Rozdział 4
Pędziliśmy przez nocne ulice Los Angeles, a miasto rozciągało się wokół nas jak niekończący się labirynt neonowych świateł i cieni. Powietrze było ciężkie od zapachu spalin i wilgoci, którą czułam na skórze. Każda mijana latarnia rzucała krótkie, pulsujące błyski na twarz Nicolasa, siedzącego obok mnie za kierownicą. Silnik auta, ten sam, który ulepszyłam, ryczał, jak gdyby chciał wykrzyczeć światu całą swoją moc. Każda zmiana biegu, każde dodanie gazu odbijało się echem w moim sercu, sprawiając, że czułam się, jakbym była częścią tej maszyny, połączona z nią metalowymi nerwami i stalowymi żyłami.
Nicolas wyglądał jak ktoś, kto nie tylko prowadzi auto, ale kto żyje tą chwilą, tą prędkością, tym nieokiełznanym pędem, który napędzał go do granic możliwości. Jego różowe włosy, krótko przystrzyżone, były odważnym akcentem, kontrastującym z ciemnością tej nocy, a zarazem odzwierciedlały jego buntowniczą naturę. Hawajska koszula, rozpięta do połowy, powiewała lekko, jego szczupły tors był napięty, a każdy mięsień w jego ciele był przygotowany na tę dziką jazdę. Był jak uosobienie wolności, jak dziki wiatr, który nie znał granic ani ograniczeń.
Adrenalina.
To ona, która teraz wypełniała moje żyły, płynęła w nich zamiast krwi. Czułam, jak auto przyspiesza, jak wbija mnie w siedzenie przy każdym naciśnięciu pedału gazu. Serce biło mi mocno, w rytmie, który pasował do dudnienia silnika. Czułam, jakby całe moje ciało, każdy mięsień, każda komórka była częścią tej maszyny, jakbyśmy razem tworzyli jedność – ja i auto, auto i ja.
Każda wibracja, każda nuta dźwięku wydobywającego się spod maski była dowodem na to, że mój wysiłek się opłacił. To ja ulepszyłam ten silnik, ja sprawiłam, że teraz wył, ryczał i pędził przez nocne miasto jak dziki zwierz.
Słyszałam wiatr świszczący za oknem, widziałam światła miasta zmieniające się w rozmazane plamy, które migotały i znikały, zostawiając za sobą jedynie wspomnienie. Każde skrzyżowanie, każda ulica była jak kolejna przeszkoda, kolejny punkt, który musieliśmy pokonać, żeby poczuć jeszcze więcej wolności. To był ten moment, w którym czułam się niepokonana. Nic nie mogło mnie zatrzymać.
Moje ciało drżało od adrenaliny, a jednocześnie czułam wewnętrzny spokój, ten dziwny, irracjonalny stan, który pojawia się tylko wtedy, gdy jest się na krawędzi. Na tej cienkiej granicy między kontrolą a chaosem.
I wtedy nagle wszystko się zmieniło.
Coś było nie tak.
Nicolas przyhamował gwałtownie, a ja poczułam, jak auto niebezpiecznie zachwiało się na boki. Czas zaczął zwalniać, a ja dostrzegłam, jak jego pewność siebie zmienia się w przerażenie. Jego dłonie zacisnęły się na kierownicy, ale auto nie odpowiadało.
Wpadliśmy w poślizg.
Poczułam, jak moje serce przyspiesza jeszcze bardziej, ale tym razem to nie była już ekscytacja – to był strach, czysty, nieokiełznany strach.
Krzyknęłam, ale mój głos zniknął w chaosie – w dźwięku opon ślizgających się po asfalcie, w szumie wiatru, który teraz wydawał się drwić z naszej bezsilności.
W końcu uderzyliśmy w coś ciężkiego. Cały świat zamienił się w jeden dźwięk – dźwięk rozbijającego się metalu, łamiących się drzew, krzyków i ciszy, która nadeszła zaraz po tym.
Kiedy otworzyłam oczy, wszystko było rozmazane. Powoli docierała do mnie rzeczywistość, a obraz przede mną stawał się coraz wyraźniejszy.
Nicolas leżał bez ruchu, jego głowa oparta była na kierownicy, a z czoła powoli spływała krew, która tworzyła upiorny kontrast z jego różowymi włosami.
Próbowałam poruszyć ręką, dotknąć go, sprawdzić, czy wszystko z nim w porządku, ale moje ciało nie reagowało. Zamknęłam oczy, próbując uciec od tego widoku, od tej ciszy, która była jak krzyk – krzyk czegoś, co odeszło na zawsze. Ale zamiast ciemności, zobaczyłam oślepiającą biel, biel tak jasną, że przeszyła mnie na wskroś.
Czułam, jak tonę w tej jasności, jak pochłania mnie całą, zostawiając jedynie pustkę.
Obudziłam się z krzykiem, serce waliło mi jak młot, a ciało było całe zlane potem. Usiadłam na łóżku, próbując złapać oddech, walcząc o każdy kolejny wdech.
To był jedyny sposób, żeby przekonać samą siebie, że żyję.
Przetarłam oczy drżącymi dłońmi, próbując zebrać się w całość, powtarzając sobie, że to był tylko sen. Tylko koszmar. Ale wiedziałam, że to nie była prawda. To nie był tylko sen, to były wspomnienia – bolesne, druzgocące wspomnienia, które wciąż mnie prześladowały.
To wydarzyło się naprawdę. Tamtej nocy. Rok temu. Nicolas – mój przyjaciel, który kochał prędkość, tak jak ja – odszedł, a ja, cudem, wyszłam z tego cało, choć nigdy już nie byłam tą samą osobą.
Od tamtej nocy przestałam dotykać silników, przestałam robić to, co kiedyś dawało mi taką radość. Silnik w aucie Nicolasa był ostatnim, który ulepszyłam, ostatnim, który miał moje ręce i moją duszę.
Złożyłam sobie wtedy obietnicę, że już nigdy nie wrócę do tej pasji, która zabrała mi tak wiele. A teraz Lucas poprosił mnie o pomoc. Chciał, żebym ulepszyła jego auto, żebym jeszcze raz poczuła tę siłę silnika i ten dreszcz.
I choć wiedziałam, że nie powinnam, że złamię własną obietnicę, zgodziłam się.
Może to była moja pokuta, a może coś, czego potrzebowałam, by móc znowu poczuć, że żyję – tak naprawdę, a nie tylko wspomnieniem tego, co wydarzyło się tamtej przeklętej nocy.
Zgodziłam się pomóc Lucasowi, choć tak naprawdę sama do końca nie wiedziałam, dlaczego. Może to był impuls, niekontrolowany odruch serca, które wciąż pragnęło poczuć to, co kiedyś było moją największą pasją.
Jego pojawienie się w moim życiu, obudziło we mnie wspomnienia, które przez rok starałam się zakopać głęboko w sobie, by już nigdy nie ujrzały światła dziennego.
Lucas przypominał mi Nicolasa – miał w oczach tę samą iskrę, to samo pragnienie wolności, prędkości, życia na krawędzi. Wiedziałam, że niczego nie pragnie tak bardzo, jak tego uczucia – uczucia, które ja znałam kiedyś aż za dobrze, a które straciłam razem z Nicolasem.
Ale to nie była tylko chęć pomocy nieznajomemu. Był w tym też egoizm, moja własna potrzeba powrotu do czegoś, co kiedyś definiowało mnie tak mocno, że po wypadku czułam się, jakbym straciła część siebie.
Ta pasja do silników, do tej mocy drzemiącej w każdym z nich, była czymś, co mnie napędzało, co wypełniało moje życie i nadawało mu sens. Po tamtej nocy zamknęłam tę część siebie, zamknęłam ją na klucz i wyrzuciłam gdzieś daleko.
Ale Lucas... on obudził we mnie to, czego tak długo nie czułam – tęsknotę i pragnienie, by jeszcze raz, choćby tylko na chwilę, poczuć tę dawno zapomnianą euforię.
Był też inny powód. Mroczniejszy.
Którego z początku nawet nie chciałam przed sobą przyznać.
Czułam winę.
Nosiłam w sobie brzemię tamtej nocy, jak niewidzialny ciężar, który wciąż przypominał mi, że to ja ulepszyłam tamten silnik, że to ja stworzyłam maszynę, która wtedy zawiodła.
Nie mogłam przestać się zastanawiać nad tym, czy gdybym zrobiła coś inaczej, Nicolas nadal by żył.
Ta myśl, choć irracjonalna, wciąż wracała do mnie, sprawiając, że każda noc była pełna cieni przeszłości.
Pomagając Lucasowi, chciałam zmyć z siebie tę winę. Chciałam naprawić to, co w moich oczach było błędem, choć wiedziałam, że to tylko iluzja – że nic, co zrobię teraz, nie przywróci Nicolasowi życia.
Lucas skądś wiedział, że kiedyś żyłam tym światem, tymi silnikami, tą adrenaliną. Nie mógł wiedzieć o tym wypadku, ale wyczuwał moją pasję. Widział w moich oczach ten błysk. Może dlatego wyciągnął do mnie rękę, prosząc o pomoc. A ja, mimo wszystkich obietnic, które złożyłam sobie rok temu, mimo strachu i wspomnień, nie mogłam mu odmówić.
To była moja szansa, by jeszcze raz poczuć, że żyję, że bije we mnie serce, które nie tylko pamięta, ale które wciąż pragnie tej adrenaliny. I choć wiedziałam, że mogę tym zranić siebie, że mogę otworzyć rany, które nigdy tak naprawdę, się nie zagoiły, zgodziłam się.
A dodatkowo Lucas napomknął o czymś, co nie dawało mi spokoju – o wspólnym wrogu. Te jego tajemnicze słowa rozbudziły we mnie nie tylko niepokój, ale i pragnienie zrozumienia, co kryło się za jego słowami.
Nie mogłam tak po prostu odpuścić. Skoro istniał ktoś, kto stanowił zagrożenie zarówno dla niego, jak i dla mnie, chciałam wiedzieć, kim on jest. Czułam, że ta wiedza może być kluczem do mojej przeszłości, do tajemnic, które nie dawały mi spokoju.
Pomagając mu z jego autem, zyskałabym okazję, by być blisko niego, by powoli wyciągnąć z niego prawdę.
Wiedziałam, że jeśli tylko będę cierpliwa, prędzej czy później Lucas uchyli przede mną rąbka tajemnicy.
Być może w chwili, gdy będzie tego najmniej świadomy, powie to, co pozwoli mi połączyć w całość fragmenty tej skomplikowanej układanki.
Zgoda na pomoc, była więc moją kartą przetargową, moim sposobem na zdobycie informacji, których Lucas nie chciał zdradzić wprost.
Była to ryzykowna gra, ale nie mogłam teraz odpuścić. Byłam zbyt ciekawa. Musiałam dowiedzieć się prawdy – o Lucasie, o naszym rzekomym wspólnym wrogu i o tym co przede mną ukrywał.
Jeśli miałam zaryzykować, to teraz, nawet jeśli oznaczało to złamanie obietnicy, którą złożyłam sobie po tamtym wypadku.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro