Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

10

Taehyung siedział przy stoliku zupełnie cicho, co samo w sobie było dość niezwykłe. Spiął ramiona, jakby kuląc się w sobie, żeby uchronić się przed spojrzeniami Jina, który nadal nie był pewien, czy jest bardziej zły na chłopaka czy na Yoongiego. Nie potrafił tego ocenić, dlatego całą swoją złość wyładowywał na mocno już obitych garnkach.

Oczywiście, że była to przede wszystkim wina Yoongiego, chociaż z drugiej strony domagający się sprawiedliwości głos rozsądku podpowiadał Jinowi, że przecież nie mógł wiedzieć.

Nie mógł wiedzieć, że Taehyung ma świra i nie zostawi ich w spokoju, dopóki sam, na własne oczy nie zobaczy demona albo co gorsza - dopóki go nie nagra. Młodszy chłopak już kilka razy próbował stworzyć serię o nawiedzonych miejscach na swój kanał, ale za każdym razem miejsca, do których się wybrał okazywały się, no.. niezbyt nawiedzone i zupełnie nie interesujące. O ile nie brać pod uwagę zbyt podejrzliwych, nieżyczliwych sąsiadów, którzy nie mieli kompletnie szacunku dla 'nowych form sztuki audiowizualnej', jak później Taehyung tłumaczył to wioskowym policjantom. Oni też nie mieli do nich szacunku. Nie mieli też cierpliwości do słuchania paplaniny chłopaka, więc kiedy tylko uznawali go za niegroźnego świra, próbowali pozbyć się go jak najszybciej. Jin też tego próbował i to nie raz. Nigdy nie wychodziło.

Zakręcił wodę i w ostatniej chwili powstrzymał się przed wytarciem rąk o własne spodnie, kiedy przypomniał sobie, że nie jest przecież w fartuchu, tylko ładnej bluzce, bo ma jeszcze dograć kawałek filmu.

Na progu kuchni siedział Min Holly i przyglądał mu się zaciekawiony, przekrzywiając lekko łepek. W przeciwieństwie do Taehyunga, który wyjątkowo przejął się tym, że Jin jest zły, Min Holly wydawał się tym zupełnie niewzruszony jak mały, psi budda.

- Zdajesz sobie sprawę, że będzie teraz przychodził tu codziennie? - spytał pudelka, bo wydawał się jedynym, żywym stworzeniem w tym domu, które zachowało jeszcze resztki zdrowego rozsądku.

- Skąd miałem wiedzieć, że jest taki świrnięty? - usłyszał głos, który z pewnością nie należał do psa. Yoongi stanął w drzwiach kuchennych. Jin pociągnął łyk piwa, rozważając to, czy powinien być na niego obrażony. Czy tylko zły. W końcu nie tylko go wkurwil, naraził niebezpieczeństwo natury paranormalnej, ale również skrytykował jego kurewsko zajebiste bulgogi. I zachęcił Taehyunga do częstszych odwiedzin. Zasługiwał przynajmniej na focha.

- Wystarczyło na niego spojrzeć - syknął Jin, krzyżując ręce na piersiach. Yoongi odwrócił się mało dyskretnie, żeby przyjrzeć się Taehyungowi, który w końcu odważył się sięgnąć po jedzenie i teraz wcinał bulgogi w zastraszającym tempie.

- Wygląda normalnie... - zawyrokował w końcu Yoongi. Jin prychnął tylko. - Sorry, ale nie mam opcji widzenia aury, czy innych... takich. Nie każdy jest jakimś duchowym szamaninem - mruknął defensywnie.

- Po pierwsze tu w ogóle nie trzeba mieć zdolności widzenia aury - zaczął Jin defensywnie. - A po drugie, nie jestem szamanem, bo chyba o to ci chodziło - dodał, patrząc na Yoongiego z wyższością. To nie było trudne, bo Jin zdawał sobie sprawę z tego, że Yoongi nadal wierzy w jego nadnaturalne zdolności, a poza tym był znacznie niższy.

- O matko, jaki ty masz znowu problem? - westchnął Yoongi, podnosząc w końcu głowę.

- Wyjdę z psem na spacer - powiedział cicho Jungkook, biorąc zupełnie zaskoczonego psiaka na ręce. Min Holly chyba nie miał za bardzo ochoty na wychodzenie z domu. Jungkook chyba nie do końca rozumiał, że kilkukilometrowe spacery nie były spełnieniem marzeń tak małych psiaków.

Być może Jin powinien dopić swoje piwo i uznać pytanie Yoongiego za retoryczne. Być może sam fakt, że Jungkook zdecydował się na opuszczenie mieszkania powinno dać mu do myślenia. Jungkook zawsze wiedział, kiedy nastąpi jakaś kłótnia, tragedia albo kataklizm i potrafił się w porę ewakuować. Był jak szczur, który wie, kiedy wydostać się z okrętu zanim ten zatonie. Oczywiście, to był w pewien sposób komplement.

- Jaki mam problem? - powtórzył Jin zaskakująco spokojnym tonem. - Naprawdę jeszcze się nie zorientowałeś? Przez ciebie mam w domu demona!

- Na korytarzu...

- Nadal jest to demon!!

- Którego miałeś się pozbyć!

- To nie jest takie proste! Kompletnie tego nie rozumiesz!

- Nie muszę tego rozumieć. Jak mi się zepsuje samochód, nie muszę się znać na jego naprawie tylko dzwonię do mechanika, a jak demon... to wróżki.

- Wróżki?! - Jin miał ochotę rzucić czymś w Yoongiego, nigdy wcześniej nie miał takich potrzeb. Nie przypominał sobie, żeby kiedykolwiek sama myśl o zrobieniu komuś fizycznej krzywdy wydawała mu się tak atrakcyjna. Nigdy nie był agresywny, nawet w szkole nie uczestniczył w bójkach.

- Nie uważasz... że wróż brzmi idiotycznie? - zapytał Yoongi z wahaniem. - Ale... może być wróż, OK to twoje życie - przyznał ugodowo, wycofując się zgrabnie, kiedy zobaczył minę Jina.

- Hyung - usłyszeli głos Taehyunga, na którego w pewnym momencie przestali zwracać uwagę. Jin zupełnie stracił wątek i już kompletnie zapomniał, co właśnie chciał krzyknąć. - Czemu właściwie łazi za tobą demon? - zapytał Taehyung, wycierając sobie usta rękawem.

Niewiele to pomogło, bo nadal był ufajdany jak świnia. Jin z trudem powstrzymał instynkt, który kazał mu porządnie wyczyścić twarz Taehyunga. Nie bardzo mu wypadało, Taehyung mimo wszystko był już dorosły, nawet jeśli nadal nie potrafi jeść jak człowiek.

- Właśnie Yoongi, demony nie zaczynają łazić za kimś o tak po prostu - zauważył, dopijając swoje piwo. Oczywiście, nie miał pojęcia, czy to prawda, ale po nietęgiej minie Yoongiego uznał, że może mieć rację.

- Wolałbym... wolałbym o tym nie rozmawiać - powiedział Yoongi zmieszany, spuszczając głowę i wpatrując się intensywnie w podłogę, jakby nagle kurzowe koty znajdujące się w kącie okazały się czymś wybitnie interesującym.

- Wolałbym, żebyś wolał - Jin oparł się o lodówkę, mrużąc oczy. - To może być istotne.

- Pisałem, że nie chce o tym mówić i wtedy nie uznałeś tego za istotne - zaprotestował Yoongi.

Jin miał trochę ochotę uściskać Taehyunga. Tylko trochę. Yoongi się wycofywał, miał coś do ukrycia i o ile Jin będzie miał szczęście, może dzięki temu uda mu się wykręcić z umowy. Musi tylko umiejętnie to wykorzystać.

- Być może ma to większe znaczenie - zaczął Jin poważnie. - Być może... właśnie dlatego rytuał się nie powiódł. Do tej pory nigdy nie miałem z nim problemów - rzucił szybko ostrzegawcze spojrzenie Taehyungowi, który już otwierał usta. To nawet nie było kłamstwo. Jin nigdy wcześniej nie przeprowadzał tego rytuału, więc nie mógł mieć z nim problemów. tak samo jak nie miał problemów z wyprawami himalaistycznymi. - Po raz pierwszy się nie powiódł - dodał ze smutkiem.

- To nic takiego... pisałem, że ktoś mnie przeklął i w zasadzie tyle.

- Przeklął - powtórzył po nim w zamyśleniu Taehyung. Jin nie był pewien, czy zrobił to świadomie, ale to dodało dramatyzmu i teraz Yoongi nie wydawał się już taki pewny swego.

- Przeklinanie kogoś to nie jest nic takiego - zaczął Jin powoli. - Rytuał nie powiódł się z twojej winy.

- Pisałem przecież... - zaczął Yoongi.

- W dodatku może na tym ucierpieć moja reputacja.

- Nawet nie... przecież nikomu nie powiem, nawet nie wiem, komu miałbym - zaczął się plątać Yoongi. - Nie wiedziałem, że to ważne. Ta osoba... nawet nie jestem do końca pewien, czy to on... właściwie... nie no, jestem jestem pewien, ale myślałem, że to nie jest ważne. Tylko że demon... jest.

- Czy ta osoba... - zaczął Jin, bo w końcu nadal jego praktyki były dalekie od legalnych, a Yoongi mógł wszystko wypaplać policji. Nawet skarbówce co gorsza. Nie mógł się tak do końca pozbyć chłopaka (zwłaszcza że było mu go trochę szkoda), ale mógł zmienić reguły gry.

Jeśli uda mu się przekonać Yoongiego, że to on zjebał, to przestanie się tak panoszyć i może Jinowi uda się nie zwariować przez następne kilkanaście dni.

- Czy ta osoba... - zaczął jeszcze raz, starając się ukryć swoją radość. - Zgodzi się na współpracę?

- Nie, na pewno nie - odparł od razu Yoongi tak stanowczo, że było to aż niepokojące.

- Nie żyje? - zainteresował się Taehyung. Jin miał te same podejrzenia, ale wolał ich nie wypowiadać na głos. Być może Yoongi zabił kogoś, kto go przeklął w ostatniej minucie przed śmiercią. Jeśli tak było, wolał o tym nie wiedzieć.

- Co? Nie, jezu, nie, oczywiście, że żyje - zaprotestował od razu Yoongi, patrząc na młodszego chłopaka, jakby właśnie zorientował się, że nie rozmawia z kimś o zdrowych zmysłach. Jin nie winił go za to, każdy przechodził tę fazę poznania Taehyunga.

- To dlaczego nie będzie? - dopytywał się Taehyung. - Z całym szacunkiem hyung, ale nie nasyłasz demona na każdego, kto tylko troszkę cię wkurwi.

- Nie będzie... bo nie chce mieć ze mną już nic wspólnego - westchnął Yoongi po chwili. - To mój były chłopak - dodał po dłuższej chwili wahania.

Jeśli sama idea tego, że za kimś faktycznie może chodzić demon wydawała się Jinowi abstrakcyjna i zupełnie niemożliwa do przyjęcia, to fakt, że Yoongi miał chłopaka (w dodatku byłego) wydał mu się jeszcze bardziej abstrakcyjny.

Yoongi nie wyglądał na kogoś, kto ma chłopaka (w dodatku byłego), dlatego przez dłuższą chwilę w mieszkaniu panowała cisza, którą przerwał dopiero dźwięk otwieranych drzwi i cichy stukot pazurków Holly na panelach.

- Jesteśmy - Jungkook rozejrzał się po pokoju, jakby szukając śladów po bitwie.

- Muszę z nim porozmawiać - stwierdził Jin, kompletnie ignorując brata. Kompletnie nie miał pojęcia, o czym miałby rozmawiać z chłopakiem Yoongiego (byłym), ale skoro już zaczął tę rozmowę i zmusił Yoongiego do wyjawienia dość prywatnych informacji to nie było wyjścia.

- Nie będzie chciał... możemy go już w to nie mieszać?

- No to chyba on nas w to wszystko wmieszał - westchnął Jin.

- Nawet nie wiem, czy ma nadal ten sam numer.

- Może Namjoon hyung będzie wiedział? - zapytał pomocnie Taehyung i już wyciągał rękę w kierunku swojej komórki, gdy Yoongi nabrał nerwowo powietrza.

- Tylko nie Namjoon - powiedział szybko i spojrzał na Jina. - Dam ci jego numer, ale nie dzwoń do Namjoona - Jin przewrócił oczami.

- Dalej masz sapa o swój samochód? - spytał, chociaż nie oczekiwał od Yoongiego odpowiedzi. Podał mu swoją komórkę, żeby chłopak wpisał mu numer, pod który ma zadzwonić. - Hoseok?- spytał bardziej niż powiedział, widząc pod jakim imieniem został zapisany nowy kontakt.

- Jung Hoseok - mruknął Yoongi i zaczął wycofywać się w stronę salonu. Złapał Holly w drodze do kanapy. - Tylko żeby potem nie było, że cię nie ostrzegałem. Nie będzie chciał z tobą gadać.

- Zawsze byłeś taki optymistyczny? - spytał z niechęcią Jin, wsuwając komórkę w kieszeni spodni. - Taehyung, kończ szybko - powiedział do młodszego chłopaka i złapał Jungkooka za ramię. Obrócił go i popchnął w stronę sypialni. - Przydasz nam się w dokrętkach - Taehyung pokiwał posłusznie głową. - A ty...- Jin pokazał palcem na Yoongiego. - Siedź cicho, zrozumiane?

- Ale projekt - zaczął protestować Yoongi. - Muszę mieć muzykę.

- Cisza - odparł Jin. - Mój dom, moje zasady - dodał. O dziwo chłopak już nie protestował.

***

Trzask rozbitej porcelany rozniósł się po kawiarni kolejny raz tego poranka. Kolejny klient wstał gwałtownie od stołu, miotając przekleństwami na lewo i prawo. Kawa lała się strugą na drewnianią podłogę i jej zapach zaraz dotarł do miejsca, w którym stał Jin. Jego mop był już w stanie gotowości. Bez słowa podał Jiminowi nową paczkę papierowych ręczników.

- Przepraszam, przepraszam...- od tych słów powoli zaczynała Jina boleć głowa. Przymknął na chwilę oczy, starając się rozluźnić mięśnie karku i ramion. Dźwięk potłuczonego szkła, sztućców obijających się o siebie, tupot stóp, wszystko to powoli zlewało się z kawiarnianym szumem, który zawsze był dla niego odprężający.

- Nie wierzę, że to zrobiłeś - powiedział wreszcie na głos, gdy Jimin wrócił do niego i zabrał mu z rąk mopa, o którego się opierał. Zachwiał się lekko.

- Wyrobi się, daj mu szansę - odparł lekko zasapany młodszy chłopak i znów pobiegł w stronę tragedii, która rozgrywała się przy stoliku numer sześć.

Zgięty prawie w pół Namjoon, kłaniał się głęboko klientce, która z furią wycierała swoją zamszową, musztardową spódnicę. Jin skrzywił się, patrząc jak brązowa plama zasycha coraz bardziej i nie wyglądało na to, że uda się ją tak łatwo usunąć. Namjoon chyba też już to zrozumiał, bo jego ręce, o dziwo, zaczęły jeszcze mocniej drżeć i próbował nieporadnie jakoś jej pomóc. Najpierw oferując, że wytrze plamę za nią, a potem złapał za butelkę z wodą stojącą na stoliku, odkręcił ją i polał wodę na nogi niczego niespodziewającej się klientki. Jej pisk, a potem krzyk, nawet nie zdziwił Jina. Chłopak westchnął cicho i wrócił za ladę.

- Dzień dobry - powiedział, widząc wchodzącego do kawiarni klienta, który spojrzał krzywo na uwijającego się z mopem Jimina. Jin, w tym samym czasie, walczył sam ze sobą, żeby nie patrzeć na Namjoona, który z każdą minutą pogrążał się coraz bardziej. Jak doszło do tego, że dryblas dostał u nich pracę, nie był w stanie wyciągnąć od Jimina od samego rana, ale wiedział, że Jimin prędzej, czy później sam mu powie jak do tego doszło. Rano, jeszcze przed budynkiem, Jin dowiedział się tylko, że Namjoon akurat szukał pracy i akurat złożył do nich CV, ale chłopak nie wierzył w takie zbiegi okoliczności, zwłaszcza że jeszcze wczoraj nie szukali do kawiarni absolutnie nikogo. Jimin na pewno maczał w tym swoje małe paluchy i sądząc po jego nietęgiej minie, przeliczył się ze swoim planem. Jakikolwiek by on nie był.

Jin szybko obsłużył klienta i usiadł na wysokim stołku obok automatu do kawy. Właśnie zaczynały się spokojniejsze godziny i mógł wreszcie odpocząć. Odblokował komórkę.

- Hoseok - powiedział pod nosem, widząc niezamkniętą ikonkę aplikacji. Jego palec zawisł na chwilę nad numerem chłopaka. Nie trwało to długo. Po chwili stał już na zapleczu, walcząc z nachodzącymi go wątpliwościami. Powinien zawiesić połączenie, co ma powiedzieć, jak się przedstawić. Zamknął oczy; naprawdę, ale to naprawdę nienawidził rozmawiać z ludźmi przez telefon.

- Halo? - Hoseok musiał mieć komórkę w ręku, bo po zaledwie trzech sygnałach (Jin planował rozłączyć się po pięciu), odebrał połączenie. Jin nie spodziewał się tego. - Halo? Kto tam?

- Eeee...czy rozmawiam z Jung Hoseokiem? - spytał niepewnym głosem. Po drugiej stronie linii cisza przedłużała się i zaczynał mieć wątpliwości, że Yoongi podał mu prawidłowy numer.

- Tak - odparł wolno Hoseok. - Kto dzwoni? - serce Jina stanęło na chwilę. Mógł to sobie przećwiczyć najpierw na sucho. Teraz kompletnie nie miał pomysłu, co zrobić; powiedzieć mu swoje prawdziwe imię? Co ma powiedzieć? Jego myśli szalały - Halo?

- Jestem, jestem... - odparł Jin - Nazywam się RJ i dzwonię w imieniu Min Yoongiego, który jest moim klientem - wypalił z prędkością błyskawicy i skrzywił się od razu na dźwięk własnego głosu. Słychać było, że się stresuje albo tak mu się tylko wydawało.

- Yoongi? - upewnił się drugi chłopak. - Serio.. - westchnął. Jin nie miał szansy mówić dalej. - Jesteś jego prawnikiem, prawda? Słuchaj koleś - Hoseok nabrał powietrza. Jin słyszał to wyraźnie przez słuchawkę. - Jeśli chodzi o figurki, które mi dał to był prezent i jeśli serio teraz będzie chciał je odzyskać to może się pocałować w dupę. Nic nie jestem mu winien, i jeśli coś ktoś komuś jest winien to on wisi mi moje najlepsze lata życia, które zmarnowałem czekając, aż on się wreszcie ogarnie życiowo i zdecyduje się, wreszcie czego chce. Od początku mu mówiłem, czego ja chcę...

- Ale...- Jin próbował się wtrącić, jednak Hoseok mówił dalej. Słychać było, że jest coraz bardziej wkurzony.

- Jak widzę nasz związek i mówiłem mu, że chcę z nim zamieszkać w przyszłości. Wiedział to od pierwszego dnia naszej znajomości i nie wiem, dlaczego było to takim dla niego zaskoczeniem, że chcę się wprowadzić do niego, albo żebyśmy kupili mieszkanie.

- Jestem wróżką! - Jin krzyknął do słuchawki. Nie miał zamiaru tego zrobić, a zwłaszcza powiedzieć tego, co powiedział, ale było już za późno. Obwiniał za to po cichu Yoongiego, który z uporem maniaka nazywał go wróżką i to słowo cały czas siedziało mu w głowie. Powoli zaczynał niestety na nie reagować. Jedyny pozytyw jaki widział to to, że drugi chłopak wreszcie się zamknął. Być może był zbyt zdumiony, albo po prostu rozłączył się - Halo?

- To żart? - spytał Hoseok. Słychać było, że teraz to dopiero naprawdę jest zły. - Yoongi kazał ci zadzwonić i zrobić mi dowcip przez telefon?

- Nie, posłuchaj - próbował dalej Jin, ale chłopak był na tyle wkurzony, że nie słuchał go wcale.

- Możesz mu przekazać żeby.. Żeby - Hoseok zająknął się. - Spierdalał - powiedział wreszcie zadowolony. - I zostawił mnie w spokoju. Nie chcę mieć z nim do czynienia! - teraz to już krzyczał. I to tak głośno, że Jin musiał odsunąć telefon od ucha.

- Poczekaj - powiedział cichym głosem.

- Nie dzwoń do mnie więcej, a jeśli zadzwonisz to skontaktuję się z moim prawnikiem - odparł Hoseok. - Blokuję ten numer. Nie pozdrawiam! - ryknął jeszcze na koniec i po chwili Jina uderzyła cisza tak głośna w swoim spokoju, że aż zrobiło mu się słabo.

Spojrzał po raz ostatni na swoją komórkę i schował ją wolno do kieszeni. Musiał przyznać, że Hoseok naprawdę był... żywiołowy. Bardzo żywiołowy i jakiś instynkt podpowiadał mu, że trafił na dobry trop w sprawie rozwiązania zagadki demona. Hoseok w jakiś dziwny sposób pasował do całej układanki i Jin wiedział już, że żaden ban na jego numer nie zatrzyma go przed skontaktowaniem się z nim ponownie.

- Namjoon! - krzyknął, otwierając drzwi do kawiarni. Przestraszony chłopak, stojący obok kawiarki, spojrzał w jego stronę. Jin uśmiechnął się do niego życzliwie. 

a/n: jeszcze w tygodniu, kiedy pisałam ten rozdział, miałam wam tyle do powiedzenia, ale dziś jakoś zapomniałam, o co mi chodziło...

oglądajcie Kingdom na Netflixie!! <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro