Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

9

Głośny bas zza ściany powodował, że szklanka stojąca na stoliku nocnym, obok łóżka Jina, drżała. Chłopak starał się na nią nie patrzeć, starał się też uśmiechać i skupić na tekście, który trzymał przed nim Jungkook, ale wcale mu to nie wychodziło.

- Jebać - powiedział na głos, wciąż uśmiechając się sztucznie. Poza tym lekko przezroczysta, fioletowa bluzka z bufkami drażniła mu skórę i miał ochotę drapać się po całej klatce piersiowej i karku. Zwłaszcza po karku. Nienawidził nagrywać w sypialni. Zawsze było tu za gorąco i za duszno. Miał wrażenie, że jeszcze chwila, a świecąca ostro lampa spowoduje samozapłon jego ubrania, a on sam spali się jak jakiś robak, kiedy skieruje się na niego promień światła przez szkło powiększające. Dokładnie tak właśnie się czuł. I bez tego miał zawsze problemy z nagrywaniem, a teraz dochodziło jeszcze upał, brak tlenu i beznadziejny gust muzyczny Yoongiego, który atakował go przez cienką ścianę.

- Hyung - Jungkook westchnął i opuścił kartkę. Światło lampy pierścieniowej zgasło i Jin wreszcie był w stanie zobaczyć jego twarz i kamerę, za którą siedział młodszy chłopak. - Musimy dokręcić tylko kilka zdań...

- Myślisz, że tego nie wiem? - odparł zdenerwowanym tonem, ale zaraz się opamiętał. - Sorry - dodał szybko przepraszająco i zaczął przeczesywać włosy palcami. Spojrzał ze złością w bok, na ścianę oddzielającą jego sypialnię od salonu, w którym od kilku dni urzędował ich nowy współlokator. Muzyka dobiegająca z drugiego pokoju dekoncentrowała go skutecznie i od prawie godziny męczyli się z dokręceniem materiału do nowego filmiku, którego premiera miała być już jutro. Musieli to dzisiaj skończyć.

- Chyba trzeba będzie to przełożyć... - zaczął cicho Jungkook, a Jin złapał się na tym, że płatki jego nosa zaczęły podnosić się i opadać równomiernie. Ostatnio cały czas tak się działo i zupełnie nie miał na to wpływu. Podobnie jak na swoje mięśnie w szczęce, które zaciskały się tak mocno, że zaczynał w nocy zgrzytać zębami i aż sam siebie budził. Jungkook też nie mógł przez to spać i przez to, że Jin podobno rzucał się po całym łóżku, klnąc głośno. Co faktycznie mogło się zdarzyć. Podobno mówił też na głos imię Yoongiego, czego starszy chłopak już kompletnie nie kojarzył.

- Nagrywanie nasze w sensie i premierę przełożyć. Możemy też spróbować jutro przed moją szkołą to zrobić i dokończę montować klip na dużej przerwie... - Jungkook potarł pięścią zmęczone oczy, ziewając pod nosem.

Widać było, że jest wykończony, ale nie narzekał. Nigdy nie narzekał; po prostu dostosowywał się do nowej sytuacji z taką łatwością, że to trochę martwiło Jina. Nie to, że Jungkook dawał sobą pomiatać. Nie, nie mógł o nim tego powiedzieć. Po prostu ustępował, analizował problem z odległości, nie odzywając się wcale, nie komentując, nie protestując, a potem atakował. Po czasie, dłuższym czasie i właśnie tego  bał się Jin. Jungkook miał pamięć do takich rzeczy i czasem, nawet po kilku latach, potrafił wypomnieć mu coś z zamierzchłej przeszłości, domagając się przy tym zadośćuczynienia.

Obecna sytuacja i towarzyszące jej wyrzeczenia, na które musiał zgodzić się Jungkook, na pewno będą zapamiętane na długo i Jin miał wrażenie, że powinien już zacząć zbierać fundusze na prezent przeprosinowy dla brata. Samochód. To przynajmniej będzie samochód. Westchnął, miał zamiar wykorzystać jakieś techniki oddychania, żeby się uspokoić, ale zdał sobie sprawę z tego, że są równie skuteczne jak jego magiczne porady.

- Nie będziesz nic montować w szkole - mruknął, uderzając mocno w ścianę za łóżkiem. - Yoongi!! - krzyknął przy tym ostrzegawczo.

- Ale hyung, to naprawdę żaden problem, później i tak mam informatykę - wyjaśnił.

- Nie, dzisiaj to nagramy i najwyżej sam zmontuję. Rano - walnął kilka razy w ścianę, przez co pies Yoongiego, który okazał się psem-chłopcem nazwanym z jakiegoś niewyjaśnionego powodu dziewczyńskim imieniem, zaczął szczekać. Muzyka jednak nie ścichła nawet o jeden decybel.

Jungkook ruszył do drzwi, żeby wpuścić Holly do sypialni, a Jin nie mógł mu odmówić. I tak miał chujowe dzieciństwo, co częściowo było też jego własną winą. Pies Yoongiego to dla Jungkooka był jedyny pozytyw obecnej sytuacji. Pokochał go bezwarunkowo, od pierwszego wejrzenia i to chyba z wzajemnością. Holly od razu podbiegł do chłopaka i zaczął się cieszyć. Jin wydał z siebie sfrustrowane westchnięcie.

- Yoongi!! Przycisz to w końcu!! - krzyknął, obiecując sobie, że zaraz wstanie i zdzieli tego małego ćwoka po pysku. I nie miał na myśli Holly.

- Mówiłeś coś?! - po chwili usłyszał głos Yoongiego przekrzykujący dudnienie basów.

- TAK! - Jin rzucił poduszką, zeskakując w końcu z łóżka i wyszedł z sypialni. - Żebyś to w końcu wyłączył! - stanął w drzwiach salonu i nawet nie próbował udawać, że nie jest wściekły.

- Nie potrafię pracować bez muzyki - wyjaśnił spokojnie Yoongi, w końcu wyłączając głośniki. Siedział rozwalony na kanapie z jednym laptopem na kolanie, pochylając się przy tym nad szklanym stolikiem, gdzie stał drugi komputer z chyba milionem otwartych zakładek w przeglądarce. Na około niego stało chyba tyle samo pustych puszek po jakiś energetykach i Jin nawet z tej odległości mógł stwierdzić, że większość z nich zostawiła mokre i lepkie ślady na szybie, której nienawidził czyścić. Czuł jak mięśnie w jego szczęce znów się zaciskają.

- Możesz wziąć słuchawki - wycedził z trudem.

- Nie mogę, Namjoon nie przywiózł. A zanim znowu zaczniesz się wydzierać, nie, nie mogę do niego zadzwonić. Nie gadam z nim, rozwalił mi samochód - Yoongi machnął lekceważąco ręką i odwrócił się znów w stronę laptopa na stoliku. Już miał ponownie włączyć bezprzewodowe głośniki, gdy Jin zgarnął je ze stolika.

- Chyba sobie żartujesz - powiedział przy tym. Lampka w urządzeniu zamrugała kilkakrotnie, gdy wcisnął guzik z boku, a potem nastąpiła seria dziwnych dźwięków oznaczających rozłączenie głośników z komputerem. Jungkook, z Holly na rękach, który wyszedł, żeby zobaczyć, co się dzieje w salonie, wrócił wolno do sypialni, zamykając za sobą drzwi. - Nic z tego.

- Jin...- imię Jina w ustach Yoongiego wciąż brzmiało dla starszego chłopaka dość obco. Nawet nie sam ton jego głosu był dla niego zaskoczeniem, ale to, że użył go zamiast jego magicznej ksywy. - Oddaj to.

- Nie, nie jesteś tu sam - odparł stanowczo. To był jego dom i jego zasady i nie zamierzał ustępować. Ta logiczniejsza strona jego charakteru podpowiadała mu co prawda, że to może być błąd i powinien się  uspokoić. Tu i teraz, ale Jin uciszył ją skutecznie. - Nic z tego - Yoongi ku jego zaskoczeniu nie wyglądał na przejętego. 

Nie wyglądał nawet, jakby miał zamiar wstać i zabrać mu je, chociaż Jin totalnie był gotowy zacząć uciekać, gdy tamten ruszy chociaż ręką. A potem Yoongi uniósł ją i Jin spiął się cały w sobie, przygotowując w myślach plan ewakuacyjny. Lada moment i wstanie z kanapy. Wiedział to, czuł to. Palec Yoongiego zawisł nad klawiaturą. Najpierw nie działo się nic, a potem głośna, hip-hopowa piosenka zaczęła płynąć z obu laptopów chłopaka. 

Jin nie wiedział, co w niego wstąpiło. Nim Yoongi zdążył na dobre obrócić głowę w jego stronę i uśmiechnąć się tym pewnym siebie uśmiechem, złapał go za ramiona i podniósł do góry. Głośniki upadły na podłogę, laptop też, ale Jin nie przejmował się tym. Ciągnął już za sobą niższego chłopaka na korytarz.

- Ty mała glizdo - warknął, bo Yoongi był znacznie trudniejszym przeciwnikiem niż się spodziewał. Oczywiście od początku wiedział, że chłopak jest od niego słabszy, to było widać na pierwszy rzut oka; był mniejszy, chudszy i zupełnie niepozorny. Jin założył, że wystarczyło Yoongiego złapać za kark i wyprowadzić z mieszkania. Niestety, już po pierwszej próbie okazało się, że jego założenia są błędne. Yoongi może i był mały, ale potrafił wyślizgiwać się z każdego chwytu jak jakaś jebana łasica. Albo wąż. - Yoongi, bo cie kurwa, przeklnę!! - krzyknął w końcu, do reszty tracąc cierpliwość.

Oczywiście, Jin nie spodziewał się, że to zadziała, jednak kiedy drugi chłopak zamiast zrobić kolejny unik, zamarł na chwilę, Jin od razu to wykorzystał, żeby wypchnąć go za drzwi mieszkania. Co prawda sam również znalazł się na korytarzu, ale było warto. Nawet jeśli drzwi z głośnym hukiem zatrzasnęły się za nimi, a Jin nie miał przy sobie kluczy.

- Zachowujesz się jak popierdolony, jak wkładasz te dziwaczne, magiczne ciuchy! - syknął Yoongi urażony, kończąc tym samym moment dumy Jina. Rozejrzał się gwałtownie na wszystkie strony.

Jin już miał odpowiedzieć, że to absolutnie nie jest wina jego stroju, tylko zachowania Yoongiego, który chyba nie przywykł do dzielenia przestrzeni z kimkolwiek. (Bananowa gnida) Poza tym naprawdę ładnie wyglądał w tej bluzce. Naprawdę bardzo, kurwa, ładnie. Nawet jeśli gryzła go w kark, warto było to przecierpieć.

Miał mu to wszystko wygarnąć, jednak młodszy chłopak już w ogóle nie zwracał na niego uwagi, wpatrzony w korytarz za Jinem. Yoongi cofnął się i oparł plecami o zamknięte drzwi do mieszkania. Jin wykorzystał ten moment, żeby złapać go znów za ramiona, jednak musiał przyznać, że raptem poczuł się nieswojo. W pierwszej chwili nie wiedział, czy chodziło o to, że stali tak blisko siebie, albo o oddech chłopaka przed sobą, który był krótki i przerażony jak pierwszej nocy, gdy się tu znalazł, a może faktycznie o to, że na korytarzu zrobiło się raptem kurewsko zimno.

Nawet gdyby ktoś zapłaciłby mu naprawdę duże pieniądze to Jin i tak by się nie odwrócił. Za nic w świecie. Ignorowanie problemu zawsze całkiem nieźle mu wychodziło, wiec teraz też postanowił iść w zaparte i kompletnie zagrzebać w swojej podświadomości fakt, ze gdzieś tam może się na nich czaić nadprzyrodzona kreatura.

Jednak oczyma wyobraźni widział długi i ciemny korytarz za sobą, na którego końcu znajdowało się duże, owalne lustro. Nigdy wcześniej nie wydawało mu się ono w jakikolwiek sposób straszne, ale teraz już wiedział, że już nigdy w życiu na nie nie spojrzy.

Widział też migające światło ,niedaleko zakrętu korytarza, zaraz obok lustra, które normalnie doprowadzało go do szału, a teraz wydawało się tylko potęgować nastrój grozy i to zimne uczucie, które powoli opanowywało jego własne, drżące ramiona. Miał nawet wrażenie, że słyszy nieregularne buczenie jarzeniówki, chociaż doskonale wiedział, że było to niemożliwe. Popsuta lampa znajdowała się za daleko.

A potem wziął głęboki oddech, starając się przywołać do porządku. Znów czuł ten sam zapach mchu, spróchniałego drewna i rozkładu tak samo wyraźnie, jak wtedy na balkonie.

Czasami, w ciągu dnia, Jin prawie potrafi wyjaśnić sobie dziwne spotkanie z demonem kilka dni wcześniej. Potrafił nawet logicznie wytłumaczyć sobie to, co widział albo wydawało mu się, że widział. Był zmęczony, po dwóch pełnych zmianach w kawiarni, przed którymi przez pół nocy nadrabiał wysyłki do klientów swojego magicznego biznesu, maksymalnie wykorzystując to, że może pracować w salonie i niczym nie obudzi Jungkooka. Był przemęczony. Może nawet miał anemię, kto to wie. Yoongi zachowywał się wtedy bardzo wiarygodnie, wmawiając wszystkim, że widzi demona, więc jego sugestia padła na podatny grunt. Jin wiedział, chociaż przyznawał to niechętnie, że bywał trochę naiwny. Nie raz już nabrał się na podobne historie.

Kiedyś w szkole  na przykład ktoś mu wmówił, że w morzu żyją syrenki. Nie takie jak Arielka, tylko te prawdziwe bestie z legend i jeśli będzie chodził swoją zwykłą trasą do domu, to prędzej czy później się na nie natknie. Zwabią go do wody i rozszarpią na strzępy, zaczynając od przegryzienia tętnicy szyjnej. Wobec takiego zagrożenia Jin wybierał dłuższą drogę do szkoły, chociaż musiał nadrabiać przynajmniej trzy kilometry.

Być może teraz, z tym całym demonem było podobnie, czego był prawie pewien, kiedy optymistycznie w świetle dnia przypisywał Yoongiemu schizofrenię, nerwicę paranoidalną albo jakąś inną, intrygująco brzmiącą chorobę psychiczną.

Teraz jednak, patrząc w rozszerzone ze strachu oczy drugiego chłopaka i jego pobladłą twarz (do tej pory Jin był przekonany, że Yoongi nie może być bledszy niż zwykle), jego teoria o chorobie psychicznej i manipulacji, wydawała się jedynie równie realna, jak to, że dostanie spadek do Stevie Jobsie.

- Jest... jest tam? - zapytał szeptem, a Yoongi prawie niezauważalnie przytaknął. Za nimi oprócz tego nieszczęsnego lustra, po przekątnej, znajdowały się też lśniące, metalowe drzwi windy, które może niewyraźnie, ale jednak też pokazywały ich odbicie. - Jungkook!! - krzyknął Jin, uderzając pięścią w drzwi - Otwórz! - zaczął się dobijać. - OT-WÓRZ!! - krzyknął tym razem głośniej, zupełnie zapominając o sąsiadach.

W mieszkaniu panowała absolutna cisza, jakby ktoś oddzielił ich od reszty świata niewidzialną barierą. Wyglądało na to, że zarówno Jungkook jak i ten mały potwór Holly kompletnie go zignorowali. Albo to miał być ich koniec.

- Jung... - zaczął znowu Jin, kiedy usłyszał jakiś dźwięk dochodzący do nich od strony schodów, obok których stali. Rzucił szybko w jej kierunku wzrokiem. Słabe światło z ulicy odbijało się od metalowych barierek, oddzielających ich od klatki, która była ciemna jak jakiś grobowiec. - Kurwa.. - zaklął cicho. W ciągu ostatnich kilku dni klął chyba więcej niż w całym swoim życiu. - Jungkook!! - krzyknął znowu, w ostatniej chwili powstrzymując się, żeby nie kopnąć w drzwi. Dźwięk dochodzący ze schodów ucichł, ale tylko na moment. Po chwili znowu coś zaczęło szurać.

- Yoongi... idź zobaczyć co to - powiedział cicho.

- Pogrzało cię? Nie ma mowy - Jin przez chwilę naprawdę walczył ze sobą, żeby nie wyrzucić go przez poręcz albo nie złożyć demonowi w ofierze. W końcu... chyba tego się domagał. Gdyby dostał to, czego chce, to może dałby im spokój.

- Powiedziałeś, że widzisz go w lustrze, więc to na schodach...

- Może to jakiś drugi, poza tym teraz to już nic nie widzę - mruknął Yoongi. - Zasłaniasz mi wszystko - wyjaśnił, napierając jeszcze bardziej plecami na drzwi.

- Mam się przesunąć? - zapytał złośliwie, Yoongi mocniej złapał go za ramię.

- Nawet nie próbuj się ruszać - warknął. Jin naprawdę nie zamierzał. Był zbyt sparaliżowany strachem, żeby w ogóle cokolwiek zrobić. Dźwięk dochodzący z dołuj przybierał na sile i nawet gdyby miało od tego zależeć jego życie to i tak nie mógłby ani uciec, ani w jakikolwiek sposób się obronić. - Nie możesz czegoś z tym zrobić? Rzucić uroku czy nie wiem... czymś. Jakąś mąką?

- Wszystko zostało w domu - odpowiedział automatycznie. - Myślisz, że potrafię tak o... po prostu coś zrobić?! Musze się przygotować, mieć wszystko. Rzeczy - zaczął szeptać nerwowo i cicho.

- Nie nosisz jakiś magicznych... nie wiem, amuletów?

- Jakbyś używał słuchawek i nie zachowywał się jak ostatni gałgan, to nie bylibyśmy teraz w takiej sytuacji, bo nie musiałbym cię wyrzucać z domu, więc to nie moja wina. Sam zjebałeś, Yoongi - przez większość czasu Jin naprawdę starał się traktować Yoongiego poważnie, z szacunkiem. Tak, jakby był jednym z tych wkurwiających klientów kawiarni, którzy zawsze mają sapa o to, że kubek jest za gorący, mleko za bardzo spienione, biorą dwa razy więcej cukru niż im potrzeba i nie wywalają papierków do kosza. Jin ich nienawidził, ale i tak zawsze witał ich z uśmiechem, bo był profesjonalistą. Niestety jego profesjonalizm kończył się jeśli coś miało związek z Yoongim.

Mógłby prawdopodobnie zastanawiać się nad tym znacznie dłużej, ale rumor na schodach wydawał się dziwnie bliski. Jin nie chciał, żeby akurat tak wyglądał jego koniec. Raptem na klatce zapaliło się światło.

- Przyszedłem... nie w porę? - Taehyung specjalista od savoir-vivre'u i życiowe nieszczęście Jina w jednym, zatrzymał się na półpiętrze, niepewnie zerkając na nich spomiędzy prętów poręczy. Jego twarz była lekko czerwona od wysiłku.

Jin zamrugał nerwowo, przyglądając mu się przez chwilę w milczeniu. Kilka godzin temu był przekonany, że kiedy tylko zobaczy Taehyunga, to rozszarpie go na kawałki gołymi rękami, a teraz miał ochotę go uściskać, nawet jeśli jego jedyną zasługą było to, że okazał się nie być demonem.

- Taehyung... to tylko Taehyung - Jin zwrócił się do Yoongiego, który nawet nie próbował wyjrzeć zza jego pleców. I nawet jeśli demon nadal siedział w lustrze albo drzwiach windy, to Jin i tak poczuł ulgę. Niech sobie tam siedzi, wredna maszkara.

- No tak... to ja - Taehyung zgodził się z nim, wolno,pokonując kolejne schody. - Winda nie działa - poinformował ich, kiedy w końcu stanął obok drzwi i rzucił na podłogę torbę, która wyglądała na wyjątkowo ciężką. - Siema... - machnął ręką w stronę Yoongiego, który nawet mu sięnie przedstawił . Podniósł tylko do góry ramię, jakby wciąż był za słaby i zbyt zdenerwowany, żeby mówić. Jin widząc to, puścił wreszcie jego ramiona i odwrócił się w stronę drugiego chłopaka.

- Torba - powiedział stanowczo, widząc pakunek przytaszczony przez Taehyunga. Splótł ręce na piersiach.

- Jungkook powiedział, że możemy dzisiaj wiesz... - zaczął niepewnie, zerkając to na Jina to na Yoongiego. - Zająć się naszym małym biznesem - wyjaśnił.

- Właściwie to... na czym polega ten twój cały biznes? - zapytał Yoongi, pukając znowu do drzwi.

- Taehyung, co masz w torbie?! - nie wytrzymał w końcu Jin, chociaż do końca nie był pewien, czy chce znać odpowiedź.

- To? ...artefakty - odparł chłopak, jakby to było coś oczywistego. - Artefakty dla ludzi zainteresowanych zjawiskami paranormalnymi, oczywiście - wyglądało na to, że Yoongi ma ochotę zadać kolejne pytanie, które mogłoby doprowadzić do upadku jinowego wizerunku wróża, na szczęście drzwi do mieszkania wreszcie się otworzyły, a ze środka wypadł paskudny pies Yoongiego, skacząc na niego jak oszalały.

Oczywiście Yoongi był tym faktem wniebowzięty i mrucząc pod nosem o tym, jaki to jego pies jest mądry, wszedł z powrotem do mieszkania, wymijając stojącego w drzwiach Jungkooka.

- Naprawdę... nie mogłeś wcześniej? - Jin poczuł się nagle strasznie zmęczony, widocznie poziom adrenaliny w jego krwi zdążył już opaść, a świadomość, że nie zginie i będzie jednak musiał dograć ten idiotyczny filmik o księżycowej wodzie uderzyła w niego ze zdwojoną siłą.

- Ale... wcześniej nikt nie pukał - Jungkook odsunął się od drzwi, robiąc mu miejsce.

Taehyung w międzyczasie już zdążył zainstalować się w salonie i powoli zaczął wykładać na stół, obok artystycznego syfu Yoongiego składającego się z kabli i resztek napoi, rzeczy ze swojej torby.

- Nie nagrywasz dzisiaj? - zapytał, ostrożnie kładąc na blacie jakiś stary lakier do paznokci.

- W sypialni - wyjaśnił Jungkook, siadając obok niego na krześle. Jin przytaknął tylko, obserwując, czy wśród artefaktów nie znajduje się nic, przez co musiałby jechać z kimś w nocy do szpitala. Na szczęście tym razem wszystko wyglądało bezpiecznie.

- Masz może jeszcze jakiś obiadek? - zapytał Taehyung, kiedy Jin wyminął go i skierował swoje kroki do kuchni i do lodówki, z której wyjął piwo. Jebać wodę księżycową, bez alkoholu nie nakręci dziś nawet sekundy filmu.

- Bulgogi - odparł z wahaniem. Nie to, że żałował Taehyungowi czegokolwiek. Dzieciak był w gruncie rzeczy w porządku, mimo pewnych wad, ale to miał być ich jutrzejszy obiad.

- Oooo hyung! Twoje bulgogi są dziesięć na dziesięć!!

- Raczej siedem - odezwał się cicho Yoongi, przypominając wszystkim o swoim istnieniu. Stał w drzwiach salonu z paskudnym psem przewieszonym przez ramię. Jin zmarszczył się na jego widok.

- Sam jesteś siedem - warknął, bo to było po prostu wredne. Nikt do tej pory nie krytykował jego jedzenia, nie ze strachu, po prostu jego jedzenie było kurewsko wręcz pyszne.

- Siedem na dziesięć? - zapytał Yoongi, głaszcząc swojego paskudnego psa (ranking dwa na dziesięć w skali Jina), którego teraz trzymał przed sobą. - To całkiem nieźle.

- Nie ciesz się, mam bardzo niskie standardy - syknął Jin w odpowiedzi, wkładając bulgogi do mikrofalówki.

- No może, ale bez demona mógłbym mieć... nawet osiem. Takie solidne osiem - odparł szybko Yoongi, jakby naprawdę czul się z tego powodu dumny.

- Jakiego demona? Gdzie masz demona? - Taehyung odwrócił się w jego stronę tak szybko, że chyba tylko cudem nie skręcił sobie przy tym karku. Wstał gwałtownie z podłogi, potrącając przy okazji kilka pustych puszek, które upadły na podłogę. - TY jesteś tym kolesiem od demona? I gdzie on jest? Nie, serio, ten demon istnieje?

- No... - zaczął z wahaniem Yoongi wyraźnie zaskoczony taką reakcją. Jin powoli pokręcił głową, mając nadzieję, że chłopak zrozumie, żeby nie mówić już absolutnie nic więcej na ten temat. - Ostatnio był na korytarzu - Taehyung głośno wciągnął powietrze i popędził w stronę drzwi, a Min Holly zaintrygowany tym nagłym poruszeniem, odbił się od torsu Yoongiego i ruszył za nim, szczekając radośnie.

- DEMONIE! - krzyknął Taehyung, otwierając na oścież drzwi wejściowe. - TO JA, TAEHYUNG!! TWÓJ ZIOOO.. - nie skończył, bo Jin szybko wciągnął go do środka, zatrzaskując drzwi.

- Zamorduję cię, zakopię w górach i nikt nigdy nie znajdzie twojego ciała - oznajmił przy tym poważnym i wyjątkowo spokojnym tonem. Najgorsze było to, że w tamtym momencie czuł, że byłby do tego zdolny.


a/n: hohoho dziś nie jest czwartek, nie będziemy udawać. Następny rozdział planuję w przyszłym tygodniu, ale juz teraz wiem, że nie będzie to prawdopodobne wtorek... coś bliżej końca tygodnia raczej.

i jeszcze chciałam przypomnieć, że ff jest prezentem urodzinowym dla ghrtg co prawda pisałam go na jej poprzednie urodziny, ale przyszły kolejne... więc WSZYTKIEGO NAJLEPSZEGO!! 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro