce piersiowej. Przez trzy lata uczył się panować nad swoimi emocjami i rozumieć uczucia rodzące się w jego wnętrzu, jednak w tamtym momencie miał z tym spory problem.
— Hej — mruknął jedynie, unosząc dłoń i lekko nią potrząsając, niczym małe dziecko.
Starszy skinął lekko głową, jednak nie podszedł bliżej, a nieco niezręczną atmosferę postanowił przerwać Jeongguk, który na nowo się uśmiechnął, jednak tym razem w stronę małej dziewczynki.
— Księżniczka za mną tęskniła? — spytał nieco zmienionym głosem, który zawsze bawił Taehyunga i często później go przedrzeźniał. — Wujek Taehyung chyba nie zrobił ci krzywdy, co?
— Wypraszam sobie, jestem świetnym opiekunem! — zauważył od razu, mając ochotę trafić w starszego przypadkiem nożyczkami.
— Jasne, a kto rano się praktycznie rozpłakał, że nie da rady?
Jimin nie potrafił nie śmiać się na widok tej dwójki znów razem. Tęsknił za ich słownymi potyczkami i uroczymi spojrzeniami, którymi mimo wszystko się obdarzali. Tęsknił nawet bardziej, niż mu się wydawało. Dlatego nie przerywał im i dopiero gdy drzwi kwiaciarni trzasnęły za Hoseokiem, wszyscy znów lekko posmutnieli.
—Spokojnie, z czasem będzie lepiej — zapewnił Jeongguk, jakby czytał młodszemu w myślach. Z dzieckiem na rękach prezentował się naprawdę uroczo, choć sam wyglądał, jakby takim dzieciakiem był. Jimim miał wręcz wrażenie, jakby w przeciągu jego nieobecności kilka lat mu ubyło, a nie przybyło. Może było to zasługą nieco dłuższych, roztrzepanych włosów lub radosnych, ciemnych oczu, które stawały się cieplejsze przy każdym spojrzeniu na Kima?
— Kiedyś z nim porozmawiam, ale teraz chyba żaden z nas nie jest jeszcze na to gotowy. Właściwie trochę bałem się spotkania z nim, rozumiecie... To jednak trzy lata, a rozstając się, tak naprawdę nie powiedzieliśmy sobie konkretnie, na czym stoimy — westchnął cicho, siadając po drugiej stronie blatu, przy którym stał Taehyung. — Ale raczej po takim czasie, to nie stoimy na niczym. Pewnie już sobie kogoś znalazł, prawda?
— Nie — odpowiedział od razu jego przyjaciel, zerkając znad składanego bukietu. — Nawet przez chwilę nie zainteresował się nikim innym, a przez pierwszy rok terroryzował mnie, czy aby na pewno do mnie nie dzwoniłeś i nie mówiłeś, jak ci się żyje w dziczy.
Jimina zaśmiał się cicho pod nosem, mogąc sobie tylko wyobrazić, jak irytujące to było. Hoseok potrafił być naprawdę upierdliwy, gdy się postarał i chłopak chyba nawet za tym tęsknił.
— W każdym razie powinniście pogadać, a ja lepiej już pójdę, zanim zniszczy mi coś w samochodzie z irytacji — wtrącił się znów Jeongguk, zaraz podchodząc do Taehyunga i całując go krótko. — Widzimy się w domu.
Park kulturalnie poczekał, aż starszy wyjdzie z kwiaciarni razem z Soojin, zanim znów szeroko się uśmiechnął, patrząc na przyjaciela znacząco. Ten udawał, że nie rozumiał, o co mu chodziło i dalej uporczywie wiązał kokardkę, która za każdym razem nie była tak idealna, jak chciał.
— No dawaj! — nie wytrzymał w końcu Park, niecierpliwie wiercąc się na krześle. — Jak już wiem, że znów jesteście razem, to chcę wiedzieć, jak do tego doszło.
— Wiesz, nic nadzwyczajnego... — mruknął cicho w odpowiedzi, jednak zaraz poczuł dosyć mocne uderzenie w piszczel. Spojrzał z oburzeniem na Jimina, a on uśmiechnął się niewinnie i kiwnął mu głową zachęcająco. — Wiesz, że więź została zerwana, a raczej bardzo osłabiona, bo po tym, jak Jeongguk z resztą nas uratowali, znów ją czułem. Bardzo słaba, ale była.
— Pamiętam. Jeszcze przed moim wyjazdem powiedziałeś, że chcesz zacząć od nowa i zobaczyć, co z tego wyjdzie, prawda?
— Tak i o dziwo Jeongguk naprawdę na mnie nie naciskał. Zresztą znasz go, więc wiesz, czemu jestem pod wrażeniem, że nie był tak nachalny, jak w liceum i starał się nawet bardziej — Taehyung uśmiechnął się słabo, przypominając sobie ich relacje sprzed trzech lat, gdy Jimin już wyjechał, a on wrócił z Seulu, żeby znów zamieszkać z babcią. — Jak teraz o tym myślę, to było tak, jakby na nowo się w nim zakochiwał, chociaż tym razem o wiele wolniej i jeszcze mocniej. Kiedy z babcią robiło się coraz gorzej, to naprawdę mnie wspierał i chyba wtedy byłem już pewien, że jestem gotowy na coś więcej. Po tym, jak umarła był przy mnie niemal bez przerwy i naprawdę dużo dla mnie zrobił. Nigdy żadne z nas nie pytało o związek, czy coś w tym stylu. To wyszło samo z siebie, tak naturalnie. Teraz praktycznie ze mną mieszka, bo ma w domu babci więcej swoich rzeczy niż we własnym i śpi u mnie prawie co noc.
— A więź? Czujesz ją lepiej?
—Jest wręcz mocniejsza niż przed zerwaniem. Po tym, jak znów się do siebie zbliżyliśmy w każdym tego słowa znaczeniu, to przybrała na sile, ale wiesz co? — w końcu uniósł wzrok, żeby spojrzeć na przyjaciela tak łagodnym wzrokiem, jakiego jeszcze nigdy u niego nie zaobserwował. — Nie przeszkadza mi już to. Pogodziłem się z tym, że jest i jestem już pewien, że to nie na niej opierają się nasze uczucia, tylko ona na nich.
Jimin nie byłby sobą, gdyby nie cieszył się szczęściem przyjaciela. Wiele razy w przeciągu tych trzech lat myślał o tym, jak mu się żyło. Zresztą to samo tyczyło się Dahyun, z którą nie widział się jeszcze dłużej, a jedynie miał z nią kontakt telefoniczny. Planowali już jej przyjazd wraz z Namjoonem, chociaż na jakiś czas, póki jeszcze były wakacje i ładna pogoda, przy której wiele mogli zrobić. Wszyscy razem po tak długim czasie.
— To dobrze, zawsze wam kibicowałem — stwierdził, choć jedna rzecz nie dawała mu spokoju. — Ale mimo wszystko dalej nie potrafię zrozumieć, jak mógł cię zdradzić i to z Seulgi. Jak to teraz wygląda między wami? Raczej bycie w jednym stadzie i ciągły kontakt niczego nie polepsza, prawda?
— Wiesz, potrzebowałem wielu miesięcy, żeby mu wybaczyć i chyba nadal trochę mnie to boli, nawet jeśli teraz widzę, że nawet ona tego żałuje i jesteśmy w zaskakująco dobrych relacjach — wyznał szczerze, chociaż ten temat nie należał do jednego z jego ulubionych. — Mimo wszystko z perspektywy czasu i ze wspomnień Jeongguka widzę, że to naprawdę nie był dla niego dobry okres. To całe zmieniane się w alfę i fakt, że nie zdawał sobie z tego sprawy, naprawdę go przytłoczył. Żałuję, że nie byłem wtedy bardziej wyrozumiały, ale chyba, gdyby nie to wszystko, to teraz nie bylibyśmy w tym momencie naszego życia, gdzie oboje jesteśmy szczerze szczęśliwi.
Cała ich rozmowa dotycząca wszystkiego, co działo się pod nieobecność Jimina była dosyć długa, jednak dla żadnego z nich nieprzytłaczająca. Taehyung opowiadał mu, że odkąd Jeongguk zaczął szkolić dzieciaki w koszykówce, a Soojin się urodziła, to chodził cały w skowronkach i rzadko zdarzało się, żeby kłócili się o coś na poważnie. Starszy zdawał się zrzucić w końcu z siebie jakiś ciężar i naprawdę zaczął cieszyć życiem. Jedynie zabawne było, gdy jako wilk przewodził całym stadem, będąc silnym i odpowiedzialnym alfą, a w domu zmieniał się w zwykłego kanapowca, który całkowicie dał się zdominować Taehyungowi i to raczej młodszy zarządzał w większości spraw, wyjątkowo się z tego ciesząc. Bycie przywódcą definitywnie miał w genach, a w pewnym momencie władcza postawa Jeongguka podczas kłótni po prostu przestała robić na nim wrażenie i nawet jego wilk się nie bał.
— Ale dość o mnie, ja też jestem ciekaw, jak żyłeś przez cały ten czas — stwierdził w końcu Kim, z oburzeniem niemal rzucając uciętą łodygą. Jimin ciągle go zagadywał, jakby specjalnie odciągał od siebie jego uwagę i postanowił to zmienić.
— Daj spokój, żyłem na jakimś zadupiu z ludźmi, którzy nawet nie wiedzieli, czym jest internet, więc jak myślisz? — wywrócił oczami, popijając chłodną już herbatę.
— Musiało być ciekawie... A pierwsza przemiana? Bardzo bolało?
— Myślałem, że umieram.
Na słowa Jimina zaśmiał się cicho, doskonale rozumiejąc, o czym mówił. W końcu pamiętał, jak niemal wyrzygał swoje wnętrzności, pragnąc jedynie stracić przytomność i nie musieć już nic czuć. Urocze wspomnienia.
— Ale mimo wszystko naprawdę sporo się od nich nauczyłem. Wiesz, na początku rzeczywiście było mi ciężko i tak naprawdę w ogóle nie kontrolowałem przemian. Jakby był we mnie ktoś obcy i potrzebowałem miesięcy medytacji i jakichś dziwnych ziółek, żeby w końcu jakoś ogarnąć, jak zacząć kontrolować to coś we mnie. Gdybyś tam był, to chyba dostałbyś szału ze swoją wieczną potrzebą kłócenia się z kimś, bo rozmowy w tamtym miejscu były rzadkością. Nawet ja myślałem momentami, że oszaleję.
I choć przez chwilę Taehyung chciał oburzony zaprzeczyć takim oskarżeniom, to tego nie zrobił. W końcu Jimin miał rację i Jeongguk chętnie by się z nim zgodził. Lubił szukać jakichś głupot do małych kłótni, które w zasadzie nigdy nie kończyło się jakoś nieprzyjemnie, ale po prostu sprawiały mu sporo radości.
***
Słysząc dosyć głośne skrobanie uniósł głowę znad książki i westchnął głośno na widok czarnego wilka, szczerzącego się do niego zza tarasowych drzwi. Bardzo niechętnie wstał ze swojego miejsca i podszedł do niego, żeby wpuścić zwierzę do środka. Oczywiście Jeongguk nie mógł wejść przez drzwi jak normalny człowiek. O wiele bardziej wolał robić to od strony podwórka.
— Ile razy ci mówiłem, że masz tak nie robić? Już mi porysowałeś szybę — przypomniał podirytowany, gdy wilk ułożył się już wygodnie na kanapie, czekając, jak chłopak wróci na swoje miejsce. — No jasne, a później znowu będę się pierdolić z twoją sierścią na kocu.
Usiadł zrezygnowany, bo w odpowiedzi otrzymał jedynie kilka machnięć ogonem i radosne szczeknięcie. Nawet nie zdążył odpowiednio się rozsiąść, a on już pchał się z pyskiem na jego uda, jak jakiś natarczywy szczeniak.
— Ciebie trzeba leczyć, Jeon — mruknął, zachowując dla siebie wizję zepchnięcia go na panele. Jako człowiek nie miał wystarczająco siły, żeby chociażby odsunąć jego łapę, a co dopiero przesunąć całe cielsko. — I co się głupio cieszysz?
Był pewien, że starszy czuł się wyjątkowo dobrze, gdy drapał go za uchem i gdyby tylko mu się chciało, to bez przerwy machałby ogonem. Zamiast tego rozpychał się coraz bardziej, wgniatając go w róg kanapy. Taehyung wiedział, do czego to prowadziło, ale wciąż miał nadzieję, że się mylił. Niestety mokry nos, który nagle znalazł się pod jego koszulką, rozwiał wszelkie jego wątpliwości.
— O nie, nie, nie — powiedział szybko, próbując odtrącić włochaty pysk. — Nie ma mowy, Jeon. Jak chcesz seksu, to zapraszam w ludzkiej postaci. Raz się zgodziłem na twój głupi pomysł, a później miałem wszędzie sierść.
Usłyszał ciche warknięcie niezadowolenia, jednak nie przejął się tym i korzystając z chwili jego dezorientacji znów podniósł się z miejsca. Spojrzał na niego zwycięsko, powstrzymując się przed pokazaniem zwierzęciu języka. To on ustalał reguły w tym domu i drugi raz nie miał zamiaru ulec.
— Idę do sypialni i wpuszczę tam tylko człowieka. Dla ciebie drzwi są zamknięte, możesz spać na kanapie, którą później sam odkurzysz — dodał jeszcze, żeby Jeongguk miał pewność i dosyć szybkim krokiem ruszył w stronę schodów.
Nie doszedł nawet do ich połowy, bo silne ramiona oplotły go w pasie i lekko uniosły do góry. Uśmiechnął się z zadowoleniem na kolejne zwycięstwo, jednak szybko zmienił uśmiech na obojętny wyraz twarzy, gdy z Jeonggukiem przyklejonym do pleców dochodził do sypialni.
— Jesteś okrutny — mruknął starszy, całując jego kark i ramiona, na co cicho się zaśmiał.
— Bo nie kręci mnie seks w postaci wilka? — spytał z rozbawieniem, w końcu odwracając się w stronę chłopaka. — Idź się poskarż tacie.
Jeongguk zmrużył lekko oczy, mówiąc coś o tym, że to było całkiem niezłe, jednak Taehyung nie do końca zrozumiał, bo jego żebra zostały zaatakowane, a on sam opadł na miękki materac. Łaskotanie zawsze było ostateczną bronią starszego, gdy nie wiedział już, co powiedzieć i pomimo tego, że Kim niezbyt za tym przepadał, to zawsze mógł sobie wtedy dać kolejny punkt.
Na szczęście Jeon zawsze dosyć szybko kończył, o wiele bardziej woląc zajmować się ustami i szyją Taehyunga, który podczas jej pieszczenia zawsze mruczał cicho z zadowoleniem. Chociaż miał ochotę dosłownie zedrzeć z niego ubrania, to powstrzymał się przed tym i pozbył się jedynie koszulki młodszego, by już po chwili składać na jego klatce piersiowej delikatne pocałunki.
— Zaprosiłem Jimina, żeby jutro w nocy dołączył do nas — mruknął nagle Kim, na co Jeongguk momentalnie zesztywniał, przerywając na chwilę jedną ze swoich ulubionych czynności. — Boże, nie w sypialni! Jak będziemy biegać, debilu! Będą wszyscy ze stada, więc mogłoby być fajnie.
Zaśmiał się na ciche westchnięcie ulgi chłopaka i wplótł palce w jego włosy, gdy znów powrócił na wysokość jego twarzy. Ich spojrzenia się spotkały i żaden nie chciał tego przerwać.
— Mi pasuje, ale co z Hoseokiem?
— O to samo spytał Jimin i ostatecznie powiedział, że się zastanowi. Mimo wszystko wolałem ci powiedzieć.
Jeongguk skinął lekko głową, samemu w końcu się uśmiechając. Za każdym razem, gdy był tak blisko Taehyunga, nie potrafił nie myśleć o tym, jak wielkim szczęściarzem był. Tak wiele razy spierdolił, a jednak młodszy ostatecznie zawsze znajdował się u jego boku i dawał mu więcej, niż na to zasługiwał.
— Nie myśl o tym — szepnął Tae, wyczuwając jego nagłą zmianę nastroju. Ustami musnął te należące do Jeongguka, chcąc odciągnąć jego myśli od tych negatywnych uczuć, które czasem znów do niego wracały, niczym cień. Nie lubił tego, bo czuł wtedy ból chłopaka i jego ogromne poczucie winy, z którym jakimś cudem sobie radził, chociaż Kim nie dałby rady.
— A może myślę o czymś innym? — zapytał, gładząc jego lekko zaróżowiony policzek i odpędzając od siebie wszystkie złe emocje.
— Tak? Ciekawe, o czym?
— O tym, jak cholernie cię kocham.
***
Dwa wilki biegły ramię w ramię, niemal harmonijnie unosząc masywne łapy do góry. Księżycowe światło było wystarczające, żeby z łatwością omijali wszystkie przeszkody wraz z całym stadem biegnącym tuż za nimi.
Taehyung nie czuł się zmęczony, nawet jeśli jego serce biło wyjątkowo szybko, a ciało zmagało się z wysoką temperaturą. Noce i tak były znośne w porównaniu z lipcowymi dniami. Już niemal modlił się o nadejście października i chłodniejszych pogód, podczas których mógłby spokojnie zakopywać się w kocu, mając na sobie swój ulubiony golf, który dostał od Jeongguka na zeszłoroczne święta.
Dopiero gdy czarny wilk się zatrzymał, on sam zwolnił tempa, żeby okrążyć jego ciało i ostatecznie usiąść tuż przy jego boku na kawałku niższej trawy. Na całej łące rosła dosyć wysoko, mieszając się z inną roślinnością, której zapachy docierały do nozdrzy Taehyunga wyjątkowo mocno. Reszta stada rozproszyła się, w większości w głębi lasu, ale również na pustej łące, na której szczególnie młodsi mieli sporo miejsca do zabawy pod czujnym okiem taty Jeongguka.
„Coś się stało?"
Taehyung szturchnął nosem drugiego wilka, który ciągle rozglądał się uważnie dookoła, a nawet nieco nerwowo.
„Nie czujesz tego? Coś tu jest."
Dopiero gdy powiedział to młodszemu, ten skupił się nieco bardziej i też wyczuł dziwny zapach, który wcale nie pasował do pozostałych. Nawet nie potrafił dokładnie powiedzieć, czego mieszanką był, ale miał wrażenie, że kiedyś czuł coś podobnego.
„Może jakieś zwierzę? Sporo tu niedźwiedzi, jak pamiętasz."
Niestety Jeongguk wcale nie rozluźnił się na to drobne nawiązanie do dnia, gdy uratował jego i Dahyun. Zamiast tego zaczął niespiesznie przechadzać się wzdłuż brzegu lasu, próbując dokładnie wytropić skąd brał się ten zapach. Również Hoseok wyczuł, że coś było nie tak, bo stojąc kilka metrów dalej, nastawiał uszy. chcąc cokolwiek wyłapać.
Taehyung nie zdążył nawet zareagować, gdy kawałek za nim wysoka trawa poruszyła się pomimo braku wiatru. Już sekundę później coś zwaliło Hoseoka z nóg, a raczej ktoś.
Ciemny kształt nie zszedł z zaskoczonego wilka, wydając z siebie ciche mruknięcie. Jasne, lśniące oczy wpatrywały się w niego w zaskakująco przyjazny sposób, a Taehyung szczeknął wesoło na widok swojego przyjaciela. Zaraz znalazł się przy nim Jeongguk, który z pewnością był mniej zaskoczony od Hoseoka.
„Więc jednak przyszedł."
„I chyba dobrze się bawi."
We dwójkę obserwowali, jak pantera zgrabnie zeskoczyła w końcu z większego wilka, pozwalając mu ostatecznie wstać. Nie wiedzieli, jakiej reakcji spodziewać się po Hoseoku i chyba tak samo czuł się Jimin, bo niespiesznie przechadzał się przy jego boku, jakby czekając na ruch chłopaka. Właściwie w tamtym momencie przyglądało im się już całe stado, które widząc brak reakcji ze strony Jeongguka nie potraktowali go, jako zagrożenia.
W końcu jednak Park nie wytrzymał i niespodziewanie podgryzł łapę Hoseoka, zaraz po tym rzucając się do ucieczki. Tym razem doczekał się reakcji, bo wilk ruszył tuż za nim, choć i tak nie był wystarczająco szybko. Czarny kot bez problemu wdrapał się na wysokie drzewo, na którego gałęzi rozłożył się z zadowoleniem, a biedny Hoseok mógł jedynie skakać wokół pnia, szczekając przy tym zadziwiająco radośnie.
„Chyba będzie dobrze, prawda?"
Taehyung spojrzał na Jeongguka z nadzieją, leżąc tuż przy jego łapach. Chociaż nie lubił się do tego przyznawać, to tarzanie po ziemi sprawiało mu całkiem sporo przyjemności.
„Patrząc na żałosne zachowanie Hoseoka, to raczej tak."
„Żałosne?"
„No spójrz na niego. Wygląda jak piesek, który chce dorwać kota sąsiadów."
Taehyung wiedział, że gdyby tylko był człowiekiem, to popłakał by się ze śmiechu. To nie tak, że nie zgadzał się z Jeonggukiem, po prostu chłopak nie był najodpowiedniejszą osobą do mówienia takich rzeczy.
„A zapomniałeś już, że ty za to aportujesz na podwórku badyla niczym rasowy piesek? Do zestawu brakuje ci tylko Dodo."
Wspominanie o takich rzeczach nie było bezpieczne, a jednak Taehyung nieszczególnie się tym przejmował. Lubił te ostrzegawcze iskierki skaczące w oczach Jeongguka, gdy zębami próbował dosięgnąć jego karku. Nigdy nie dawał jednak rady, bo Kim w porę odsuwał się kawałek dalej, szczęśliwe turlając się po miękkiej trawie.
„Czyżby czuły punkt, panie Jeon?"
„Prosisz się o bicie, Taehyung."
„Będzie bicie, o ile mnie złapiesz."
Wraz z tymi słowami zerwał się z miejsca, żeby jak najszybciej znaleźć się daleko od Jeongguka. Niemal przewrócił przy tym jego tatę, który tylko ze zrezygnowaniem spojrzał na dwa wilki. Powinny świecić przykładem dla swoich młodszych podopiecznych, a jego syn budzić respekt wśród reszty stada. Niestety sami chyba byli wciąż zbyt młodzi, żeby odpuścić sobie swoje zabawy.
Taehyung ucieszył się jeszcze bardziej, gdy nagle przy jego boku znalazła się pantera, bez trudu dotrzymująca mu tempa. Gdyby tylko Jimin chciał, to biegłby jeszcze szybciej, jednak zbyt wiele czasu spędził już z dala od przyjaciela. Nie miał zamiaru zostawić go po raz kolejny.
„Dorwę cię w domu."
Głos w jego głowie był już nieco słaby, jednak wciąż potrafił wychwycić w nim nutkę irytacji. Spojrzał za siebie, zwalniając odrobinę, żeby wśród drzew wyłapać sylwetkę Jeongguka i Hoseoka, którzy zrezygnowani stali w miejscu.
„Na to liczę, kochanie."
I to już naprawdę koniec... Dziękuję tym, którzy zostali i wytrwali do tego momentu, jesteście cudowni!
W końcu mamy szczęśliwego Jimina i zdrową relację taekooków, której bardzo dla nich chciałam i jeśli mam być szczera, to nie mam pojęcia, co jeszcze mogę napisać:(
Po prosty fakt zakończenia tego ff jeszcze do mnie nie dociera eh
Oczywiście zapraszam was do reszty moich prac, w które wkładam równie dużo serduszka i zachęcam do komentowania, bo przy Wild side i Dark side byliście niesamowici, do tej pory wracam do waszych komentarzy pod rozdziałami, żeby poprawić sobie dzień <3
Kusi mnie już, żeby znów napisać jakieś ff z wilkołakami (może tym razem typowo coś z omegami?) lub ogólnie taką tematyką istot nadprzyrodzonych, co wy na to? Może coś równie lekkiego albo bardziej poważnego, choć wciąż z nutką humoru i zabawnych sytuacji?
ily
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro