Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~~~24~~~

Następnego dnia

Gdy tylko Clove przekroczyła próg komisariatu wyczuła napiętą atmosferę wśród funkcjonariuszy. Upiła z papierowego kupka herbatę i szła dalej. Miała przerwę na lunch, z którego właśnie wróciła. Weszła na podest i zauważyła jak Jim razem z Harvey'em i kapitan Essen rozmawiają o czymś zaciekle, a mimika ich twarzy nie wróżyła że mówią o czymś dobrym wręcz przeciwnie.

-Wyglądacie jakbyście dowiedzieli się, że jacyś szaleńcy postanowili uciec z Arkham.- ciemnowłosa zażartowała wtrącając się w ich rozmowę. Cała trójka spojrzała na nią gdy dziewczyna ponownie upiła łyka napoju.

-Bo tak się stało. Słyszałaś już?- zapytał Harvey, a ciemnowłosa prawie zakrztusiła się piciem. Odkaszlnęła odstawiając kubek na biurko i poprawiła marynarkę prostując się i poważniejąc.

-Kto uciekł? Zdążyli już coś zrobić?

Z Arkham uciekło sześć osób. W tym Barbara oraz Jerome. Dziewczyna słysząc to zaczęła się denerwować. Dopiero co wczoraj się z nimi widziała, a dzisiaj ktoś pomógł im uciec. A do tego zdążyli już zabić kilku ludzi zrzucając ich z dachu budynku gazety publicznej, a na ich ubraniach były napisane litery tworzące napis "Maniax". Wielu ludzi widziało całe zajście, podobno jacyś dziennikarze już zdążyli podłapać temat i porobić zdjęcia by móc je później wykorzystać do gazety. Po rozmowie Essen musiała już iść i zająć się by ta sprawa nie została zbyt szybko rozprzestrzeniona w obawie przed niepotrzebną paniką mieszkańców Gotham.

-Kto dostał ich sprawę?- zapytała ciemnowłosa. Mogła się domyślić kto ją dostał, ale chciała to usłyszeć.

-Ja i Harvey.- powiedział blondyn.

-Na pewno przyda wam się dodatkowa pomoc. Przyłącze się do was. Im więcej rąk do pracy tym lepiej. A zwłaszcza jeśli chodzi o tak niebezpiecznych uciekinierów.- stwierdziła z determinacją dziewczyna. Harvey wywrócił oczami wyczuwając zbliżającą się kłótnie wiec zostawił ich samych by obgadali to miedzy sobą. Nie miał ochoty uczestniczyć w tym bo znowu byłby tym który miał określić kto ma racje a kto nie. 

-Nie.- powiedział Jim krzyżując ramiona na piersi stając prosto niczym posąg z poważnym wyrazem twarzy. Ciemnowłosa naburmuszyła się kładąc dłonie na biodrach i zwęziła oczy przyglądając się mężczyźnie.

-Nie powstrzymasz mnie. A Essen na pewno się zgodzi na dodatkową pomoc w tej sprawie. I nie zaczynaj tematu, że to niebezpieczne. Każdy dzień w Gotham jest ryzykowny, za każdym zakrętem, w każdym zakamarku może czyhać ktoś kto mógłby ci poderżnąć gardło. Jestem gliną, tak jak ty. Naszym obowiązkiem jest chronić mieszkańców Gotham wszelkim kosztem.

Blondyn westchną ciężko, a jego postawa rozluźniła się. Nie miał ochoty na kłótnie. Ostatnio i tak ma dużo na głowie wiec nie potrzeba mu więcej problemów. I Clove miała racje, pomoc w tej sprawie na pewno się przyda. W końcu szóstka morderczych szaleńców uciekło z Arkham i już zdążyli zrobić zamęt.

-Zgoda, ale trzymasz się blisko i informujesz o wszystkim. Nic nie robisz na własną rękę.

-Wiadomo. 

Jim położył dłoń na ramieniu Clove patrząc w jej oczy z troską.

-Uważaj na siebie. Jerome Valeska jest wśród tych uciekinierów. Nie chciałbym by coś ci zrobił.

Dziewczyna lekko uśmiechnęła się zapewniając go żeby nie przejmował się na zapas i że będzie ostrożna. Jednak w rzeczywistości miała pewne obawy, ale musiała być blisko tej sprawy. Na pewno sami nie uciekli, ktoś musiał im pomóc. I ktokolwiek to zrobił miał w tym jakiś większy cel i tego musi się dowiedzieć zanim znowu wydarzy się coś złego.

Jim zrobił krótkie zebranie, na którym cała sytuacja z uciekinierami z Arkham została przedstawiona reszcie funkcjonariuszy. Teraz to była sprawa najważniejsza i trzeba zebrać jak najwięcej sił aby schwytać przestępców.

Jakimś cudem udało im się zdobyć poszlakę, a właściwie to Harvey przez przypadek podsunął im pewną rzecz, która pomogła w zyskaniu istotnej informacji. Budynek z którego zrzucili ciała nie był przypadkowy, a tym bardziej osoby które zrzucili. Jedna z ciężarówkę z paliwem została zabrana, a porwani ludzie byli pracownikami stoczni z której pojazd skradziono. Trochę potrwało zanim zdobyli jej numery rejestracyjne i rozesłali aby jak najszybciej ją namierzyć. I dość szybko im się to udało. Jeden z policjantów na patrolu zauważył taką ciężarówkę i zgłosił w którym kierunku pojechała. Bezzwłocznie udali się w drogę, w czasie której przez radio dostali zgłoszenie, że autobus z cheerleaderek'ami jadącymi na mecz został porwany.

Gdy dojechali z wsparciem na miejsce widzieli autobus pełen przerażonych nastolatków i nieopodal ciężarówkę z paliwem. Otoczyli jedną stronę kierując broń w kierunku uciekinierów. Ale nie mogli strzelać bo to mogłoby spowodować wybuch. Cały autobus był polany paliwem. Nie mogli ryzykować wiec musieli opuścić broń. W przeciwieństwie do więźniów. Z autobusu z zadowolonym uśmieszkiem wyszedł Jerome z pistoletem w reku i zaczął w ich kierunku strzelać, bawił się przy tym i niestety za każdym razem pudłował. Clove kucała za samochodem, którym przyjechała razem z blondynem i jego partnerem. Wycofała się do tyłu i podbiegła za kontenerem z śmieciami przy ścianie. Gdy rudowłosemu skończyły się naboje powiedział coś do swoich dwóch kompanów, którzy wciąż strzelali po czym odbiegł w kierunku alejki miedzy budynkami mijając ciężarówkę, w której siedział kolejny uciekinier. Wszyscy byli zbyt skupieni i zajęci powstrzymania tamtej dwójki przestępców przed podpaleniem autobusu, że nie zwrócili uwagi gdy Clove wybiegła zza konteneru i pobiegła za Jerome'm.

Ciemnowłosa wbiegła w alejkę, w której Jerome zniknął. Zatrzymała się w miejscu wyciągając przed siebie broń, ale to był ślepy zaułek i nikogo tu nie było. Opuściła broń przechodząc obok jakiś kartonów i konteneru z śmieciami. Wtedy ktoś zaatakował ją od tyłu przez co puściła z zaskoczenia broń i zaczęła się szarpać z  napastnikiem. Ale ten ktoś przyłożył do jej ust i nosa zwilżoną szmatkę z chlorofilem. Ciemnowłosa niekontrolowanie wciągnęła ostry zapach po czym powoli zaczęła opadać z sił. Przestała się szarpać, a napastnik objął ją od tyłu wokół tali przyciągając do swojej klatki piersiowej. Czuła jego ciepły oddech przy uchu i już wiedziała kto to był. Próbowała nadal walczyć i nie poddać się uczuciu senności i chęci zamknięcia oczu, jednak coraz bardziej słabła.

-Nie walcz z tym księżniczko. Przecież ci mówiłem, że kiedyś się to stanie i właśnie dziś nadszedł ten wspaniały dzień.- ledwo kontaktowała i rozumiała co do niej mówi. Złożył czuły pocałunek na jej skroni i to było ostatnią rzeczą jaką zapamiętała zanim ciemność pochłonęła ją i straciła przytomność.

Jim musiał ratować te dzieciaki w autobusie wiec nie myśląc nad ryzykiem wsiadł do autokaru odjeżdżając nim aby ogień nie sięgnął autobusu. Wiedział że ryzykuje, ale nie mógł pozwolić im zginąć. A gdy udało mu się odjechać na bezpieczną odległość odczuł ogromną ulgę, ale tylko na moment gdy przez szybę w oddali widział jak więźniowie uciekając odjeżdżając ciężarówką. Ale był z nimi ktoś jeszcze. Widział jak ten rudowłosy chłopak z szaleńczym uśmiechem wciągnął nieprzytomną Clove do pojazdu. Nawet nie pomyślał o niej. W trakcie akcji widział ją tylko raz gdy wysiadali z samochodu później wszystko działo się tak szybko, że nie zastanawiał się gdzie ona jest. Wysiadł z autobusu prawie się przy tym przewracając i bezmyślnie zaczął biec w kierunku odjeżdżającego pojazdu jakby to mogło w czymś pomóc. Ale ciężarówka zniknęła za zakrętem, stanął w miejscu ciężko dysząc i przeczesał włosy drżącą dłonią. Czuł rosnącą wściekłość. Pamiętał słowa Jerome wtedy na komisariacie, po tym jak Clove wyszła z przesłuchaniu. Wręcz huczały teraz w jego głowie sprawiając, że czuł się coraz gorzej.

-Jim!- Harvey podbiegł do swojego partnera.

-Zabrali ją Harvi.- blondyn spojrzał na niego bezradnym spojrzeniem nie potrafiąc się wysłowić. Ponownie jego wzrok padł w kierunku gdzie niedawno zniknęła ciężarówka. 

-Wszczęty został już pościg. Hej.- starszy z mężczyzn złapał blondyna za ramie i szarpnął nim zwracając na siebie jego uwagę.- Odbijemy ją. Będzie dobrze Jim. Nic jej nie będzie. Jest silna, poradzi sobie.- próbował jakoś pocieszyć przyjaciela, ale nawet sam siebie tymi słowami nie potrafił przekonać wiec tym bardziej nie pomogło to Jim'owi, który zaczął obwiniać siebie. Oboje mogli mieć tylko nadzieje, że nic jej nie zrobią, że poradzi sobie. Ale nie wiedzieli pewnej rzeczy, Jerome był dla niej kimś znacznie więcej niż niebezpiecznym psychopatą i nie miał zamiaru robić jej krzywdy.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Mogę się do ciebie podkradnąć lub być tuż przed tobą nawet nie wiedząc.
Ale kiedy się ujawnię nigdy nie będziesz taki sam.

Czym jestem?
Znacie odpowiedź, śmiało zostawcie po sobie jakiś ślad.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro