~~~23~~~
Od tamtej pamiętnej rozmowy z Rachel minęło ponad dwa tygodnie. Ciężko jej było zapomnieć o tamtym pocałunku przez co znacznie rzadziej odwiedzała Jerome. Obawiała się że chłopak się czegoś domyśli. Właściwie w tym czasie odwiedziła go tylko trzy razy. Ale dodatkowymi powodami przez które nie mogła częściej się z nim widywać był natłok pracy oraz ryzyko że ktoś zacznie coś podejrzewać z powodu jej częstych odwiedzin w Arkham. Jim raz zainteresował się czemu czasami urywa się w trakcie pracy, ale dziewczyna łatwo go zbyła i jak na razie więcej już się nie dopytywał.
W tej chwili pewnym krokiem Clove szła przez jeden z korytarzy w Arkham. Jednak tym razem jej wizyta nie była jakoś specjalnie tajna. I tym razem nie przyszła odwiedzić tu Jerome. Niedawno trafiła tu pewna blondynka. Barbara Kane. Była narzeczona Jima. Gdy kobieta była jeszcze z Jimem Clove zdążyła się z nią zaprzyjaźnić i stworzyć bliską wieź. Wiec gdy usłyszała o ich zerwaniu było jej żal blondynki, a zwłaszcza że wciąż coś czuła do Jima, ale on już nie chciał z nią być, był teraz z Lee. Jim jest dorosły wiec nie miała zamiaru jakoś szczególnie interesować się jego związkami, a tym bardziej wtrącać się w jego osobiste sprawy. Barbara cierpiała z powodu ich rozstania, a życie postanowiło zadać jej kolejny cios. Została porwana przez seryjnego morderce, który w ten sposób chciał zadać cios Jim'owi. Przez te wydarzenia kobieta zabiła swoich rodziców, ten szaleniec coś w niej obudził. Oszalała, próbowała zabić Lee, a teraz trafiła do Arkham. Oczywiście nikt nie wiedział o jej wizycie Clove w tym miejscu, tak jak o poprzednich, a w szczególności ukrywała to przed Jim'em bo on na pewno zabroniłby Clove przyjście tu.
Clove minęła kolejnych strażników przechodząc przez cześć gdzie znajduje się pomieszczanie które służy pacjentom do integracji z innymi. Inaczej mówiąc spędzają tu czas dla siebie z dala od swoich cel i dostają jakieś rzeczy by zająć się czymś.
-Hej wspaniała!
Clove już chciała jak najszybciej przejść dalej, ale rudowłosy chłopak przyczepił się do krat i wyciągnął rękę próbując ją złapać. Jeden z strażników chciał zainterweniować, ale Clove gestem reki go zatrzymała mówiąc że sobie poradzi. Zatrzymała się przy kratach za którymi stał Jerome z szerokim uśmiechem na ustach i iskierkami szalonej radości w jego niebiesko zielonych oczach.
-Już myślałem że nie przyjdziesz. Stęskniłem się, bardzo. Mam ochotę na buziaka.- szepnął namiętnie mocniej przyciskając się do krat jakby to pomogło mu w zbliżeniu się do niej.
-Minęło tylko cztery dni odkąd się widzieliśmy. I niestety, ale nie przyszłam dziś do ciebie.
-Co? Ej, kogo niby tu odwiedzasz?!- zapytał zły, mocniej ściskając kraty. Clove westchnęła przyglądając się mu.
-Uspokój się. Musze iść.- dziewczyna chciała odejść, ale rudowłosy złapał ją za nadgarstek zatrzymując w miejscu, ściskając go mocno przez co syknęła i spojrzała na niego gniewnie.- Puść.
Jeden z strażników ruszył w ich kierunku, ale ciemnowłosa ponownie machnęła że nie potrzebuje pomocy.
Jerome w końcu puścił ją. W milczeniu patrzył jak odchodzi i znika w głębi budynku. Już wcześniej zauważył, że coś jest nie tak. Ale nie miał okazji tego z niej wydobyć. A teraz zachowała się tak oschle w stosunku do niego, denerwowało go to.
Clove siedziała już przy stoliku w pomieszczeniu przeznaczonym do odwiedzin gdy po drugiej stronie pomieszczenia przez drzwi wszedł strażnik razem z Barbarą. Mężczyzna wprowadził blondynkę po czym wyszedł. Kobieta rozejrzała się po pokoju, a gdy jej wzrok spoczął na ciemnowłosej grymas niezadowolenia zmienił się w radosny uśmiech, który rozpromienił się na jej twarzy i ruszyła w jej kierunku. Clove wstała z miejsca by po chwili zostać mocno przytulona przez kobietę. Trochę niezręcznie odwzajemniła uścisk po czym usiadły przy stole.
-Miło że mnie odwiedziłaś w przeciwieństwie do Jima.- w jej słodkim głosie dało się wyczuć lekką złość i ból gdy wspomniała James'a. Ale szybko się otrząsnęła jakby próbowała wyrzucić z głowy niechciane myśli i uśmiechnęła się.
-To dla ciebie.- ciemnowłosa wyciągnęła z torby papierowe pudełeczko i położyła je na stole przysuwając je w stronę kobiety.
-Co to?
-Pomyślałam że w takim miejscu raczej nie serwują na co dzień wykwintnych dań. Twoje ulubione ciasto.
Barbara otworzyła pudełeczko i zaśmiała się zadowolona widząc jej ulubiony deser. Spojrzała na siedzącą na przeciw niej dziewczynę, a uśmiech nie opuszczał jej twarzy.
-Nie sądziłam, że zapamiętałaś co uwielbiam. Dziękuję, kochana.
-Nie ma za co. Chociaż tyle mogę umilić ci pobyt tu.
Blondynka palcem spróbowała ciasta po czym wydała z siebie zadowolony westchnienie jakby wieki nie miała w ustach czegoś tak dobrego.
-Dziwne że po tym co zrobiłam chcesz w ogóle utrzymywać ze mną kontakt. Przecież oszalałam, każdy się ode mnie odsunął. Czemu ty nie?- zapytała, w jej oczach widać było smutek, który próbowała zamaskować. Clove nie do końca wiedziała jak powinna jej to wytłumaczyć. Przecież nie powie "Hej, mój chłopak też jest szalony i kogoś zabił wiec nie przeszkadza mi to co zrobiłaś. I nie martw się ze mną też jest coś nie tak skoro akceptuje takich ludzi." W sumie to to właśnie byłoby idealnym wytłumaczeniem, ale nie chciała zdradzać nic o sobie.
-Zostałaś sama. Wiem jak to jest. Nie chciałam by to jeszcze bardziej cie zniszczyło. I przyjaźnimy się, a przynajmniej tak było wcześniej.
-Nadal jesteśmy przyjaciółkami.- powiedziała słodko.- A przyjaciółki zwierzają się sekretami.- lekko pochyliła się nad stołem opierając się przedramionami o blat.- Czego tamten rudzielec od ciebie chciał?- była wtedy tam i widziała jak Jerome zaczepia Clove. Nie słyszała o czym rozmawiają, ale widziała jak usilnie próbował ją zatrzymać. A później gdy odeszła widziała złość wymalowaną na jego twarzy. Coś było na rzeczy i chciała się tego dowiedzieć.
Clove trochę zmieszała się tym pytaniem. Nie była świadoma że Barbara również tam była i mogła wszystko widzieć. A wolała jej się nie zwierzać i nigdy tego nie robiła. Wystarczająco dobrze ją znała i wiedziała że blondynkę czasami ponoszą emocje, a pod ich wpływem zawsze mówi za dużo i mogłaby się łatwo wygadać. A zwłaszcza Jim'owi, on zawsze miał na nią duży wpływ i teraz nadal ma, a to może stworzyć zagrożenie. Wiec wylanie swoich żali jej nie wchodziło w grę.
-Jim prowadził sprawę zabójstwa jego matki. Byłam na jego przesłuchaniu gdy przyznał się do jej zabicia. Można powiedzieć, że zainteresował się wtedy mną wiec dlatego mnie zaczepił.- jakoś łatwo było jej skłamać, a blondynka wydawała się że łyknęła to. Clove wiedziała że kłamstwa mają krótkie nogi i z czasem wszystko może się wydać, ale wolała jak najdłużej odwlekać to niż stanąć prawdzie w oczy. Bo tak było łatwiej i wygodniej. Nie potrafiła być na tyle ufna, wiedziała że ludzie są zawodni i wolała nie przekonać się o tym na własnej skórze.
-Cóż, na pewno jest tobą zainteresowany. Było widać to w jego oczach. Uważaj lepiej. Ten rudzielec to istny szakal w chłopięcej skórze. Uroczy, ale zabójczy.
-Wiem. Nie musisz mi tego mówić. Brzmisz trochę jak Jim.- zanim ciemnowłosa zdążyła się ugryźć w język słowa opuściły jej usta. Nie powinna była wspominać o blondynie, a tym bardziej porównywać ich ze sobą. Ale niestety nie pomyślała dwa razy zanim powiedziała. Zauważyła grymas niezadowolenia na twarzy kobiety i niebezpieczny błysk w jej oczach.- Wybacz Barb.
-W porządku.- powiedziała o dziwo spokojnie.- Faceci, potrafią omamić, a później niszczą ci życie. Ale i tak jak ich tu nie kochać?
-Masz racje.
W końcu czas wizyty się skończył. Pożegnały się, a Barbara ponownie ją uścisnęła co tym razem ciemnowłosa bardziej umiejętnie odwzajemniła po czym strażnik wyprowadził blondynkę. Gdy Clove przechodziła przez korytarz zerknęła w kierunku krat gdzie w pomieszczeniu przy jednym z stolików razem z innymi pacjentami siedział Jerome. Opierał się na przedramionach garbiąc się lekko nad stołem przypominał trochę zdziczałe zwierzę gotowe do ataku, a jego wzrok spoczął bezpośrednio na niej gdy mu się przyglądała. Jego niebiesko zielone oczy były wręcz puste, niczego nie mogła z nich wyczytać, ale jego usta wykrzywione były w bardzo szerokim uśmiechu, który niczego dobrego nie zwiastował. Ciemnowłosa szybko odwróciła wzrok i przeszła przez korytarz kierując się bezpośrednio do wyjścia. Gdy wychodziła czuła jego spojrzenie na sobie, było takie intensywne i niepokojące przez co czuła się nieswojo.
~~~~~~~~~~~~~~~~
Co nie ma rąk, ale może zapukać do twych drzwi, a ty lepiej otwórz jeśli tak jest.
Czym jestem?
Śmiało zgadujcie. Jak wam podobał się rozdział?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro