Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~~~19~~~

Clove siedziała za biurkiem przeglądając akta. Ciężko było jej skupić się na czymkolwiek. Cały czas jej myśli wędrowały w kierunku rudowłosego i faktu że niedługo może go stracić. Przez to sprawa, którą prowadzi znacznie się przedłużyła i informacje które zdobyła od Seliny jak na razie jeszcze nie przyniosły żadnych skutków, ale liczyła że w końcu się uda. Nawet nie zwróciła uwagi że zrobiło się późno. Jakieś dwie może trzy godziny temu Jim razem z Lee skończyli prace i podobno poszli na wspólną kolacje. Clove nie zwracała uwagi na czas. Ale gdy wróciła z patrolu ich już nie było wiec nie miała okazji dopytać się jeszcze czy Jim coś znalazł w sprawie śmierci pani Valeski. Bo gdy jeszcze był na komisariacie ciemnowłosa śledziła jego poczynania. Oczywiście nie mogła dać po sobie poznać że robi to z konkretnego powodu, nie mogła pozwolić by on zaczął coś podejrzewać. Wiec gdy blondyn już skończył służbę dziewczyna liczyła że jeszcze dzisiaj nie zdobył żadnej istotnej poszlaki. Ale miała dziwne przeczucie, którego nie mogła zrozumieć i to ją niepokoiło.

Ciemnowłosa odłożyła na chwile papiery i przetarła twarz dłonią. Zaczęła się powoli irytować. Niby sprawa wydawała się prosta, ale wciąż coś ważnego jej umykało. Gdy była już pewna nagle jakiś nowy element znalazł się i nie pasował do reszty, przez co znowu wszystko zaczynała od nowa.

-Mówiłaś że postarasz się wrócić wcześnie, a widzę że toniesz w stercie papierów.

Clove zesztywniała słysząc znajomy głos. Niepewnie uniosła głowę do góry i wtedy zobaczyła rudowłosego stojącego obok jej biurka, który lekko uśmiecha się przyglądając się jej. Dziewczyna wstała gwałtownie prawie przy tym przewracając krzesełko.

-Co ty do cholery tu robisz?!- zapytała ściszonym zdenerwowanym głosem i zbliżyła się do niego. Jerome wzruszył ramionami i lekko przechylając głowę w bok wyciągnął w jej stronę rękę.

-Uściśnij, wiesz by ci którzy patrzą pomyśleli, że dopiero się poznajemy.- powiedział gdy zauważył że dziewczyna nie wiedziała o co chodzi.- Miło ponownie poznać.- dodał uśmiechając się gdy ciemnowłosa uścisnęła jego dłoń.

-Tylko nie mów że dostałeś wezwanie na komendę.

-Wiec nie powiem.

-Cholera.- sfrustrowana mruknęła pod nosem.- Ale zaraz, Jima przecież nie ma.- zmarszczyła brwi. Przecież skończył pracę i miał być na randce z Lee.

-Jesteś pewna? To on dzwonił. Pewnie byłaś zbyt pochłonięta pracą. Nawet gdybym się nie odezwał pewnie nadal nie zauważyłabyś, że stałem tak blisko ciebie.

-Może.- to co powiedział rudowłosy było bardzo możliwe. Była tak pochłonięta pracą i własnymi myślami, że nie zwracała na nic innego uwagi wiec mogła nie zauważyć że Jim wrócił na komisariat. W sumie nawet nie musiał przechodzić obok niej by dostać się do innych pomieszczeń komisariatu.- Ale czemu tu przyszedłeś? Kazałam ci zostać w domu.

-Wiem księżniczko.- zbliżył się w jej stronę o krok.- Ale on już wie.

Clove nie zdążyła zareagować gdy niespodziewanie pojawił się obok nich Jim. Jerome cofnął się od ciemnowłosej i przywitał z detektywem. Gordon kazał rudowłosemu udać się z innym policjantem do sali przesłuchać i tam poczekać na niego. James gdy tylko zobaczył jak młody Valeska rozmawia z Clove aż zbladł. Znalazł razem z Lee dowód zbrodni dzięki pomocy Paula Cicero, niewidomego wróżbity. Niestety ich randka nie poszła tak jak zaplanowali, ale znalazł sprawce morderstwa. I to go tak przeraziło. To Jerome zabił matkę.

-Co od ciebie chciał?- zapytał z powagą i kamiennym wyrazem twarzy. Clove zmarszczyła brwi, teraz musiała trochę się wysilić i grać. Spojrzała na niego z niezrozumieniem.

-Po prostu zagadał. Przedstawił się, chwile porozmawialiśmy. Powiedział że prowadzisz sprawę śmierci jego matki. Wydawał się sympatyczny, miły. A co?- zapytała jakby nie była świadoma z kim na prawdę chwile temu rozmawiała. James spojrzał na nią z widocznym zmartwieniem w oczach. Oprócz wuja, Clove jest jego jedyną rodziną. Zawsze była dla niego jak młodsza siostra i czuł że musi się nią opiekować. A zwłaszcza po śmierci jej mamy. Dbał i wspierał ją. Nie mógłby sobie darować gdyby coś jej się stało i znieść faktu że mógłby tego uniknąć gdyby bardziej się o nią troszczył.

-Wezwałem go tu ponieważ uważam, że to on zabił swoją matkę.

-Co? Skąd wiesz? Nie wygląda na kogoś kto mógłby zrobić coś takiego.- ciemnowłosa udawała szok i niedowierzanie.

-Cicero, wróżbita z cyrku pomógł. Znaleźliśmy siekierę, której użyto do zamordowania Lili Valeski. Licze że Jerome się przyzna. Teraz będę go przesłuchiwać, Cicero też tu jest. - Jim chciał już odejść, ale Clove go zatrzymała.

-Poczekaj.- mężczyzna spojrzał na nią.- Mogę być przy przesłuchaniu?- zapytała niepewnie.

-To raczej kiepski pomysł.- zamyślił się chwile rozważając jej prośbę.- Wolałbym abyś trzymała się z dala od niego. To morderca.- gdyby tylko Jim wiedział. Mężczyzna o tak wielu rzeczach nie miał pojęcia. Clove skrzywiła się gdy użył tego określenia. Wcześniej jakoś nie mogła do końca przyjąć do siebie faktu, że Jerome przecież jest mordercą. A słysząc to z ust blondyna sprawiało że dziwnie się czuła. Ale nie dawała za wygraną, w końcu detektyw ustąpił i zgodził się by dziewczyna była przy przesłuchaniu.

Zanim weszli do sali przesłuchań na korytarzu czekała Lee. Kobieta zdziwiła się że Clove będzie przy przesłuchaniu, ale nie wyraziła oczywistego sprzeciwu. Bo skoro James się zgodził to nie było o czym rozmawiać. Gdy we trójkę weszli do pokoju przy stole na krzesłach siedzieli już Jerome oraz Cicero. Jim zajął miejsce na przeciw nich, a Lee razem z Clove ustały trochę dalej za blondynem. Gdy rudowłosy zauważył ciemnowłosą lekko się do niej uśmiechnął, Jim to zauważył, skrzywił się i szybko zwrócił uwagę chłopaka na siebie.

-Wiesz dlaczego tu jesteś Jerome?- zapytał Jim. Rudowłosy spojrzał na niego.

-Dowiedzieliście się kto zabił moją matkę?- chłopak brzmiał jakby był szczerze przejęty tym co stało się z jego matką. Clove przyglądała się mu, nawet nie miała pojęcia że Jerome potrafi tak dobrze udawać. Bez problemu przyjął postawę niewinnego chłopca, a gdyby nie znała go bliżej łatwo dałaby się nabrać na to.

-Ty ją zabiłeś.- powiedział w prost James. Jerome był zaskoczony i nie mógł uwierzyć że oskarżył go o coś takiego. Mężczyzna kontynuował opowiadając jak mogło dojść zabójstwa, że Jerome zabił matkę na wzgórzu, a Cicero pozwolił umyć mu się z krwi w jego przyczepie i kazał wydrapać mu na siekierze satanistyczne symbole i zrzucić ją z mostu aby zmylić trop i wina spadła na kogoś innego. Z tego wniknęły domysły, że Cicero jest ojcem Jerom'a i dlatego chciał mu pomóc. Rudowłosy zaprzeczał i tym bardziej nie chciał uwierzyć że ślepiec jest jego ojcem. W końcu wróżbita przyznał się, że jest jego biologicznym rodzicem i wyjaśnił że jego matka mimo że była okrutna kochała go dlatego skłamała na temat jego ojca. Jerome pochylił się nad stołem spuszczając głowę i zaczął szlochać. Każdy z wyjątkiem jednej osoby dali się nabrać. Jim już chciał pocieszyć jakoś chłopaka, ale wtedy on zaczął się śmiać. Był to maniakalny śmiech. Uniósł głowę uśmiechając się co nie wyglądało naturalnie, a pojedyncze krople łez spłynęły mu po policzkach...

~~~~~~~~~~~~~~

Jestem nadany i odebrany
Byłem przy tobie od początku
I podążę za tobą aż do grobu.

Czym jestem?
Znacie odpowiedź? Śmiało komentujcie, zostawcie jakiś ślad po sobie czy wam się podobał rozdział.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro