Rozdział 3
Leżałam na miękkiej pościeli, z głową wtuloną w poduszkę, modląc się, aby w końcu udało mi się zasnąć. Pokój wypełniał półmrok, a światło księżyca wpadające przez uchylone okno rysowało blade kontury na ścianach, od których nie potrafiłam oderwać wzroku. W powietrzu unosił się zapach jaśminowej świeczki, który zawsze działał na mnie kojąco, jednak już od dłuższego czasu, nawet to nie było w stanie mnie uspokoić. Przewróciłam się na bok, próbując znaleźć wygodniejszą pozycję, ale sen od kilku dni, przychodził mi z trudem.
Nagle usłyszałam hałas.
Głosy. Głośne, zniecierpliwione. Dochodziły z dołu, jakby ktoś prowadził zażartą kłótnię. Przez moment zastanawiałam się, czy to tylko moje urojenia spowodowane wyczerpaniem, ale podniesiony głos Jamesa rozwiał moje wątpliwości.
Usłyszałam trzask – może to drzwi, może stół – a potem coś, co brzmiało jak stłumione przekleństwo.
Usiadłam na łóżku, zdezorientowana. Próbowałam wyostrzyć słuch, jednak nagle wszystko ucichło. Wstrzymałam oddech, zastanawiając się, czy to już koniec, czy zaraz usłyszę coś jeszcze. I wtedy drzwi do mojego pokoju otworzyły się gwałtownie, niemal uderzając o ścianę.
Podskoczyłam, a moje serce przyspieszyło, jakby chciało wyrwać się z piersi. W progu stała Lily. Jej blond włosy były w nieładzie, a oczy wyglądały na zaszklone, jakby niedawno płakała. Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, wpadła do pokoju i rzuciła się na mnie z uściskiem tak mocnym, że przez chwilę miałam wrażenie, że złamie mi żebra.
– Boże, Olivia! – jej głos był pełen ulgi, ale też niepokoju. – Tak się o ciebie martwiłam.
Zanim zdążyłam odpowiedzieć, poczułam, jak jej ramiona zaciskają się w okół mnie jeszcze mocniej. Jej troska wydawała się prawdziwa, a ja potrzebowałam tej prawdziwości, bo sama czułam się zagubiona.
– Lily... – zaczęłam cicho, ale ona wciąż trzymała mnie w uścisku.
– Nie mogłam spać, musiałam cię zobaczyć – mówiła szybko, niemal na jednym oddechu. – Jak się czujesz? Czy wszystko w porządku?
– Lily, uspokój się – przerwałam, lekko odsuwając ją od siebie. – Wszystko jest... – zawahałam się. – W porządku, naprawdę.
Odchyliła się, ale w jej oczach wciąż widziałam napięcie. Przyglądała mi się uważnie, jakby szukała na mojej twarzy jakiejś oznaki, że kłamię.
– Ale naprawdę? – dopytała, jej głos był cichy, niemal błagalny. – Olivia, po tym wszystkim... Po tym co się stało... Nie wiem, jak możesz być taka spokojna. Ja bym oszalała.
– Nie jestem spokojna – przyznałam cicho, spuszczając wzrok. – Czuję się... dziwnie. Jakbym była sobą, ale jednocześnie nie do końca. Nie wiem, jak to wyjaśnić.
Lily zmarszczyła brwi, zaniepokojona.
– Co masz na myśli? – zapytała ostrożnie, siadając na skraju mojego łóżka. Jej dłonie nerwowo ściskały materiał swetra, jakby to był jedyny sposób, by powstrzymać się od kolejnych wybuchów emocji.
– Wierzę, że niedługo wszystko wróci do normy – próbowałam urwać ten temat. – na razie staram się o tym nie myśleć.
– Ale dlaczego w ogóle przyjęłaś go z powrotem?
– Co? – zapytałam, zdezorientowana.
– No co tutaj robi James?
– Lily, to mój brat. Co miałam zrobić? – spojrzałam na nią błagalnym wzrokiem. – Wyjaśnił mi dlaczego odszedł a ja mu wybaczyłam.
– Wybaczyłaś mu? – Lily spiorunowała mnie wzrokiem. – Liv, co się z tobą dzieje? Normalnie cię nie poznaje! Jak po tym wszystkim mogłaś mu wybaczyć?
Wzięłam głęboki oddech, próbując zebrać myśli. Nie było łatwo mówić o czymś, co wydawało się takie abstrakcyjne.
– Lily, ja nie pamiętam wszystkiego – wyznałam w końcu. – Po wypadku mam luki w pamięci. Kilka ostatnich miesięcy z mojego życia... po prostu zniknęły.
Jej reakcja była natychmiastowa. Otworzyła szeroko oczy, a potem zakryła usta dłonią, jakby próbowała powstrzymać krzyk. Jej ciało napięło się, a ja czułam, jak atmosfera w pokoju staje się cięższa z każdą sekundą.
– Niczego nie pamiętasz? – zapytała, jej głos był ledwie szeptem. – Ale...
– Pamiętam cię – zażartowałam z lekkim uśmiechem, próbując rozładować napięcie. – Pamiętam, jak śmiałyśmy się razem z twojej nowej obsesji na punkcie truskawkowej matchy.
– Olivia, nie żartuj – przerwała mi ostro, ale w jej głosie była desperacja. – Powiedz mi, jakie jest twoje ostatnie wspomnienie ze mną.
Westchnęłam, czując, jak moje ramiona opadają. Spojrzałam na nią, a potem na swoje dłonie, które bawiły się skrawkiem pościeli. Nie chciałam tego mówić, ale musiałam.
– Ostatnie, co pamiętam, to chyba... – próbowałam zebrać myśli. – Siedziałyśmy rano przed pracą, w kawiarni niedaleko baru i rozmawiałyśmy o tym, że chcesz zmienić kolor włosów na różowy. Potem... wszystko się urwało.
Lily wyprostowała się gwałtownie, jakby właśnie ktoś ją uderzył.
– To było trzy miesięcy temu – powiedziała cicho. – Olivia, trzy miesiące temu.
Pokiwałam głową, a łzy zaczęły napływać mi do oczu.
– Wiem – wyszeptałam. – Wiem i to mnie przeraża. Nie wiem, co się wydarzyło przez te wszystkie ostatnie miesiące. To jak... czarna dziura.
Lily patrzyła na mnie w milczeniu, a ja widziałam, jak jej twarz przybiera wyraz determinacji. Przesunęła się bliżej, chwytając mnie za rękę.
– Olivia – zaczęła, jej głos był nagle bardziej stanowczy. – Muszę ci coś powiedzieć. Coś ważnego. Może to ci pomoże... przypomnieć sobie.
Skinęłam głową, choć w głębi duszy czułam, że nie jestem gotowa na to, co miała mi powiedzieć.
– My... – zawahała się, jakby ważyła każde słowo. – Obie dołączyłyśmy do gangu.
Zamarłam, wpatrując się w nią w osłupieniu. Przez chwilę myślałam, że to jakiś głupi żart, ale jej spojrzenie było poważne.
– Co? – wykrztusiłam. – Lily, to nie jest śmieszne.
– Nie żartuję – odpowiedziała szybko. – Dołączyłyśmy do ludzi, którzy ścigają się w nielegalnych wyścigach i...
– Przestań – powiedziałam ostro, odsuwając się od niej. – To jakaś bzdura.
– Dlaczego miałabym kłamać? – zapytała, unosząc głos. Jej oczy były pełne złości i desperacji. – Dlaczego miałabym wymyślać coś takiego? Dlaczego mi nie wierzysz?
– Bo to absurd – odparłam, czując, jak moje emocje wymykają się spod kontroli. – Nigdy nie chciałabym mieć nic wspólnego z takimi ludźmi a już na pewno nie dołączyłam do żadnego gangu.
– Olivia, myślisz, że wymyśliłabym coś takiego? – Lily podniosła się z łóżka, kręcąc głową. – To było twoje życie. Żyłaś tym. A teraz patrzysz na mnie, jakbym była wariatką?
– Bo to brzmi jak szaleństwo! – krzyknęłam, wstając. – Nie wiem, co próbujesz osiągnąć, ale nie wierzę w ani jedno twoje słowo.
Lily patrzyła na mnie z coraz większą frustracją. Jej oddech przyspieszył, a dłonie zaciśnięte w pięści drżały lekko. Widziałam, że w jej głowie kłębią się słowa, które chciała wyrzucić, ale jakby powstrzymywała się w ostatniej chwili. Nie trwało to jednak długo.
– Wiesz co? – zaczęła, a jej głos stał się ostry jak brzytwa. – W porządku, nie musisz mi wierzyć. Ale jeśli chcesz wszystko kwestionować, to może zacznij od swojego kochanego braciszka.
Zmarszczyłam brwi, wpatrując się w nią z niedowierzaniem.
– Jamesa? – spytałam, czując, jak fala gniewu zaczyna we mnie narastać. – Co niby masz na myśli?
– To, że James kłamie. Nie wiem co ci wmówił, ale z pewnością nie mówi ci prawdy. – wypluła z goryczą. – On zawsze kłamie. Manipuluje tobą, wykorzystuje twoją amnezję, żeby ułożyć wszystko po swojej myśli. William ostrzegał mnie, że James spróbuję to zrobić.
To imię – William – było jak cios w brzuch. Moje serce na chwilę zamarło, a potem zaczęło bić mocniej, choć wciąż nie wiedziałam dlaczego. Coś w nim brzmiało znajomo, ale nie mogłam tego uchwycić.
– Przestań – powiedziałam cicho, ale stanowczo. – Nawet nie próbuj. Wiem, kim jest William, wiem, do czego jest zdolny. James mi wszystko powiedział. William jest niebezpieczny.
– James cię okłamuje! – Lily niemal krzyknęła, a jej głos załamał się pod koniec zdania. – On próbuje się mścić na Williamie i wykorzystuje do tego ciebie!
Zamrugałam, cofając się odrobinę. W głowie mi huczało. Wszystkie moje instynkty krzyczały, że Lily mówi bzdury, ale coś w jej głosie – desperacja, szczerość – zaczynało mnie niepokoić.
– Co ty w ogóle wygadujesz? – zapytałam, próbując brzmieć pewnie, ale mój głos zdradzał niepewność. – James nigdy by mnie nie okłamał. William... to William jest niebezpieczny. James mi to wyjaśnił.
Lily zaśmiała się gorzko, potrząsając głową.
– James nigdy by mnie nie okłamał – powtórzyła sarkastycznie. – Olivia, obudź się. James tobą manipuluje. On zawsze zwala winę na kogoś innego, a William był dla niego idealnym kozłem ofiarnym, bo wiedział, że... – zamilkła nagle.
– Wiedział co? – rzuciłam ostro, unosząc podbródek.
Lily wyglądała, jakby zmagała się z decyzją, czy kontynuować, czy nie. W końcu westchnęła i spojrzała na mnie z mieszaniną smutku i determinacji.
– Wiedział, że coś cię łączyło z Williamem. Że byłaś w nim zakochana.
Te słowa zawisły w powietrzu, jakby ktoś wyłączył wszelkie dźwięki wokół. Moje serce przestało bić na sekundę, zanim poczułam, jak uderza w piersi z siłą młota.
– Co?! – wybuchłam, patrząc na nią z niedowierzaniem. – To absolutna bzdura, Lily! Nigdy nie zakochałabym się w kimś takim. Nigdy!
– Zakochałaś się – powiedziała spokojnie, ale jej oczy błyszczały od powstrzymywanych łez. – Kochałaś go, Olivia.
– Przestań – przerwałam, potrząsając głową, jakbym mogła w ten sposób wymazać jej słowa. – Nie wiem, dlaczego próbujesz mi to wmówić, ale nie wierzę ci.
Lily zbliżyła się do mnie, jej głos nabrał intensywności.
– Nie próbuję ci niczego wmówić! Pamiętasz, co powiedziałaś o Williamie? Że jest niebezpieczny? A może warto się zastanowić, dlaczego James chciał, żebyś tak myślała? Bo byłaś szczęśliwa, Olivio. Z Williamem. James nie mógł znieść myśli, że połączyło cię coś z nim, więc oczywiście, że próbował to zniszczyć. A twój wypadek i twoja amnezja, tylko mu w tym pomogły!
– To kłamstwo! – krzyknęłam, czując, jak łzy napływają mi do oczu. – James nigdy nie zrobiłby czegoś takiego. Nigdy!
Lily cofnęła się, a na jej twarzy pojawił się wyraz czystego bólu.
– Olivia... Ty naprawdę wierzysz w każde jego słowo, prawda? On zniszczył wszystko, co miałaś, a teraz trzyma cię w garści, bo nie pamiętasz, co się stało.
– A może to ty próbujesz wykorzystać fakt, że nic nie pamiętam! – rzuciłam, a mój głos drżał od emocji. – Zawsze ciągnęło cię do niebezpiecznych typów, Lily. Może to ty potrzebujesz adrenaliny, ale nie ja. Może próbujesz mnie w to wciągnąć, żeby... żeby nie czuć się sama.
Jej twarz pobladła, a oczy wypełniły się łzami. Przez chwilę myślałam, że wybuchnie płaczem, ale zamiast tego wyprostowała się, jej spojrzenie stało się zimne.
– Wierzysz w wersję Jamesa, bo jest łatwiejsza do przełknięcia! Przez tyle lat wmawiałaś sobie, że go nienawidzisz przez to, że cię opuścił ale tak naprawdę tylko czekałaś na to kiedy wróci!
– James jest jedyną osobą z rodziny, która mi została! – krzyknęłam. – Nie mam nikogo poza nim! Więc tak! Wybaczyłam mu! Bo go kurwa kocham! Bo jest moim bratem!
– James jest skurwielem. Odebrał ci twoje życie i twoją tożsamość! Odebrał ci miłość i szczęście, a teraz będziesz jego pieprzoną marionetką do zemsty na Williamie!
– Wynoś się – powiedziałam nagle, wskazując na drzwi. – Nie chcę cię widzieć.
Lily patrzyła na mnie jeszcze przez chwilę, jakby próbowała ocenić, czy naprawdę mówiłam poważnie. W końcu jednak odwróciła się na pięcie i wyszła, trzaskając drzwiami.
Zawsze uważałam Lily za swoją przyjaciółkę. Kogoś, kto powinien być przy mnie, szczególnie teraz, kiedy moje życie było jak rozsypana układanka, a każdy dzień przynosił więcej pytań niż odpowiedzi. Myślałam, że będzie szczęśliwa, widząc, jak w końcu odnajduję się w tym chaosie, jak odzyskuję więź z Jamesem. A jednak jej słowa, jej zachowanie, sprawiały, że czułam, jak tylko oddalamy się od siebie.
Nie mogłam uwierzyć, że próbowała wykorzystać mój wypadek, moją niepamięć, żeby wciągnąć mnie w swoją szaloną narrację. Jak mogła myśleć, że uwierzę w coś tak absurdalnego?
Od zawsze wiedziałam, że Lily ciągnie do niebezpiecznych ludzi i ich mrocznego świata – adrenaliny, ryzyka, brawury, która nie kończyła się niczym dobrym. Ale ja? Ja zawsze trzymałam się od takich rzeczy z daleka.
Dlatego każde jej słowo, każde oskarżenie, które rzucała w kierunku Jamesa, było dla mnie jak cios. To brzmiało tak niedorzecznie, tak nieprawdopodobnie. Nie, to nie mogła być prawda. Nie byłam taka. Nigdy nie zbliżyłabym się do ludzi, których światem gardziłam, którzy łamali zasady, jakby nic nie znaczyły. Nie byłam jedną z nich. Nigdy bym nie była.
Chociaż w mojej głowie zaczęły kiełkować wątpliwości, co do tego, kim mogłam się stać, w ciągu tych kilku miesięcy. Nie chciałam uwierzyć w to, co próbowała mi wmówić Lily – że byłam częścią tego mrocznego świata, który opisywała.
To nie byłam ja. Nawet jeśli moje życie zmieniło się przez te kilka miesięcy, nawet jeśli część mnie ewoluowała, nie wierzyłam, że mogłabym porzucić swoje zasady. Moralność, która zawsze była dla mnie kompasem, nie mogła tak po prostu wyparować.
A już na pewno nie byłam w stanie pokochać kogoś, kto należał do tego świata. Nie mogłam pokochać kogoś, kto balansował na granicy prawa, kto żył w chaosie i niebezpieczeństwie. Może w ich oczach wyglądało to jak wolność, ale dla mnie to była przepaść w mrok.
Nie, Lily musiała się mylić. Nawet jeśli rzeczywistość, której nie pamiętałam, była inna, to pewne rzeczy w moim sercu pozostawały niezmienne. A to, kogo byłam w stanie pokochać, z całą pewnością było jednym z tych fundamentów.
Miałam kompletny mętlik w głowie. Zarówno James, jak i Lily próbowali wmówić mi coś, co brzmiało jak wyjęte z kiepskiego filmu sensacyjnego – że dołączyłam do jakiegoś gangu. Nie wierzyłam ani jednemu, ani drugiemu w pełni, ale z jakiegoś powodu to słowa Jamesa wydawały mi się bardziej prawdopodobne. Może dlatego, że był moim bratem, a może dlatego, że jego wersja brzmiała po prostu mniej szokująco.
Lily twierdziła, że nie tylko byłam częścią tego gangu, ale także, że pokochałam jednego z tych ludzi. Jednego z tych niebezpiecznych typów, o których zawsze wiedziałam, że lepiej trzymać się od nich z daleka. Jej historia była tak absurdalna, tak sprzeczna z tym, kim uważałam, że jestem, że z góry ją odrzuciłam. To po prostu nie mogła być prawda.
James za to przedstawiał inną wersję – mówił, że pomagałam tym ludziom ulepszać samochody. Ta opowieść miała w sobie coś znajomego, coś, co mogłam zrozumieć i zaakceptować. Od zawsze kochałam samochody. Uwielbiałam zanurzać się w pracy nad silnikami, ulepszać to, co wydawało się doskonałe i znajdować nowe sposoby, by maszyna działała szybciej, lepiej.
Dlatego jego wersja wydawała mi się bardziej prawdopodobna. Była łatwiejsza do przyjęcia, prostsza do uwierzenia. Jeśli musiałam wybrać, prędzej uwierzę swojemu bratu niż Lily, która wydawała się coraz bardziej zdeterminowana, by przekonać mnie do swojej wersji wydarzeń. Może chciała dobrze, a może po prostu próbowała wmieszać mnie w coś, co z jakiegoś powodu było dla niej ważne. Natomiast ja nie mogłam przyjąć jej słów za prawdę.
I chyba nie pozostaje mi nic innego niż odkrycie prawdy samemu. Musiałam się dowiedzieć kim byłam i kim się stałam, ale muszę to zrobić na własnych warunkach.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro