Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

30

Stojąc w osłupieniu i patrząc się na Reda, który był w rozpaczliwym stanie, naprawdę się zaciekawiłem i podszedłem do niego.

-Hej, wszystko ok?- Zapytałem, dobrze wiedząc, że to pytanie go wkurzy.

-Nie no coś ty kurwa, jest zajebiście, kwiatki kwitną, ptaki śpiewają...- Tak wkurwiłem go.

-Dobra, dobra, luz... Nie przyszedłem tutaj, żeby się wkurwiać, chociaż już to robie-Ostatnie słowa bardziej skierowałem do siebie.

-Tak więc, powiesz czemu tak siedzisz i ryczysz jak dziecko?- Zapytałem siadając przed nim w bezpiecznej dla mnie odległości.

- Nie twoja sprawa- Warknął i przetarł mokre policzki ręką.

-W sumie masz rację, nara- Wstałem i wróciłem do Voidu.

Rzuciłem się na hamak i wygodnie się w nim położyłem dając ręce pod głowę i wypuszczając spokojnie powietrze z ust.

Nagle ktoś podszedł do mnie, a tym kimś był nie kto inny niżeli Ink we własnej osobie. Lekko szturchnął mnie ręką w ramię przekrzywiając głowę w bok.

Popatrzyłem się na niego pytającym spojrzeniem, a on odwzajemnił owe spojrzenie, przez co wyglądaliśmy jak debile, którzy nie wiedzą o co chodzi drugiemu.

-Co cię tu przywiało?- Zapytałem podnosząc się ze swojego posłania.

-Umm... Hehe... Widziałeś może gdzieś... Mój szkicownik?-Zapytał nerwowo lekko drapiąc się po szyi.

-To że popatrzyłem sobie na twoje zbereźne rysunki, nie oznacza, że chciałbym się na nie patrzyć dłużej- Odpowiedziałem wzruszając lekko rękami i mrużąc oczy.

-Kurcze! Bo on zniknął! Boje się, że Dream może zobaczyć co jest w środku- Wyczułem w jego głosie prawdziwa obawę.

Postanowiłem jednak... Że sprawdzę wytrzymałość Inka...

- Już mu powiedziałem co tam jest- Powiedziałem.

Gdy Ink usłyszał moje słowa spiął się i zacisnął ręce w pięść, a źrenice w jego oczach zniknęły. Ops?

-Co. Ty. Zrobiłeś?- Zapytał, a następnie wyciągnął pojemniczek z czerwoną farbą, a następnie się jej napił.

Chyba mam przechlapane...

-Haha, ja? Nic przecież, chyba ci się przesłyszało- Odpowiedziałem z lekkim rozbawieniem.

Jednak złość z Inka nie schodziła, może też dlatego, że się napił tej farbki.
Wyciągnął swój pędzel i maznął mnie farbą.

-Ej! Bic się możemy, ale nie w domu!- Powiedziałem i otworzyłem sobie portal, przez który wyskoczyłem.

Pojawiłem się za to u Dusta w domu? Naprawdę, to była moja pierwsza myśl o której pomyślałem?

-Um... Coś nie tak Error?- Zapytał nagle Dust, który patrzył się na mnie z lekkim zdziwieniem.

-Haha... Sorki... Cóż... Możesz mi trochę pomóc?-Zapytałem niepewnie, a na moje policzki wkradł się lekki rumieniec.

-Pewnie, a w czym dokładnie?- Dopytał pomagając mu podnieść się z ziemii na którą upadłem.

-Schować się przed Inkiem, bo jest na mnie wkurwiony, przez to, że powiedziałem mu, że pokazałem co ma w szkicowniku Dreamowi- Odpowiedziałem tak w skrócie.

-A co on takiego tam ma?- Ciekawość Dusta nieznała granic.

-Powiem ci potem, a teraz szybko bo zaraz się Ink pojawi!- Po tych słowach Dust pomógł mi się schować w jakimś dobrym miejscu, którym okazała się szafa.

Zakryłem się dodatkowo jakąś bluzą Dusta, która z nieznanych mi powodów była czysta od prochu i pachniała Dustem, więc postanowiłem, że jak już wyjdę z tej szafy to ją sobie przygarnę. Na tą myśl aż się zarumieniłem.

\pov. Dust/

Schowałem Errora dla szafy, a sam zacząłem zachowywać się normalnie jak ja codzień z niewielką świadomością tego, kto siedzi w mojej szafie.

Usiadłem na krześle przy biurku i zacząłem coś tam robić, totalnie nudnego, jak to ja mam zawsze w zwyczaju.

Aż nagle ktoś wpadł mi do pokoju rozwalając prawie drzwi, lecz na szczęście ich nie rozwalił. Spojrzałem w kierunku postaci, która okazał się być oczywiście Ink. Naprawdę był wkurzony.

-O siema Ink, co tu robisz?- Zapytałem jak gdyby nigdy nic odwracając tylko głowę w jego kierunku.

-Wiem, że tu jest Error- Powiedział od razu. Ton jego głosu był krótko ujmując poważny.

-Nie ma go tu- Oznajmiłem obracając się w jego stronę całkowicie.

-Nie ściemniaj i gadaj- Warknął i tupnął nóżką ze złości.

Westchnąłem i wstałem, a następnie do niego podszedłem i chwyciłem go za ramię, po czym przysunąłem się z nim do okna i druga ręka pokazałem mu ją las.

-Widzisz ten las? Właśnie tam poszedł, zadowolony?-Zapytałem jak gdyby nigdy nic wywracając lekko oczami.

Nie odpowiedział i rozbił mi szybę oknem, po czym wyskoczył przez okno i ruszył w stronę lasu widocznie zdenerwowany.

Zaśmiałem się pod nosem i popatrzyłem się na szafę, w której siedział Error.

-Już możesz wyjść, spławiłem go- Powiedziałem dumny z siebie i podszedłem do szafy.

Odpowiedziała mi cisza, co mnie trochę zmartwiło, więc otworzyłem szafę i moim oczom ukazał się niebywale uroczy widok. Error leżał w szafie oparty o jakieś pudełka, a w rękach trzymał moją bluzę i się do niej tulił.

Mógłbym tak patrzeć na niego godzinami...

Postanowiłem, że zabiorę go z tej szafy, bo pewnie mu tam niewygodnie i będzie potem narzekał, że jest cały obolały, a tego nie mam zamiaru wysłuchiwać. Zabrałem go na ręce, ostrożnie, żeby go nie skrzywdzić, a następnie położyłem go na swoim łóżku zakrywając ciepłą kołderką.

Już chciałem ruszyć w stronę kuchni, bo naszła mnie ochota na herbatkę, ale czyjaś ręką uniemożliwiła mi to. Spojrzałem na Errora, który przez sen zdążył złapać mnie za rękę.

-Znów chcesz mnie zostawić?-Wymamrotal cicho przez sen.

Aż na moje policzki wkradł się niespodziewany rumieniec.

-No dobrze, zostanę tu z tobą- Odpowiedziałem cicho i przesunąłem go trochę, żebym się zmieścił, po czym położyłem się obok.

Przytuliłem go deliaktnie, a w odpowiedzi otrzymałem ciche mruknięcie z jego strony i uśmiech.

Po krótkiej chwili odpłynąłem do krainy Morfeusza.

**Niewielki time skip**

Ziewnąłem cicho i przetarłem oczy ręką, podnosząc się do siadu, po czym otworzyłem oczy i rozejrzałem się na boki. Niestety obok mnie nie było już Errora, co mnie trochę zasmuciło.

Jednak skoro obudził się wcześniej to musiał mieć pewnie coś do załatwienia, więc postanowiłem mu narazie nie przeszkadzać. W końcu wstałem z łóżka i spokojnym krokiem ruszyłem do kuchni poprawiając w międzyczasie na sobie bluzę, która zdążyła się pognieść.

Po krótkiej chwili doszedłem do kuchni i zacząłem robić sobie herbatkę, tak na dobre rozpoczęcie dnia. Nalałem wodę do czajnika i zacząłem czekać aż się zagotuje. Poszedłem do salonu gdzie usiadłem na kanapie i zacząłem sobie chillować.

Niestety odpoczynek nie trwał zbyt długo, ponieważ nagle ktoś zaczął nawalać mi w drzwi, spojrzałem w tamtą stronę i leniwie wstałem podchodząc do nich.

Otworzyłem drzwi i na mordę skoczył mi Cross o mało co nie wywalając nas na ziemię. Popatrzyłem na niego jak na idiotę i wtedy zobaczyłem, że jest cały rozpromieniony.

-Co się sta...

-ZOSTAŁEM MATKĄ! A może ojcem...? Nie... Night jest na górze... Ale to on urodził... A dobra walić to...- Patrzyłem na niego z lekkim szokiem.

Co się odjebało?

/-/-/-/-/-/-/-/-/-/-/-/-/-/-/

I z tym was zostawie~

Rozdział wyszedł jaki wyszedł, jestem z niego zadowolona więc to najważniejsze xD

To nie tak, że trochę zaczyna pomysłu mi brakować na tą książkę, aczkolwiek zbliżamy się dużymi krokami do końca, a co za tym idzie...

Otrzymacie niebawem specjal!

Jaki?

A tego to wam nie powiem~ ( ͡° ͜ʖ ͡°)

To tyle co mam do powiedzenia.

Do zobaczonka~

( ͡° ͜ʖ ͡°)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro