Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3


Uważnie skanowałam swoje odbicie i musiałam przyznać, że wyglądałam zadziwiająco dobrze. Czarne spodnie z wysokim stanem idealnie maskowały to, co powinny, jednocześnie uwydatniając mój atut, którym niewątpliwie był tyłek. Czarny, krótki gorset kończył się w połowie mojego brzucha, dlatego też przy zbyt gwałtownych ruchach mogłam świecić odrobiną gołego ciała, ale kompletnie się tym nie przejmowałam. Nie pamiętałam, kiedy ostatnio gdzieś wychodziłam. Nie pamiętałam, kiedy ostatni raz uprawiałam seks. I to nie tak, że wychodzę na miasto ubrana, jak radosna dziwka, szukająca obojętnie kogo na szybki numerek w oplutej ubikacji. Po prostu chciałam wyglądać dobrze, seksownie dla siebie. Chciałam poczuć się jak dawna Eva. Chciałam przyciągać wzrok facetów, bo tego mi brakowało. Wiedziałam, że nawet jak kogoś spotkam, to nic z nim nie zrobię, ale odrobina flirtu jeszcze nikogo nie zabiła. Ostatni raz poprawiłam włosy i sprawdziłam telefon. Dziewczyny już były na miejscu, a ja jak zwykle czekałam na Eskilda, który jakżeby inaczej się spóźniał. W końcu mój towarzysz się pojawił, po czym pokręcił głową i zacmokał.

- Ktoś dzisiaj dostanie kutasa Mohn – puścił do mnie oko, a ja się zaśmiałam.

- Na pewno Eskild, jest piątkowy wieczór, więc ktoś pewnie dostanie kutasa, albo kutasem – zaśmiałam się.

- Dawna Eva wróciła – wybuchnął śmiechem – nawet nie wiesz, jak mi brakowało twoich żartów z podtekstami – przewrócił oczyma. - Chris starała się cię zastąpić, ale to nie było to samo.

- No ja myślę – uderzyłam go w ramię, po czym chwyciłam go pod łokieć. - Masz wszystko? - Spojrzałam na niego uważnie.

- Mam – zasalutował – zresztą dziewczyny wzięły prezent ze sobą, także nam została tylko kartka – parsknął. - Powiesz mi, dlaczego Noora swoje urodziny robi w lokalu, a nie w domu? Halo, Noora jest nudziarą, więc skąd pomysł imprezy na poziomie?

- William pracuje w domu – rzuciłam, bo właśnie to powiedziała mi Noora. - Ma jakiś gigantyczny projekt, który jak wypali, sprawi, że on i Noora będą milionerami – zaśmiałam się. - A że najwyraźniej chcą nimi być, to William siedzi i zapomina o bożym świecie.

Zamówiona taksówka przyjechała po pięciu minutach, a ja w ciszy podziwiałam widoki, które mijały za oknem. Oslo nocą było piękne i dotarło do mnie, że kiedyś nie było wieczora, bym nie spacerowała, czy po prostu siedziała na ławce w ciszy, delektując się otoczeniem. Teraz przeważnie nie miałam nawet siły na oglądanie telewizji, bo praca mnie wykańczała. Lubiłam ją, dobrze zarabiałam, ale po powrocie do domu czułam, że coś po prostu jest nie tak i nie potrafiłam tego określić.

- Wychodzisz, czy mam cię wynieść? - Usłyszałam głos Eskilda, po czym uzmysłowiłam sobie, że już dojechaliśmy na miejsce.

Wysiadłam z samochodu, czując nutkę ekscytacji. To miał być mój powrót, ale nie wiedziałam, czy właśnie tego chciałam. Polubiłam siedzenie w domu i nie raz się zastanawiałam, skąd ja brałam siły na imprezowanie. Weszliśmy do pomieszczenia, gdzie z głośników rozchodziła się najnowsza piosenka Rihanny. Eskild zaczął poruszać biodrami, a ja tylko pokręciłam głową.

- Britney to nie jest, ale nie pogardę – zaśmiał się, a ja poszłam w jego ślady.

Po chwili znaleźliśmy nasze przyjaciółki przy barze i jeśli mam być szczera, Noora już chyba po świętowała swoje urodziny.

- Eva! - Usłyszałam, po czym zobaczyłam, jak blondynka spada z krzesła. W ostatniej chwili Sana uchroniła ją przed kompromitującym i z pewnością bolesnym upadkiem.

- Wszystkiego najlepszego – pocałowałam jej policzki, a dziewczyna przyciągnęła mnie do siebie, przez co pocałowałam ją w usta. - Noora! - Krzyknęłam, bo co jak co ale nie chciałam się całować z zamężną przyjaciółką.

- Masz takie przyjemne usta, już teraz wiem, o czym mówił Chris – zaśmiała się, a ja poczułam, jakby wszechświat zaśmiał mi się w twarz. Bo kogo ja tak naprawdę chciałam oszukać? Nigdy się od niego nie uwolnię. I chociaż obecnie przebywa w innym kraju, z kobietą, którą kocha, która urodzi jego dziecko, zawsze znajdzie się jakaś sposobność, by ktoś mi o nim przypomniał.

- Ładnie wyglądasz – Sana uśmiechnęła się do mnie, ale w jej oczach widziałam współczucie i prośbę o zignorowanie słów Noory. Dwa razy prosić mnie nie musiała.

- Ty też – odwzajemniłam gest. - Chryste Sana, do twarzy ci w czerwonym – skomplementowałam przyjaciółkę, która fenomenalnie prezentowała się w czerwonej sukience, z dość dużym dekoltem, który zakryty był białym golfem. - Aż dziw, że Yousef cię tak puścił – zaśmiałam się, a Christina poszła w moje ślady.

- Protestował, ale koniec końców uległ, bo przecież wie, że to on nauczył mnie obierać marchewki – parsknęła, a ja zmarszczyłam nos.

- Co? - Pokręciłam głową, na co Sana wybuchnęła śmiechem.

- Nieważne, to nasz taki wewnętrzny żart – puściła do mnie oko.

- Pewnie marchewka to wasze hasło bezpieczeństwa – rzucił Eskild, a ja o mało nie udusiłam się drinkiem. - Wyobrażacie to sobie? - Spojrzał na nas, po czym się roześmiał. - Yousef w skórzanych majtkach, przykuty do łóżka i Sana w skórzanym hidżabie, okłada go pejczem, Yousef na skraju wyczerpania krzyczy „marchewka", „marchewka". Po czym Sana odkłada pejcz, oswobadza swojego męża, kładzie się obok niego i mówi „byłeś dzielny Yousef" - rzucił, a ja wybuchnęłam śmiechem.

- Czy ty kiedyś przestaniesz komentować naszych facetów? - Christina pokręciła głową. - Może opowiadaj o swoim, co?

I wtedy we mnie coś uderzyło. Byłam jedynym singlem w tym towarzystwie. Nawet imprezowa Chris i szalony Eskild kogoś mieli. Uśmiechałam się do nich, czując, jak życie wymyka mi się z rąk. Znów wszyscy ruszyli do przodu, a ja zostałam z tyłu.

- Więc Noora, czego sobie życzysz? - Sana uśmiechnęła się do niej.

- Chcę mieć dziecko! - Krzyknęła z radością. - Obecnie bardzo intensywnie pracujemy na tym z Williamem. Będę najlepszą matką pod słońcem – zachichotała. - Nie mogę się doczekać ciąży, tego, aż w moim ciele będzie kwitło nasze dziecko. Nie wiem, jak kogoś może nie cieszyć ciąża i dziecko, przecież to musi być coś wspaniałego, prawda Sana? - Uśmiechnęła się, a ja poczułam, że się nie uśmiecham. Wszystko, co powiedziała Noora było moim przeciwieństwem. Wiedziałam, że Noora nie chciała źle, wiedziałam, że wciąż jestem przewrażliwiona, ale nie mogłam nic poradzić na to, że po prostu te słowa, w takiej formie mnie zabolały. Przyglądałam się swoim przyjaciołom i czułam się tak, jakbym do nich nie pasowała. Zrobiłam krok do tyłu, po czym skierowałam się na parkiet. Zawsze tak robiłam, gdy czułam, że tracę grunt pod nogami. Taniec mnie wyzwalał, pozwalał pozbyć się złych uczuć i jednocześnie sprawić, że poczułam się dobrze.

Kręciłam biodrami w rytm jakiejś piosenki, kiedy poczułam cholernie znajomy zapach. Zesztywniałam, ale potem uzmysłowiłam sobie, że przecież nie on jeden używa tych perfum. Faceci na całym świecie się nimi psikają. Poprawiłam włosy, po czym wróciłam do tańca. Nie potrafiłam się jednak skupić, bo cały czas czułam na sobie czyjś wzrok. Zaczęłam w myślach przeliczać, ile wypiłam, ale na pewno nie byłam pijana. Przestałam tańczyć, by wrócić do przyjaciół, kiedy czyjaś ręka znalazła się na moim biodrze. Gwałtownie się odwróciłam i szczerze tego pożałowałam. Mężczyzna, który przede mną stał, wcale się nie zmienił. Idealnie ułożona fryzura, cwaniacki uśmieszek, ale coś sprawiało, że nie wyglądał jak on. Oczy. Jego oczy przepełnione były czymś, czego nie potrafiłam nazwać. Przyglądał mi się w ciszy, a ja zapragnęłam, by podłoga pode mną się rozstąpiła i wciągnęło mnie piekło. Chociaż piekło to ja akurat miałam właśnie na ziemi. Jego wzrok był palący. Powoli oblizał usta i dotarło do mnie, jak strasznie mi tego brakowało. Jego. Jego zapachu, ciepła, które mnie otaczało, gdy tylko był w pobliżu. Skanował moje ciało, a ja poczułam się naga. Onieśmielona i przerażona.

- Dobrze wyglądasz – rzucił głosem, który wskazywał, że  najwyraźniej też już zaczął świętować urodziny Noory, czy cokolwiek innego.

Nie potrafiłam się odezwać, bo nie wiedziałam, co powiedzieć. Dziękuję? Tęskniłam? Kocham cię? Wróć do mnie? Odzyskajmy córkę?

- Milczysz – zaśmiał się, po czym pokręcił głową. - W tym jesteś mistrzynią, wiesz? - Spojrzał w moje oczy. - Milczysz, wtedy, kiedy powinnaś gadać.

- O czym ty mówisz? - W końcu udało mi się coś z siebie wyrzucić.

- Ile razy ci powiedziałem, że cię kocham, co? Nie, nie opowiadaj – parsknął. - Mówiłem ci to za każdym razem, a ty siedziałaś cicho. Pozwalałaś mi się pieprzyć, robić ci cholerne śniadania, masować stopy. Pozwalałaś mi na rzeczy, które tylko kochankowie powinni robić w zakamarkach sypialni – zadrwił. - Lubiłaś to, nie? - Spojrzał na mnie z kpiną. - Uwielbiałaś wszystko, co moje, mojego kutasa, mój język, moje palce, ale mojego dziecka nienawidziłaś – rzucił, a ja poczułam, jakby właśnie dał mi w twarz. - Nienawidziłaś go i potraktowałaś jak śmiecia – pokręcił głową. - I co? Teraz bawisz się w klubach, wyglądając jak zwykła dziwka – parsknął. - Szukasz kolejnego idioty, którego wkręcisz w dziecko, a potem pozbędziesz się go, jak zużytej prezerwatywy? Co? Odpowiedz mi Eva.

- Jesteś pijany – mój głos był cichy, za cichy.

- Jestem szczery – parsknął. - Boli cię to? - Uniósł do góry brew. - Boli cię to, że w końcu ktoś powiedział ci prawdę? Teraz pewnie jesteś w raju, bo możesz robić to, co robiłaś najlepiej. Możesz się puszczać – spojrzał w moje oczy, a ja poczułam pieczenie w swoich. - Przyszłaś tutaj dla Noory, czy dla darmowych kutasów, co? Uwielbiasz to Eva i to się pewnie nigdy nie zmieni. Zmieniałaś facetów jak rękawiczki – zaśmiał się. - I wiesz co? Ja nawet nie wiem, czy to dziecko było moje, wiesz? Przecież to nie tak, że potrafisz utrzymać nogi razem – zadrwił, a ja poczułam, jak łza spływa po moim policzku. - Wiesz co, jest jeden plus tego wszystkiego. Wiesz jaki? - Spojrzał na mnie uważnie. - To, że to dziecko, powiedzmy, moje dziecko nie będzie pokarane taką matką – zaśmiał się. - Bo byłabyś najgorszą matką na świecie Eva, a wiesz dlaczego? Bo ty nie potrafisz kochać. Potrafisz się tylko kurwić! - Krzyknął, co sprawiło, że kilka osób na nas spojrzało. Poczułam na ramionach czyjeś ręce, ale nie potrafiłam się ruszyć.

- Coś ty jej zrobił, co? - Usłyszałam wściekły głos Eskilda, któremu zawtórowała Sana.

- Co ty tutaj robisz Chris? -Usłyszałam bełkot Noory. To wszystko jednak nie miało znaczenia. Stałam na środku parkietu, gdzie ludzie świetnie się bawili. Dookoła rozbrzmiewała muzyka, a w mojej głowie jak echo rozchodziły się słowa Chrisa. Nie jego dziecko, najgorsza matka, dziwka. Zamknęłam oczy, próbując się uspokoić, ale nie potrafiłam. Bo kolejny raz wyszłam na idiotkę. Bo przecież Astrid mi kiedyś powiedziała, co Chris o mnie myśli. Nawet w najgorszych snach nie sądziłam, że to mogłaby być prawda. Ale była.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro