~~~14~~~
Z widocznym zadowoleniem Clove przeszła przez próg komisariatu po czym udała się bezpośrednio w kierunku swojego miejsca pracy. Minęła siedzącego przy swoim biurku Bullock'a, który w spokoju popija kawę i usiadła przy swoim.
-No proszę kto się pojawił. A już miałem nadzieje, że dziś nie zobaczę twojej buźki.- odezwał się zaczepnie Harvey jak to miał w swoim zwyczaju. Ciemnowłosa spojrzała na niego.
-Bardzo śmieszne.- zaśmiała się, na co mężczyzna uniósł brwi, zwykle odpyskowałaby mu jakimś tekstem w stylu " w porównaniu do twojej buźki, od mojej nie bolą oczy gdy się na nią patrzy". Ale dzisiaj wyjątkowo zachowywała się inaczej. Mężczyzna zwęził oczy przyglądając się jej.
-Aż tryskasz radością, tylko mnie tym nie zaraź, nie wiadomo jakie to może mieć skutki uboczne.
-Pewnie stałbyś się miłą osobą, co wręcz byłoby niemożliwe, prędzej Gotham stanęło by w płomieniach.- uśmiechnęła się z lekką złośliwością.
-Hah, zgaduje że miałaś udany wieczór, a tym bardziej noc.
-Owszem, miałam. I to nie twój interes. Ale powiedz mi jedno, co to za akta?- dopiero teraz ciemnowłosa zauważyła jakieś dodatkowe papiery na swoim biurku. Zajrzała do teczki by sprawdzić co w nich pisze.- Zabójstwo?- zerknęła na Bullock'a, który wzruszył ramionami. Nie zajmowała się tą sprawą, tego była pewna.
-Taki prezencik od wujka Harvey'go. Już miałem dosyć patrzenia jak marniejesz przy biurku. Wiec dostałaś swoją pierwszą sprawę, którą będziesz musiała rozwiązać.
-Nie spodziewałam się takiej dobroci z twojej strony. A zwłaszcza gdy Jim się o tym dowie, ale dziękuje.
-Wiec nie chwal mu się, nie mam ochoty by ciskał we mnie te swoje złowrogie spojrzenia. I truł nad głową gadając, że nie jesteś jeszcze gotowa choć wszyscy wiedzą że jesteś.
Clove uśmiechnęła się do mężczyzny, który odwzajemnił gest po czym dziewczyna wróciła do przeglądania akt sprawy.
~~~~~~
Młoda Gordon weszła do pomieszczenia z papierami w reku gdzie zastała doktor Lee, która badała leżące na stole ciało. Kobieta widzą ciemnowłosą przerwała oględziny i przywitała się z nią.
-Witaj Clove. Co cie do mnie sprowadza?
Dziewczyna w końcu oderwała wzrok od papierów i spojrzała na kobietę uśmiechając się.
-Cześć Lee. To Jerry Skinner?- zapytała wskazując na martwe ciało mężczyzny.
-Tak. Wczoraj go zabito. Właśnie skończyłam go badać. Wiec mam chwilkę na rozmowę, jeśli po to tu przyszłaś. Zauważyłam że dzisiaj jesteś wyjątkowo w dobrym humorze.
Clove westchnęła.
-Chyba każdy to zauważył. Choć nie rozumiem czemu zwracacie na to tak dużą uwagę.- ciemnowłosa zauważyła uśmieszek na twarzy pani doktor i teraz zrozumiała.- Oh, na serio to aż tak widać?- zapytała, a Lee przytaknęła głową.
-Chcesz o tym pogadać? Jesteście z Rachel parą?
Na wspomnienie o mulatce zadowolenie na twarzy Clove zmalało. Najwyraźniej myślą że chodzi o Rachel, ale nie są świadomi że to nie prawda. Ciemnowłosa chwile milczała zastanawiając się czy powiedzieć prawdę czy lepiej zachować to dla siebie. Ale chciała się komuś wygadać, a nie ma żadnych przyjaciół do tego. Rachel odpada, Jerome też, Jim tym bardziej, niby była jeszcze Barbara ale to byłoby trochę dziwne, a Lee jest bardzo sympatyczną osobą i to w sumie zawsze ona zagadywała ją.
-Nie jesteśmy z Rachel parą i raczej nie będziemy.
-Oh, wybacz myślałam, że no wiesz...
-Wiem. Ale właśnie wczoraj wrócił ktoś kogo nie widziałam od jakiś trzech lat i... - na samo wspomnienie tego rudowłosego uśmiechnęła się rozpływając się w myślach.- Wszystko wróciło.
-Pewnie nie chcesz się pochwalić kim jest ta osoba?- dopytała z zaciekawieniem Lee.
-Może kiedyś powiem. To moja pierwsza miłość. Myślałam, że już nie wróci, ale okazało się inaczej. Byłam naprawdę zaskoczona, bardzo.
-Ciesze się że ci się układa. Ale w takim razie, co z Rachel?- na wspomnienie mulatki uśmiech Clove zniknął i spoważniała. Nadal czuła się rozdarta. Tyle czasu poświeciła, tyle razy próbowała by ponownie zbliżyć się do Rachel, by ponownie mieć u niej szanse i móc być przy niej. A teraz gdy Jerome wrócił, musiała wybierać. To było ciężkie, ale nie było możliwości by ten problem sam się rozwiązał. Nawet jeśli to będzie bolesne, a na pewno będzie, zrobi to co musi, innego wyjścia nie ma.
-Będę musiała z nią porozmawiać. To będzie trudne, tak bardzo... Ale skończmy już o tym, przyszłam w sprawie Jerry'ego Skinnera.- ciemnowłosa miała dość drążenia tego tematu, który sprawiał tyle nieprzyjemnych uczuć.
-Prowadzisz jego sprawę?- zapytała Lee nie chcąc już dręczyć Clove pytaniami o jej sprawy, młoda dziewczyna przytaknęła głową.- Nareszcie Jim zmądrzał.- dodała kobieta. Od samego początku widziała potencjał jaki drzemie w młodej Gordon. Ta praca była dla niej stworzona, ale James tak bardzo troszczył się o nią, że nie umożliwiał by dziewczyna mogła wykazać się i rozwinąć skrzydła.
-Właściwie to Jim o tym nie wie, ale jest już za późno sprawa została mi przypisana wiec nie może mi zabronić działania.
Lee podała jej informacje z oględzin, których dokonała. Czym możliwe że ofiara została zabita i w jaki sposób mógł zginąć. Z zdobytymi informacjami Clove wyszła z pomieszczenia by móc rozwikłać sprawę. Już nawet miała pewne podejrzenia.
~~~~~~
Clove nie spodziewała się że tak długo zostanie na komisariacie. Było już późno po 20 gdy w końcu wyszła z budynku i odetchnęła chłodnym powietrzem po czym ruszyło do samochodu, przy którym zauważyła stojącego rudowłosego. Szybkim krokiem podeszła do niego i zaciągnęła go za samochód by byli mniej widoczni.
-Co tu robisz?
-Ciebie też miło widzieć. Zaczęło mi się nudzić wiec przyszedłem, długo nie wracałaś.- uśmiechnął się niewinnie.- I nie wszedłem do środka, nikt mnie nie widział. Choć nie rozumiem czemu lubisz tak wszystko ukrywać.
-Bo wole by ludzie wszystkiego o mnie nie wiedzieli, tak jest lepiej i łatwiej. Wsiadaj zanim nas zobaczą.- Clove wsiadła za kierownice, Jerome poszedł w jej ślady i usiadł obok na miejscu pasażera.
Gdy go zobaczyła stojącego przy jej aucie trochę spanikowała. Nie wiedziała do końca czemu tak zareagowała, ale w przypadku Jerome'a wolała zachować ich związek w tajemnicy. Nie każdemu mógłby przypaść do gustu, a zwłaszcza jego zachowanie, które mogło by być niepokojące dla normalnej osoby, a zwłaszcza dla Jim'a, który z troski o nią wsadzałby swój nos w nieswoje sprawy. A tego nie chciała.
-Wiec jak ci minął dzień?- zapytała ciemnowłosa przerywając cisze miedzy nimi gdy jechali samochodem. Jerome wzruszył ramionami.
-Nudziłem się.- odpowiedział krótko.- A tobie?
-Dostałam sprawę zabójstwa.
-Serio? Jak go zabili? Widziałaś jego martwe ciało? Było dużo krwi?
Clove zerknęła na chwile na niego i dostrzegła w jego oczach jakiś błysk szaleństwa gdy wpatrywał się w nią z zaciekawieniem po czym ponownie zaczęła patrzeć przed siebie na drogę. Próbowała zmienić temat. Nie chciała rozmawiać z nim o pracy, ale on nie dawał za wygraną. Nie rozumiała dlaczego aż tak bardzo go to interesuje, ale w końcu opowiedziała mu. Okazało się że mężczyznę zabił mąż kobiety, z którą miał romans. Facet gdy się dowiedział że żona go zdradza znalazł go i wparował do jego mieszkania. Na początku chciał tylko by się odczepił od jego kobiety, ale później doszło do kłótni i na koniec do rękoczynów, które zakończyły się śmiercią kochanka. Facet w napadzie gniewu zatłukł go lampą nocną.
-Ale historia. Na miejscu zdarzenia pewnie było dużo krwi?
-Ta, było sporo.- ciemnowłosa była zmieszana zachowaniem chłopaka. Z jakiegoś powodu bawiła go ta sprawa.- Co w tym tak zabawnego?
-Następnym razem pomyśli zanim będzie pieprzył czyjąś kobietę, ale chwila nie będzie drugiego razu.- rudowłosy zaśmiał się głośno po chwili jednak uspokoił się.- Na jego miejscu też bym zabił drania.- spoważniał nagle i spojrzał na ciemnowłosą.- Nie rusza się czyiś rzeczy.- powiedział to takim tonem głosu, że aż przeszedł jej dreszcz po plecach. I znowu pomyślała o Rachel. Była pewna że Jerome mógłby być wstanie coś jej zrobić i tego bała się najbardziej.
-Zjedzmy coś na mieście. O tam jest knajpka, zajedźmy tam.- wskazał palcem w stronę budynku w oddali. Clove dopiero teraz zdała sobie sprawę, że jechała trasą którą zawsze przejeżdżała obok knajpki Rachel. Tym razem zrobiła to z przyzwyczajenia.
-Nie mają tam najlepszego jedzenia, pojedziemy gdzieś indziej.- próbowała zabrzmieć normalnie choć w środku zaczęła już panikować. Za wszelką cenę chciała uniknąć ich spotkania twarzą w twarz a teraz może to zdarzyć się na prawdę.
-Jedziemy tam i już. Lepiej mnie nie denerwuj.
Zerknęła na chwile na niego zaskoczona jego zachowaniem, ale on wpatrywał się przed siebie z wyrazem twarzy, której nie mogła odczytać. To było dziwne, a zwłaszcza jego nagła stanowczość zmieszana z agresją w głosie. Nic innego nie pozostało jej jak posłuchanie się go i zajechanie do knajpki. Oby nie skończyło się to źle, pomyślała z nadzieją.
~~~~~~~~~~~~~~~~~
Niektórzy potrafią to zakłócić i żyć bez niego jakby nigdy nie istniało,
lecz ci którzy nie potrafią tego ponieść na swych barkach i ruszyć dalej
mogą wpaść w obłęd, a to zniszczy ich dusze do cna.
Zgadniecie?
Zostawcie po sobie jakiś ślad, to bardzo motywuje.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro