1
-Mała Ahsoko,chcieliśmy Cie przeprosić za fałszywe oskarżenia. - Zaczął Mistrz Plo Koon,stary przyjaciel Ahsoki.
-..Chcemy abys wróciła do zakonu - powiedział Mistrz Obi Wan Kenobi
-..Zachowaliśmy sie bardzo niesprawiedliwie...-ciągnął Mistrz Plo
-..I dlatego chcemy abys wróciła,Smarku. To nasza forma przeprosin..- Powiedział Anakin podając Ahsoce jej paciorki symbolizujące dany poziom w Zakonie Jedi - w wypadku Ahsoki - rangę Padawana.
Ahsoka patrzyła chwile na paciorki i na otwarta dłoń Anakina,w ktorej one leżały. Patrzyła to raz na paciorki,to w oczy swojego Mistrza. Po chwili zastanowienia sięgnęła po koraliki i zamknęła je w dłoni Anakina.
Mężczyzna ucieszył sie za pierwszym razem,ale kiedy dziewczyna zamknęła przedmiot w jego dużej dłoni uśmiech zniknął z jego twarzy.
-Smarku.....?- Zapytał znacząco Anakin
-Przepraszam...-Ahsoka obróciła sie i wyszła,za nia ruszył jej mistrz.
Obi Wan zaniepokojony sytuacja chciał pobiec do przyjaciół (w koncu traktował Ahoske jak swoja córeczkę),niestety zatrzymał go Mistrz Plo - Obi Wanie,to jest ich sprawa. Zostawmy ich samych..
-Masz racje - niechętnie zgodził sie z przyjacielem Mistrz Obi.
Ahsoka wybiegła ze świątyni.
-Ahsoka stój! - Krzyknął Anakin - Musimy pogadać!
Dziewczyna zatrzymała sie i spojrzała na swojego mistrza.
-Czemu to robisz? - zaczął -Co?!
-Słuchaj...Rada mi nie zaufała,przyjaciele tak sqamo...Wiec jak moge zaufać sobie samej?
-A ja? Ja ci wierzyłem! Broniłem! - przekonywał dziewczyne młody mistrz.
-Wiem,ze to robiłeś Anakinie...I...I jestem ci za to bardzo wdzięczna....Ale tu nie chodzi o ciebie..Nie moge tu dłużej zostac.....Nie w tej chwili...Nie teraz.
-Zakon Jedi to twoje zycie! Nie mozesz go porzucić od tak! Ahsoka...Popełniasz ogromny błąd!
-Moze....Ale musze to sama przemyśleć.. Bez Rady Jedi....I bez Ciebie.. - Powiedziala ze łzami w oczach.
-Rozumiem..Bardziej niz ci sie wydaje,rozumiem chęć odejścia od Zakonu..-wzruszyl sie.
-Wiem..- Po tych słowach Ahsoka odwróciła sie i odeszła zostawiajac wszystko z tylu - wspomnienia i jedynych bliskich.
Torgutanka nie wiedziała gdzie ma sie podziać. Przez kilka godzin płakała i plątała się po mieście na planecie Courusstant.
Chciała uciec,miala natłok myśli. Juz tęskniła za zakonem,ale wiedziała,ze powrót tam to bedzie jeszcze wiekszy błąd.
Stwierdziła,ze mimo swojego młodego wieku pojdzie i sie napije.
Poszla do ulubionej knajpy jej przyjaciół - Klonow,licząc,ze tam spotka kogos z 501 legionu. W koncu to nie byli Jedi,co prawda pracowali dla republiki,ale nie mieli prawa głosu,dlatego nikt z Jedi by sie nie dowiedział gdzie przebywa mała.
Nie zawiodła sie. Od razu gdy weszła zauważyła polowe 501 legionu. Oczywiscie schlani jak jeszcze nigdy.
"Eh...Obym tutaj sie czegos dowiedziała."-Pomyślała dziewczyna.
Podeszła do jednego z żołnierzy 501 i zapytała:
-Hej Tup...Tup? Tup! Słyszysz mnie? - zapytała sie chyba najmniej zapitego przyjaciela.
-O! Kogo my tu mamy! Ahsoka! Heeeeeeei! Szukasz kogos?-zapytał sie pijackim tonem Tup.
- Tak....Rexa. Widziałeś go?
-Aaaaahhh! Nasz kochaaaany Kapitan! Pewnie! siedzi na tym..no...zapleczu i pije z Komandorem Codym..
-Dzieki,Tup. Trzymaj sie.
-luzik- krzyknął mężczyzna i wrócił do poprzedniego zajęcia.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro