Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

7


Jeśli mam być szczera, kompletnie nie wiedziałam, co ja tutaj robię. Czułam, jak powoli zapadam się w pomarańczowej kanapie, na której siedziałam i co chwilę zerkałam na drzwi. Nie wiem, czy szukałam ucieczki, czy może czekałam na osobę, dla której tutaj przyszłam. Tylko czy aby na pewno przyszłam dla niego? To kwestia sporna, bo ja nie chciałam tutaj przychodzić. Wychodziłam bowiem z założenia, że Christoffer sam się ode mnie odsunął. Podjął takie, a nie inne decyzje i mój powrót do jego życia był czymś, co nie powinno się wydarzyć. William jednak był innego zdania i dlatego tutaj jestem. Nerwowo skubałam wystającą skórkę przy paznokciu. Pociągnęłam za mocno i moim oczom ukazała się krew. Przeklęłam w myślach i zaczęłam w torebce szukać chusteczek. Gdy znalazłam, obwiązałam ją sobie wokół palca, prosząc Boga, bym nie dostała jakiegoś cholernego krwotoku. Nagle drzwi się otworzyły i ujrzałam w nich Christoffera. Jego włosy były dłuższe, niż gdy widziałam go ostatnio. Nie potrafiłam nic wyczytać z jego twarzy. Mój widok pewnie go nie zdziwił, bo jeśli wierzyć Williamowi, sam nalegał na to spotkanie. Usiadł naprzeciwko mnie i już wiedziałam, że to nie będzie przyjemna rozmowa. Starałam się nie uciekać wzrokiem, ale to było silniejsze ode mnie.

- Przepraszam – usłyszałam i musiałam kilkukrotnie zamrugać oczyma.

- Słucham? - Podniosłam głowę i uważnie na niego spojrzałam.

- Przepraszam – powtórzył bez zawahania się. - Najpierw za to, co powiedziałem ci podczas naszego ostatniego spotkania – skrzywił się. - Nie tłumaczy mnie nawet to, że byłem pijany. Ale to nie wszystko – spogląda na swoje splecione palce. - Jest mnóstwo rzeczy, których o mnie nie wiesz. Których ci nie powiedziałem, bo po prostu się bałem – zaśmiał się. - Bo gdybym wypowiedział je na głos, to wszystko stałoby się prawdziwe. Wszystko by wróciło, a ja nie wiem, czy dałbym radę ponownie przez to przechodzić. Dlatego wolałem trzymać pewien dystans – spojrzał na mnie. - Wiem, że mówiłem ci, że cię kocham – podnosi na mnie wzrok. - Byłem święcie przekonany, że właśnie to do ciebie czułem Eva. Wydawało mi się, że to właśnie jest miłość, ale gdy w końcu to przemyślałem, to uświadomiłem sobie, że to wszystko sobie wmawiałem – ponownie spojrzał na swoje palce, a ja poczułam, że mam trudności z oddychaniem. Przygryzłam dolną wargę, walcząc z łzami, które jak szalone pchały mi się do oczu. - Pamiętasz, co ci powiedziałem w Berlinie? - Spojrzał na mnie, a ja pokiwałam głową, patrząc na kremową ścianę. - To wszystko było prawdą. Z tobą było inaczej. Byłaś niedostępna, co sprawiało, że cały się nakręcałem. Pragnąłem cię jak nikogo innego. To było jak pościg za króliczkiem – zaśmiał się. - Nie wiem, jaki jest twój ulubiony kolor – spojrzał na mnie. - Nie wiem nic o twojej rodzinie. Nie wiem, czy masz rodzeństwo, czy wolisz koty, czy może psy.

- Do czego zmierzasz? - Mój głos był zadziwiająco silny. Szkoda, że ja sama rozpadałam się w środku.

- Gdy dowiedziałem się, że jesteś w ciąży, spanikowałem – patrzy na mnie. - Wiedziałem, że nie jestem materiałem na ojca, a dodatkowo nasza relacja była zdrowo pokręcona. Ale z każdym dniem, z każdą chwilą, którą z tobą spędzałem, docierało do mnie, że właśnie tak miało być. Że to dziecko jest moją nadzieją i szansą na porządne i szczęśliwe życie, którego zawsze pragnąłem. Przez całą ciążę cię obserwowałem. Podsłuchiwałem, jak mówiłaś do małej w łazience. Patrzyłem na to, z jaką czułością smarowałaś brzuch tymi wszystkimi kremami – zaśmiał się. - Jak w tym wszystkim, opiekowałaś się mną. Bo chociaż był między nami mur, to robiłaś mi kolację, gdy wracałem z pracy i wpadałem do ciebie. Pytałaś o to, jak się czuję. A gdy byłem zmęczony, nie wyganiałaś mnie do mieszkania, a przygotowywałaś mi pokój. Gdy nocowałem z tobą, rano prasowałaś mi ubranie i robiłaś śniadanie. Czasami nawet całowałaś mnie na pożegnanie, pamiętasz? - Uśmiechnął się, a mi zrobiło się ciepło, na samo wspomnienie. - I właśnie wtedy dopiero cię pokochałem Eva – spojrzał w moje oczy, a ja poczułam, że się rozpadam. - Dałaś mi namiastkę domu. Naszego domu – uśmiechnął się. - Domu, którego pragnąłem i sam nawet o tym nie wiedziałem. Gdy powiedziałaś mi, że mnie kochasz, spanikowałem i zgłupiałem. Wiesz dlaczego? - Spojrzał na mnie. - Bo nic o mnie nie wiesz – pokręcił głową. - Gdybyś wiedziała, to na pewno byś mnie nie pokochała.

- O czym ty mówisz? - Nerwowo poruszyłam się na kanapie.

- Moi rodzice adoptowali mnie, jak miałem dwa lata – powiedział, a ja dokładnie widziałam, ile go to kosztuje. - Byłem dzieciakiem i nawet sam o tym nie wiedziałem. Gdy byłem w liceum, pewnego dnia w drzwiach naszego domu pojawiła się jakaś kobieta. Wyglądała jak obraz nędzy i rozpaczy. Przegoniłem ją, bo jeśli mam być szczery, brzydziłem się jej – spuszcza wzrok. - Sęk w tym, że ta kobieta wracała i pewnego razu, gdy drzwi otworzyła moja mama, rozpętało się piekło. - Zamknął oczy, a ja miałam ochotę go przytulić. - Okazało się, że ta kobieta, która wyglądała, jakby nie myła się od tygodni, była moją matką. Biologiczną matką. Przeczytała o mnie w gazecie, bo wygraliśmy jakiś tam mecz i stwierdziła, że to odpowiedni moment, by poznać swojego syna. A raczej poznać portfel moich rodziców – pokręcił głową. - Gdy mi o wszystkim opowiedzieli, zgłupiałem – pokręcił głową i schował twarz w dłoniach. - Wszystko, w co wierzyłem, wszystko, co miałem, okazało się jakąś iluzją. Nie byłem tym, kim myślałem, że jestem. Nie byłem Chrisem Schistadem Eva – spojrzał na mnie z bólem. - Wtedy pojawił się imprezy Chris, który w alkoholu i dziewczynach topił swój ból. Rodzice to tolerowali, bo wiedzieli, że jakoś musiałem odreagować. Zrobiłem się okropny i skończyło się na tym, że kupili mi mieszkanie, bo nie potrafili mnie znieść. Dopiero gdy skończyłem szkołę, trochę się opamiętałem i naprawiłem z nimi stosunki. Dlatego, gdy dowiedziałem się, że chcesz oddać dziecko do adopcji, znienawidziłem cię. Poczułem się tak, jakby wszechświat się ze mnie śmiał. Mnie oddali do domu dziecka, a moje własne dziecko miał spotkać taki sam los. Próbowałem robić wszystko, byś zmieniła zdanie, ale to i tak było za mało i w pewnym momencie odpuściłem. Pogodziłem się z tym, że nie będę ojcem, a moje dziecko będzie wychowywane przez obcych ludzi. Nie wiem dlaczego, nie potrafiłem ci powiedzieć o Astrid – spojrzał na mnie. - Może gdzieś podświadomie się bałem, że jeśli to zrobię, to będę musiał wziąć za wszystko odpowiedzialność. A tego najwyraźniej nie chciałem. Wiem, że byłaś w ciąży i miałaś swoje humory, ale to było nieznośne. Życie w niepewności, dlatego zmęczyło mnie czekanie na to, aż łaskawie mnie zechcesz. Wciąż pamiętam tamten poranek Eva – spuszcza wzrok. - Gdy obudziłem się w mieszkaniu Astrid. Było za późno na wszystko. Wiedziałem, że tego nigdy mi nie wybaczysz. Dlatego najnormalniej w świecie uciekłem do Szwecji. Wcale nikogo tam nie poznałem – pokręcił głową – ale musiałem ci coś powiedzieć. Resztę już znasz.

- Wydaje mi się, że nie – wtrącam. - Zniknąłeś na rok. Odizolowałeś się od wszystkiego, co tutaj miałeś, a gdy wróciłeś, dowiedziałam się, że jesteś zaręczony i będziesz miał dziecko.

- Przez kilka miesięcy byłem w Sztokholmie. Codziennie piłem i lądowałem w łóżku z przypadkowymi kobietami – parska. - Gdy się budziłem, sięgałem po telefon i chciałem do ciebie zadzwonić, ale wtedy dochodziło do mnie, że nie wiem, co miałbym ci powiedzieć. Dlatego ubierałem się i szedłem pić. I tak w kółko. Moi rodzice nie mogli na to patrzeć i odesłali mnie do Oslo, gdzie William i Noora się mną opiekowali. Wiedziałem, że z tobą jest źle – spojrzał na mnie. - W rzadkich momentach, gdy byłem trzeźwy, William opowiadał mi, jak źle to wszystko znosisz i to dołowało mnie jeszcze bardziej. Bo powinien przy tobie być. Nie powinniśmy jej oddawać Eva.

- Wiem. - Odpowiedziałam, czując gulę narastającą w moim gardle.

- Chciałbym ją odzyskać Eva – spojrzał na mnie, po czym wstał i usiadł obok mnie. - Chciałbym odzyskać cię – dodał ciszej, a ja poczułam, że zaraz się rozpłaczę. - Chciałbym cię poznać, pokochać twoje złe i dobre strony. Chciałbym ci pokazać swoje złe i dobre strony, chociaż te złe akurat poznałaś – zaśmiał się, a ja poszłam w jego ślady.

- Jest twoim klonem – powiedziałam, sięgając do kieszeni po zdjęcie naszej córki. Wyciągnęłam je i niepewnie mu podałam. - Chcę ją odzyskać Chris – spojrzałam na niego. - Chcę być jej matką i dać jej dom, na który zasługuje. Chcę, by to był pełny dom. Żeby miała i mamę i tatę – uśmiechnęłam się słabo. - Ale przed nami długa droga – spuściłam wzrok. - Długa i ciężka Chris. I żeby nie zniszczyć temu aniołkowi życia, musimy sobie wszystko wyjaśnić. Nie możemy mieć żadnych trupów w szafach. Musimy sobie ufać.

- Wiem – westchnął. - Ma twoje oczy – spojrzał na mnie, delikatnie gładząc zdjęcie. - Widziałaś ją?

- Nie – pokręciłam głową. - Mam tylko to zdjęcie.

Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy, która była nawet przyjemna. Chris wpatrywał się w zdjęcie naszej córki, a ja w niego. Wiedziałam, że będę musiała mu powiedzieć o sobie wszystko, jeśli ma nam się ułożyć, ale bałam się, że to wszystko zmieni. Chris wyznał mi wprost, że uważa mnie za dziwkę, więc co będzie, gdy dowie się o tym, co mnie spotkało? Utwierdzi się tylko w tym przekonaniu i nabierze do mnie obrzydzenia. Potem się odsunie i znów zostanę sama. Poczułam, jak po policzku spływa mi łza, więc szybko ją starłam.

- Dlaczego płaczesz? - W jego głosie pojawił się smutek.

Nie potrafiłam na niego spojrzeć. Łzy spływały mi po policzkach, trzęsąc się ze szlochu.

- Eva? - Przybliżył się do mnie i przyciągnął do siebie. - Eva co się dzieje? - Zapytał, a ja nie wiedziałam, co odpowiedzieć.

- To nie była moja wina Chris – wyszlochałam. - Ja tego nie chciałam – pokręciłam głową, po czym mocniej się do niego przytuliłam.

- O czym ty mówisz? - Usłyszałam, po czym poczułam, jak zaczął gładzić mnie po plecach.

- To nie była moja wina Chris – powtórzyłam, czując, jak rozpadam się na kawałeczki.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro