Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

9. Time heals all wounds

Na szczęście ich pierzastego przyjaciela nie zawiodła intuicja i zaraz po nieudanej próbie ratowania młodszego Winchestera, udał się do osoby, która nigdy go nie oceniała, i gdy się zbuntował, wciąż dzielnie broniła Casa.

    Pewne pytanie mu zadane zostało bez odpowiedzi. A jego treść zawierała to, czy istniała dalsza kontynuacja słów, które zostały znalezione w księdze przez Tammy. On - nie wiedział, znał tylko to co było zapisane na stronicach, więc jedyne co im pozostało to ślepe poszukiwanie sposobu na uratowanie potępionej duszy.

          Przodkowie Wilkinson i Winchestera sądzili, że człowiek nigdy nie znajdzie się w Czyśćcu, więc nie zapisywali tej rzekomej przepowiedni. Aniołowie i Demony dzierżyli również nikłą wiedzą w tym kierunku.

          Dziewczyna tak nagle odsunęła krzesło, że dźwięk szurania drewnianych nóg, spowodował, iż twarz mężczyzny siedzącego naprzeciwko jej nabrała grymasu bólu, który nie trwał za długo. Opcja z szybkim rozwiązaniem i uratowaniem Sama nie była możliwa, bo skoro Castiel ledwo uszedł z życiem to co dopiero byłoby ze zwykłymi ludźmi. I to ją frustrowało. Bezradność. 

− Kurujesz się. − palcem wskazała na Anioła, patrząc na niego z pozycji stojącej. − A ty, rób co chcesz. W każdym razie ja nie będę ślepo patrzeć w ścianę i czekać na cud. − następnie skierowała się w stronę wyjścia, głośno stawiając kroki. 

Spojrzeli po sobie, czekając aż któryś się odezwie, aż wreszcie głos wziął łowca.

− Znam ją kilka godzin, ale w tych dwóch kwestiach ma rację. Nie wyjdziesz z bunkra dopóki te rany się nie zagają, bo w takim stanie jesteś tylko kulą u nogi.

− Ale… − Cas ledwo uniósł dolną kończynę, aby móc położyć stopy poza łóżkiem, na co Dean zagrodził mu drogę. − Wszystko jest ze mną dobrze.

− Nawet nie potrafisz postawić stabilnego kroku. Czas goi rany.

Zrezygnowany przyznał rację łowcy. Już nie miał tyle mocy, co parę lat temu, gdy uwolnił Deana z piekła. Wciąż nie potrafił się z tym pogodzić.

    Dean tylko skinął na widok Casa, który próbował chwycić jakąś starą, zakurzoną książkę leżącą na etażerce. Podał mu ją i wyszedł bez słowa, zamykając za sobą skrzypiące drzwi, na których widniał taki sam znak jak na teczkach. Kierował się w stronę miejsca dowodzenia tym bunkrem czyli do wielkiej sali z mapą, która dzieliła się wraz z biblioteką. A gdy tylko Wilkinson usłyszała szelest tuż za prawym uchem, gwałtownie obróciła się ku źródłu, będąc pewną, że usłyszy pytanie związane z przeszłością. Na jej kolanach grzał się laptop, na którym wyszukiwała najświeższych informacji na temat incydentów w Stanach, nadających się do rozwiązania. W sam raz dla łowcy.

− Rozumiem, że to co zamierzasz zrobić, to znalezienie sprawy i pochłonięcie się w nią bezgranicznie. − te słowa przypominały mu Sama, który mówił mu to o nim samym, a teraz kierowane były w stronę kobiety przeżywającej wydostanie się z Czyśćca.

− Czytasz ze mnie jak z otwartej księgi. − nie odrywając wzroku od jasnego monitora, ciągle klikała nowe załączniki.

− Nie pozbędziesz się mnie tak szybko jak sądzisz. Jadę z tobą czy tego chcesz czy nie.

− Zdziwisz się, ale chcę. − Winchester usiadł na skórzanym siedzeniu, tuż obok niej, będąc przy tym nieznacznie zaskoczonym. − Przeżycie tylu miesięcy, polegając tylko na swoich instynktach i brakiem możliwości odezwania się do kogokolwiek bez dużego prawdopodobieństwa śmierci jest niezwykle trudne i wyczerpujące. − z twarzą obojętności przerzuciła wzrok na rozmówcę. − Nie takiej reakcji się spodziewałeś, prawda? - wymusiła się na delikatny uśmiech. − W międzyczasie, gdy Cas będzie się kurował w bunkrze, my uratujemy kolejnych bezbronnych ludzi. − obróciła ekran, na którym widniały informacje na temat niewyjaśnionej śmierci, w stronę Deana. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro