Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~~~14~~~

Z widocznym zadowoleniem Clove przeszła przez próg komisariatu po czym udała się bezpośrednio w kierunku swojego miejsca pracy. Minęła siedzącego przy swoim biurku Bullock'a, który w spokoju popija kawę i usiadła przy swoim.

-No proszę kto się pojawił. A już miałem nadzieje, że dziś nie zobaczę twojej buźki.- odezwał się zaczepnie Harvey jak to miał w swoim zwyczaju. Ciemnowłosa spojrzała na niego.

-Bardzo śmieszne.- zaśmiała się, na co mężczyzna uniósł brwi, zwykle odpyskowałaby mu jakimś tekstem w stylu  " w porównaniu do twojej buźki, od mojej nie bolą oczy gdy się na nią patrzy". Ale dzisiaj wyjątkowo zachowywała się inaczej. Mężczyzna zwęził oczy przyglądając się jej.

-Aż tryskasz radością, tylko mnie tym nie zaraź, nie wiadomo jakie to może mieć skutki uboczne.

-Pewnie stałbyś się miłą osobą, co wręcz byłoby niemożliwe, prędzej Gotham stanęło by w płomieniach.- uśmiechnęła się z lekką złośliwością.

-Hah, zgaduje że miałaś udany wieczór, a tym bardziej noc.

-Owszem, miałam. I to nie twój interes. Ale powiedz mi jedno, co to za akta?- dopiero teraz ciemnowłosa zauważyła jakieś dodatkowe papiery na swoim biurku. Zajrzała do teczki by sprawdzić co w nich pisze.- Zabójstwo?- zerknęła na Bullock'a, który wzruszył ramionami. Nie zajmowała się tą sprawą, tego była pewna.

-Taki prezencik od wujka Harvey'go. Już miałem dosyć patrzenia jak marniejesz przy biurku. Wiec dostałaś swoją pierwszą sprawę, którą będziesz musiała rozwiązać.

-Nie spodziewałam się takiej dobroci z twojej strony. A zwłaszcza gdy Jim się o tym dowie, ale dziękuje.

-Wiec nie chwal mu się, nie mam ochoty by ciskał we mnie te swoje złowrogie spojrzenia. I truł nad głową gadając, że nie jesteś jeszcze gotowa choć wszyscy wiedzą że jesteś.

Clove uśmiechnęła się do mężczyzny, który odwzajemnił gest po czym dziewczyna wróciła do przeglądania akt sprawy.

~~~~~~

Młoda Gordon weszła do pomieszczenia z papierami w reku gdzie zastała doktor Lee, która badała leżące na stole ciało. Kobieta widzą ciemnowłosą przerwała oględziny i przywitała się z nią.

-Witaj Clove. Co cie do mnie sprowadza?

Dziewczyna w końcu oderwała wzrok od papierów i spojrzała na kobietę uśmiechając się.

-Cześć Lee. To Jerry Skinner?- zapytała wskazując na martwe ciało mężczyzny.

-Tak. Wczoraj go zabito. Właśnie skończyłam go badać. Wiec mam chwilkę na rozmowę, jeśli po to tu przyszłaś. Zauważyłam że dzisiaj jesteś wyjątkowo w dobrym humorze.

Clove westchnęła.

-Chyba każdy to zauważył. Choć nie rozumiem czemu zwracacie na to tak dużą uwagę.- ciemnowłosa zauważyła uśmieszek na twarzy pani doktor i teraz zrozumiała.- Oh, na serio to aż tak widać?- zapytała, a Lee przytaknęła głową.

-Chcesz o tym pogadać? Jesteście z Rachel parą?

Na wspomnienie o mulatce zadowolenie na twarzy Clove zmalało. Najwyraźniej myślą że chodzi o Rachel, ale nie są świadomi że to nie prawda. Ciemnowłosa chwile milczała zastanawiając się czy powiedzieć prawdę czy lepiej zachować to dla siebie. Ale chciała się komuś wygadać, a nie ma żadnych przyjaciół do tego. Rachel odpada, Jerome też, Jim tym bardziej, niby była jeszcze Barbara ale to byłoby trochę dziwne, a Lee jest bardzo sympatyczną osobą i to w sumie zawsze ona zagadywała ją.

-Nie jesteśmy z Rachel parą i raczej nie będziemy.

-Oh, wybacz myślałam, że no wiesz...

-Wiem. Ale właśnie wczoraj wrócił ktoś kogo nie widziałam od jakiś trzech lat i... - na samo wspomnienie tego rudowłosego uśmiechnęła się rozpływając się w myślach.- Wszystko wróciło.

-Pewnie nie chcesz się pochwalić kim jest ta osoba?- dopytała z zaciekawieniem Lee.

-Może kiedyś powiem. To moja pierwsza miłość. Myślałam, że już nie wróci, ale okazało się inaczej. Byłam naprawdę zaskoczona, bardzo.

-Ciesze się że ci się układa. Ale w takim razie, co z Rachel?- na wspomnienie mulatki uśmiech Clove zniknął i spoważniała. Nadal czuła się rozdarta. Tyle czasu poświeciła, tyle razy próbowała by ponownie zbliżyć się do Rachel, by ponownie mieć u niej szanse i móc być przy niej. A teraz gdy Jerome wrócił, musiała wybierać. To było ciężkie, ale nie było możliwości by ten problem sam się rozwiązał. Nawet jeśli to będzie bolesne, a na pewno będzie, zrobi to co musi, innego wyjścia nie ma.

-Będę musiała z nią porozmawiać. To będzie trudne, tak bardzo... Ale skończmy już o tym, przyszłam w sprawie Jerry'ego Skinnera.- ciemnowłosa miała dość drążenia tego tematu, który sprawiał tyle nieprzyjemnych uczuć.

-Prowadzisz jego sprawę?- zapytała Lee nie chcąc już dręczyć Clove pytaniami o jej sprawy, młoda dziewczyna przytaknęła głową.- Nareszcie Jim zmądrzał.- dodała kobieta. Od samego początku widziała potencjał jaki drzemie w młodej Gordon. Ta praca była dla niej stworzona, ale James tak bardzo troszczył się o nią, że nie umożliwiał by dziewczyna mogła wykazać się i rozwinąć skrzydła.

-Właściwie to Jim o tym nie wie, ale jest już za późno sprawa została mi przypisana wiec nie może mi zabronić działania.

Lee podała jej informacje z oględzin, których dokonała. Czym możliwe że ofiara została zabita i w jaki sposób mógł zginąć. Z zdobytymi informacjami Clove wyszła z pomieszczenia by móc rozwikłać sprawę. Już nawet miała pewne podejrzenia.

~~~~~~

Clove nie spodziewała się że tak długo zostanie na komisariacie. Było już późno po 20 gdy w końcu wyszła z budynku i odetchnęła chłodnym powietrzem po czym ruszyło do samochodu, przy którym zauważyła stojącego rudowłosego. Szybkim krokiem podeszła do niego i zaciągnęła go za samochód by byli mniej widoczni.

-Co tu robisz?

-Ciebie też miło widzieć. Zaczęło mi się nudzić wiec przyszedłem, długo nie wracałaś.- uśmiechnął się niewinnie.- I nie wszedłem do środka, nikt mnie nie widział. Choć nie rozumiem czemu lubisz tak wszystko ukrywać.

-Bo wole by ludzie wszystkiego o mnie nie wiedzieli, tak jest lepiej i łatwiej. Wsiadaj zanim nas zobaczą.- Clove wsiadła za kierownice, Jerome poszedł w jej ślady i usiadł obok na miejscu pasażera.

Gdy go zobaczyła stojącego przy jej aucie trochę spanikowała. Nie wiedziała do końca czemu tak zareagowała, ale w przypadku Jerome'a wolała zachować ich związek w tajemnicy. Nie każdemu mógłby przypaść do gustu, a zwłaszcza jego zachowanie, które mogło by być niepokojące dla normalnej osoby, a zwłaszcza dla Jim'a, który z troski o nią wsadzałby swój nos w nieswoje sprawy. A tego nie chciała. 

-Wiec jak ci minął dzień?- zapytała ciemnowłosa przerywając cisze miedzy nimi gdy jechali samochodem. Jerome wzruszył ramionami.

-Nudziłem się.- odpowiedział krótko.- A tobie?

-Dostałam sprawę zabójstwa.

-Serio? Jak go zabili? Widziałaś jego martwe ciało? Było dużo krwi?

Clove zerknęła na chwile na niego i dostrzegła w jego oczach jakiś błysk szaleństwa gdy wpatrywał się w nią z zaciekawieniem po czym ponownie zaczęła patrzeć przed siebie na drogę. Próbowała zmienić temat. Nie chciała rozmawiać z nim o pracy, ale on nie dawał za wygraną. Nie rozumiała dlaczego aż tak bardzo go to interesuje, ale w końcu opowiedziała mu. Okazało się że mężczyznę zabił mąż kobiety, z którą miał romans. Facet gdy się dowiedział że żona go zdradza znalazł go i wparował do jego mieszkania. Na początku chciał tylko by się odczepił od jego kobiety, ale później doszło do kłótni i na koniec do rękoczynów, które zakończyły się śmiercią kochanka. Facet w napadzie gniewu zatłukł go lampą nocną.

-Ale historia. Na miejscu zdarzenia pewnie było dużo krwi?

-Ta, było sporo.- ciemnowłosa była zmieszana zachowaniem chłopaka. Z jakiegoś powodu bawiła go ta sprawa.- Co w tym tak zabawnego?

-Następnym razem pomyśli zanim będzie pieprzył czyjąś kobietę, ale chwila nie będzie drugiego razu.- rudowłosy zaśmiał się głośno po chwili jednak uspokoił się.- Na jego miejscu też bym zabił drania.- spoważniał nagle i spojrzał na ciemnowłosą.- Nie rusza się czyiś rzeczy.- powiedział to takim tonem głosu, że aż przeszedł jej dreszcz po plecach. I znowu pomyślała o Rachel. Była pewna że Jerome mógłby być wstanie coś jej zrobić i tego bała się najbardziej.

-Zjedzmy coś na mieście. O tam jest knajpka, zajedźmy tam.- wskazał palcem w stronę budynku w oddali. Clove dopiero teraz zdała sobie sprawę, że jechała trasą którą zawsze przejeżdżała obok knajpki Rachel. Tym razem zrobiła to z przyzwyczajenia.

-Nie mają tam najlepszego jedzenia, pojedziemy gdzieś indziej.- próbowała zabrzmieć normalnie choć w środku zaczęła już panikować. Za wszelką cenę chciała uniknąć ich spotkania twarzą w twarz a teraz może to zdarzyć się na prawdę.

-Jedziemy tam i już. Lepiej mnie nie denerwuj.

Zerknęła na chwile na niego zaskoczona jego zachowaniem, ale on wpatrywał się przed siebie z wyrazem twarzy, której nie mogła odczytać. To było dziwne, a zwłaszcza jego nagła stanowczość zmieszana z agresją w głosie. Nic innego nie pozostało jej jak posłuchanie się go i zajechanie do knajpki. Oby nie skończyło się to źle, pomyślała z nadzieją.

~~~~~~~~~~~~~~~~~

Niektórzy potrafią to zakłócić i żyć bez niego jakby nigdy nie istniało,
lecz ci którzy nie potrafią tego ponieść na swych barkach i ruszyć dalej
mogą wpaść w obłęd, a to zniszczy ich dusze do cna.

Zgadniecie?
Zostawcie po sobie jakiś ślad, to bardzo motywuje.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro